NOWOŚCI

niedziela, 30 grudnia 2012

1010. Doktor Żywago, reż. David Lean

Oryginalny tytuł: Doctor Zhivago
Reżyseria: David Lean
Scenariusz: Robert Bolt
Na podstawie: powieści Borisa Pasternaka "Doktor Żywago"
Zdjęcia: Shelly Johnson
Muzyka: Maurice Jarre
Kraj: USA, Włochy
Gatunek: Melodramat, Wojenny
Premiera: 22 grudnia 1965 (Świat) 28 maja 2010 (Polska na DVD)
Obsada:  Omar Sharif, Julie Christie, Geraldine Chaplin, Tom Courtenay, Alec Guiness, Siobhan McKenna, Ralph Richardson, Rod Steiger, Rita Tushingham 

Data wydania DVD: 23 listopada 2012
Dystrybutor: Galapagos

Wersja wydania: 5-płytowe
Wydanie w boxie: "Złoty wiek kina - Romanse wszech czasów"

Dodatki: Płyta 1- Komentarz Omara Sharifa, Roda Steigera i Sandry Lean; Nowy dwuczęściowy dokument z okazji jubileuszu 45-lecia filmu - Doktor Żywago: Uroczystość; Płyta 2- Godzinny dokument "Doktor Żywago: Produkcja rosyjskiej epopei"; Galeria archiwalnych dodatków, zawierająca wywiady prasowe i próby ekranowe z Geraldine Chaplin; Zwiastun kinowy
     W 1965 roku Akademia Filmowa znalazła nowego króla w dziedzinie wizualnych i dźwiękowych wrażeń. Utrzymany w atmosferze rosyjskiej rewolucji „Doktor Żywago”, zarówno pod postacią książki, jak i filmu, był zakazany w Rosji aż do 1994 roku. Pomimo wszystko produkcja wyreżyserowana przez Brytyjczyka- Davida Leana, stanowi kwintesencję zarazem pięknego, jak i ambitnego kina, a przy tym dowodzi, że jest tytułem ponadczasowym. Obraz ponownie pojawia się na polskim rynku z okazji jubileuszu, dzięki firmie Galapagos, która w pięknym opakowaniu, w przysadzistym boxie po raz kolejny próbuje zaszczepić w widzu fascynację uczuciem Yuriego i Lary.
     W lecznicy generał Yevgraf Żywago (Alec Guiness) wypytuje młodą pielęgniarkę o jej przeszłość. Podejrzewa, że jest ona potomkinią jego przybranego brata Yuria Żywago (Omar Sharif) i przepięknej Laryssy (Julie Christie), którą szaleńczo kochał. Mężczyzna powraca wspomnieniami do życia osieroconego chłopca, który stał się znakomitym lekarzem, a skrycie pisał wiersze nieakceptowane przez rządy. Kiedy chłopiec staje się mężczyzną, podczas jednej z wizyt domowych spotyka spojrzeniem przepiękną dziewczynę, niestety, obiecaną innemu. I tak oboje układają sobie osobne życie, do chwili wyprawy na wojnę, kiedy podczas pomocy rannych los znów pcha ich w swoje ramiona.

