Zdjęcia: Mika
Orasmaa
Muzyka: Laibach
Kraj: Niemcy, Australia, Finlandia
Premiera światowa: 11 lutego 2012
Premiera polska: 27 kwietnia 2012
Obsada: Julia Dietze, Götz Otto, Christopher Kirby, Peta Sergeant, Stephanie Paul, Tilo Prückner, Udo Kier
Ziemia,
USA, atakowana była przez różne paskudne żyjątka, które chciały
wybić ludzkość w pień. Jednakże tego jeszcze nie było. Po
siedemdziesięciu latach od nazistowskich rządów Adolfa Hitlera
świat znów ugina się pod ich mocą. Początkujący reżyser i
scenarzysta- Timo Vuorensola, daje światu humorystyczne spojrzenie
na nazistowski reżim, który tym razem atakuje nas wprost z
Księżyca, o tytule „Iron Sky”.
Jest
rok 2018. Prezydent Stanów Zjednoczonych (Stephanie Paul)
stara się o reelekcję. Aby ponownie zwyciężyć w wyborach posyła
czarnego człowieka- Jamesa (Christopher Kirby), na Księżyc,
chcąc tym samym udowodnić, że popiera tolerancję. Jednakże na
miejscu czarnoskóry astronauta nie znajduje jedynie księżycowego
pyłu, odnajduje także siedzibę Nazistów, którzy osiedlili się
tam w 1945 roku. James zostaje wzięty do niewoli i uratowany przed
rychłą śmiercią przez Renate Richter (Julia Dietze) udaje,
że stał się nazistą. Jej przyszły mąż- Klaus Adler(Götz
Otto), chcący zostać nowym führerem,
wraz z nią i nowym nazistą wyrusza na Ziemię. Tam chce odnaleźć
urządzenia, dzięki którym będzie mógł odpalić śmiercionośną
broń o nazwie Zmierzch tytanów i wziąć w niewolę cały świat.
Utrzymana
w prześmiewczym klimacie produkcja Vuorensoli to dość nietypowe
kino akcji. „Iron Sky” śmieje się z Amerykanów,
z ich technologii, z ich wartości, ale przede wszystkim z
prezydentury. Wytyka wszystkie spiski, wszelkie ukryte zamiary, a
także to co tajne. Jednakże, żeby sprawiedliwości stało się za
dość nie pozostawia suchej nitki również na samych nazistach i
III Rzeszy, która tutaj awansowała na Rzeszę IV. Bawi nas także
nawiązanie nazistowskiego ataku z kosmosu do przybycia obcych.
Standardowe hasło „Przybywamy w pokoju” trochę bawi z uwagę na
znajomość przeszłości nazistowskich Niemiec.
Rozśmieszać nas
będzie także praca nad imagem, bo przecież nawet podbijanie świata
musi odbywać się w gustownym wdzianku i z ładem na głowie. Choć
w nadmiarze jest tutaj sytuacji do radowania pyska, to jednakże
żaden z żartów nie rozbawi nas do łez. Choć w zasadzie bardzo
wiele dzieje się na ekranie, to tak naprawdę nie czuć tutaj żadnej
adrenaliny. Akcja rozwleka się niemiłosiernie, można wręcz
powiedzieć, że brak jej jakiegokolwiek dynamizmu. Pojawia się
tutaj wątek miłosny, no bo przecież film bez takowego wątku to
film stracony. Nie zabraknie także pełnego poświęcenia ze strony
osób trzecich. Brak tu jednak pewnego patriotyzmu, który ewidentnie
wskazuje na to, że nie jest to produkcja amerykańska. Jednakże,
pomimo wszystko trzeba to przyznać, film normalnie nudzi!
Ogromną
zaletą produkcji są walory estetyczne. Z podziwem możemy popatrzeć
na zdjęcia, na efekty, które przypominają nam trochę te ze „Sky
Kapitana”. Wszystko utrzymane w mrocznych i niezwykle
nudnych barwach, aczkolwiek daje to dość niesamowite wrażenie.
