NOWOŚCI

sobota, 17 marca 2012

Książka #121. Dwanaście, aut. William Gladstone

Oryginalny tytuł: The Twelve
Gatunek: fantastyka, przygodowy
Wydawca: G+J
Rok wydania: 2009 (USA), 2011 (Polska)
Projekt okładki: Panna Cotta
Tłumaczenie: Nestor Kaszycki
ISBN 978-83-7778-050-3
Ilość stron: 320  | Format: 130x195mm

Książkę można kupić na stronie: G+J 



    Temat końca świata maglowany jest zawsze przy okazji nietypowych układów cyfr w dacie, czy też planet. Mówi się o nim przy każdym kolejnym millenium, a także przy dniach, na których przepowiadane są olbrzymie kataklizmy, które zdziesiątkują ludność. W grudniu 2012 roku kończy się kalendarz Majów, co daje kolejny powód do licznych spekulacji. Dlatego też, powieść o tytule „Dwanaście”Williama Gladstone'a jest bardzo na czasie, gdyż prezentuje jedną z teorii na temat tego co może wydarzyć się 21 grudnia 2012 roku.

     Ze względu na swoje trudne dzieciństwo u zwyrodniałego brata Louisa, Maks miał problemy z mową. Zamykał się w swoim świecie, bacznie obserwując każdy ruch, dzięki czemu, gdy w końcu przemówił zaskoczył wszystkich. Pewnego wieczoru cudem uniknął śmierci, a dwanaście imion, które mu się wówczas objawiły miały go prześladować przez całe życie. W czasie studiów zainteresował się branżą filmową, co dało mu możliwość podróżowania po świecie. To właśnie dzięki nim zaczął poznawać pierwszych ludzi z magicznej dwunastki, wówczas zdając sobie sprawę z tego, że ma to większy sens. Wkrótce dowie się, że jego życiowym celem jest zjednoczenie tych dwunastu ludzi, aby wspólnie zakończyć stary świat i przywitać nowy. 
    Powieść ta, to tak naprawdę niezwykła podróż, którą człowiek odbywa przez całe swoje życie. Od chwili narodzin, aż po wczesną starość Max wiedział, że nie przyszedł na świat bez powodu. Rozumiał więcej niż inni, bardziej niż inni terroryzowany był przez swojego brata, który niejednokrotnie doprowadził go niemalże do śmierci. Początek drogi, którą reprezentuje sobą fabuła „Dwanaście”to właśnie dzieciństwo bohatera, na którym skupia się większość naszej czytelniczej uwagi. Wynika to z tego, że nasze późniejsze decyzje wynikają z tego jak traktowano nas w domu. Nic więc dziwnego, że sporo uwagi poświęca się matce, czy też jej relacjom z ojcem. Brat Louis jest tutaj jedynie dodatkiem symbolizującym ciągłe przeszkody w osiąganiu wyższego celu. Jednakże, gdy już tylko wyjdziemy z lat dziecięcych zostajemy zasypani informacjami, a fabuła przemieszcza się z prędkością światła. Momentami trudno jest połapać się, na którym etapie akurat jesteśmy. Trzeba przyznać, że jest to niesamowicie przytłaczające. Za dużo się dzieje, bowiem autor każdej z dwunastu osób chciał dopracować odpowiednią historię. Nie jest zatem jedynie tak, że o konkretnym osobie jedynie się wspomina. Zbudowana jest cała reakcja przyczynowo-skutkowa, która daje Maksowi możliwość poznania kolejnych ludzi. Każda z tych osób jest inna, pochodzi z zupełnie innego zakątka świata, symbolizuje sobą zupełnie coś innego. Są to przedstawiciele nas wszystkich, którzy w obliczu takiego wielkiego wydarzenia jakim jest koniec świata 2012 pozostaną zjednoczeni. Są to symbole naszej codziennej pracy, symbole apostołów, którzy tak jak dwunastu pójdą dalej głosić zmiany, zalewając świat uczuciami. Dlatego też ta powieść to nie tylko fizyczna podróż przez najróżniejsze zakątki świata od Meksyku przez Indie, aż po Wietnam, ale również i duchowa ekspedycja po najróżniejszych wyznaniach i symbolach religijnych. Nie brakuje tutaj zatem Rinpocze, z którym udamy się na medytację, a także ateistów, czy chrześcijan, którzy stanowią odzwierciedlenie nas samych. Podróże te, poniekąd oferują nam rozmaite historie, jednakże czasami co za dużo to nie zdrowo. Wobec tego mamy tutaj jeden wielki chaos, który prowadzi nas do wielkiego finału. Zakończenia, które choć intryguje, nie jest tak zdumiewające jak, prawdopodobnie, zakładał sam autor. W dodatku pociągnięcie dalej fabuły po chwili zero jest w tej chwili całkowicie bezsensowne. Wydaje się, że Gladstone osiągnąłby lepszy efekt, gdyby zamknął powieść po zakończeniu sytuacji wielkiego objawienia. Dalsze wyjaśnienia były zbędne.
     W swoją powieść, William Gladstone, bez większych przeszkód wcielił elementy ze swojego życia, które pomogły stworzyć fundamenty historii Maksa. Nie pomogło mu to jednak w stworzeniu niepowtarzalnej opowieści, bo prawda jest taka, że za kilka miesięcy przyjdzie nam zapomnieć o tej lekturze. Choć autor szeroko opisuje kraje, do których udaje się bohater to jednak zobrazowanie tych licznych miejsc nie pozwala czytelnikowi poczuć klimatu większości z nich. Skupia się na wykreowaniu postaci Maksa, na problemach w relacjach z kobietami, w których zakochuje się od pierwszego wejrzenia, czy też problemach z rodziną, z którą przychodzi męczyć mu się do samego końca. Choć buduje historie Dwunastu, to jednak na żadnym nie skupia większej uwagi. Rozłożenie zainteresowania pozostaje tutaj nierównomierne, gdyż jednemu towarzyszą większe innemu mniejsze emocje wywołane wydarzeniami, które ich dotyczą. Niestety, nie potrafi przykuć tym uwagi czytelnika, bo jego opowieść jest bardzo nierówna. Momentami czujemy się jak na kolejce górskiej, raz jest lepiej, a innym razem dłużyzny nas dobijają.
     „Dwanaście”z pewnością nie spełni oczekiwań tych, którzy oczekują niesamowitych przygód w terenie. Wyjazdy do różnych krajów, pobieżnie opisane relacje z ludźmi i zachowań konkretnych kultur nie daje nam się do końca zatracić w tej opowieści. Rozwiązanie zagadki nie jest porażające i trzeba przyznać, że odczuwa się wielki zawód. Jednakże autor włożył w historię całego siebie (dosłownie!) i starał się zaprezentować różne interpretacje tego co wydarzy się 21 grudnia 2012 roku. Udało mu się to poprzez wprowadzenie wierzeń indiańskich, hinduizmu, a nawet chrześcijaństwa. Jego powieść bogata jest w symbolikę i bez oporów moralizuje czytelnika. Szkoda tylko, że po lekturze nie pozostaje nam nic więcej.

Ocena: 4/6
 
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa G+J.

2 komentarze :

  1. Brzmi nawet interesująco. A najbardziej zainteresowało mnie zdanie "bardziej niż inni terroryzowany był przez swojego brata, który niejednokrotnie doprowadził go do śmierci. " - w sensie, bohater umiera? Książkę na razie sobie odpuszczam, może kiedyś sięgnę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wyrażenie poprawiłam :D zjadłam jedno słowo ;P niemalże doprowadził go do śmierci hehe :D

      Usuń