     Związki wyrastające w czasie wojny, jeszcze takiej jak sowiecka wojna domowa, zwykle kończą się jednym- rozstaniem, czy to z powodu śmierci, czy nieoczekiwanego kierunku, w którym biegnie ich życie. W takich chwilach ludzie, którzy chcą być u władzy muszą odsunąć na dalszy plan swoje życie osobiste, a niekiedy nawet całkowicie o nim zapomnieć. Wojna wymaga ofiar, lecz niekiedy to właśnie człowieczeństwo cierpi na tym najbardziej, a także relacje z ludźmi. „Doktor Żywago” z jednej strony prezentuje właśnie takie oblicze wojny. Okrutne, pozbawione jakichkolwiek skrupułów. Nie cofające się przed niczym, kiedy to na środku ulicy przyjdzie mordować ludzi walczących o swoje lepsze życie. Okrucieństwo objawiające się w rozbijaniu rodzin, bo wystarczy pojawić się w niewłaściwym miejscu, o niewłaściwej porze i już nieszczęście gotowe. Film w dość dosadny sposób prezentuje różne spojrzenia na konflikty zbrojne i jej skutki, czy to z punktu widzenia osób walczących o wolność ludu, czy też tych ratujących życia na froncie, a nawet ludzi, którzy zmuszeni zostają do tułaczki przez świat, w całkowicie nieludzkich warunkach. Niepojęte zasady rządzące wówczas w kraju, haniebne zajmowanie własności, a nawet i prostytucja, które mają ułagodzić cierpienie. Najlepszym lekiem jest tutaj miłość, choć ta przedstawiona w produkcji jest dość zakręcona. Żywago manipuluje dwoma kobietami- Tonyą oraz Larą. Nie do końca wiadomo, w którym miejscu zaczyna się pierwszy, a w którym drugi związek. Choć ewidentnie widać przyciąganie, dość dziwnie jest przyglądać się tym nagłym wybuchom namiętności, bo wówczas rodzi się pytanie „a skąd to się wzięło?!”. Nie mniej, piękno tego uczucia, które przewija się przez cały seans i jego zwieńczenie są tak ujmujące, że z trudem można powstrzymać wzruszenie. Dzięki temu, choć film trwa trochę ponad trzy godziny, to ani przez chwilę nie odczuwamy nudy. Fabuła płynie sobie bardzo prostolinijnie, w dość wyrównany sposób żonglując wątkami miłosnymi, politycznymi zawiłościami oraz scenami batalistycznymi. 
     Nic dziwnego, że swego czasu „Doktor Żywago” zagarnął większość najważniejszych statuetek za aspekty artystyczne filmu. Z pewnością zasłużył sobie za nagrodzenie scenografii. Poruszające krajobrazy i przepięknie zaśnieżone i oszronione ulice i budynki, które oddawały większość emocji. Do nich niepotrzebne były żadne dialogi, one wypowiadały się same. Uzupełnieniem tego były niesamowite kreacje stworzone przez Phylis Dalton. Już chyba do końca życia przyjdzie mi rozpływać się w zachwytach nad kreacją Lary podczas wyjścia z Komarovskym. Choć sama Julie Christie nie była zachwycona nosząc ją. Suknie, ale również i męskie kubraki pełne były piękna. Nawet i zwykłe, najbiedniejsze przybrania miały w sobie coś magicznego. Do tego wszystkiego oczywiście muzyka, kompozycje samego Maurice Jarre, który porywa nasze serca od pierwszych nut, aż po wielki finał. Perfekcyjnie oddawał atmosferę grozy, a także porywy namiętności. Jego utwory pełne ekspresji, ale również i motywów rosyjskich to coś co nie umknie uszom żadnego widza i melomana. Nie powinno więc zaskoczyć, że pod koniec lat 60tych film stał się wyznacznikiem stylu.
      Od kiedy w literaturze i na ekranie pojawiła się Lara, na świat wylęgły setki dziewczynek o tym imieniu. Julie Christie wszystkich zachwyciła swoim aktorstwem, ale przede wszystkim urodą. Na planie była swobodna, może nawet i za bardzo, bo niektóre ze scen to swoista improwizacja. Ewidentnie zaskoczona, ale również i pełna pasji i oddania dla jednej z najważniejszych ról w jej karierze. Omar Sharif był wielce zdumiony, gdy reżyser zaproponował mu tytułową rolę, bowiem sam starał się o Pashę Antipova. Szczęśliwie, świetnie sprawdził się w tej właściwiej. Ze swoją egipską urodą i niebywałą charyzmą potrafił przykuć do ekranu uwagę każdej oglądającej kobiety. Bardzo dobra postać trafiła również w ręce Geraldine Chaplin, która swoim urokiem i hartem ducha rozświetlała każdy kąt. Tym samym ma się wrażenie, że delikatna Audrey Hepburn, początkowo brana pod uwagę przy obsadzaniu ról, mogłaby się gdzieś zgubić pomiędzy silniejszymi charakterami. Stare filmy mają to do siebie, że można zobaczyć naszych ulubionych aktorów, którzy byli jeszcze w kwiecie wieku. I tak właśnie miłośnicy „Gwiezdnych Wojen” z pewnością ucieszyli się mogąc zobaczyć ponownie starego Obi-Wan Kenobiego, w takim tytule jak „Doktor Żywago” i to w roli generała.
      Widz, który chce dowiedzieć się więcej o produkcji koniecznie powinien sięgnąć po dodatki, które znajdzie w tym wydaniu DVD. Przede wszystkim dokument o produkcji tej niesłychanej epopei, w którym to gwiazdy filmu zdradzają nam jego tajniki, a także powód załamania reżysera- Davida Leana. Dzięki archiwalnym wywiadom z Julie Christie i Omarem Sharifem bliżej poznamy te dwie najważniejsze postacie. Nie mogło zabraknąć tu również tego, od którego zaczęło się całe zamieszanie, czyli przybliżenie postaci Borisa Pasternaka i jego twórczości. Materiałów jest tu cała masa, kilka godzin oglądania i zagłębiania się w głębię tej niebanalnej historii miłosnej. Szkoda jedynie, że nie ma tutaj dostępnej wersji chociażby z polskimi napisami.
     „Doktor Żywago” to niemalże film doskonały. Zawsze fascynuje mnie to, jak twórcom udaje się nie zanudzić widza w ciągu tych całych trzech godzin, bo przecież czasem i o połowę krótsze produkcje są o wiele bardziej męczące. Obraz w reżyserii Davida Leana porusza pod każdym względem. Stanowi świetną wycieczkę emocjonalną po czasach rewolucji, w których rozkwita pasjonująca miłość, a konflikty zbrojne odbierają ludziom wszystko. Dzięki zniewalającym zdjęciom oraz wciąż brzmiącej w uszach muzyce staje się czymś zupełnie innym, czymś co wyróżnia się na tle podobnych tytułów, czymś co zachwycać będzie do końca.
 

Film obejrzałam dzięki uprzejmości firmy Galapagos! 

3 komentarze :

  1. Czekałam na recenzję tej wersji - to już klasyk kina. Ja muszę przyznać, że widziałam tylko produkcję telewizyjną z Seanem Neilem oraz Keirą Knightley i też mi się podobała. Zdecydowanie muszę nadrobić.

    PS: Ten romansowy box jest przecudny - gdybym nie miała swojego ulubionego "Przeminęło z wiatrem" to bym się skusiła!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja nie mam na szczęście, a Scarlett oglądałam dziś i od razu przypomniało mi się za co kocham ten film! Niestety, recenzja pokaże się dopiero po nowym roku.

      Usuń
  2. Na wstępie napiszę, że tego filmu jeszcze nie widziałem, ale zobaczę ponieważ również posiadam tę kolekcję co Ty, a sam film chodzi za mną już od jakiegoś czasu :P po nowym roku pewnie się za to zabiorę i wtedy napiszę coś więcej.

    Zapraszam do mnie na bloga :)

    OdpowiedzUsuń