Reżyseria: David Lean
Scenariusz: Robert Bolt
Na podstawie: powieści Borisa Pasternaka "Doktor Żywago"
Zdjęcia: Shelly Johnson
Muzyka: Maurice Jarre
Kraj: USA, Włochy
Gatunek: Melodramat, Wojenny
Premiera: 22 grudnia 1965 (Świat) 28 maja 2010 (Polska na DVD)
Obsada: Omar Sharif, Julie Christie, Geraldine Chaplin, Tom Courtenay, Alec Guiness, Siobhan McKenna, Ralph Richardson, Rod Steiger, Rita Tushingham
Data wydania DVD: 23 listopada 2012
Dystrybutor: Galapagos
Wersja wydania: 5-płytowe
Wydanie w boxie: "Złoty wiek kina - Romanse wszech czasów"
Dodatki: Płyta 1- Komentarz Omara Sharifa, Roda Steigera i Sandry Lean; Nowy dwuczęściowy dokument z okazji jubileuszu 45-lecia filmu - Doktor Żywago: Uroczystość; Płyta 2- Godzinny dokument "Doktor Żywago: Produkcja rosyjskiej epopei"; Galeria archiwalnych dodatków, zawierająca wywiady prasowe i próby ekranowe z Geraldine Chaplin; Zwiastun kinowy
W
1965 roku Akademia Filmowa znalazła nowego króla w dziedzinie
wizualnych i dźwiękowych wrażeń. Utrzymany w atmosferze
rosyjskiej rewolucji „Doktor Żywago”,
zarówno pod postacią książki, jak i filmu, był zakazany w Rosji
aż do 1994 roku. Pomimo wszystko
produkcja wyreżyserowana przez Brytyjczyka- Davida Leana, stanowi
kwintesencję zarazem pięknego, jak i ambitnego kina, a przy tym
dowodzi, że jest tytułem ponadczasowym. Obraz ponownie pojawia się
na polskim rynku z okazji jubileuszu, dzięki firmie Galapagos, która
w pięknym opakowaniu, w przysadzistym boxie po raz kolejny próbuje
zaszczepić w widzu fascynację uczuciem Yuriego i Lary.
W
lecznicy generał Yevgraf Żywago (Alec Guiness) wypytuje młodą pielęgniarkę o
jej przeszłość. Podejrzewa, że jest ona potomkinią jego
przybranego brata Yuria Żywago (Omar Sharif) i przepięknej Laryssy (Julie Christie), którą
szaleńczo kochał. Mężczyzna powraca wspomnieniami do życia
osieroconego chłopca, który stał się znakomitym lekarzem, a
skrycie pisał wiersze nieakceptowane przez rządy. Kiedy chłopiec
staje się mężczyzną, podczas jednej z wizyt domowych spotyka
spojrzeniem przepiękną dziewczynę, niestety, obiecaną innemu. I
tak oboje układają sobie osobne życie, do chwili wyprawy na wojnę,
kiedy podczas pomocy rannych los znów pcha ich w swoje ramiona.
Związki
wyrastające w czasie wojny, jeszcze takiej jak sowiecka wojna
domowa, zwykle kończą się jednym- rozstaniem, czy to z powodu
śmierci, czy nieoczekiwanego kierunku, w którym biegnie ich życie.
W takich chwilach ludzie, którzy chcą być u władzy muszą odsunąć
na dalszy plan swoje życie osobiste, a niekiedy nawet całkowicie o
nim zapomnieć. Wojna wymaga ofiar, lecz niekiedy to właśnie
człowieczeństwo cierpi na tym najbardziej, a także relacje z
ludźmi. „Doktor Żywago” z jednej strony
prezentuje właśnie takie oblicze wojny. Okrutne, pozbawione
jakichkolwiek skrupułów. Nie cofające się przed niczym, kiedy to
na środku ulicy przyjdzie mordować ludzi walczących o swoje lepsze
życie. Okrucieństwo objawiające się w rozbijaniu rodzin, bo
wystarczy pojawić się w niewłaściwym miejscu, o niewłaściwej
porze i już nieszczęście gotowe. Film w dość dosadny sposób
prezentuje różne spojrzenia na konflikty zbrojne i jej skutki, czy
to z punktu widzenia osób walczących o wolność ludu, czy też
tych ratujących życia na froncie, a nawet ludzi, którzy zmuszeni
zostają do tułaczki przez świat, w całkowicie nieludzkich
warunkach. Niepojęte zasady rządzące wówczas w kraju, haniebne
zajmowanie własności, a nawet i prostytucja, które mają ułagodzić
cierpienie. Najlepszym lekiem jest tutaj miłość, choć ta
przedstawiona w produkcji jest dość zakręcona. Żywago manipuluje
dwoma kobietami- Tonyą oraz Larą. Nie do końca wiadomo, w którym
miejscu zaczyna się pierwszy, a w którym drugi związek. Choć
ewidentnie widać przyciąganie, dość dziwnie jest przyglądać się
tym nagłym wybuchom namiętności, bo wówczas rodzi się pytanie „a
skąd to się wzięło?!”. Nie mniej, piękno tego uczucia, które
przewija się przez cały seans i jego zwieńczenie są tak ujmujące,
że z trudem można powstrzymać wzruszenie. Dzięki temu, choć film
trwa trochę ponad trzy godziny, to ani przez chwilę nie odczuwamy
nudy. Fabuła płynie sobie bardzo prostolinijnie, w dość wyrównany
sposób żonglując wątkami miłosnymi, politycznymi zawiłościami
oraz scenami batalistycznymi.
