NOWOŚCI

czwartek, 26 lipca 2012

965. Prometeusz, reż. Ridley Scott

Oryginalny tytuł: Prometheus
Reżyseria:
Ridley Scott
Scenariusz:
Jon Spaihts, Damon Lindelof
Zdjęcia:
Dariusz Wolski
Muzyka:
Marc Streitenfeld
Kraj: USA
Gatunek: Sci-Fi, Thriller
Premiera:
30 maja 2012 (Świat) 20 lipca 2012 (Polska)
Obsada: 
Noomi Rapace, Michael Fassbender, Charlize Theron, Idris Elba, Guy Pearce, Logan Marshall-Green, Sean Harris, Rafe Spall, Emun Elliott, Benedict Wong i inni

   Po 33 latach Ridley Scott powraca do korzeni. Kiedy tworzył pierwszy film o ksenomorfach prawdopodobnie nie spodziewał się tego, że kiedykolwiek doczeka się on prequela. Nie mniej, mamy rok 2012, rok końca świata, a więc i rok prawdziwych cudów, kiedy twórcy nadrabiają zaległości i chcą wycisnąć z pomysłów jak najwięcej. Dlatego też na ekranie pojawił się widowiskowy film, „Prometeusz”, opowiadający o narodzinach ludzi, o narodzinach „Obcego”, który poróżnił fanów serii.
     Para badaczy, Elizabeth Shaw i Charlie Holloway (Noomi Rapace i Logan Marshall-Green), dokonują epokowego odkrycia, które może zmienić całą ludzkość. Bazując na danych zebranych z różnych miejsc świata, a dotyczących epok wzajemnie ze sobą nie powiązanych uważają, że człowiek wywodzi się z zupełnie innych źródeł niż dotychczas wierzono. Wraz z ekipą naukowców i robotem imieniem David (Michael Fassbender), wyruszają na odległą planetę, aby spotkać się ze swoimi stwórcami. Jednakże to co tam odkrywają dalekie jest od tego co spodziewali się tam znaleźć. Swoim przybyciem wprawiają w ruch potężną machinę, która może doprowadzić do zagłady ludzkości.
     Choć większość krytyków wiesza psy na najnowszej produkcji Ridleya Scotta, to z całych sił będę starała się bronić „Prometeusza”. Scenariusz w dość oczywisty sposób próbuje powiązać fabułę filmu ze znaną i uznawaną za klasykę serię „Obcego”. Chodzi zaledwie o szczegóły, ale japa cieszy się sama na widok tych subtelnych znaków krzyczących „Haaalooo! Pamiętasz mnie?”. A i owszem. Naczytawszy się tych wszystkich negatywnych opinii, w których to wytyka się dziury w scenariuszu i jego głupotę, człowiekowi odechciewa się wędrówki na seans. Jednakże lepiej na własne oczy przekonać się, że to co dla innych może być się absurdalne, debilne, czy też pozbawione jakiekolwiek smaku, dla nas może być jedynie punktem przestankowym ku konkretnej akcji. Mamy tutaj przykład totalnego misz maszu twórczego, bowiem nie dość, że film z wiadomych powodów uznawany jest za fantastykę naukową to w dodatku znajdziemy tutaj elementy dramatyzmu, romansu, a nawet i mocnego horroru. O dziwo, scenarzystom udaje się zachować w tym wszystkim równowagę przez co nie zanudzają nas religijne wywody bohaterów i wewnętrzne ich dylematy, ale nie jesteśmy także przytłoczeni zbyt dynamiczną rozgrywką. 
Tam, gdzie inni widzą debilizm, jak widzę idealny powód do rozbawienia widza, bowiem czy nie zawsze przytulamy się do groźnie wyglądających stworzeń? No, żeby to chociaż słodkie było. Aczkolwiek wiadomo, że piękno jest pojęciem względnym. Co z tego, że operacje odbywają się tu w ciągu kilku sekund, a po tym można bez przeszkód biegać sobie po korytarzach i nawet przeskakiwać przez wielkie rozpadliny. Nieistotne, jest to film science fiction i trzeba tak na to patrzyć, może postęp medycyny pójdzie właśnie w podobnym kierunku.
     Produkcje Ridleya Scotta zawsze mają ten niepowtarzalny klimat. „Prometeusz” także go ma, a żeby go uwydatnić zastosowano efekty komputerowe. Jednakże specjaliści nie przesadzali z ich wykorzystaniem, ograniczyli się przede wszystkim do wykreowania zdumiewającej przestrzeni kosmicznej. Większość to genialna praca scenografów, ale też i operatorów. Sam Dariusz Wolski, nasz krajan, przyczynił się do tego niebywałego sukcesu. Surowe krajobrazy planety Inżynierów, to jedynie naturalne tereny wulkanu islandzkiego. Jednakże kamera odwiedziła także inne piękne miejsca nie tylko na Islandii, ale i w Szkocji, które dały spektakularne wejście dla fabuły, a które porównywać można z nowozelandzkimi krajobrazami ujętymi przez Andrew Lesnie we „Władcy Pierścieni”. Nie mniej, jako film, który powstał w technologii trójwymiaru, było to bardzo słabe. Spodziewać można było się czegoś o wiele lepszego. A muzyka? Przyznam się szczerze, że kompozycje Marca Streienfelda, gdzieś mi umknęły. Pewnie to efekt przygniecenia wizualnymi wrażeniami.
     Plusem jest zdecydowanie obsada, którą zaangażowano do filmu. Jest tutaj Lisabeth Salander z trylogii „Millenium”, a także gniewny Magneto i bękart w jednym. Rapace podszlifowała swój angielski, tym samym zyskując na autentyczności. Natomiast Fassbender jest jednym z najciekawszych robotów, jakie pojawiły się w kinie. Udało mu się stworzyć bardzo ciekawą i kontrowersyjną postać, którą z pewnością dłużej będziemy pamiętać niż takiego Asha. Zachwyca również Charlize Theron, gdyż widz zastanawia się przez cały film, czy ona też jest androidem. Jednakże idąc za przykładem starych „Obcych”, gdzie nie było nigdy więcej takich tworów niż jeden, nie było to zbyt sensowne. Prawdziwym bohaterem „Prometeusza” zostaje nie kto inny jak sam Janek, czyli Idris Elba. Nie dość, że imię brzmi z polska, to jeszcze pokazał, że postać z dalszego planu może zawojować sercem widza.
     Bardzo wielu ludzi uważa „Prometeusza” za niepotrzebny wyciskacz gotówki od widza, który niszczy wyobrażenie o dotychczasowym ksenomorfie. Ja osobiście uważam, że fabularnie bardzo ciekawie zazębia się z tym, co mogliśmy oglądać dotychczas. Wiadomo, film ten nie jest szczytem geniuszu i może trochę zmieniać nasze zdanie na temat Ridleya Scotta i jego zazwyczaj genialnych filmów. Nie mniej, najnowsza jego produkcja z gatunku science fiction, bardzo dobrze wkomponowuje się w dzisiejsze standardy i choć film ma kilka większych usterek, to jednak za sprawą ciekawie poprowadzonej fabuły, nawiązań oraz przede wszystkim rozmachu z jakim to uczyniono, staje się on zaskakującym i refleksyjnym kinem rozrywkowym.

