Oryginalny tytuł: Solomon Kane
Reżyseria: Michael J. Bassett
Scenariusz: Michael J. Bassett
Zdjęcia: Dan Laustsen
Muzyka: Klaus Badelt
Kraj: Wielka Brytania, Francja, Republika Czeska
Gatunek: Przygodowy, Fantasy, Akcja
Premiera światowa: 16 września 2009
Premiera polska na DVD: 09 lutego 2011
Obsada: James Purefoy, Max von Sydow, Pete Postlethwaite, Rachel Hurd-Wood, Alice Krige, Jason Flemyng, Mackenzie Crook
Reżyseria: Michael J. Bassett
Scenariusz: Michael J. Bassett
Zdjęcia: Dan Laustsen
Muzyka: Klaus Badelt
Kraj: Wielka Brytania, Francja, Republika Czeska
Gatunek: Przygodowy, Fantasy, Akcja
Premiera światowa: 16 września 2009
Premiera polska na DVD: 09 lutego 2011
Obsada: James Purefoy, Max von Sydow, Pete Postlethwaite, Rachel Hurd-Wood, Alice Krige, Jason Flemyng, Mackenzie Crook
Twórca Conana
Barbarzyńcy – Edward E. Howard, na początku XX wieku był jednym
z najlepszych pisarzy amerykańskich, który specjalizował się
głównie w opowiadaniach, które zamieszczane były w magazynie
„Weird Tales”. Jego dzieła nie pozostały bez wpływu na
późniejszych twórców gatunku fantasy. Przed wieloma laty mogliśmy
oglądać ekranizację „Conana Barbarzyńcy”,
jednak poczatek XXI wieku w kinie przychylniej patrzy na innego
bohatera wykreowanego przez Howarda – purytanina Solomona Kane`a.
To właśnie on stał się inspiracją dla reżysera Michaela J.
Bassetta, który postanowił nakręcić jego przygody. Tak powstał
film, o którym mało kto usłyszał, a który warto obejrzeć.
Dusza Solomona Kane`a
(James
Purefoy) zostaje skazana na wieczne
potępienie, za okrutne czyny, których się dopuścił, aby zdobyć
władzę i majątek. Podczas jednej z misji spotyka wysłannika
Diabła, który chce zabrać jego duszę do piekła. Jednakże Kane
nie ma zamiaru tak łatwo się poddać. Udaje mu się uciec i
znajduje schronienie u zakonników, którym oddaje cały swój
majątek. Rok spędzony wśród księży całkowicie go zmienia, ale
i tak musi opuścić swój azyl. Wyrusza więc w podróż po kraju,
aby odnaleźć swoją ścieżkę i tak też spotyka przemiłą
rodzinę Crowthornów, którzy postanawiają mu pomóc. Niestety,
ciemne moce ich odnajdują i większość rodziny zostaje
wymordowana, a jedyna córka Crowthorna porwana przez sługów
czarnoksiężnika Malachia (Jason
Flemyng). Crowthorn (Pete
Postlethwaite) nakazuje Kane`owi złożyć
przysięgę, że ten uratuje jego córkę (Rachel
Hurd-Wood), a w zamian jego dusza zostanie
odkupiona. Kane bez wahania wyrusza na pomoc uroczej dziewczynie, nie
zdając sobie sprawy z tego, że taki los jest mu właśnie pisany.
Kiedy oglądamy film
i patrzymy na postać Solomona Kane`a na myśl przychodzi nam
zupełnie inna postać, która wygląda podobnie i podobnie się
zachowuje. Mowa tutaj o Van Helsingu. Schemat w zasadzie wygląda
dość podobnie. Człowiek, którego działania są kontrowersyjne,
za którym stoi Kościół.
Człowiek, który musi walczyć ze złem
tego świata, gdyż w jego głębi także skrywa się mrok. Już na
samym początku można by pomyśleć, że film będzie bardzo podobny
do „Van Helsinga”. Widz spodziewa się, że walka
Solomona przejdzie na wyższy poziom, gdyż jego wrogami nie będą
zwykli ludzie, ale przede wszystkim bestie z Piekła rodem. To
właśnie zapowiada początek filmu, który jest bardzo efektowny.
