Oryginalny tytuł: Tower Heist
Reżyseria: Brett Ratner
Scenariusz: Ted Griffin, Jeff Nathanson
Zdjęcia: Dante Spinotti
Muzyka: Christophe Beck
Kraj: USA
Gatunek: Akcja, Komedia kryminalna
Premiera: 02 listopada 2011 (Świat) 10 listopada 2011 (Polska)
Obsada: Ben Stiller, Eddie Murphy, Casey Affleck, Matthew Broderick, Michael Pena, Alan Alda, Judd Hirsch, Tea Leoni, Gabourey Sidibe
Reżyseria: Brett Ratner
Scenariusz: Ted Griffin, Jeff Nathanson
Zdjęcia: Dante Spinotti
Muzyka: Christophe Beck
Kraj: USA
Gatunek: Akcja, Komedia kryminalna
Premiera: 02 listopada 2011 (Świat) 10 listopada 2011 (Polska)
Obsada: Ben Stiller, Eddie Murphy, Casey Affleck, Matthew Broderick, Michael Pena, Alan Alda, Judd Hirsch, Tea Leoni, Gabourey Sidibe
Kiedy
za kradzież biorą się ludzie, którzy całkowicie się na tym nie
znają, może wyjść z tego naprawdę niezły film. Niektórzy
jednak mogą pójść w drugą stronę i stworzyć coś co nigdy nie
powinno było ujrzeć światła dziennego. Do takich filmów należy
właśnie „Tower Heist. Zemsta cieciów”,
gdzie to teoretycznie zabawowa fabuła zamienia się w
melodramatyczne wycie. Reżyserem tej niemalże porażki jest Brett
Ratner, który sygnował swoim nazwiskiem takie superprodukcje jak
„X-Men: Ostatni bastion”,
czy też „Godziny szczytu”.
Josh
Kovacs (Ben Stiller)
jest kierownikiem zmiany w luksusowym apartamentowcu Tower Heist,
który zamieszkiwany jest przez najbardziej kasowych ludzi. Jednym z
nich jest znany inwestor- Arthur Shaw (Alan
Alda),
z którym Kovacs żyje w przyjacielskich stosunkach. Pewnego
niefortunnego dnia dowiaduje się, że Shaw jest oskarżony o
defraudację pieniędzy. Wśród nich znajdują się też życiowe
oszczędności Kovacs i jego pracowników, którzy powierzyli mu je,
aby podnieść swoje przyszłe emerytury. Kiedy jeden z nich próbuje
popełnić z tego powodu samobójstwo, Kovacsowi demoluje wart
miliony samochód Shawa. W efekcie wraz z kolegami zostaje pozbawiony
pracy i wtedy postanawiają okraść apartament businessmana w Tower
Heist. Jednakże niewiele wiedzą o rabunkach, dlatego też Kovacs
wyciąga z aresztu swojego sąsiada- Slide'a (Eddie
Murphy),
aby pomógł im ułożyć i zrealizować plan kradzieży.
Teoretycznie
fabuła, w której to grupa laików zabiera się za przestępstwo
powinna nieść za sobą sporą dawkę humoru, tak jak to było w
przypadku „Szefowie wrogowie”,
gdzie koledzy wspólnie mieli zamordować swoich złych pracodawców.
W „Tower Heist”
jest podobny zamęt tyle, że chcą okraść mieszkańca
apartamentowca. Wydawałoby się, że będzie ubaw po pachy, ale już
po kilku minutach dowiadujemy się, że historia ta zaczyna mieć
coraz bardziej dramatyczne odcienie. Bo jak można śmiać się z
tego, że ludzie tracą oszczędności całego swojego życia i
zostają praktycznie z niczym, tylko dlatego, że zawierzyli komuś
innemu. Trudno jest też uśmiechnąć się, kiedy Ci oszukani ludzi
próbują targnąć się na swoje życie rzucając się pod pociąg.
Jest to zwyczajnie nieludzkie. Jednakże to właśnie te elementy są
ogniwem zapalającym wydarzeń, które mają zamiar nastąpić, a
których akcja ma lekko humorystyczne zabarwienie.
Kovacs i spółka
zawiązują sojusz planując okraść Shawa. Ponoć w ścianie jest
sejf, a w sejfie grube miliony dolarów, które człowiek ten ukrył
przed FBI. Wtedy zaczyna się trening, który nadzorowany jest przez
złodziejaszka Slide'a. Można się przy tym uśmiać, bo w ramach
ćwiczeń, każdy ma coś ukraść. No i bach! Masz tutaj gotowy
przepis na złodzieja sklepowego. Szkoda tylko, że w polskich
realiach wszystko jest wszędzie ometkowane i oczipowane więc nie ma
szansy wyjść przez bramkę. W związku z czym, szczęśliwie, z
porad tych niewiele skorzysta potencjalny kradzioch. Kiedy dochodzi
już do autentycznego rabunku to faktycznie, bywa to śmieszne, kiedy
to zmienia się obiekt, który bohaterowie chcą sobie przywłaszczyć.
Wychodzi z tego wiele prześmiesznych sytuacji i trzeba powiedzieć,
że cudem chyba nikt nic nie zauważył! W Polsce od razu zwrócono
by uwagę na to, że czerwony samochód zwisa z okna wieżowca. No,
ale wystarczy małe odwrócenie uwagi w postaci parady z okazji Dnia
Dziękczynienia i sukces gwarantowany.
