NOWOŚCI

sobota, 21 kwietnia 2012

928. [Rec]3: Geneza, reż. Paco Plaza

Oryginalny tytuł: [Rec]3: Genesis
Seria:  [Rec] #3
Reżyseria:  Paco Plaza
Scenariusz: Paco Plaza, Luis Berdejo
Zdjęcia: Pablo Rosso
Muzyka: Mikel Salas
Kraj: Hiszpania
Gatunek: Horror
Premiera światowa: 30 marca 2012
Premiera polska: 20 kwietnia 2012
Obsada: Leticia Dolera, Diego Martín, Ismael Martínez, Àlex Monner, Xavier Ruano, Emilio Mencheta i inni

     W 2007 roku cały świat szalał na punkcie hiszpańskiej produkcji z gatunku grozy „[Rec]”, gdzie to pewna reporterka podczas kręcenia programu zostaje wciągnięta w walkę z ogarniętymi szałem mieszkańcami hiszpańskiej kamienicy. Film nakręcony w formie paradokumentu z Paco Plazą w roli reżysera i scenarzysty od razu zyskał sympatię wśród fanów gatunku. Nie zadziwia więc, że doczekaliśmy się kontynuacji, której akcja rozgrywała się w tym samym miejscu. Jednakże wraz z trzecią odsłoną Plaza idzie o krok dalej i wypuszcza demoniczną zarazę z czterech ścian, w najnowszym filmie- „[Rec]3 Geneza”, infekując weselników.
     Wyjątkowy dzień szaleńczo w sobie zakochanych Clary i Kaldo (Leticia Dolera, Diego Martin) zamienia się w prawdziwy koszmar. Wujek Victor (Emilio Mencheta) pojawia się na ślubie z raną powstałą w wyniku ugryzienia przez rzekomo martwego psa. Młodzi składają sobie przysięgę małżeńską, a potem wraz z weselnikami udają się na przepiękną salę z cudownym ogrodem. Kiedy wszystko idzie zgodnie z planem, stan wujka Victora zaczyna się pogarszać. Niedługo potem ogarnięty szałem wgryza się w szyję ciotki. Zaraza rozprzestrzenia się w zastraszającym tempie, zabijając kolejnych członków rodziny i przyjaciół. W całym tym zamieszaniu Clara i Kaldo rozdzielają się i ukrywają w bezpiecznym miejscu z innymi ocalałymi weselnikami. Żadne z nich nie chce uciekać bez tego drugiego, wobec czego postanawiają się odnaleźć.
     Wszystko to, czym zachwycaliśmy się w pierwszych dwóch filmach odebrane zostało nam wraz ze zniszczeniem sprzętu kamerzysty. Gdy spoglądamy na pierwsze fragmenty filmu, czyli początkowe nagranie towarzyszące wszystkim filmowym pamiątkom ze ślubu i wesela, jesteśmy pewni, że będzie to genialnie wkomponowana w ten klimat produkcja. Przyglądanie się zaślubinom i przyjęciu z punktu widzenia dwóch kamer także daje większe możliwości dla późniejszego rozwoju wydarzeń. Niestety, wraz z wybuchem chaosu i zamknięciu się kilku weselników w kuchni wszystko ulega całkowitej zmianie i to, niestety, na gorsze. Młody małżonek w całym tym zdenerwowaniu postanawia zniszczyć kamerę uważając filmowanie tego za czysto nieludzki czyn. Czerwona lampka kamery gaśnie, a widz zostaje sam ze zwyczajnym filmem. Tym sposobem cały urok i groza wyparowała. A przecież miał taki potencjał!
     Niestety, choć fabuła zapowiada całkiem obiecujące wydarzenia, a także możliwości w związku z prezentowaniem tej masakry, reżyser szybko odchodzi od tego rozwiązania postanawiając przerobić naprawdę ciekawy film grozy na szmirowatą komedię romantyczną z wątkiem demonicznych zombiaków w tle. Pierwsze pół godziny filmu mrozi krew w żyłach. Z przerażeniem obserwujemy wydarzenia z sali weselnej. Wszyscy współczujemy pannie młodej, że jej wielki dzień zamienił się w krwawą jatkę. Przez chwilę. Niestety, Plaza próbuje to uczucie współczucia przeciągnąć na cały film. On nigdzie nie pójdzie bez niej, ona bez niego również się nie ruszy. I wtedy postanawiają pójść ku sobie. To nic, że wszędzie roi się od weselników, którzy pozamieniali się w łaknących krwi i ludzkiego mięsa drapieżników. Proponuję na przyszłość zapraszać mniejszą ilość gości na takie imprezy, tak na wszelki wypadek. Wtedy może starczy paliwa w pile mechanicznej, bądź uzbrojenie Świętego Jerzego stanie się bardziej pomocne. Wątek miłosny zaczyna się robić potwornie mdły. Oczywiście każdy już w połowie gdzieś rozumie sposób rozumowania reżysera i