Reżyseria: Tarsem Singh
Scenariusz: Vlas Parlapanides, Charley Parlapanides
Zdjęcia: Brendan Galvin
Muzyka: Trevor Morris
Kraj:
USA
Gatunek: Fantasy, Dramat, Akcja
Premiera: 10 listopada 2011 (Świat) 11 listopada 2011 (Polska)
Obsada: Henry Cavill, Mickey Rourke, Stephen Dorff, Freida Pinto, Luke Evans, John Hurt, Joseph Morgan, Isabel Lucas, Kellan Lutz
Gatunek: Fantasy, Dramat, Akcja
Premiera: 10 listopada 2011 (Świat) 11 listopada 2011 (Polska)
Obsada: Henry Cavill, Mickey Rourke, Stephen Dorff, Freida Pinto, Luke Evans, John Hurt, Joseph Morgan, Isabel Lucas, Kellan Lutz
Był
czas Herkulesa. Było też o Achillesie. O Perseuszu także nie
zapomniano. Teraz, do grona mitologicznych herosów przeniesionych na
wielki kinowy ekran dołącza Tezeusz. To właśnie jego postać i
dokonania stały się inspiracją dla scenarzystów tworzących film
„Immortals. Bogowie i herosi”.
Twórca przebojowej i niezwykle kontrowersyjnej „Celi”
z Jennifer Lopez w roli głównej, indyjski reżyser Tarsem Singh,
nowy film postanowił zaprezentować w popularnej wśród twórców i
znienawidzonej przez widzów technologii 3D. I choć samego bohatera
filmu można uznać za jednego z ciekawszych, to cały film nie należy
do interesujących.
Tezeusz (Henry
Cavill) i jego matka są wyrzutkami społecznymi ze względu na to,
że nikt nie wie kim jest ojciec chłopaka. Trenowany od lat przez
tajemniczego starca Tezeusz wyróżnia się zwinnością i sprytem.
Gdy na jego wioskę napadają oddziały króla Hyperiona (Mickey Rourke), szukając
legendarnego łuku Epirusa, matka Tezeusza ginie, a on sam zostaje
pojmany. Spotyka przepiękną wyrocznię- Fedrę (Freida Pinto), która pomaga mu
wydostać się z niewoli. Chłopak dołącza do wojska i przewodzi
bitwie przeciwko siłom Hyperiona. W międzyczasie bogowie Olimpu z
ojcem Zeusem (Luke Evans) na czele starają się nie ingerować w walkę na Ziemi.
Do momentu, w którym to Hyperion uwalnia tytanów z Tartaru.
Filmy,
których podstawą są mity o dokonaniach starożytnych herosów
cieszą się ogromną popularnością. Była „Troja”,
było też „Starcie tytanów”,
a teraz przyszedł czas na „Immortals”.
Fabuła kręci się wokół postaci Tezeusza, mitologicznego pogromcy
Minotaura. Choć w filmie uwaga widza skupia się bardziej na łuku
Epirusa i jego niszczycielskim działaniu. To on ma uwolnić tytanów
z Tartaru. Cała akcja filmu opiera się więc na wędrówce ku Górze
Tartar, ale wcześniej na poszukiwaniu wyroczni, która zna jego
położenie. Można się więc spodziewać, że większych porywów w
akcji tutaj nie ma. Co jakiś czas można spodziewać się większej
rozróby przy użyciu łuku, przy użyciu młotów- Zeus ze swoim
narzędziem jest prawdziwie miażdżący, ale to wszystko trwa
zaledwie chwilę.
Sceny walki kończą się na tej największej spod Tartaru, choć przewaga liczebna wroga jest zatrważająca, porównywalna z tą w „Władcy Pierścieni: Dwie wieże”. Gdzieś pomiędzy znajdujemy nawiązanie do mitologicznej walki z Minotaurem. Dość ciekawie zostało to przedstawione, z zupełnie innej strony i to się może podobać. U końca podróży dochodzi do tych najważniejszych walk. Mega rozgrywka pomiędzy wojskami, walka pomiędzy Hyperionem i Tezeuszem, no i oczywiście starcie bogów z tytanami. Ciężko stwierdzić, czyja dostarczała więcej rozrywki, bowiem tak długo przyszło nam czekać na większy rozlew krwi i ekscytujące doznania, że cała ta sytuacja napinała nasze nerwy jak struny. O dziwo pojawia się też wątek romantyczny, trudno byłoby się spodziewać rozkwitu namiętności pomiędzy wojownikiem a wyrocznią, która teoretycznie powinna pozostawać czysta.
Sceny walki kończą się na tej największej spod Tartaru, choć przewaga liczebna wroga jest zatrważająca, porównywalna z tą w „Władcy Pierścieni: Dwie wieże”. Gdzieś pomiędzy znajdujemy nawiązanie do mitologicznej walki z Minotaurem. Dość ciekawie zostało to przedstawione, z zupełnie innej strony i to się może podobać. U końca podróży dochodzi do tych najważniejszych walk. Mega rozgrywka pomiędzy wojskami, walka pomiędzy Hyperionem i Tezeuszem, no i oczywiście starcie bogów z tytanami. Ciężko stwierdzić, czyja dostarczała więcej rozrywki, bowiem tak długo przyszło nam czekać na większy rozlew krwi i ekscytujące doznania, że cała ta sytuacja napinała nasze nerwy jak struny. O dziwo pojawia się też wątek romantyczny, trudno byłoby się spodziewać rozkwitu namiętności pomiędzy wojownikiem a wyrocznią, która teoretycznie powinna pozostawać czysta.
