Seria: Strąceni #1
Gatunek: fantasy, romans
Wydawca: Amber
Rok wydania: 2011
Projekt okładki: Małgorzata Cebo-Foniok według koncepcji Oceany Gottlieb
Tłumaczenie: Ewa Zarębska
ISBN 978-83-62329-39-7
Ilość stron: 320 | Format: 130x205 mm
Kolejny romans nie z tej ziemi w mojej ręce. Kolejna miłosna historia, która czaruje od pierwszej strony. Nie wiem skąd wynika fascynacja tym gatunkiem, to po prostu się rodzi a potem nie chce paść trupem, tak samo zresztą jak ten trend. Ale w sumie lepsze to niż czytać typowe romanse, chociaż w nich też coś ciekawego zawsze się znajdzie. „Strąceni”to kolejna demoniczna opowieść o miłości śmiertelniczki do zakazanej istoty. Tym razem z gatunkiem próbuje mierzyć się Gwen Hayes, która tą powieścią zyskała uznanie wśród fanów tematyki i tym samym daje początek nowej serii o wiecznej miłości pomiędzy dwójką młodych bohaterów.
Theia to nastolatka wychowywana jedynie przez ojca, od chwili swoich narodzin. Jego angielskie wychowanie sprawia, że dziewczyna nie zna prawdziwego świata, a każdy przejaw podjęcia własnej decyzji bądź próby zasmakowania tego co znane innym kończy się ostrą reprymendą. Jednakże pewnej nocy Theia dostrzega jak za oknem na trawnik jej ojca spada z nieba płonący młodzieniec. Wraz z rozpoczęciem nowego roku szkolnego do szkoły przybywa niesłychanie przystojny chłopak- Haden, który od razu otacza się wianuszkiem ślicznych dziewcząt. Z jego przybyciem, każdej nocy dziewczynę nawiedzają tajemnicze i mroczne sny, w których spotyka się z całkowicie innym Hadenem. Wkrótce między tym dwojgiem rozkwitnie niebezpieczne uczucie, które może zakończyć się w piekielnym świecie.
Większość młodych ludzi już dawno temu porzuciła historie miłosne tzn. „po Zmierzchu”. Dziewczęta albo zaczynają z nich wyrastać, albo najzwyczajniej zaczynają być znudzone powielanym wciąż schematem. Jednakże z tego typu powieściami jest tak jak z romansami. Zawsze musi być jakaś przeszkoda na drodze do szczęścia i zawsze musi być względny happy-end. Oczywiście zdarzają się wyjątki i podobnym wyjątkiem jest powieść „Strąceni”. Co prawda, utrzymuje znamiona znanych już schematów z powieści „Zmierzch”i innych tego typu dziwadeł, ale autorka tworzy zupełnie nowy świat i wprowadza zwątpienie w serca czytelniczek. Wszystko uzależnione jest od punktu widzenia, bo niektórzy i tak nie będą przekonani koncepcją tu zaprezentowaną. Przez połowę akcji niewiele się tutaj dzieje. Bohaterowie wciąż lgną do siebie, aby potem znów się rozdzielić. Tradycyjne rozdarcie towarzyszy dwójce młodych bohaterów, typu „chcę, ale nie mogę”. Tutaj urozmaicone do stwierdzeń „nie mogę, bo chcę”. Zagrożenie jest niemalże rzeczywiste i przybiera zupełnie inną formę niż dotychczas. Nie mamy już potulnych wampirów, czy demonów, które robią wszystko, aby zachować człowieczeństwo. W końcu schodzimy do prawdziwego podziemia, gdzie uczucie niebezpieczeństwa przytłacza nie tylko bohaterów, ale też i czytelników. Zaczynamy się bać i zastanawiamy się czy aby na pewno ta historia zakończy się happy-endem. Ostatecznie, przydałby się jeden romans, który jest daleki od „żyli długo i szczęśliwie”. Trzeba przyznać, że kierunek, w którym podąża autorka jest zaiste zaskakujący. Niewielu zaryzykowałoby podróż w najczarniejsze z koszmarów. Czy tutaj ryzyko się opłaciło? Jak najbardziej tak, bowiem czyni to powieść dość niezwykłą, choć zaczyna się dość… irytująco. A co tak denerwuje? Przede wszystkim główna bohaterka wokół, której toczy się cała ta akcja. Dziewczyna, która jest bardzo rozpieszczona, choć stara się przejawiać istnienie swojego własnego, młodocianego rozumku. Niestety, sprawia wrażenie głupiutkiej nastolatki, której największym problemem jest to, czy Haden bawi się jej uczuciami i ją wykorzystuje. Na szczęście, bohaterka przeżywa przemianę i na skutek rozwoju wydarzeń zaczyna się dokonywać w niej pewna zmiana, dorasta. To zaczyna ciekawić czytelnika, który po przetrwaniu niesamowicie wkurzających dialogów w końcu może się zrelaksować.
