NOWOŚCI

wtorek, 26 czerwca 2012

953. Druhny, reż. Paul Feig

Oryginalny tytuł: Bridesmaides
Reżyseria:
Paul Feig  
Scenariusz: Annie Mumolo, Kristen Wiig
Zdjęcia: Robert D. Yeoman
Muzyka: Michael Andrews
Kraj: USA
Gatunek: Komedia romantyczna
Premiera:
28 kwietnia 2011 (Świat) 29 lipca 2011 (Polska)
Obsada: Kristen Wiig, Maya Rudolph, Rose Byrne, Melissa McCarthy, Wendi McLendon-Covey, Ellie Kemper, Chris O'Dowd, Jill Clayburgh, Matt Lucas, Rebel Wilson

    Najpierw było „Kac Vegas”, które swoim poczuciem tak bardzo urzekło krytyków filmowych, że przyznali mu Złotego Globa za najlepszą komedię. Teraz przyszedł czas na kobiecą odpowiedź na tą przepełnioną testosteronem produkcję, czyli „Druhny”. Paul Feig („Odnaleźć przeznaczenie”), próbuje powtórzyć sukces swojego kolegi po fachu, licząc na to, że jego film również zyska uznanie, przede wszystkim wśród żeńskiej publiczności. I choć podobnie jak „Kac Vegas”, „Druhny” zyskały nominację do Oscarów, to jednak widzowie nie są im zbyt przychylni, a ja to już w szczególności.
     Annie (Kristen Wiig) jest dorosłą kobietą z problemami. Od kiedy pewien mężczyzna złamał jej serce, a także zamiłowanie do pieczenia smakołyków, nie potrafi odnaleźć swojego miejsca ani w życiu, ani w żadnym związku. I wtedy, jej najlepsza przyjaciółka- Lilian (Maya Rudolph), oznajmia jej, że bierze ślub i prosi ją, aby została jej pierwszą druhną. Teraz musi zapomnieć o swoich osobistych problemach i zmierzyć się z najważniejszą rolą w jej życiu. Nie będzie to jednak takie proste, kiedy przyjdzie jej konkurować z inną przyjaciółką Lilian- Helen (Rose Byrne), która ma nie tylko pieniądze, ale także i urodę. Annie nie potrafi poradzić sobie z zazdrością o swoją najbliższą przyjaciółką. To niszczy nie tylko jej życie zawodowe i noworodzący się związek z funkcjonariuszem Rhodesem (Chris O'Dowd), ale przede wszystkim przyjaźń z osobą, na której zależało jej od dziecka, z Lilien.
     Przeżyliśmy wulgarny humor „Kac Vegas”. Podołaliśmy nawet „American Pie”, ale to co serwują nam „Druhny” dalekie jest od zabawy, którą serwują nam uprzednio wymienione filmy. Oglądasz sobie taki film o wieczorze kawalerskim w gronie facetów, myśląc, że już nic gorszego nie może Ci się przytrafić. I wtedy pojawiają się one, kobiety. Wydaje Ci się, że nie ma nic gorszego od faceta, wystarczy spojrzeć na indywidualności pojawiające się w „Druhnach”, aby raz na zawsze zmienić zdanie. Film ten udowadnia, że kobiety są sto razy gorsze od mężczyzn. Zastanawiacie się dlaczego? Ponieważ targają nimi hormony i emocje, a to czyni je nieustępliwymi i potwornie złośliwymi. Odwala im na każdym kroku i zazdrosne są o wszystkich wokół. 
W dodatku nie potrafią rozszyfrować swoich własnych emocji, tym samym sabotując wszystkie związki w jakie udało im się kiedykolwiek wpakować. Nie wierzą w siebie i czują się wiecznie bezbronne. To bywa nużące, znam to, bo też jestem kobietą i to jedną z tych najgorszych. Scenarzyści obnażają w tym filmie wszystkie słabości kobiet, starając się przerobić je na humor, ale ewidentnie widać tutaj rękę szowinistycznej świni, która chce utrzeć nosa kobietom i wytknąć im wszystko to co najgorsze w nich samych. Jak kochają to na zabój, czasem poprzez zaprzeczenie. Same niszczą własne przyjaźnie. Jak się wkurzają to po całości, wpadając w totalny szał i niszcząc wszystko wokół nawet przyjęcie zaręczynowe swojej najlepszej przyjaciółki. Dla takiej kobiety nie ma nic gorszego niż utrata przyjaciółki. Odbierają to jak osobistą porażkę i traktują bardziej dotkliwie niż jakby straciły faceta swoich snów.
     Pomijając problemy psychiczne Annie, wszystko kręci się wokół jej przyjaźni z Lilian. Jest to chyba pierwszy film o ślubie, który nie kręci się przede wszystkim wokół niego. Wspólne wypady z dziewczynami nie tylko bawią, ale także i wzbudzają obrzydzenie. Przymiarka sukienek druhen będzie się śniła co niektórym po nocach i to nie jako marzenie senne, a senny koszmar! Nikt nie chciałby tego doświadczyć i na pewno nikt nie chciałby powtórzyć tej sceny. Przy wielu scenach produkcję tę uznać można za odpychającą, ale znajdują się również elementy, które nas rozbawią, jak chociażby akcja w samolocie podczas lotu do Las Vegas. Teoretycznie film nie nudzi, choć momentami uzbrojony jest w potężną dawkę nużącej gadaniny i rozwodzenia się nad uczuciami, ale w końcu jest to film o kobietach i dla kobiet.
     W najważniejszej roli w tym filmie zobaczymy Kristen Wiig, którą odbierać można różnie. Występowała już w sporej liczbie produkcji i teoretycznie całkiem nieźle radzi sobie na ekranie. Jako Annie była bardzo przekonująca, chyba najbardziej ze wszystkich innych aktorek. Totalnym jej przeciwieństwem okazała się być Rose Byrne, która bardzo dobrze czuła się w roli osamotnionej, ale i bogatej kobietki. Jednak, choćby nie wiadomo jak dobrze się bawiła, to nadal pozostawała sztywna, a przez to zupełnie nieprzekonująca. Teoretycznie, w filmie najważniejsza powinna być Maya Rudolph, bo w końcu to ona, a właściwie Lilian bierze ślub. Niestety, jej osoba, a także ogólny wątek przyjaźni z Annie spada gdzieś na dalszy plan. Przez to aktorka zupełnie nie miała możliwości się wykazać. Natomiast najciekawsza rola przypadła w udziale Melissie McCarthy. Jej postać, Megan, to bardzo kobieca chłopczyca. Przez to jej odzywki i gesty były niezwykle dowcipne. Jest to całkowicie odmienna rola od tych, w których występowała dotychczas, czyli delikatnych i uroczych kobietek.
     „Druhny” to nieudana próba doścignięcia „Kac Vegas”. Najwyraźniej kobiety nie mają zbyt wiele do powiedzenia w swojej obronie, a ukazanie ich niedoskonałości jedynie je pogrąża. Niestety, w tej historii niewiele sytuacji ma dobre zakończenie, a przez to po całym seansie pozostają w nas mieszane uczucia. Z jednej strony wrażenie niedosytu, a z drugiej przemęczenia. Widz po pewnym czasie ma dość osobistych problemów Annie, a także tego, że wypchnięte zostają na pierwszy plan tego filmu. W jednej chwili przestają nas bawić żarty, a jedyne na co mamy ochotę to siąść i się rozpłakać. Po rozczulać się nad swoimi osobistymi porażkami w związkach z mężczyznami i przyjaciółkami, a także w życiu zawodowym. Ale ostatecznie, jesteśmy tylko kobietami! 

