NOWOŚCI

sobota, 26 listopada 2011

828. Saga "Zmierzch": Przed świtem. Część 1, reż. Bill Condon

Oryginalny tytuł: The Twilight Saga: Breaking Dawn – Part I
Seria: Zmierzch #4
Reżyseria: Bill Condon
Scenariusz: Melissa Rosenberg
Autor: na podstawie powieści Stephenie Meyer
Zdjęcia: Guillermo Navarro
Muzyka: Carter Burwell
Kraj: USA
Gatunek: Romans, Horror, Fantasy
Premiera światowa: 30 października 2011
Premiera polska: 18 listopada 2011
Obsada: Kristen Stewart, Robert Pattinson, Taylor Lautner, Billy Burke, Peter Facinelli, Elizabeth Reaser, Kellan Lutz, Nikki Reed, Jackson Rathbone, Ashley Greene, Gil Birmingham i inni 


    Kinowa przygoda z sagą „Zmierzchu” powoli dobiega końca. Ostatnia część serii o miłości śmiertelniczki i wampiry o tytule „Przed świtem” w formie książkowej zrobiła furorę, oczywiście nie mniejszą niż poprzednie powieści z cyklu. Reżyser ostatniego filmu, Bill Condon („Dreamgirls”), postanowił powielić patent zamyślony przez reżysera ostatniej części przygód Harry'ego Pottera i podzielić ostatni tom na dwa odrębne filmy. Na szczęście fabuła powieści zdecydowanie mu to ułatwiła i sprawiła, że film nie jest, jakby przerwany w połowie.
     Bella i Edward (Kristen Stewart, Robert Pattinson) w końcu stają na ślubnym kobiercu. Pomimo wszelkich przeciwności losu i niesnasek najważniejsze osoby dla tych dwojga pojawiają się na ceremonii. Nawet Jacob (Taylor Lautner), któremu ciężko pogodzić się z myślą, że po ślubie jego ukochana zamieni się w zimnokrwistego mordercę. Jednakże zanim do tego dojdzie, młodzi małżonkowie wyjeżdżają do Brazylii w podróż poślubną. Tam cieszą się sobą i spokojem, który ich otacza na wyspie Esmee. Niestety, już po kilkunastu dniach są zmuszeni powrócić do kraju, gdy z przerażeniem stwierdzają, że Bella jest w ciąży. Nowa sytuacja jest nie tylko zagrożeniem dla jej życia, ale także złamaniem porozumienia z watahą wilków, które spróbują usunąć niebezpieczeństwo.
     Ciężko byłoby wyjaśnić, dlaczego szał na sagę „Zmierzch” przybiera aż takie rozmiary. Na kilka lat po zakończeniu powieści, wciąż nie brakuje fanek, które chętnie zbierają się całą masą, aby wspólnie obejrzeć kolejny epizod z życia ulubionej pary mieszanej. „Przed świtem” zabiera je i nas w całkowicie nową podróż. Tym razem towarzyszymy naszym ulubieńcom podczas ślubu, podróży poślubnej i problemach z ciążą. 
Oczywiście, problemy, z którymi borykają się bohaterowie dalekie są od tych, z którymi my będziemy musiały się zmagać. Z pewnością niejedna chciałaby spotkać swojego Edwarda, który nie będzie widział świata poza nią. Każda chciałaby, żeby urządził jej ślub z marzeń i zabrał w zagadkową podróż po ślubną. Póki jest pięknie i fajnie to każdy by tak chciał. Jednakże czy którakolwiek chciałaby być w takiej ciąży jak Bella, nosić w sobie pół wampira pół człowieka, który będzie nas wyniszczał od środka? Wątpliwe. Dlatego widzowie z przerażeniem obserwowali zmiany zachodzące w młodej dziewczynie. Trzeba przyznać, że reżyser bardzo brutalnie przedstawił niebezpieczeństwo tej ciąży. Poruszył tym serca widzów, które pewnie całkowicie zmieniło wymiar tej romantycznej historii.
Romantyzmu jest tutaj co nie miara- w końcu! Mamy piękny ślub i stres, który mu towarzyszy. Mamy przede wszystkim romantyczną podróż do Brazylii, chociaż bohaterowie wyglądają dość dziwacznie w swoich eleganckich strojach na ulicach roztańczonego Rio. Pomijam fakt, że przedzierali się przez tłum tylko po to, aby stanąć między nimi i pokazywać wszystkim wokół jak bardzo się kochają. Nie zabraknie tutaj także pierwszego razu naszej pary, który jest nie tylko pełen miłości, ale i zmysłowości. Wspólne zajęcia i wygłupy też mają coś w sobie, coś magicznego, co sprawia, że jednak zazdrościmy młodym małżonkom ich szczęścia. Jednakże cały romantyzm gaśnie wraz z pojawiającym się zagrożeniem.
Nie pomija się tutaj także wątków wilków, którzy reprezentowani są przez Jacoba. Dochodzi do konfliktu w sforze, których przedmiotem jest dalsza egzystencja Belli i jej wampirzątka. Wywołuje to liczne walki i manifestację dominacji samca Alfa. Wywołuje to sprzeczne uczucia u widza, aczkolwiek ostatecznie stanowiło to jedyną odskocznię, rozrywkę, od wszystkich otaczających nas przykrych wątków fabularnych.
     Dziwne jest to, że w filmie zapomina się o tym, że Cullenowie są wampirami. Edward nagle przestał świecić w świetle słońca, a jedyne co przypominało o ich wyjątkowości to wizyta rodziny z Alaski. Jakżesz okropne okazało się być połączenie blond włosów z oczami koloru miodu, całkowicie nienaturalne i samo w sobie przerażające. Efekty specjalne i wizualne, jakie zastosowano w tym filmie, nie robiły zbyt dobrego wrażenia. Najgorsze ze wszystkiego były chyba koszmary Belli, które przerażały bardziej wykonaniem niżeli samym wydźwiękiem. No, ale przecież czasami każdemu z nas zdarzają się czasem sny niczym z tandetnego filmu fantasy klasy D. Nie mniej, film zachowuje swój klimat. Dzięki scenografom i rekwizytorom mogliśmy podziwiać wspaniałe aranżacje wnętrz. Ponownie zachwycał dom Cullenów, a teraz dołożono do tego jeszcze willę na wyspie Esmee. Trudno odrywać od takich wspaniałości oczu. Dodatkowo twórcy zabierają nas na wycieczkę do Brazylii, a tam wszystko zostało już w rękach operatora Guillermo Navarro („Labirynt fauna”), który sprawnie bawił się zarówno światłem, jak i krajobrazami. Seria „Zmierzch” może pochwalić się, przede wszystkim, niesamowitym soundtrackami. Także i „Przed świtem” nie pozostaje w tyle w tej materii. Do łask powrócił kompozytor z pierwszego filmu – Carter Burwell, który zaszczycił widza swoimi pracami. Ponadto jego utworom towarzyszyły piosenki znanych wykonawców, jak Bruno Mars. Wszystkie mają w sobie niesamowity mroczny klimat, którym idealnie oddają przesłanie filmu.
    Z filmu na film obsada filmu robi się coraz lepsza. W „Przed świtem” nie drażnią już ich niedoskonałości, a to znaczy, że doszlifowali co nieco swój kulejący talent. Kristen Stewart wypiękniała, oczywiście pomijając sceny całkowitego zmizerowania. Wydoroślała, co zresztą widać w filmie także po jej aktorstwie. Stała się bardziej przekonująca w roli zagubionej Belli. Robert Pattinson, za którym szaleją miliony dziewczątek także staje się bardziej strawny. Zaczyna coraz lepiej grać, nie tylko ciałem, ale też i głosem. Z całej trójki jedynie Lautner wydaje się stać w miejscu, chociaż jako Jacob nadal fascynuje. Zresztą tak jak wszyscy. Nie ma tutaj nikogo kto specjalnie by się wyróżniał pod względem występu w filmie. Wszyscy wydają się grać na jednym poziomie i w końcu ich niedoskonałości przestają bić po oczach.

