Seria: [Rec] #3
Reżyseria: Paco Plaza
Scenariusz: Paco Plaza, Luis Berdejo
Zdjęcia: Pablo Rosso
Muzyka: Mikel Salas
Kraj: Hiszpania
Gatunek: Horror
Premiera światowa: 30 marca 2012
Premiera polska: 20 kwietnia 2012
Obsada: Leticia Dolera, Diego Martín, Ismael Martínez, Àlex Monner, Xavier Ruano, Emilio Mencheta i inni
Gatunek: Horror
Premiera światowa: 30 marca 2012
Premiera polska: 20 kwietnia 2012
Obsada: Leticia Dolera, Diego Martín, Ismael Martínez, Àlex Monner, Xavier Ruano, Emilio Mencheta i inni
W
2007 roku cały świat szalał na punkcie hiszpańskiej produkcji z
gatunku grozy „[Rec]”, gdzie to pewna reporterka
podczas kręcenia programu zostaje wciągnięta w walkę z
ogarniętymi szałem mieszkańcami hiszpańskiej kamienicy. Film
nakręcony w formie paradokumentu z Paco Plazą w roli reżysera i
scenarzysty od razu zyskał sympatię wśród fanów gatunku. Nie
zadziwia więc, że doczekaliśmy się kontynuacji, której akcja
rozgrywała się w tym samym miejscu. Jednakże wraz z trzecią
odsłoną Plaza idzie o krok dalej i wypuszcza demoniczną zarazę z
czterech ścian, w najnowszym filmie- „[Rec]3 Geneza”,
infekując weselników.
Wyjątkowy
dzień szaleńczo w sobie zakochanych Clary i Kaldo (Leticia
Dolera, Diego Martin) zamienia się w prawdziwy koszmar. Wujek
Victor (Emilio Mencheta)
pojawia się na ślubie z raną powstałą w wyniku ugryzienia przez
rzekomo martwego psa. Młodzi składają sobie przysięgę małżeńską,
a potem wraz z weselnikami udają się na przepiękną salę z
cudownym ogrodem. Kiedy wszystko idzie zgodnie z planem, stan wujka
Victora zaczyna się pogarszać. Niedługo potem ogarnięty szałem
wgryza się w szyję ciotki. Zaraza rozprzestrzenia się w
zastraszającym tempie, zabijając kolejnych członków rodziny i
przyjaciół. W całym tym zamieszaniu Clara i Kaldo rozdzielają się
i ukrywają w bezpiecznym miejscu z innymi ocalałymi weselnikami.
Żadne z nich nie chce uciekać bez tego drugiego, wobec czego
postanawiają się odnaleźć.
Wszystko
to, czym zachwycaliśmy się w pierwszych dwóch filmach odebrane
zostało nam wraz ze zniszczeniem sprzętu kamerzysty. Gdy spoglądamy
na pierwsze fragmenty filmu, czyli początkowe nagranie towarzyszące
wszystkim filmowym pamiątkom ze ślubu i wesela, jesteśmy pewni, że
będzie to genialnie wkomponowana w ten klimat produkcja.
Przyglądanie się zaślubinom i przyjęciu z punktu widzenia dwóch
kamer także daje większe możliwości dla późniejszego rozwoju
wydarzeń. Niestety, wraz z wybuchem chaosu i zamknięciu się kilku
weselników w kuchni wszystko ulega całkowitej zmianie i to,
niestety, na gorsze. Młody małżonek w całym tym zdenerwowaniu
postanawia zniszczyć kamerę uważając filmowanie tego za czysto
nieludzki czyn. Czerwona lampka kamery gaśnie, a widz zostaje sam ze
zwyczajnym filmem. Tym sposobem cały urok i groza wyparowała. A
przecież miał taki potencjał!