Spoglądając
na stronę wizualną produkcji możemy dojść do wniosku, że
przypomina trochę stylistykę „300”.
Jednakże jak się okazuje ma ona więcej wspólnego z charakterem
„Celi”,
gdzie także postawiono na minimalizm. Uwaga skupia się na
estetycznych doznaniach. W zasadzie nie wyróżnia się tutaj
większej gamy kolorystycznej, oprócz zgaszonych odcieni złota i
piasku. Dopiero, gdy do akcji wkraczają bogowie nabiera więcej
blasku ze względu na złoto. Nawet krew ma tutaj brudny kolor. To
wszystko ma jednak swój urok i kryje się w tym pewna tajemnica.
Wykorzystywanie slow motion jest dobrym patentem w szczególności,
gdy ukazuje się tym siłę bogów. Jednakże wykorzystywane jest to
w zasadzie przy większych scenach walki, a także chcąc
odzwierciedlić moc łuku Epirusa. Krew tryska tutaj na wszystkie
strony, zupełnie jak w „300”,
a twórcy nie szczędzą nam wrażeń poprzez spowalnianie
spektakularnej walki tytanów z bogami. Niekiedy nie należy to do
najprzyjemniejszych widoków, bo zakrawa to trochę o sadyzm, no ale
w starożytności najwyraźniej tak się walczyło. Szkoda, że
Trevor Morris, którego uwielbiam za podkład do serialu „Rodzina
Borgiów”
tutaj nie postarał się za specjalnie ze swoimi kompozycjami. W
zasadzie jego praca ograniczyła się tutaj do minimum, a podkład
muzyczny usłyszeć mogliśmy w ważniejszych momentach, potęgujących
wrażenia.
Zaangażowanie
obsady w realizację „Immortals”
wcale nie jest takie całkiem najgorsze, no ale ostatecznie za bardzo
nie było się czym tutaj pochwalić jak dialogi także miały
charakter minimalistyczny. Dlatego przy ocenie trzeba skupić się
bardziej na mowie ciała. Najważniejsza rola to oczywiście praca
Henry'ego Cavilla, którego większość znać może z
„Dynastii Tudorów”
bądź epizodach w „Co nas kręci, co nas
podnieca”.
Jako Tezeusz pokazał się z zupełnie innej strony, tej walecznej,
ten odważnej. W walkach poruszał się z prawdziwą gracją robiąc
spore wrażenie na oglądających. Obok niego występuje hinduska
piękność Freida Pinto, której rola w filmie „Slumdog”
otworzyła drogę do kariery filmowej w Hollywood. Od tamtej pory
kobieta bardzo dobrze sobie radzić, chociaż w tym filmie nie porywa
serca. Wydaje się pozbawiona emocji, jak gdyby grała od niechcenia.
A może taki był właśnie zamysł, olewcze podejście do
wszystkiego. Czarnym charakterem jest tutaj Hyperion, a w tej roli
sam Mickey Rourke. Zaskakuje trochę jego postać, ale ostatecznie
naprawdę budzi grozę. Ponadto w roli Zeusa zobaczymy muszkietera-
Luke'a Evansa, a jako Lizander wystąpił pierwotny wampir Joseph
Morgan. Innym wampirem odbijającym się od zmierzchowej rodziny jest
Kellan Lutz, który tym razem stał się samym Posejdonem, a Ateną
została Isabel Lucas, która wcześniej ukazała nam zupełnie inne
oblicze transformując się z pięknej studentki w bezlitosnego
robota. W filmie same znane twarze, bo w jednej z ról zobaczymy
również Johna Hurta, ale ostatecznie nie dodaje to punktów tej
produkcji.
Przed
totalną katastrofą „Immortals”
uratowany zostaje przede wszystkim przez efekty wizualne, a także
misz masz aktorski. Twórczy minimalizm nie zawsze wychodzi na dobre
i przykładem tego jest właśnie ten film. Potencjał był dobry,
bowiem historia Tezeusza może czynić naprawdę wspaniałe rzeczy,
aczkolwiek wykonanie jest zdecydowanie zbyt nużące. Co gorsza,
wszystko wskazuje na to, że możemy spodziewać się kontynuacji.
Prawda jest jednak taka, że gdyby przyszło mi pójść na ten seans
do kina, zapłacić za seans w technologii 3D i zobaczyłabym coś
takiego, to chyba na zawsze straciłabym zaufanie do kina i produkcji
tego typu. Bo choć film ma w sobie to coś, to te niemalże dwie
godziny filmu, były niezwykle meczące.
Bardzo słaby tekst. Proponowałbym zająć się czymś innym.
OdpowiedzUsuńz pewnością piszesz lepsze. skoro masz taką uwagę to prosiłabym o uzasadnienie. cenię sobie konstruktywną krytykę :)
UsuńCo prawda nie oglądałem filmu, ale już sam zwiastun raczej mnie nie zachęcił. Piszesz, że od strony wizualnej przypomina to 300 i tak właśnie wyglądało to w zwiastunie, przy czym wyobrażałem sobie to jako marną podróbkę tego stylu. Prawodpodobnie nie jest to film dla mnie, chociaż jak patrzę na tę całkiem ciekawą obsadę, to trochę mi szkoda, że aktorzy decyduja się na grę w takich filmach.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam