NOWOŚCI

wtorek, 18 grudnia 2012

1008. Szepty, reż. Nick Murphy

Oryginalny tytuł: The Awakening
Reżyseria:  Nick Murphy
Scenariusz:  Nick Murphy, Stephen Volk
Zdjęcia: Eduard Grau
Muzyka:  Daniel Pemberton
Kraj: Wielka Brytania   
Gatunek:  Horror
Premiera: 16 września 2011 (Świat) 15 czerwca 2012 (Polska)
Obsada: Rebecca Hall, Dominic West, Imelda Staunton, Isaac Hempstead-Wright, Lucy Cohu, Alfie Field i inni
    Pełne niesłychanego klimatu, ciemnych zakamarków i figli ze strony ludzkiej psychiki, horrory hiszpańskie, odsunęły się w cień dając tym samym możliwość innym krajom na wykazanie się pomysłowością. Debiutujący na wielkim ekranie w roli reżysera, Nick Murphy, robi wszystko, aby doścignąć tytuły sygnowane nazwiskiem Guillermo del Toro. Jednakże pozycja „Szepty”, pomimo zaczerpnięcia bardzo wielu inspiracji z chociażby „Sierocińca”, pozostaje daleko w tyle.
    Florence Cathcart (Rebecca Hall) mocno stąpa po ziemi i nie wierzy w nadprzyrodzone zjawiska, jakimi są nawiedzenia. Dlatego też zawodowo zajmuje się demaskowaniem fałszywych mediatorów pomiędzy światem żywych i duchów. Pewnego dnia zostaje wezwana do jednej z najbardziej renomowanych szkół dla chłopców w Wielkiej Brytanii. Tam musi poznać prawdę dotyczącą śmierci jednego z chłopców, który wcześniej miał halucynacje. Nie wie, że jej praca ściągnie na nią zainteresowanie jednego z mieszkańców internatu, który nie ustąpi dopóki Florence nie pozna prawdy.

    Widz wraz z bohaterką krąży po przepięknej Wielkiej Brytanii. Odkrywa uroki mrocznych zakamarków, a także surowości zabytkowej rezydencji barona Adriana Palmera, gdzie rozgrywa się zdecydowana większość znaczących wydarzeń. Miejsca są to piękne, a jednocześnie budzące w nas grozę, bo któż nie boi się gigantycznych domów, w których spokojnie mogłoby zmieścić się z kilkanaście sporych rodzin. Nie dziwi, że ten jeden budynek zamieniono na szkołę dla chłopców. Nie dziwi także, że opuszczony wywołuje gęsią skórkę. Nie dziwi, że sami nie chcielibyśmy w nim przebywać. Napięcie sięga zenitu za sprawą ciekawych efektów, montażu, pomysłowości twórców, ale również i muzyki Daniela Pembertona, idealnie odnajdującej się w klimacie okresu, w którym osadzona została opowieść.
    Film, z oczywistych powodów, podzielić można na dwie części. Pierwsza z nich to swoiste poszukiwanie dowcipnisiów chcących nastraszyć kolegów. To tutaj porusza się problematykę osamotnienia w większej grupie spowodowanej innością jednostki. Chęć bycia zauważonym, ale może bardziej zaakceptowanym przez środowisko staje się determinantem czynienia psot i podążania za wyznaczonymi przez rządzących zasadami. W takim otoczeniu pojawia się Florence, która od razu odnajduje wspólny język z personelem, a dzięki swojej walce z duchami staje się również ulubienicą uczniów. Kiedy udaje jej się rozwiązać zagadkę, a my spoglądamy na zegarek dostrzegając, że minęło zaledwie pół godziny, od razu wiemy, że to jeszcze nie koniec przygody z duchami. W tym właśnie momencie rozpoczyna się kolejna część filmu, mrożąca krew w żyłach walka o dusze, a także odnajdywanie swojej tożsamości. I wszystko byłoby tutaj w najlepszym porządku, gdyby nie, z pozoru, zaskakujące i w zasadzie tytułowe (patrząc na oryginalny tytuł) przebudzenie, które nie szokuje ani przez chwilę. Wszystko dlatego, że gdzieś pomiędzy można było domyślić się tej wielkiej tajemnicy, więc ostateczny wstrząs nigdy nie nadchodzi. No może w chwilę później, gdy wychodzą na jaw egoistyczne pragnienia. A może w chwili, kiedy bohaterka przechodzi niezauważona pomiędzy ludźmi i widz zadaje sobie pytanie: „Czyżby?”.
    Prowadzącą rolę w filmie gra obiecująca młoda aktorka, którą większość może kojarzyć z produkcji „Vicky Cristina Barcelona”, czy też „Miasto złodziei”. Występowała już u boku samych sław, a teraz przyszło jej powrócić do swoich korzeni. Grając u boku Imeldy Staunton wydobyła swoje najlepsze cechy. Zagrała emocjami, zagrała twarzą, zagrała ciałem. Rebecca Hall pokazała, że bez trudu wciela się w każdą powierzoną jej postać, bez względu na to, czy jest to kreacja romantyczna, dramatyczna, czy budząca grozę. Występujący u jej boku młody aktor- Isaac Hempstead-Wright, jest prawdziwą wschodzącą gwiazdą. Wielu dostrzegło jego talent w bijącej rekordy popularności telewizyjnej produkcji o tytule „Gra o tron”. Teraz przyszedł czas na wielki ekran i choć do końca nie fascynuje swoją rolą to wprowadza sporo emocji i zaangażowania.
    „Szepty” wywołują wiele skrajnych emocji. Niby jest to film ciekawy, ale mocno naciągany. Niby przeraża, ale z drugiej strony rozczarowuje zakończeniem. Odwołuje się do naszych pierwotnych instynktów, ale pozostawia nas ze swoistą pustką. Dość płynny, całkiem wstrząsający, ale w ogóle nie zaskakujący. Takie schematy, jak te zastosowane tutaj, pojawiły się już wielokrotnie w historiach o duchach i nawiedzonych budynkach. Dlatego też przechodzimy obojętnie obok tej produkcji żałując, że wspaniała scenografia i atmosfera grozy jej nie uratowała.
 

4 komentarze :

  1. A mi się bardzo ten gotyk podobał. Oby więcej takich:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dołączam się do tej wypowiedzi. Film niesamowicie mi się podobał, ma genialny klimat,zresztą jego treść jest równie rewelacyjna, a czy historia jest naciągana?, według mnie nie, poza tym w czasach, kiedy większość produkcji filmowych to treści mocno przesadzone, "Szepty" jawią się jako dobra, klasyczna opowieść o duchach i rodzinnych dramatach.

      Miłego dnia :)

      Usuń
  2. Raczej nie będę oglądał - recenzja mi wystarczy, ale choć piszesz, że "przechodzimy obojętnie obok tej produkcji" to mam wrażenie, że Ty wcale tak obojętnie nie przeszłaś, zwłaszcza kiedy piszesz, że wywołują w nas wiele skrajnych emocji (no nie mogę się do tych nas dołączyć - bo jak zaznaczyłem nie widziałem filmu) i nie to, że się czepiam ale czasami recenzyjne uogólnienia mnie rozwalają ;-) Ale jak to często bywa poczytanie w zupełności mi wystarczy

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Wczoraj chciałam obejrzeć ten film, ale się powstrzymałam. Po twojej recenzji już w ogóle nie wiem czy warto obejrzeć. Chociaż tematyka jak najbardziej dla mnie.

    OdpowiedzUsuń