scenarzysty, i sam może dopowiedzieć sobie zakończenie. Oczywiście za bardzo się nie pomyli, aczkolwiek finał jest już tak irytujący, że w ciągu 5 minut można zaserwować sobie „twarzopalmę” z 5 razy. W trzeciej odsłonie nie zapomina się o tym czego dowiedzieliśmy się z filmu drugiego, aczkolwiek nachodzi nas pytanie skąd oni mogli o tym wiedzieć. No, ale udzielający ślubu ksiądz z pewnością zna się na tych sprawach i jak zaserwował zombiako-demonom Księgę rodzaju z Biblii to od razu wszyscy się ogarnęli. Motyw ze Świętym Jerzym był co prawda mocno przesadzony, aczkolwiek skrycie się w kapliczce wydawało się całkiem rozsądnym posunięciem. Pytanie tylko, czemu nie zostać tam do końca filmu! Ludzka głupota w tym filmie nie zna granic, aczkolwiek sceny jak obserwowanie wydarzeń z autobusu są takimi, które powodują napłynięcie łez do oczu, czy też ucisk w piersi. Straszliwie denerwujące są tutaj dialogi, no ale o tym już wspominałam. Pomijam fakt tego, że zwyczajna panna młoda zaczęła nagle zachowywać się jak Milla Jovovich w „Resident Evil”, a to bawiąc się piłą mechaniczną, a to zasuwając kopniaka niczym Bruce Lee. Szkoda tylko, że nie przyuważyła rozgrywającej się obok tragedii. Najwyraźniej zapomniała, że zaatakowała ich trójka gości a nie jeden. Takich absurdów jest cała masa i to zdecydowanie całkowicie niszczy dotychczasowy wizerunek europejskich filmów grozy, które coraz bardziej zajeżdżają amerykańskim kiczem.
     W obsadzie tej produkcji znajdziemy same sławy hiszpańskiego kina. Całość akcji skupia się wokół Diega Martina i Letici Dolery. Jako duet bardzo ładnie się razem prezentowali. Można nawet powiedzieć, że widz bez trudu wierzy w ich bezgraniczną big love i trochę im zazdrości. Jednakże całkowicie osobno nie robią aż tak piorunującego wrażenia. Bohaterowie, którym przyszło im grać, najwyraźniej pozbawieni są naturalnych odruchów, choć w pewnym momencie zaczynają błyskać inteligencją. W końcu Martin bez trudu pokonuje zombiaka za pomocą blendera, kiedy obok znajduje się wbity w tort miecz. Nie mniej, wydaje się być to całkiem racjonalna i normalna reakcja na konfrontację tego typu. Z kolei Dolera przechodzi prawdziwe objawienie i zamiast skoczyć sobie z okna wykorzystuje wąż hydrantowy. Nie mniej przez zdecydowaną większość filmu śmiga sobie w długiej ślubnej sukni, zamiast od razu trochę ją sobie przykrócić, aby za specjalnie nie ograniczała jej ruchów. Choć przekonują do swojej miłości, to przy samym końcu ich gesty i czyny wydają się zbytnio wymuszone. Nie przychodzi im to naturalnie, a szkoda. Najwyraźniej mieli już dość samych siebie w tej małej apokalipsie.
     Muszę przyznać, że „[Rec]3” sprawił mi przeogromny zawód. Nigdy nie sądziłam, że z tej historii zrobią taką cukierkową opowiastkę, od której robi się wręcz niedobrze. Pierwsze pół godziny jest rewelacyjne, i jak dla mnie na tym film mógłby się skończyć. Niestety, okazuje się być to dopiero początkiem. Wyrwanie kamery z ręki weselnika okazało się nie być zbyt dobrym pomysłem. Przez to film stracił cały klimat, choć być może właśnie takie było zamierzenie twórców. Oglądając mamy wrażenie, że wcale nie chodziło o stworzenie kolejnej produkcji grozy, a bardziej humorystycznego i romantycznego spojrzenia na ten problem. Czego człowiek może dowiedzieć się po tym seansie? To proste. Miłość zabija!

3 komentarze :

  1. Już Rec 2 nie był najlepszy, tak więc na 3 raczej się nie zdecyduję.

    OdpowiedzUsuń
  2. To niestety nie jest mój gatunek filmowy.

    Zapraszam do siebie: www.pochylonanaddzielami.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Mimo, że nienawidzę "krwistych" horrorów, to seria REC jakoś jest ok. Oglądam bo lubię. Na trzecią część miałem iść do kina, ale stchórzyłem i postanowiłem poczekać aż pojawi się w wypożyczalni pt. "Torrent".

    Ale czekam, czekam na to:P

    Zapraszam do mnie:)

    OdpowiedzUsuń