NOWOŚCI

piątek, 4 maja 2012

935. Iron Sky, reż. Timo Vuorensola

Reżyseria: Timo Vuorensola 
Scenariusz: Jon Hoeber, Erich Hoeber
Zdjęcia: Mika Orasmaa 
Muzyka: Laibach
Kraj: Niemcy, Australia, Finlandia 
Gatunek: Komedia, Akcja, Sci-Fi
Premiera światowa: 1
1 lutego 2012 
Premiera polska: 27 kwietnia 2012
Obsada: 
Julia Dietze, Götz Otto, Christopher Kirby, Peta Sergeant, Stephanie Paul, Tilo Prückner, Udo Kier 

    Ziemia, USA, atakowana była przez różne paskudne żyjątka, które chciały wybić ludzkość w pień. Jednakże tego jeszcze nie było. Po siedemdziesięciu latach od nazistowskich rządów Adolfa Hitlera świat znów ugina się pod ich mocą. Początkujący reżyser i scenarzysta- Timo Vuorensola, daje światu humorystyczne spojrzenie na nazistowski reżim, który tym razem atakuje nas wprost z Księżyca, o tytule „Iron Sky”.
     Jest rok 2018. Prezydent Stanów Zjednoczonych (Stephanie Paul) stara się o reelekcję. Aby ponownie zwyciężyć w wyborach posyła czarnego człowieka- Jamesa (Christopher Kirby), na Księżyc, chcąc tym samym udowodnić, że popiera tolerancję. Jednakże na miejscu czarnoskóry astronauta nie znajduje jedynie księżycowego pyłu, odnajduje także siedzibę Nazistów, którzy osiedlili się tam w 1945 roku. James zostaje wzięty do niewoli i uratowany przed rychłą śmiercią przez Renate Richter (Julia Dietze) udaje, że stał się nazistą. Jej przyszły mąż- Klaus Adler(Götz Otto), chcący zostać nowym führerem, wraz z nią i nowym nazistą wyrusza na Ziemię. Tam chce odnaleźć urządzenia, dzięki którym będzie mógł odpalić śmiercionośną broń o nazwie Zmierzch tytanów i wziąć w niewolę cały świat.
     Utrzymana w prześmiewczym klimacie produkcja Vuorensoli to dość nietypowe kino akcji. „Iron Sky” śmieje się z Amerykanów, z ich technologii, z ich wartości, ale przede wszystkim z prezydentury. Wytyka wszystkie spiski, wszelkie ukryte zamiary, a także to co tajne. Jednakże, żeby sprawiedliwości stało się za dość nie pozostawia suchej nitki również na samych nazistach i III Rzeszy, która tutaj awansowała na Rzeszę IV. Bawi nas także nawiązanie nazistowskiego ataku z kosmosu do przybycia obcych. Standardowe hasło „Przybywamy w pokoju” trochę bawi z uwagę na znajomość przeszłości nazistowskich Niemiec. 
Rozśmieszać nas będzie także praca nad imagem, bo przecież nawet podbijanie świata musi odbywać się w gustownym wdzianku i z ładem na głowie. Choć w nadmiarze jest tutaj sytuacji do radowania pyska, to jednakże żaden z żartów nie rozbawi nas do łez. Choć w zasadzie bardzo wiele dzieje się na ekranie, to tak naprawdę nie czuć tutaj żadnej adrenaliny. Akcja rozwleka się niemiłosiernie, można wręcz powiedzieć, że brak jej jakiegokolwiek dynamizmu. Pojawia się tutaj wątek miłosny, no bo przecież film bez takowego wątku to film stracony. Nie zabraknie także pełnego poświęcenia ze strony osób trzecich. Brak tu jednak pewnego patriotyzmu, który ewidentnie wskazuje na to, że nie jest to produkcja amerykańska. Jednakże, pomimo wszystko trzeba to przyznać, film normalnie nudzi!