Dalsza część tych przypuszczeń nadal będzie się sprawdzać, ale
w mniej fascynującym stopniu, aż do wielkiego finału, gdzie znowu
dostaniemy bombę, która nas zachwyci. Film łączy w sobie wiele
gatunków filmowych, bo mamy tutaj nie tylko elementy akcji, czy też
filmu fantasy, ale także i horroru oraz dramatu. Wiele w filmie się
dzieje, a większość opiera się na walkach z demonami. Zobaczymy
także elementy magiczne, które zapierają dech w piersi. Ujrzymy
sceny, od których zrobi nam się niedobrze, zupełnie jakbyśmy
oglądali „Piłę”. Jednakże wszystko to sprowadza
się do dramatu głównego bohatera, a także Meredith Crownthorn,
którą ten ma ocalić. Wobec tego nie zabraknie uczucia przerażenia,
zachwytu, ale także i współczucia wobec bohaterów całkiem
niewinnych. Jest kilka zwrotów akcji, które wciąż skupiają uwagę
widza, ale koniec końców nie jest to coś aż tak bardzo
zaskakującego.
Prawdziwa magia tego
filmu kryje się w klimacie, który wytworzyła ekipa od zdjęć,
efektów i muzyki. Jest to jeden z takich filmów, gdzie nie trzeba
wkładać milionów dolarów w realizację, aby uzyskać naprawdę
nie najgorszy efekt wizualny. Efektów nie jest tutaj aż tak dużo,
gdyż oglądać je możemy jedynie na rozpoczęcie i zakończenie
filmu. Nie jest to historia przesycona nimi tak jak to się robi we
współczesnym kinie. Większość uroku kryje się w pięknych
zdjęciach Dana Laustsena, które idealnie dodawały grozę i mrok
miejsc, w których film był kręcony. Całości dopełnia
przejmująca muzyka skomponowana przez Klausa Badelta. Dzięki niemu
można przypomnieć sobie kompozycje z pierwszego filmu „Piratów
z Karaibów”. Do moich ulubionych należy utwór, który
usłyszeć można przy napisach.
W najważniejszej,
tytułowej roli zobaczymy znanego gwiazdora brytyjskiego kina –
Jamesa Purefoya. Jego postać przeszła ogromną metamorfozę w ciągu
zaledwie 20 minut trwania filmu. Jako Kane bardzo dobrze sobie
poradził. Jego twarz wyrażała wiele emocji, które były adekwatne
do sytuacji, w których się znajdywał. Z wyglądu bardzo przypomina
Van Helsinga w wykonaniu Hugh Jackmana, stąd porównanie właśnie
do tej postaci. Kane początkowo budzi antypatię w widzu, jednakże
wraz z rozwojem wydarzeń uczucia do niego stają się coraz
cieplejsze. Nie udałoby się to, gdyby nie profesjonalizm Purefoya,
który dotąd miał do czynienia z bardziej grzecznymi rolami.
Dziewczyną, o której ocalenie walczył została Rachel Hurd-Wood,
którą oglądać mogliśmy w „Pachnidle”, czy też
„Dorianie Gray`u”. Na mnie osobiście nie zrobiła
większego wrażenia. Jednakże w filmie pojawiło się wiele znanych
twarzy, bowiem wystąpił tu Pete Postlethwaite („Romeo i
Julia”), czy też Alice Krige („Silent Hill”).
Nie zabrakło też Jasona Flemynga w epizodycznej roli oraz
Mackenziego Cooka, którego każdy kojarzy z roli sympatycznego
„Pirata z Karaibów”. Obsada dobrze dobrana,
jednakże i tak cała uwaga skupiona jest na Solomonie, przez co
większości postaci się nie zauważa.
Ogólnie, „Solomon
Kane” nie jest filmem złym, miał tylko kiepską kampanię
reklamową. Mała ilość znanych twórców mogła mieć na to wpływ,
jednakże osobiście uważam, że film ten jest godny uwagi każdego
fana filmów fantasy. Film z pewnością prezentuje inny poziom niż
podobny mu „Van Helsing”, jednakże to co pozostaje
niezmienne go wyjątkowy klimat, nie tylko opowiadanej historii, ale
także i sprawnie zbudowanej opowieści. Dlatego też Solomon ciekawi
widza i dlatego ten wciąż tkwi przez ekranem oglądając tę
produkcję.
Prześlij komentarz