Reżyseria: Ang Lee
Scenariusz: David Magee
Na podstawie: powieści Yanna Martela "Życie Pi"
Zdjęcia: Claudio Miranda
Muzyka: Mychael Danna
Kraj: USA, Chiny
Gatunek: Dramat, Przygodowy
Premiera: 28 września 2012 (Świat) 11 stycznia 2013 (Polska)
Obsada: Suraj Sharma, Irrfan Khan, Adil Hussain, Tabu, Rafe Spall, Gerard Depardieu i inni
Film,
który zdobył 11 nominacji do tegorocznych Oscarów, między innymi
dla najlepszego filmu roku 2012. Film, zainspirowany książką, w
której zakochały się miliony czytelników na całym świecie.
„Życie Pi” to przepięknie opowiedziana historia,
bestsellerowa historia, poruszająca miliony widzów, miliony
czytelników, w zaskakujący sposób przekazująca mądrość życiową
i zmuszająca do refleksji, a wyreżyserowana przez samego Ang Lee,
który 24 lutego chce powtórzyć sukces swojego kontrowersyjnego
filmu sprzed 8 lat o tytule „Tajemnica Brokeback Mountain”.
Imię
Pi Patela wcale nie wzięło się od zamiłowania jego wujka do
matematyki, ale basenów. Choć w dzieciństwie sprawiało mu wiele
problemów, w końcu zyskał sympatię rówieśników. Teraz opowiada
historię swojego życia znanemu pisarzowi szukającemu inspiracji do
napisania nowej książki. Dorosły już Pi (Irrfan
Khan)
wykazując się niebywałą mądrością przeprowadza go przez
najbardziej niezwykłą przygodę swojego życia, która pomogła mu
odnaleźć Boga. A wszystko to w czasie, gdy w podróży do Kanady
katastrofie ulega frachtowiec, którym płynęli on, jego rodzina
oraz zwierzęta rodzinnego ZOO. Przy życiu, na małej szalupie,
pozostaje jedynie Pi (Suraj
Sharma)
oraz przepiękny drapieżca, tygrys bengalski – Richard Parker.
"Życie
Pi”
od pierwszych chwil urzeka widza swoim niepowtarzalnym klimatem. Film
otwiera „Pi's
lullaby”
w wykonaniu Bombay Jayashree [link], która od razu rzuca nas
na głęboką wodę. Ciężko nie dać się uwieść dźwiękom
hinduskich melodii i słów, które na myśl przywołują nam znane i
tak pełne mistycyzmu utwory z produkcji bollywoodzkich. Dalej nie
jest wcale gorzej, choć może nieco w bardziej stonowanym klimacie
kompozycji Mychaela Danna. Uwaga! Nominowany do Oscara za swoją
pracę na rzecz tej produkcji, choć mało to szokujące. Do tego
dochodzi oczywiście warstwa wizualna, która zapiera dech w piersi
bez względu na to, czy występuje w wersji tradycyjnej, czy
trójwymiarowej. W końcu chodzi tu głównie o kolory, o smukłość
linii, o piękno świata nie do końca prawdziwego, ale też i nie
sztucznego. Ludzi wrażliwych na piękno zafascynują więc zdjęcia.
Świetne ujęcia jednej małej łódeczki, ale za to z jak wielu
perspektyw. Nawet i ten aspekt filmu ma wymiar refleksyjny, niemalże
boski. Coś wspaniałego. Wydaje się jednak, że w starciu z
niektórymi innymi filmami, z którymi będzie walczył o Oscara w
kategorii efektów specjalnych ten nie będzie miał najmniejszych
szans. Choć Akademia nie raz zaskakiwała więc może będzie
inaczej, w szczególności, że film jest naprawdę piękny.
Efekciarstwo technologii 3D jest w zasadzie znikome, jedyne co fajnie
się tutaj sprawdza to sztorm, skok tygrysa, czy też atak latających
ryb.
Cała oprawa filmu to jedynie tło dla wspaniałej historii pełnej
niemożliwości, wiary oraz refleksji. Wydawać by się mogło, że
opowieść tak prosta, to jedynie przegląd niebywałego żywota
młodego hindusa i jego zdumiewającej przygody na morzu. Pełno w
niej wiary w Boga, nawet w wielu bogów, a także swoistej mądrości
wynikającej z chrześcijaństwa, czy też hinduizmu. Twórcy
prowadzą widza przez zagmatwany świat ludzkiej wiary prezentując
najrozmaitsze jej barwy. Produkcja choć pełna emocji, napięcia
związanego z dramatycznymi wydarzeniami na morzu, w dość
zaskakujący sposób okazuje się być bardzo kojąca, uspokajająca.