     Ogromną zaletą produkcji są walory estetyczne. Z podziwem możemy popatrzeć na zdjęcia, na efekty, które przypominają nam trochę te ze „Sky Kapitana”. Wszystko utrzymane w mrocznych i niezwykle nudnych barwach, aczkolwiek daje to dość niesamowite wrażenie. Same efekty nie dorównują oczywiście tym z aktualnych filmów science fiction, ale utrzymane są w dawnych klimatach. Nie oznacza to, że są gorsze, po prostu inne, ale równie porywające. Sama maszyna zagłady robi piorunujące wrażenie, nie mniej zresztą jak rozwalanie Księżyca, aby stworzyć nowy horyzont. Interesująca jest także ścieżka dźwiękowa stworzona na potrzeby filmu przez kontrowersyjny zespół ze Słowenii- Laibach. Niemieckie dźwięki, niemieckie zwroty, czyli utwory tematycznie odpowiadające fabule filmu. Ciekawią i pomagają wczuć się w atmosferę.
     A w obsadzie cała gama przeróżnych narodowości. Amerykanie, Niemcy, Francuzi... wszyscy tworzyli zgraną ekipę pomimo swojej różnorodności. Twarze mało znane, choć niektóre, a i owszem, gdzieś mogły się obić nam po oczach przy okazji oglądania innych filmów. Wszyscy bardzo dobrze bawili się na planie i jeżeli mieli podchodzić do swoich ról z kpiną to oczywiście im się to udało. Nikt nie brał ich na serio, więc i oni na serio nie grali. Julia Dietze, Francuzka z pochodzenia, znana jest bardziej z niemieckich produkcji. Występowała w mało znanych szerszej publice obrazach, jak „1 1/2 rycerza”. Götz Otto, którego nieliczni kojarzyć mogą z „Klątwy pierścienia” to człowiek, który był chyba najbardziej wyrazisty w tym czymś zwanym „Iron Sky”. Zdecydowanie za bardzo przesadzona i za bardzo na haju była gra aktorska Christophera Kirby'ego. Jako James Washington spisał się niesamowicie marnie, ale każdy uwierzyłby, że jest w stanie wskazującym. Najciekawszą rolą ze wszystkich, niezwykle żywiołową była postać Vivian, czyli doradczyni Prezydenta. W tej roli Peta Sereant poradziła sobie rewelacyjnie. Ona jako jedyna była nie tylko przerysowana, ale i przekonująca w tym co robiła. Najlepszy występ w tym filmie.
     Przeglądając zwiastun do „Iron Sky”, człowiek spodziewa się bardzo mocno przekombinowanej produkcji, przy której będzie płakał ze śmiechu, ale i może wpadnie mu do głowy także jakieś przesłanie. W zdecydowanej większości jego oczekiwania się sprawdzą, ale... klimat w jakim utrzymany jest ten obraz nie do końca każdemu musi podchodzić. Zapominamy o tym, że w większości szprechują tam po niemiecku, niekiedy zapominamy, że jest to film o nazistach. Aczkolwiek choć twórcy szydzą w zasadzie ze wszystkiego to jednak nie ma tutaj mowy o mocnym rozbawieniu. Choć wydaje się, że zaserwowane zostanie nam niesamowite i pełne pasji kino akcji, to z tym także mocno się przeliczymy. W zasadzie to możemy się zmęczyć tymi licznymi dowcipami, które niekiedy w ogóle pozbawione są sensu, aczkolwiek trzeba przyznać, że pokazuje się nam zupełnie inne spojrzenie na nazistowskie Niemcy.

Recenzja dla portalu Anime-Games-World.


3 komentarze :

  1. Tylko śmiania się z Żydów i Arabów zabrakło. A tak, cóż, akcja na Ziemi zaniża poziom całego filmu, niestety. 4/10 nie nie, za mało, 6 spokojnie można dać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak dla mnie dno totalne, tak więc 2/10 to maks co mogę dać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Chyba obejrzę mimo wszystko :)

    OdpowiedzUsuń