Oryginalny tytuł: Prometheus
Reżyseria: Ridley Scott
Scenariusz: Jon Spaihts, Damon Lindelof
Zdjęcia: Dariusz Wolski
Muzyka: Marc Streitenfeld
Kraj: USA
Gatunek: Sci-Fi, Thriller
Premiera: 30 maja 2012 (Świat) 20 lipca 2012 (Polska)
Obsada: Noomi Rapace, Michael Fassbender, Charlize Theron, Idris Elba, Guy Pearce, Logan Marshall-Green, Sean Harris, Rafe Spall, Emun Elliott, Benedict Wong i inni
Reżyseria: Ridley Scott
Scenariusz: Jon Spaihts, Damon Lindelof
Zdjęcia: Dariusz Wolski
Muzyka: Marc Streitenfeld
Kraj: USA
Gatunek: Sci-Fi, Thriller
Premiera: 30 maja 2012 (Świat) 20 lipca 2012 (Polska)
Obsada: Noomi Rapace, Michael Fassbender, Charlize Theron, Idris Elba, Guy Pearce, Logan Marshall-Green, Sean Harris, Rafe Spall, Emun Elliott, Benedict Wong i inni
Po 33
latach Ridley Scott powraca do korzeni. Kiedy tworzył pierwszy film
o ksenomorfach prawdopodobnie nie spodziewał się tego, że
kiedykolwiek doczeka się on prequela. Nie mniej, mamy rok 2012, rok
końca świata, a więc i rok prawdziwych cudów, kiedy twórcy
nadrabiają zaległości i chcą wycisnąć z pomysłów jak
najwięcej. Dlatego też na ekranie pojawił się widowiskowy film,
„Prometeusz”, opowiadający o narodzinach ludzi, o
narodzinach „Obcego”, który poróżnił fanów serii.
Para
badaczy, Elizabeth Shaw i Charlie Holloway (Noomi
Rapace i Logan Marshall-Green), dokonują epokowego
odkrycia, które może zmienić całą ludzkość. Bazując na danych
zebranych z różnych miejsc świata, a dotyczących epok wzajemnie
ze sobą nie powiązanych uważają, że człowiek wywodzi się z
zupełnie innych źródeł niż dotychczas wierzono. Wraz z ekipą
naukowców i robotem imieniem David (Michael
Fassbender), wyruszają na odległą planetę, aby
spotkać się ze swoimi stwórcami. Jednakże to co tam odkrywają
dalekie jest od tego co spodziewali się tam znaleźć. Swoim
przybyciem wprawiają w ruch potężną machinę, która może
doprowadzić do zagłady ludzkości.
Choć
większość krytyków wiesza psy na najnowszej produkcji Ridleya
Scotta, to z całych sił będę starała się bronić „Prometeusza”.
Scenariusz w dość oczywisty sposób próbuje powiązać fabułę
filmu ze znaną i uznawaną za klasykę serię „Obcego”.
Chodzi zaledwie o szczegóły, ale japa cieszy się sama na widok
tych subtelnych znaków krzyczących „Haaalooo! Pamiętasz mnie?”.
A i owszem. Naczytawszy się tych wszystkich negatywnych opinii, w
których to wytyka się dziury w scenariuszu i jego głupotę,
człowiekowi odechciewa się wędrówki na seans. Jednakże lepiej na
własne oczy przekonać się, że to co dla innych może być się
absurdalne, debilne, czy też pozbawione jakiekolwiek smaku, dla nas
może być jedynie punktem przestankowym ku konkretnej akcji. Mamy
tutaj przykład totalnego misz maszu twórczego, bowiem nie dość,
że film z wiadomych powodów uznawany jest za fantastykę naukową
to w dodatku znajdziemy tutaj elementy dramatyzmu, romansu, a nawet i
mocnego horroru. O dziwo, scenarzystom udaje się zachować w tym
wszystkim równowagę przez co nie zanudzają nas religijne wywody
bohaterów i wewnętrzne ich dylematy, ale nie jesteśmy także
przytłoczeni zbyt dynamiczną rozgrywką.
Tam, gdzie inni widzą
debilizm, jak widzę idealny powód do rozbawienia widza, bowiem czy
nie zawsze przytulamy się do groźnie wyglądających stworzeń? No,
żeby to chociaż słodkie było. Aczkolwiek wiadomo, że piękno
jest pojęciem względnym. Co z tego, że operacje odbywają się tu
w ciągu kilku sekund, a po tym można bez przeszkód biegać sobie
po korytarzach i nawet przeskakiwać przez wielkie rozpadliny.
Nieistotne, jest to film science fiction i trzeba tak na to patrzyć,
może postęp medycyny pójdzie właśnie w podobnym kierunku.