Same efekty nie dorównują oczywiście tym z aktualnych filmów
science fiction, ale utrzymane są w dawnych klimatach. Nie oznacza
to, że są gorsze, po prostu inne, ale równie porywające. Sama
maszyna zagłady robi piorunujące wrażenie, nie mniej zresztą jak
rozwalanie Księżyca, aby stworzyć nowy horyzont. Interesująca
jest także ścieżka dźwiękowa stworzona na potrzeby filmu przez
kontrowersyjny zespół ze Słowenii- Laibach. Niemieckie dźwięki,
niemieckie zwroty, czyli utwory tematycznie odpowiadające fabule
filmu. Ciekawią i pomagają wczuć się w atmosferę.
A w
obsadzie cała gama przeróżnych narodowości. Amerykanie, Niemcy,
Francuzi... wszyscy tworzyli zgraną ekipę pomimo swojej
różnorodności. Twarze mało znane, choć niektóre, a i owszem,
gdzieś mogły się obić nam po oczach przy okazji oglądania innych
filmów. Wszyscy bardzo dobrze bawili się na planie i jeżeli mieli
podchodzić do swoich ról z kpiną to oczywiście im się to udało.
Nikt nie brał ich na serio, więc i oni na serio nie grali. Julia
Dietze, Francuzka z pochodzenia, znana jest bardziej z niemieckich
produkcji. Występowała w mało znanych szerszej publice obrazach,
jak „1 1/2 rycerza”. Götz
Otto, którego nieliczni kojarzyć mogą z „Klątwy
pierścienia” to człowiek, który był chyba najbardziej
wyrazisty w tym czymś zwanym „Iron Sky”.
Zdecydowanie za bardzo przesadzona i za bardzo na haju była gra
aktorska Christophera Kirby'ego. Jako James Washington spisał się
niesamowicie marnie, ale każdy uwierzyłby, że jest w stanie
wskazującym. Najciekawszą rolą ze wszystkich, niezwykle żywiołową
była postać Vivian, czyli doradczyni Prezydenta. W tej roli Peta
Sereant poradziła sobie rewelacyjnie. Ona jako jedyna była nie
tylko przerysowana, ale i przekonująca w tym co robiła. Najlepszy
występ w tym filmie.
Przeglądając
zwiastun do „Iron Sky”, człowiek spodziewa się
bardzo mocno przekombinowanej produkcji, przy której będzie płakał
ze śmiechu, ale i może wpadnie mu do głowy także jakieś
przesłanie. W zdecydowanej większości jego oczekiwania się
sprawdzą, ale... klimat w jakim utrzymany jest ten obraz nie do
końca każdemu musi podchodzić. Zapominamy o tym, że w większości
szprechują tam po niemiecku, niekiedy zapominamy, że jest to film o
nazistach. Aczkolwiek choć twórcy szydzą w zasadzie ze wszystkiego
to jednak nie ma tutaj mowy o mocnym rozbawieniu. Choć wydaje się,
że zaserwowane zostanie nam niesamowite i pełne pasji kino akcji,
to z tym także mocno się przeliczymy. W zasadzie to możemy się
zmęczyć tymi licznymi dowcipami, które niekiedy w ogóle
pozbawione są sensu, aczkolwiek trzeba przyznać, że pokazuje się
nam zupełnie inne spojrzenie na nazistowskie Niemcy.
Recenzja dla portalu Anime-Games-World.
Tylko śmiania się z Żydów i Arabów zabrakło. A tak, cóż, akcja na Ziemi zaniża poziom całego filmu, niestety. 4/10 nie nie, za mało, 6 spokojnie można dać.
OdpowiedzUsuńJak dla mnie dno totalne, tak więc 2/10 to maks co mogę dać.
OdpowiedzUsuńChyba obejrzę mimo wszystko :)
OdpowiedzUsuń