8 komentarzy :

  1. Moją recenzję, opinię znasz, na blogu recenzja, ni to dobre ni to złe. Ma swoje plusy, ma swoje minusy, może dwójka, jeśli takowa powstanie, będzie dobra i przez nią jedynka Prometeusza zyska jakoś w oczach i w ogóle. 6/10

    OdpowiedzUsuń
  2. Moją opinię na temat tej produkcji także znasz :) Techniczno - aktorska perełka, nic po za tym. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja jeszcze nie oglądałem, więc nie mam zdania!
      http://culturalreality.blogspot.com/2012/07/filmowo-1-prometeusz.html

      Usuń
  4. Dziś byłam i zgadzam się z przedmówcami - gra aktorska (Fassbender, Fassbender <3 ale i nie tylko) mnie zachwyciła, potem zdjęcia i efekty, na końcu samo pokierowanie akcji. Wkrótce i recenzja u mnie, dziś mam jeszcze mieszane uczucia...

    OdpowiedzUsuń
  5. Słyszałam, że miał film być czymś naprawdę wielkim, a wyszło tak średnio... Jednak "Obcego" uwielbiam, wiec skuszę się, jak będzie na dvd :) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Na pewno obejrzę - tak z ciekawości:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Obejrzałem!
    Stwierdzam wszem i wobec, że pomimo medialnego szumu i wielu optymistycznych wizji, film jest po prostu słaby!

    Zapraszam ->
    http://braveseb.blogspot.com/2012/08/filmowo-4-prometeusz.html

    OdpowiedzUsuń