NOWOŚCI

wtorek, 19 lutego 2013

1027. Bestie z południowych krain, reż. Benh Zeitlin

Oryginalny tytuł: Beasts of the Southern Wild
Reżyseria: Benh Zeitlin
Scenariusz: Lucy Alibar, Benh Zeitlin
Zdjęcia: Ben Richardson
Muzyka: Benh Zeitlin, Dan Romer
Gatunek: Dramat
Kraj: USA
Premiera: 20 stycznia 2012 (Świat) 12 października 2012 (Polska)
Obsada: Quvenzhané Wallis, Dwight Henry, Levy Easterly, Lowell Landes, Gina Montana, Amber Henry, Joseph Brown

     „Bestie z południowych krain” to jeden z pierwszych filmów stworzonych przez Benha Zeitlina, które podziwiać mogło szerokie grono odbiorców całego świata. Obraz wyróżniony na festiwalach w Cannes oraz Sundance próbuje wdrapać się na szczyty w świecie kina poprzez nominacje do tegorocznych Oscarów i to w tych najważniejszych kategoriach. Okazuje się być podstawą dla wzrostu takiej małej gwiazdy jak Quvenzhané Wallis, a przy tym spojrzeniem z punktu widzenia dziecka, na naturalną najrozmaitsze problemy z jakimi przychodzi zmierzyć się mieszkańcom miasteczka Bathtube.

     Mała Hushpuppy (Quvenzhané Wallis) mieszka wraz ze swoim ojcem- Winkiem (Dwight Henry), w Bathtube. Oboje porzuceni zostali przez jej matkę, więc teraz muszą mieszkać w biednym miasteczku, w bardzo skromnych warunkach. Pewnego dnia Wink znika, a dziewczynka z przerażeniem stwierdza, że będzie musiała dać sobie radę sama. Wkrótce ojciec się odnajduje, przyodziany w szpitalny szlafrok, ale strach w dziewczynce pozostaje z nią na bardzo długo. Od dawien dawna mieszkańcy Bathtube przygotowywali się na kataklizm i w końcu on nadszedł zalewając miasteczko. Hushpuppy wraz z ojcem, a także innymi ocalałymi z katastrofy próbują na nowo ułożyć sobie życie na ich własnej arce.
     Najnowszy film Benha Zeitlina nie należy do najłatwiejszych. Jest to ten typ, gdzie fabuła nie podaje nam magicznego klucza do rozwiązania zagadki tej fabuły. Z jednej strony wydawać by się mogło, że jest to zwyczajna historia o małej dziewczynce i jej ojcu oraz tragedii w ich małym miasteczku. Jednakże każdy kto będzie chciał wejrzeć głębiej ujrzy zdecydowanie więcej. Zobaczy przede wszystkim społeczeństwo, które musi wznieść się ponad nawiedzający ich kataklizm. Zobaczy ludzi tak bardzo związanych ze swoim miejscem, że aż nie chcących opuścić go nawet na sekundę. Dla niektórych mogą wydawać się dzikusami, zapatrzonych w siebie i tak bardzo przyzwyczajonych do życia za tamą, że aż nie mogą wyobrazić sobie możliwości przyjęcia pomocy z zewnątrz, pomocy tak bardzo im niezbędnej. Inny obserwator dostrzeże dość pokrętną relację, jaka wytworzyła się pomiędzy małą Hushpuppy, a jej ojcem. Po tym, jak jej matka ich zostawiła musieli radzić sobie sami- lepiej lub też gorzej. Dziewczynka w końcu zaczyna obawiać się o swoją przyszłość, o to co się z nią stanie, gdy jej ojca zabraknie. A on sam, podupadłszy mocno na zdrowiu daje jej powody do zmartwień. W sieci aż roi się od licznych interpretacji dotyczących tajemniczych dzików przewijających się przez dużą część filmu. Większość z nich utożsamia je z dziecięcym strachem, trochę jak walkę Don Kichota z wiatrakami. Dla Hushpuppy paraliżującym okazał się być niepokój o zdrowie jej ojca, strach przed jego śmiercią, z którym ostatecznie przyjdzie jej się kiedyś zmierzyć. Ciężko jest nie zgodzić się z taką analizą, bowiem jest w niej sporo sensu i bez przeszkód można podpisać się pod nią dwoma rękoma. Nie oznacza to jednak, że film nie jest potwornie nudny i momentami bardzo łatwo jest stracić wątek.
    „Bestie z południowych krain” stają się również i idealnym powodem do zaprezentowania wspaniałości kryjących się w dziczy. Dość ciekawe zdjęcia w terenie, otaczającej przyrody, a także świata po kataklizmie. Mają w sobie pewną swoistą surowość, brak im większego ciepła, ale w jakiś niespodziewany sposób zdają się pasować do ogólnego charakteru obrazu. Ten podkreślany jest również i dzięki muzyce, która wydaje się tak wtapiać w całość, że staje się całkowicie niezauważalna. A może zbyt mocno myślało się nad sensem filmu, żeby przejmować się taką pierdołą jak oprawa muzyczna? Może i tak być.
     Cały świat rozpływa się w pochwałach nad aktorstwem młodziutkiej Quvenzhané Wallis. Wykazała się ona większym zaangażowaniem, większą pasją niż niektórzy jej koledzy, czy koleżanki z planu, a także niektóre znane i uwielbiane przez wszystkich gwiazdy. Bardzo młodo zaczyna, ma zaledwie 9 lat, więc spodziewać się można, że wyrośnie z niej nie tylko piękna dziewczyna, ale i bardzo dobra aktorka. Jest nie tylko utalentowana, ale i urocza, a czasami to wystarcza, aby zawładnąć sercami wielu widzów. Ona najbardziej błyszczy na ekranie, więc nie ma się co dziwić nominacjom do nagród, a także i Oscarów. Kroku próbuje jej dotrzymać Dwight Henry, który potrafi być wybuchowy, potrafi zainteresować swoją osobą, ale jakoś niewiele atrakcji wnosi do całej produkcji. Dziewczynka, pod wieloma względami, bije go na głowę. Nie ma co ukrywać.
     Spodziewałam się, że „Bestie z południowych krain” będą zachwycającym i przede wszystkim porywającym obrazem, choć sama nie do końca wiedziałam, o czym to dokładnie będzie. Seans okazał się być czymś zupełnie innym i przyznać się muszę, że lekko żałuję tej półtorej godziny zmarnowanej na oglądanie. Przy pierwszym spotkaniu koncepcja nie jest do końca zrozumiała. Trzeba poświęcić dużo czasu, na lepsze zapoznanie, a obraz nieszczególnie do tego namawia. Warto jednak zobaczyć ten film dla małej Wallis, która obezwładni każdego, a także niecodziennego klimatu i wartości, które stara się nam tu przekazać- choć zdecydowanie za bardzo rozciąga się to w czasie!

Ocena: 6/10

3 komentarze :

  1. O to i tak wysoka ocena widzę :-) Ja obejrzałem w ubiegłym tygodniu i mam podobne wrażenie straconego czasu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie ma aż tak źle, zdecydowanie gorzej odebrałam Wroga i Lincolna.

      Usuń
    2. uuuu nie - to u mnie Bestie na samym końcu a Wróg i Lincoln na szczycie listy z Oscarówek :-)

      Usuń