Seria: Dziedzictwa planety Lorien #1,5
Gatunek: science fiction
Wydawca: G+J
Rok wydania: 2012 (USA), 2012 (Polska)
Projekt okładki: Panna Cotta
Tłumaczenie: Michał Juszkiewicz
ISBN 978-83-7778-264-4
Ilość stron: 148 Format: 130x195 mm
Książka dostępna na stronie: G+J
Ci, którzy czytali „Moc sześciorga”z pewnością pamiętają tajemniczego chłopca, którego ekipie Gardów udało się uwolnić spod niewoli Mogadorczyków. Pittacus Lore, jeden ze starszyzny planety Lorien, zdradza nam sekrety kolejnej postaci, z którą spotkaliśmy się w ostatnim tomie. Mowa o ostatnim z kolei Gardzie- Numerze Dziewiątym, którego dotyczy kolejny tom „Zaginionej kartoteki”będącej dopowiedzeniem do stałej serii o Gardach i „Dziedzictwach planety Lorien”.
Numer Dziewięć i jego strażnik – Sandor, wiodą dostatnie życie w Chicago, dzięki skarbom planety Lorien. Po pięciu latach mieszkania w tej metropolii, czują się względnie bezpiecznie. Wszystko za sprawą nadajnika, który udało się skonstruować Cepanowi, a który wykrywa obecność Mogadorczyków. Jednakże, Dziewiątemu to nie wystarcza i zaczyna się nudzić. Nie dość, że likwiduje jednego ze swoich wrogów, który samotnie plątał się po mieście, to jeszcze całkowicie traci zdrowy rozsądek i próbuje swoich sił w związku z dziewczyną- Maddy. Jednakże już wkrótce jego sielankowe i luksusowe życie ulegnie diametralnej zmianie, kiedy Mogadorczycy przybędą w poszukiwaniu zaginionego zwiadowcy.
Śmiem stwierdzić, że w przypadku powieści koncentrującej się głównie na jednym z bohaterów- tutaj taką osobą jest oczywiście Numer Cztery- czemu akurat na niego padło to ja nie wiem, twory takie, jak „Zaginiona kartoteka”, są genialną odskocznią od tradycyjnej fabuły. Pittacus Lore przedstawia, tym samym, nie tylko członków swojej społeczności, dziedziców wszystkich bogactw, które otrzymają jako Loryjczycy, jedynych wybawców ich rasy, ale również i zwyczajnych nastolatków ze zwyczajnymi nastoletnimi problemami. Tym razem koncentruje się na kolejnym z nich, a w zasadzie ostatnim, który zgodnie z zaklęciem nie może zginąć, dopóki nie zginie pozostała piątka. Ten chłopak jest zupełnie innym przypadkiem. Nie tylko żyje w dostatku, ale, o dziwo, nie przewraca mu to w głowie. Po kilku latach stara się zacząć żyć normalnie, wśród innych normalnych nastolatków. Przeżywa pierwsze rozterki miłosne, pierwszy nastoletni bunt, a także i wszelkie emocje związane z chęcią dostosowania się do jego otoczenia. Niestety, Dziewięć szybko musi dorosnąć, a także mierzyć się z konsekwencjami swoich własnych wyborów. Tym samym, książka ta, to zdecydowanie przyspieszony proces dorastania w świecie, w którym nie ma miejsca na łzy, a jedyne na co się czeka to chwila, w której będzie można się zemścić za utratę swojego dzieciństwa, swobody i przede wszystkim niewinności. Ostatecznie, wydarzenia z tej części „Zaginionej kartoteki” bardzo płynnie łączą się z tymi, które pamiętamy z tomu „Moc sześciorga”, a które zapowiadają ciekawy rozwój wypadków w kolejnym.
Choć prezentując poszczególnych bohaterów, Pittacus Lore, wybiera najbanalniejsze z wątków, bo przecież nie ma nic tak uderzającego jak utrata zaufania z powodu miłości do kobiety, to jednak wychodzi z tego obronną ręką. Nie mniej, ma się wrażenie, że to wydarzenia, które powinny być traumatyczne dla Garda zdają się spływać po nim jak po kaczce. Niektóre z nich są przedstawione bez większych emocji. Ukazuje się tym chyba brak większej więzi emocjonalnej, bo przecież odczuwamy wszystko tak jak narrator pierwszoosobowy, którym jest tutaj Numer Dziewięć. Autorzy potrafią trzymać czytelnika w napięciu, a także zainteresować go nie tylko fabułą, ale przede wszystkim postaciami. Nie mniej, brak w tym większej fascynacji i uczuć, wydaje się nawet, że czytelnik przejawia większe emocje w związku z konkretnymi postaciami niżeli sami bohaterowie względem siebie. Posługują się bardzo prostym językiem, bez zbędnych ozdobników. Może nawet zbyt prostym. Ma to jednak sens, bo w końcu grupą docelową jest przede wszystkim młodzież.
„Dziedzictwa planety Lorien” to przede wszystkim opowieść o nastolatkach pozbawionych niewinności, a muszących ostatecznie zmierzyć się ze swoim przeznaczeniem. „Zaginiona kartoteka. Numer Dziewięć”to kolejny tom, który uzupełnia treść właściwą. Daje możliwość poznania z bliska postaci, której możliwości nie dał nam tom „Moc sześciorga”. Choć fabuła pełna jest banałów i zostaje pozbawiona emocji, to jednak jest nieprzewidywalna, a tym samym porywająca. W zasadzie jest lekka i przyjemna, powodując, że czytelnik ma ochotę na więcej. Z pewnością jest to jedna z najciekawszych pozycji na rynku z gatunku fantastyki naukowej dla młodzieży.
Ocena: 4/6
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa G+J.
może w przyszłości :) nie czytałam poprzednich tomów, więc pewnie pogubiłabym się w treści, skoro ta książka jest uzupełnieniem treści z poprzednich książek :)
OdpowiedzUsuńTakie to małe i niepozorne, że nawet mnie nie ciągnęło do nich. Ale może kiedyś :)
OdpowiedzUsuń