O dziwo pod tą kopułą bzdetów i irracjonalnych działań
bohaterów kryje się jakaś głębsza puenta. Ostatecznie chodzi o
pewną solidarność, a także i próbę naprawienia krzywd.
Poświęcanie się dla dobra innych jest dość naiwne i oczywiście
trudno jest uwierzyć, że w dzisiejszych czasach ktoś zachowałby
się podobnie do Kovacsa. Temat odbierania emerytur zaskakująco jest
bardzo na czasie, w szczególności na polskim czasie. Pozostawia się
ludzi samych sobie a system nic nie może poradzić na to, że
zostali oszukani. Przykre, ale jakże prawdziwe. Film ten jest także
i o odwadze, bo nie każdy wyobraża sobie zwisanie z okna wieżowca,
przynajmniej nie ze spokojnym sercem. Działania dla dobra ogółu są
tutaj podstawą i ogólnie, o czymś to jest.
Zaskakujące
jest to, że choć w filmie pojawiają się najlepsi komicy ostatnich
lat to w żaden sposób nie potrafią dźwignąć tej porażki na
nogi. Ben Stiller do tej pory radził sobie znakomicie, według
niektórych, a ja zawsze twierdziłam, że ten człowiek nie potrafi
grać. To właśnie udowadnia jako Kovacs, choć postać jest całkiem
ciekawa. Z drugiej zaś strony jest też Eddie Murphy, którego
trudno jest poznać w pierwszych chwilach, gdy pojawia się na
ekranie. Bardzo się zmienił, strasznie się postarzał, aczkolwiek
był chyba najzabawniejszą postacią w tym filmie. Obok tej dwójki
występuje też gwiazda taka jak Alan Alda, któremu sławę
przyniosła rola Sokolego oka w „M*A*S*H”.
Widać, że się wypalił, zbyt wiele fascynacji do filmu nie
wprowadzał. Zaskakuje pojawienie się Matthew Brodericka, którego
już bardzo dawno nie widzieliśmy w jakimś konkretnym filmie z
porządną rolą. Tutaj,oczywiście nie porywa. Najbardziej ze
wszystkich denerwuje chyba rola Caseya Afflecka. Grana przez niego
postać jest zbyt tchórzliwa i zbyt racjonalna, jak na takie
zawikłania fabularne. Po żeńskiej stronie obsady zobaczymy między
innymi nagradzaną z „Hej, Skarbie”
Gabourey Sidibe, tym razem pokazującą się z zupełnie innej,
bardziej zabawnej strony, a także Teę Leoni, tutaj jako twarda i
bystra agentka FBI.
„Zemsta
cieciów”
nie jest tym co spodziewamy się zobaczyć. Produkcji brakuje przede
wszystkim świeżego poczucia humoru, zabawowego podejścia do
niektórych problemów. Wszystko bierze na poważnie i jest o krok od
wzbudzenia w widzu skrajnych emocji. I choć z największych
katastrof biorą się wspaniale czyny i opowieści to jednak ten
przypadek wybija się spośród przyjętych norm. Może to być i
zaletą, ale z drugiej strony, kiedy sięgamy po film, po którym
spodziewamy się zacnej rozrywki, a otrzymujemy nudny, zbyt
dramatyczną mieszankę, to uczucie zawodu jest nieuniknione.
Zgadzam się jak najbardziej z Twoją recenzją. Film jest słaby, mało śmieszny, momentami wręcz nuży. Na siłę próbuje rozbawić widza, co niestety w finałowym rozrachunku wychodzi dosyć nieudolnie. Do tego Ben Stiller, którego jakoś nigdy nie darzyłem sympatią i Eddie Murphy mający swoje najlepsze lata za sobą.
OdpowiedzUsuńJa tam nawet nieźle się bawiłem. Owszem, nic specjalnego, nawet gorzej jak lepiej, oceniłem chyba też bardzo podobnie, ale ale podchodząc maksymalnie na luzie, spokojnie można obejrzeć i gdzieś tam nawet się uśmiechnąć. Ale w pełni zgadzam się z tym, że po sporych oczekiwaniach, to jednak jest zawód.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ja również, bardzo podobnie oceniłem ten film. Występuje w nim bardzo mało scen podczas których się śmiałem. Miałem nadzieję, że Eddie Murphy wróci do swojej najwyższej formy, ale niestety zawiodłem się. Reszta obsady też niestety nie zachwyca, Stiller, Broderick i Alda słabiutko zagrali, a Caseya Afflecka po prostu nie lubię, w każdym filmie jakim gra mnie drażni ;).
OdpowiedzUsuńPodsumowując tak jak napisałaś filmy o takiej fabule powinny bawić, tutaj niestety coś nie wyszło.
Pozdrawiam
Hudson
Filmu samego w sobie nie oglądałem, jednak strasznie martwi mnie fakt, że tak porządni aktorzy jak Casey Affleck, czy Gabourey Sidibe zaczynają grać w tak przeciętnych produkcjach. Ja chyba jednak odpuszczę sobie ten film. Pozdrawiam i zapraszam do siebie :)
OdpowiedzUsuńCasey często grywa w takich filmach, to raczej nie jest nic nowego w jego dorobku, ale na szczęście występy w gorszych produkcjach przeplata z tymi lepszymi, a na te z jego udziałem zawsze warto czekać:)
UsuńO, rany. Mnie się nawet nie chciało recenzować tego gniotu:) Marna komedyjka z okropnym młodym Affleckiem. Szkoda tylko Stillera, którego bardzo lubię, a który ma ostatnio "szczęście" do chybionych projektów.
OdpowiedzUsuń