Gwen Hayes ma potencjał. Posiada nieograniczoną wyobraźnię, a jej twory potrafi bezproblemowo przedstawić czytelnikowi. Z pewnością może wiele zwojować w świecie literatury fantasy, a także powieści dla młodzieży. „Strąceni” nie stanowią najlepszego przykładu w drodze do światowej kariery, aczkolwiek wiele widzi w niej nieograniczone możliwości. W prosty sposób stara się przedstawić czytelnikowi swoją wizję na powieść i w sumie dobrze jej to wychodzi. Początkowo prowadząc narrację pod osobą Thei sprawia, że czytelnik nie tylko poznaje zakamarki umysłu młodej dziewczyny, ale w dodatku czuje się przekonany jakby to ona właśnie spisywała swoje myśli. Jednakże pod koniec zaczyna się rzecz niesamowita. Otóż następuje przemiana. Narratorem staje się Haden. Jest to rzadko spotykany manewr, bowiem jeżeli autor uczepi się już jednej narracji to trzyma się jej do samego końca. Hayes podejmuje śmiały krok i wychodzi jej to na korzyść! Zmienna narracja intryguje czytelnika, czym przykuwa się jego uwagę do dalszej lektury.
Większość czytelników zachwyca się oprawą tej powieści. Na mnie nie robi aż tak wielkiego wrażenia, choć trudno pozostać obojętnym na jej urok. Piękna dziewczyna w blond lokach i czerwonej sukni, a w tle czarna róża. Tym samym okładka prezentuje kluczowe elementy tej powieści- czarną różę, od której wszystko się zaczyna, i czerwień sukni, odmieniającej wszystko i będącej jednocześnie symbolem namiętności i miłości. Nie porywa, aczkolwiek trudno oderwać od niej wzrok.
„Nie masz dość?”, „Czemu wciąż czytasz o demonach?”- to jedne z wielu pytań, które padają z ust moich bliskim w moim kierunku. Nie znam na nie odpowiedzi. Po prostu lepiej czytać romanse, w których kluczową rolę odgrywają moje ulubione istoty nadnaturalne, aniżeli Harlequiny. „Strąceni”to powieść, którą można poprzeć to stwierdzenie. Przede wszystkim ciekawi, bowiem jeszcze żadna pisarka tego gatunku nie pokazała nam ciemnej strony podobnego romansu, zabrała nas do drugiego świata ukazując, także w sposób symboliczny, odmienny wizerunek miłości, która zazwyczaj jest ślepa. Nie mniej, nadal rozczulają nas drobne gesty i czułe słówka, choć wiele z nas może pozostać już obojętna na kolejno powtarzane słowa, które notorycznie przewijają się przez powieści dla młodych czytelniczek. Pewne jest to, że choć początkowo „Strąceni”wydają się być typowym przedstawicielem nurtu, to jednak wprowadzają coś nowego. Coś co zaskakuje, coś co intryguje i przede wszystkim, coś co porusza.
Ocena: 4/6
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Amber, a także portalowi Anime-Games-World.
"Czemu wciąż czytasz romanse?" To także stałe pytanie moich bliskich.
OdpowiedzUsuń"Bo lubię" To jedyna odpowiedź jakiej mogę udzielić.
To chyba jedyny sposób w jaki moja romantyczna dusza może się ujawnić.