     W zasadzie, trudno jest mi sprecyzować co tak naprawdę nie pasuje mi w tym filmie. Po spisaniu swoich przemyśleń dochodzę do wniosku, że za specjalnie się tutaj nie przyczepiałam. Jednakże mam mieszane uczucia względem „Przed świtem”, zresztą, tak jak zawsze, gdy wychodzę z kina po jakimkolwiek z filmu tej serii. Pokochałam książki Stephenie Meyer, urzekła mnie w nich przede wszystkim ta wielka miłość. W końcu to właśnie „Zmierzch” dał początek wylęgarni kolejnych romansów paranormalnych. Niestety, filmy z tej serii nie powalają. Aktorstwo nadal pozostaje przeciętne, a jedyne za co można kochać te produkcje to niezwykły klimat. Na szczęście w tym filmie uwaga skupia się bardziej na emocjach, aczkolwiek pojawia się tutaj bardzo dużo zbędnego przeciągania, które momentami potwornie nudzi. Pamiętajcie jednak, aby poczekać chwilę na napisach, bowiem pojawia się dodatkowa scena, która być może nic nie wnosi, ale zapowiada przynajmniej na czym skupiać się będzie fabuła kolejnego filmu. A będzie się działo! Szkoda tylko, że trzeba czekać aż rok. 
W serii:

3 komentarze :

  1. Pytanie za 100 punktów: czy widzisz (bo ja nie czytałem książek) sens w podziale tej części na 2 filmy? Czy "Part 1" sprawdza się jako pełnoprawny film? Wiem, że wszyscy jeździli po Warnerze za podział ostatniego Pottera, ale ostatecznie wyszło to chyba wszystkim na lepsze. Soundtrack kolejny raz świetny (Endtapes - The Joy Formidable!), chociaż filmy dla mnie są strasznie średnie (choć nie beznadziejne jak niektórzy mówią), a z wszystkich najbardziej polubiłem "Zaćmienie" za eksplorowanie mitologii wilko-wampirzej na rzecz romansu (który mam wrażenie, że stoi w miejscu od pierwszej części i sprowadza się do prostego trójkąta). Poczekam na czwórkę aż bedzie na dvd. pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. tzn. tutaj akurat sensu nie widzę, bo jak się okazuje to można było wszystko w jednym filmie zrobić. jedyny sens jest taki, że można więcej zarobić :) Ja nie jeździłam za podział Harry'ego Pottera i nie jeżdżę po podziale Przed świtem. Lepsze to niż, żeby mieli robić coś na pół gwizdka :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przyznam szczerze, że wynudziłam się na tym filmie jak mops. Od słodkości mnie mdliło, cóż, chyba jestem za duża na tego typu baiki bo to co mnie śmieszyło, do łez wzruszenia doprowadzało siedzącśą obok mnie nastolatkę :). Poza tym, charakteryzacja to klapa, jak można bło tak przemalować chłopaków, Edward porażka, make up koszmarny. Zreszta co ja narzekam, książki mnie nie zauroczyły to i film wrażenie nie zrobił.
    Musze przyznaż, że wysoko oceniłaś tą produkcję, dla mnie był to kiczowaty obraz.

    OdpowiedzUsuń