6 komentarzy :

  1. Reklamowany jako żeńska odpowiedź na "Kac Vegas" w dużej mierze odstaje od niego. U facetów mamy ciąg sytuacji, które mają doprowadzić do odtworzenia wieczoru by odnaleźć pana młodego. U Feiga mamy grupkę kobiet, ale nacisk jest położony gdzie indziej - to portret kobiety w średnim wieku, która za bardzo się boi spróbować jeszcze raz być szczęśliwa. Jakby wyrzucić z niego sraczkę i Melissę McCarthy, to mamy dobry film. Dodam, że jestem pod urokiem Kristen Wiig.

    Ps. Są szanse na wyłączenie weryfikacji obrazkowej? ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. A jak dla mnie film nie był taki najgorszy, świetnym bym go nie nazwała, ale spełnia swoją rolę - miałkiej komedii na raz. Szowinistycznej ręki się w tym nie dopatruję, nie rozważałabym też w kontekście takich filmów żadnych głębszych kwestii, wiadomo, że postacie i sytuacje będą przekoloryzowane. Co do humoru, mogę jedynie zgadywać, że twórcy pomyśleli o panach, którzy mogą zawieruszyć się na sali kinowej, w każdym razie mój towarzysz ryczał ze śmiechu ^^ Co prawda sama cenię sobie nieco inny typ humoru, ale nie powiem, żebym była jakoś szczególnie zniesmaczona tym, co mamy tutaj.
    Ogólnie film na raz, szału nie ma, ale zapewni te półtorej godziny rozrywki ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. To się ciesze, że filmu nie oglądałam. Wolę męski humor i ich świat nie ma tam tyle zawiści i humorów:) Kobiety same dla siebie są krytyczne:D hehe

    OdpowiedzUsuń
  4. Podziwiam, że chciało Ci się wejść w ten film głębiej i potraktować sprawę quasi-psychologicznie. Dla mnie to jest chyba najgorszy film, jaki w życiu widziałam, a na pewno najbardziej idiotyczna, obrzydliwa, zniechęcająca i nieśmieszna komedia ever.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam tutaj; www.urwany-film.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. zgadzam sie z Twoja recenzja, film jest wprost koszmarny, zarty zenujace, postacie banalne...
    ja nie znosze takze "Kac Vegas", wiec dla mnie do porownanie bylo zniechecajace (ale nie na tyle, zeby nie obejrzec "Druhen" i nie wyrobic sobie swojej opinii...)

    pozdrawiam cieplo!

    OdpowiedzUsuń