Seria: Millenium #1
Reżyseria: Niels Arden Oplev
Scenariusz: Nikolaj Arcel, Rasmus Heisterberg
Reżyseria: Niels Arden Oplev
Scenariusz: Nikolaj Arcel, Rasmus Heisterberg
Na podstawie: powieści
Stiega Larssona "Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet" [recenzja]
Zdjęcia: Eric Kress
Muzyka: Jacob Groth
Kraj: Szwecja, Dania, Norwegia, Niemcy
Gatunek: Thriller, Kryminał
Premiera: 27 lutego 2009 (Świat) 06 listopada 2009 (Polska)
Obsada: Michael Nyqvist, Noomi Rapace, Lena Endre, Peter Haber, Sven-Bertil Taube, Ingvar Hirdwall, Marika Lagercrantz, Björn Granath, Ewa Fröling
Zdjęcia: Eric Kress
Muzyka: Jacob Groth
Kraj: Szwecja, Dania, Norwegia, Niemcy
Gatunek: Thriller, Kryminał
Premiera: 27 lutego 2009 (Świat) 06 listopada 2009 (Polska)
Obsada: Michael Nyqvist, Noomi Rapace, Lena Endre, Peter Haber, Sven-Bertil Taube, Ingvar Hirdwall, Marika Lagercrantz, Björn Granath, Ewa Fröling
Najpierw
był człowiek, dziennikarz, potem go nie było. Potem pojawiła się
jego powieść napisana za życia, która po jego śmierci stała się
bestsellerem, a ludzie rozpływali się w zachwytach nad lekturą.
Musiało więc zdarzyć się oczywiste, czyli ekranizacja. Na
szczęście pierwsi zrobili to Szwedzi i tak też Niels Ardan Oplev
stanął za potężną machiną, jaką okazało się zekranizowanie
najpoczytniejszego kryminału ostatnich lat, „Mężczyźni,
którzy nienawidzą kobiet”,
przy okazji zgarniając kilka laurów, w tym BAFTA dla najlepszego
filmu nieanglojęzycznego.
Mikael
Blomkvist (Michael
Nyqvist)
jest jednym z lepszych dziennikarzy, a także wydawcą magazynu
Millenium. Jednakże potknęła mu się noga, zniesławić znanego
potentata i dostał wyrok trzymiesięcznej odsiadki. Właśnie wtedy
pojawia się Henrik Vanger (Sven-Bertil
Taube),
ekscentryczny milioner zawładnięty obsesją odnalezienia mordercy
swojej ukochanej bratanicy Harriet. Choć dziewczyna zginęła przed
czterdziestoma laty, prosi on Blomkvista o rozwikłanie zagadki jej
śmierci, oczywiście za sowite wynagrodzenie. Pomimo przeszkód
dziennikarz przyjmuje zlecenie i wprowadza się do domku gościnnego
w rodzinnej posiadłości Vangerów. Pomaga mu w tym indywidualistka
dotknięta przez życie- Lisabeth Salander (Noomi
Rapace),
która jest jednym z najlepszych researcherów, jakie stąpały po
szwedzkiej ziemi.
Książka
jest dobra, nie powiem, że nie. Więc w sumie film też powinien
taki być? Wydaje się, że tak, bo jakimś dziwnym sposobem jest
niemalże wiernym odwzorowaniem lektury. Oczywiście, pomija się
niektóre wątki- jak romans z Cecilią, czy emocjonalną więź z
Eriką. Skraca się troszkę okres zlecenia, z roku na pół roku.
Niektóre wydarzenia wydają się być wyrwane z kontekstu, jak
chociażby finał, itp., przez to właśnie, że nie ma tutaj
dopowiedzeń, w zasadzie nic się nie wyjaśnia. Scenarzystom nie
udaje się stworzyć tej atmosfery zagrożenia, która panuje,
przynajmniej w minimalnym stopniu, w książce. I choć w powieści
fabuła ewidentnie kręci się wokół Lisabeth, to tutaj nie jest to
do końca takie oczywiste, choć też nie jest to niepewne.
Film
nadal oscyluje wokół tematu maltretowania kobiet, czy to ze względu
na ich wygląd, czy też wiarę. Tak, jak w tytule, morderca
zwyczajnie nienawidzi kobiet. Można powiedzieć, że wątek jest
raczej marnie tutaj rozwinięty. Cała tajemniczość i daremne
śledztwo ciągną się w nieskończoność i w pewnej chwili widz
wpada w swoisty trans wychodząc z niego pod koniec produkcji, kiedy
w końcu dochodzi do konkretnej akcji rozbudzającej. A co zawiera
środek? Całkowity misz masz tematyczny. Mamy troszku o nazistach, a
także i maszynie finansowej. Jednakże to co najważniejsze, to
historia o maltretowaniu kobiet. Widzimy tutaj osobę Lisabeth
Salander, która boryka się ze swoimi problemami z dzieciństwa, a
które nie opuszczają ją na krok nawet w dorosłym życiu. Ta
nietypowa dwudziestoczterolatka w dość makabryczny sposób stawia
czoło problemowi z kuratorem, a swoją odwagą budzi podziw w
każdym. Zastanawiałam się jak rozwiążą przypadek z
molestowaniem, szczęśliwie- w tej sytuacji, nie zawiedziono widza.