Produkcje
Ridleya Scotta zawsze mają ten niepowtarzalny klimat. „Prometeusz”
także go ma, a żeby go uwydatnić zastosowano efekty komputerowe.
Jednakże specjaliści nie przesadzali z ich wykorzystaniem,
ograniczyli się przede wszystkim do wykreowania zdumiewającej
przestrzeni kosmicznej. Większość to genialna praca scenografów,
ale też i operatorów. Sam Dariusz Wolski, nasz krajan, przyczynił
się do tego niebywałego sukcesu. Surowe krajobrazy planety
Inżynierów, to jedynie naturalne tereny wulkanu islandzkiego.
Jednakże kamera odwiedziła także inne piękne miejsca nie tylko na
Islandii, ale i w Szkocji, które dały spektakularne wejście dla
fabuły, a które porównywać można z nowozelandzkimi krajobrazami
ujętymi przez Andrew Lesnie we „Władcy Pierścieni”.
Nie mniej, jako film, który powstał w technologii trójwymiaru,
było to bardzo słabe. Spodziewać można było się czegoś o wiele
lepszego. A muzyka? Przyznam się szczerze, że kompozycje Marca
Streienfelda, gdzieś mi umknęły. Pewnie to efekt przygniecenia
wizualnymi wrażeniami.
Plusem
jest zdecydowanie obsada, którą zaangażowano do filmu. Jest tutaj
Lisabeth Salander z trylogii „Millenium”, a także gniewny
Magneto i bękart w jednym. Rapace podszlifowała swój angielski,
tym samym zyskując na autentyczności. Natomiast Fassbender jest
jednym z najciekawszych robotów, jakie pojawiły się w kinie. Udało
mu się stworzyć bardzo ciekawą i kontrowersyjną postać, którą
z pewnością dłużej będziemy pamiętać niż takiego Asha.
Zachwyca również Charlize Theron, gdyż widz zastanawia się przez
cały film, czy ona też jest androidem. Jednakże idąc za
przykładem starych „Obcych”, gdzie nie było nigdy
więcej takich tworów niż jeden, nie było to zbyt sensowne.
Prawdziwym bohaterem „Prometeusza” zostaje nie kto
inny jak sam Janek, czyli Idris Elba. Nie dość, że imię brzmi z
polska, to jeszcze pokazał, że postać z dalszego planu może
zawojować sercem widza.
Bardzo
wielu ludzi uważa „Prometeusza” za niepotrzebny
wyciskacz gotówki od widza, który niszczy wyobrażenie o
dotychczasowym ksenomorfie. Ja osobiście uważam, że fabularnie
bardzo ciekawie zazębia się z tym, co mogliśmy oglądać
dotychczas. Wiadomo, film ten nie jest szczytem geniuszu i może
trochę zmieniać nasze zdanie na temat Ridleya Scotta i jego
zazwyczaj genialnych filmów. Nie mniej, najnowsza jego produkcja z
gatunku science fiction, bardzo dobrze wkomponowuje się w dzisiejsze
standardy i choć film ma kilka większych usterek, to jednak za
sprawą ciekawie poprowadzonej fabuły, nawiązań oraz przede
wszystkim rozmachu z jakim to uczyniono, staje się on zaskakującym
i refleksyjnym kinem rozrywkowym.
Moją recenzję, opinię znasz, na blogu recenzja, ni to dobre ni to złe. Ma swoje plusy, ma swoje minusy, może dwójka, jeśli takowa powstanie, będzie dobra i przez nią jedynka Prometeusza zyska jakoś w oczach i w ogóle. 6/10
OdpowiedzUsuńMoją opinię na temat tej produkcji także znasz :) Techniczno - aktorska perełka, nic po za tym. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńA ja jeszcze nie oglądałem, więc nie mam zdania!
Usuńhttp://culturalreality.blogspot.com/2012/07/filmowo-1-prometeusz.html
Dziś byłam i zgadzam się z przedmówcami - gra aktorska (Fassbender, Fassbender <3 ale i nie tylko) mnie zachwyciła, potem zdjęcia i efekty, na końcu samo pokierowanie akcji. Wkrótce i recenzja u mnie, dziś mam jeszcze mieszane uczucia...
OdpowiedzUsuńSłyszałam, że miał film być czymś naprawdę wielkim, a wyszło tak średnio... Jednak "Obcego" uwielbiam, wiec skuszę się, jak będzie na dvd :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNa pewno obejrzę - tak z ciekawości:)
OdpowiedzUsuńObejrzałem!
OdpowiedzUsuńStwierdzam wszem i wobec, że pomimo medialnego szumu i wielu optymistycznych wizji, film jest po prostu słaby!
Zapraszam ->
http://braveseb.blogspot.com/2012/08/filmowo-4-prometeusz.html