Wprawia w zaiste refleksyjny klimat, a wszystko dlatego, że bez
trudu dostrzeżemy tu drugie dno skrywane za postawą tygrysa, hieny,
orangutana oraz zebry. Kiedy dociera do nas, o co tak naprawdę tutaj
chodzi i jaki jest główny przekaz tego obrazu, wydaje się to dla
nas oczywiste i na jakimś poziomie trafia w nasze serca oraz
wrażliwość. Nie ma tu co liczyć na zaskakujące zwroty w akcji,
nie ma jakiegoś maltretującego psychikę finału, ale prawda jest
taka, że nic tak nie wstrząsa widzem jak piękna, a jednocześnie
mądra historia Pi Patela i tego jak właśnie Bóg pomógł mu
przetrwać na morzu. O dziwo, w ogóle nie nużąca.
O
samym aktorstwie za bardzo nie ma się co rozpisywać, bowiem
bohaterem jest tutaj jedynie Pi Patel. Okazuje się jednak, że może
on wystąpić w kilku postaciach, na różnych etapach swojego życia.
Tę samą postać odgrywa Gautam Belur, Suraj Sharma, czy też Irrfan
Khan. Uwaga nasza skupia się głównie na tych dwóch ostatnich
wcieleniach, jako, że oni są najdłużej obecnie na ekranie. Dla
Suraja rola Pi jest pierwszą w jego życiu i można powiedzieć, że
bardzo dobrze poradził sobie w tym debiucie, co odrobinę zaskakuje.
Potrafił do siebie przekonać, a i jego ekspresja była nienaganna.
Irrfan Khan występuje zarówno w rodzimych produkcjach, jak i tych
zza wielkiego oceanu, które mieliśmy większą szansę zobaczyć,
jak chociażby „Cena odwagi”,
czy też „Slumdog”.
Nie jest to może mega ambitne aktorstwo, ale jednak dzięki swojej
charyzmie potrafi przykuć uwagę do ekranu. Wciąż będę mówić,
że największą zbrodnią, jaką można popełnić na obcojęzycznym
filmie jest jego zdubbingowanie. Zdecydowanie ujmuje to aktorstwu i
choć zbyt wiele dialogów w „Życiu Pi”
nie usłyszymy, to jednak polskie głosy znacząco ranią uszy.
Być
może najnowszy film Anga Lee nie jest najwybitniejszą jego
propozycją, ale trzeba przyznać, że „Życie Pi”
to obraz niezwykły. Nie brakuje mu świeżości, trzeźwego, czy
nawet i mistycznego spojrzenia na cały świat i tak dobrze znane nam
ścieżki dobra i zła. Ostatecznie rozmyśla nad szczerością
ludzkich serc w obliczu wielkich tragedii, stających przed
najtrudniejszymi w życiu wyborami. Wydawałoby się, że nic lepiej
nie trafi do widza jak sama historia, która zmusi nas do myślenia,
ale reżyser ukazuje to wszystko w sposób wielowymiarowy,
niecodzienny, wręcz magiczny. Ciężko nie zakochać się więc w
pięknych zdjęciach, uspokajających efektach specjalnych, czy też
muzyce, która wprowadzi widza w odpowiedni klimat. „Życie
Pi” to produkcja, z którą każdy powinien się zapoznać,
a ja, po części, będę trzymać kciuki za choć częściowe
powodzenie na gali wręczenia Oscarów.
Ocena: 8/10
Recenzja dla portalu Anime-Games-World.
Z jednej strony przerost formy nad treścią. Ale nieznaczny. Bo choć głównie Życie Pi operuje tanimi banałami, to jednak ma coś do powiedzenia i dlatego warto ten film obejrzeć. Mnie się podobało.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Niesamowicie mnie zachęciłaś swoją recenzją:) Czasami mam straszną ochotę na film spokojny i zwyczajnie ładny, wydaje się, że "Życie Pi" taki właśnie jest. W trakcie czytania słuchałam sobie piosenki, do której podałaś link. Coś pięknego. Jeśli cała ścieżka dźwiękowa jest taka klimatyczna, to już wiem czego będę słuchać w najbliższych dniach.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Uczta dla oka, to prawda. A "Pi's Lullaby" uwielbiam:)
OdpowiedzUsuń