Niezwykle poruszająca, ze względu na swoją śmiałość, scena,
która wzbudzi odrazę w każdym kto ja obejrzy.
Atmosfera
tej produkcji jest dość problematyczna. Nie wiadomo bowiem czy
senny zimowy wizerunek Szwecji fascynuje, czy bardziej jest idealnym
podkładem do poduszki. Jednakże trzeba przyznać, że miejsca, w
których kręcono zdjęcia są ponadprzeciętne i mają w sobie coś
z pogranicza nudy i przerażenia. Można by się porozczulać chwilę
nad muzyką, oczywiście, gdyby była ona tego godna, ale kompozycje
Jacoba Grotha niczym się nie wbijają w naszą pamięć.
Wszyscy
zachwycają się aktorstwem pięknej Noomi Rapace. Dziewczyna tak
bardzo spodobała się ludziom na całym świecie, że porwano tę
enigmatyczną szwedkę do Hollywoodu, gdzie występuje w takich
kasowych produkcjach jak „Sherlock Holmes”, czy
„Prometeusz”. Jej Lisabeth jest postacią dość
kontrowersyjną, a sama Rapace zrobiła wszystko, aby podkreślić
wyrazistość i indywidualność tej postaci. Specjalnie dla niej
przekuła sobie brwi i nos, przeszła na dietę, nauczyła się
walczyć, a także zrobiła prawo jazdy na motocykle. Nic dziwnego,
że wypadła w tej roli przekonująco. Widać w niej pewien dualizm,
bowiem potrafiła zagrać zarówno niezrównoważoną dziewczynę,
jak i zmysłową kobietę. Szkoda, że nie można zachwycać się
również i Michaelem Nyqvistem. Jego Blomkvist był totalnie nijaki.
Bez większych emocji, bez większego zaangażowania. Zwyczajnie mdły
i prostolinijny.
„Mężczyźni,
którzy nienawidzą kobiet” to dość specyficzny obraz. Z
jednej strony może się podobać za nostalgiczny klimat, a także
niebywałą zagadkę do rozwiązania. Z pewnością wielu będzie
zachwycać się Noomi Rapace i oczywiście, mają ku temu powody.
Jednakże z drugiej strony jest to historia straszliwie nudna, w
porównaniu z książką. Nie wzbudza tak wielkich emocji, nie
odrzuca barwnymi opisami. Tu wszystko mamy podstawione nam pod nos na
talerzu, i nie jest to niestety nasza wizja, a jedynie reżysera.
Ostatecznie, film ten okazuje się być bardzo przeciętny, nic
specjalnego. Zdecydowanie polecam zapoznanie się przede wszystkim z
lekturą.
Szkoda, że tak nisko oceniasz. „Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet” to dla mnie jeden z najlepszy kryminałów ostatnich lat, a do tego wspaniała w każdym calu Noomi Rapace. Szwedzka wersja w przedbiegach wygrywa z fincherowską wizją tej serii, nie ma tam tego klimatu, który zaserwował widzom Oplev. Dla mnie jest to film na mocne osiem.
OdpowiedzUsuńJa szwedzkich wersji Larssona nie znoszę - odrzucają mnie w co drugim punkcie realizacji, także może oszczędzę tu komentarzy:) Zgadzam się absolutnie z tym, że historia w filmie wypada nudno w porównaniu z książką, źle rozłożono tu akcenty, a aktor, grający Mikaela jest obrzydliwy;) Fanką hollywoodzkiej wersji Rapace nie jestem, ale jako Lisbeth zagrała świetnie. Tak samo świetnie jak Mara u Finchera:)
OdpowiedzUsuńRozumiem, że dwójkę i trójkę też zrecenzujesz?:)
oczywiście, że tak, ale najpierw muszę przeczytać książki, a to chyba nie nastąpi zbyt szybko :P na pewno obejrzę wkrótce Finchera :)
UsuńSuper, to czekam na reckę:)
UsuńKsiążkę przeczytałem i bardzo mi się spodobała. Zaraz po jej przeczytaniu obejrzałem film Finchera, który był niezły, ale zupełnie mnie nie zachwycił. Nie podobało mi się zakończenie, nie podobały mi się kreacje postaci, szczególnie drugoplanowych. Fajny był klimat.
OdpowiedzUsuńAle cały czas obiecuję sobie, że wreszcie obejrzę wersję skandynawską, która, co często słyszę, jest ponoć lepsza od amerykańskiej. Będę musiał wreszcie się przekonać.
Pozdrawiam
Ogólnie mi się podobał, ale kilka motywów pozmieniali i to mnie wkurzyło :D Chociażby to, jak Mikael odkrywa co to za "numery telefonów". W książce to było dosyć ważne, a w tym filmie tak to potraktowali, że mogli sobie w ogóle darować. Parę jeszcze takich motywów było, ale już nie pamiętam, bo oglądałam ten film kilka lat temu :)
OdpowiedzUsuńAmerykańska wersja lepsza, chcoiaż Naomi dawała z siebie wszystko
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Amandine (filmdine.blogspot.com)