Niestety,
choć fabuła zapowiada całkiem obiecujące wydarzenia, a także
możliwości w związku z prezentowaniem tej masakry, reżyser szybko
odchodzi od tego rozwiązania postanawiając przerobić naprawdę
ciekawy film grozy na szmirowatą komedię romantyczną z wątkiem
demonicznych zombiaków w tle. Pierwsze pół godziny filmu mrozi
krew w żyłach. Z przerażeniem obserwujemy wydarzenia z sali
weselnej. Wszyscy współczujemy pannie młodej, że jej wielki dzień
zamienił się w krwawą jatkę. Przez chwilę. Niestety, Plaza
próbuje to uczucie współczucia przeciągnąć na cały film. On
nigdzie nie pójdzie bez niej, ona bez niego również się nie
ruszy. I wtedy postanawiają pójść ku sobie. To nic, że wszędzie
roi się od weselników, którzy pozamieniali się w łaknących krwi
i ludzkiego mięsa drapieżników. Proponuję na przyszłość
zapraszać mniejszą ilość gości na takie imprezy, tak na wszelki
wypadek. Wtedy może starczy paliwa w pile mechanicznej, bądź
uzbrojenie Świętego Jerzego stanie się bardziej pomocne. Wątek
miłosny zaczyna się robić potwornie mdły. Oczywiście każdy już
w połowie gdzieś rozumie sposób rozumowania reżysera i
scenarzysty, i sam może dopowiedzieć sobie zakończenie. Oczywiście
za bardzo się nie pomyli, aczkolwiek finał jest już tak irytujący,
że w ciągu 5 minut można zaserwować sobie „twarzopalmę” z 5
razy. W trzeciej odsłonie nie zapomina się o tym czego
dowiedzieliśmy się z filmu drugiego, aczkolwiek nachodzi nas
pytanie skąd oni mogli o tym wiedzieć. No, ale udzielający ślubu
ksiądz z pewnością zna się na tych sprawach i jak zaserwował
zombiako-demonom Księgę rodzaju z Biblii to od razu wszyscy się
ogarnęli. Motyw ze Świętym Jerzym był co prawda mocno
przesadzony, aczkolwiek skrycie się w kapliczce wydawało się
całkiem rozsądnym posunięciem. Pytanie tylko, czemu nie zostać
tam do końca filmu! Ludzka głupota w tym filmie nie zna granic,
aczkolwiek sceny jak obserwowanie wydarzeń z autobusu są takimi,
które powodują napłynięcie łez do oczu, czy też ucisk w piersi.
Straszliwie denerwujące są tutaj dialogi, no ale o tym już
wspominałam. Pomijam fakt tego, że zwyczajna panna młoda zaczęła
nagle zachowywać się jak Milla Jovovich w „Resident Evil”,
a to bawiąc się piłą mechaniczną, a to zasuwając kopniaka
niczym Bruce Lee. Szkoda tylko, że nie przyuważyła rozgrywającej
się obok tragedii. Najwyraźniej zapomniała, że zaatakowała ich
trójka gości a nie jeden. Takich absurdów jest cała masa i to
zdecydowanie całkowicie niszczy dotychczasowy wizerunek europejskich
filmów grozy, które coraz bardziej zajeżdżają amerykańskim
kiczem.
W
obsadzie tej produkcji znajdziemy same sławy hiszpańskiego kina.
Całość akcji skupia się wokół Diega Martina i Letici Dolery.
Jako duet bardzo ładnie się razem prezentowali. Można nawet
powiedzieć, że widz bez trudu wierzy w ich bezgraniczną big love i
trochę im zazdrości. Jednakże całkowicie osobno nie robią aż
tak piorunującego wrażenia. Bohaterowie, którym przyszło im grać,
najwyraźniej pozbawieni są naturalnych odruchów, choć w pewnym
momencie zaczynają błyskać inteligencją. W końcu Martin bez
trudu pokonuje zombiaka za pomocą blendera, kiedy obok znajduje się
wbity w tort miecz. Nie mniej, wydaje się być to całkiem
racjonalna i normalna reakcja na konfrontację tego typu. Z kolei
Dolera przechodzi prawdziwe objawienie i zamiast skoczyć sobie z
okna wykorzystuje wąż hydrantowy. Nie mniej przez zdecydowaną
większość filmu śmiga sobie w długiej ślubnej sukni, zamiast od
razu trochę ją sobie przykrócić, aby za specjalnie nie
ograniczała jej ruchów. Choć przekonują do swojej miłości, to
przy samym końcu ich gesty i czyny wydają się zbytnio wymuszone.
Nie przychodzi im to naturalnie, a szkoda. Najwyraźniej mieli już
dość samych siebie w tej małej apokalipsie.
Muszę
przyznać, że „[Rec]3” sprawił mi przeogromny
zawód. Nigdy nie sądziłam, że z tej historii zrobią taką
cukierkową opowiastkę, od której robi się wręcz niedobrze.
Pierwsze pół godziny jest rewelacyjne, i jak dla mnie na tym film
mógłby się skończyć. Niestety, okazuje się być to dopiero
początkiem. Wyrwanie kamery z ręki weselnika okazało się nie być
zbyt dobrym pomysłem. Przez to film stracił cały klimat, choć być
może właśnie takie było zamierzenie twórców. Oglądając mamy
wrażenie, że wcale nie chodziło o stworzenie kolejnej produkcji
grozy, a bardziej humorystycznego i romantycznego spojrzenia na ten
problem. Czego człowiek może dowiedzieć się po tym seansie? To
proste. Miłość zabija!
Już Rec 2 nie był najlepszy, tak więc na 3 raczej się nie zdecyduję.
OdpowiedzUsuńTo niestety nie jest mój gatunek filmowy.
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie: www.pochylonanaddzielami.blogspot.com
Mimo, że nienawidzę "krwistych" horrorów, to seria REC jakoś jest ok. Oglądam bo lubię. Na trzecią część miałem iść do kina, ale stchórzyłem i postanowiłem poczekać aż pojawi się w wypożyczalni pt. "Torrent".
OdpowiedzUsuńAle czekam, czekam na to:P
Zapraszam do mnie:)