Nic
dziwnego, że swego czasu „Doktor
Żywago”
zagarnął większość najważniejszych statuetek za aspekty
artystyczne filmu. Z pewnością zasłużył sobie za nagrodzenie
scenografii. Poruszające krajobrazy i przepięknie zaśnieżone i
oszronione ulice i budynki, które oddawały większość emocji. Do
nich niepotrzebne były żadne dialogi, one wypowiadały się same.
Uzupełnieniem tego były niesamowite kreacje stworzone przez Phylis
Dalton. Już chyba do końca życia przyjdzie mi rozpływać się w
zachwytach nad kreacją Lary podczas wyjścia z Komarovskym. Choć
sama Julie Christie nie była zachwycona nosząc ją. Suknie, ale
również i męskie kubraki pełne były piękna. Nawet i zwykłe,
najbiedniejsze przybrania miały w sobie coś magicznego. Do tego
wszystkiego oczywiście muzyka, kompozycje samego Maurice Jarre,
który porywa nasze serca od pierwszych nut, aż po wielki finał.
Perfekcyjnie oddawał atmosferę grozy, a także porywy namiętności.
Jego utwory pełne ekspresji, ale również i motywów rosyjskich to
coś co nie umknie uszom żadnego widza i melomana. Nie powinno więc
zaskoczyć, że pod koniec lat 60tych film stał się wyznacznikiem
stylu.
Od
kiedy w literaturze i na ekranie pojawiła się Lara, na świat
wylęgły setki dziewczynek o tym imieniu. Julie Christie wszystkich
zachwyciła swoim aktorstwem, ale przede wszystkim urodą. Na planie
była swobodna, może nawet i za bardzo, bo niektóre ze scen to
swoista improwizacja. Ewidentnie zaskoczona, ale również i pełna
pasji i oddania dla jednej z najważniejszych ról w jej karierze.
Omar Sharif był wielce zdumiony, gdy reżyser zaproponował mu
tytułową rolę, bowiem sam starał się o Pashę Antipova.
Szczęśliwie, świetnie sprawdził się w tej właściwiej. Ze swoją
egipską urodą i niebywałą charyzmą potrafił przykuć do ekranu
uwagę każdej oglądającej kobiety. Bardzo dobra postać trafiła
również w ręce Geraldine Chaplin, która swoim urokiem i hartem
ducha rozświetlała każdy kąt. Tym samym ma się wrażenie, że
delikatna Audrey Hepburn, początkowo brana pod uwagę przy
obsadzaniu ról, mogłaby się gdzieś zgubić pomiędzy silniejszymi
charakterami. Stare filmy mają to do siebie, że można zobaczyć
naszych ulubionych aktorów, którzy byli jeszcze w kwiecie wieku. I
tak właśnie miłośnicy „Gwiezdnych
Wojen” z
pewnością ucieszyli się mogąc zobaczyć ponownie starego Obi-Wan
Kenobiego, w takim tytule jak „Doktor
Żywago” i to w
roli generała.
Widz, który chce dowiedzieć się więcej o produkcji koniecznie
powinien sięgnąć po dodatki, które znajdzie w tym wydaniu DVD.
Przede wszystkim dokument o produkcji tej niesłychanej epopei, w
którym to gwiazdy filmu zdradzają nam jego tajniki, a także powód
załamania reżysera- Davida Leana. Dzięki archiwalnym wywiadom z
Julie Christie i Omarem Sharifem bliżej poznamy te dwie
najważniejsze postacie. Nie mogło zabraknąć tu również tego, od
którego zaczęło się całe zamieszanie, czyli przybliżenie
postaci Borisa Pasternaka i jego twórczości. Materiałów jest tu
cała masa, kilka godzin oglądania i zagłębiania się w głębię
tej niebanalnej historii miłosnej. Szkoda jedynie, że nie ma tutaj
dostępnej wersji chociażby z polskimi napisami.
„Doktor
Żywago” to niemalże film doskonały. Zawsze fascynuje
mnie to, jak twórcom udaje się nie zanudzić widza w ciągu tych
całych trzech godzin, bo przecież czasem i o połowę krótsze
produkcje są o wiele bardziej męczące. Obraz w reżyserii Davida
Leana porusza pod każdym względem. Stanowi świetną wycieczkę
emocjonalną po czasach rewolucji, w których rozkwita pasjonująca
miłość, a konflikty zbrojne odbierają ludziom wszystko. Dzięki
zniewalającym zdjęciom oraz wciąż brzmiącej w uszach muzyce
staje się czymś zupełnie innym, czymś co wyróżnia się na tle
podobnych tytułów, czymś co zachwycać będzie do końca.
Film obejrzałam dzięki uprzejmości firmy Galapagos!
Czekałam na recenzję tej wersji - to już klasyk kina. Ja muszę przyznać, że widziałam tylko produkcję telewizyjną z Seanem Neilem oraz Keirą Knightley i też mi się podobała. Zdecydowanie muszę nadrobić.
OdpowiedzUsuńPS: Ten romansowy box jest przecudny - gdybym nie miała swojego ulubionego "Przeminęło z wiatrem" to bym się skusiła!
ja nie mam na szczęście, a Scarlett oglądałam dziś i od razu przypomniało mi się za co kocham ten film! Niestety, recenzja pokaże się dopiero po nowym roku.
UsuńNa wstępie napiszę, że tego filmu jeszcze nie widziałem, ale zobaczę ponieważ również posiadam tę kolekcję co Ty, a sam film chodzi za mną już od jakiegoś czasu :P po nowym roku pewnie się za to zabiorę i wtedy napiszę coś więcej.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na bloga :)