Seria: Zmierzch #4
Reżyseria: Bill Condon
Scenariusz: Melissa Rosenberg
Autor: na podstawie powieści Stephenie Meyer
Zdjęcia: Guillermo Navarro
Muzyka: Carter Burwell
Scenariusz: Melissa Rosenberg
Autor: na podstawie powieści Stephenie Meyer
Zdjęcia: Guillermo Navarro
Muzyka: Carter Burwell
Kraj: USA
Gatunek: Romans, Horror, Fantasy
Premiera światowa: 30 października 2011
Premiera polska: 18 listopada 2011
Obsada: Kristen
Stewart, Robert Pattinson, Taylor Lautner, Billy Burke, Peter
Facinelli, Elizabeth Reaser, Kellan Lutz, Nikki Reed, Jackson
Rathbone, Ashley Greene, Gil Birmingham i inni
Kinowa
przygoda z sagą „Zmierzchu”
powoli dobiega końca.
Ostatnia część serii o miłości śmiertelniczki i wampiry o
tytule „Przed świtem”
w formie książkowej zrobiła furorę, oczywiście nie mniejszą niż
poprzednie powieści z cyklu. Reżyser ostatniego filmu, Bill Condon
(„Dreamgirls”),
postanowił powielić patent zamyślony przez reżysera ostatniej
części przygód Harry'ego Pottera i podzielić ostatni tom na dwa
odrębne filmy. Na szczęście fabuła powieści zdecydowanie mu to
ułatwiła i sprawiła, że film nie jest, jakby przerwany w połowie.
Bella
i Edward (Kristen
Stewart, Robert Pattinson)
w końcu stają na ślubnym kobiercu. Pomimo wszelkich przeciwności
losu i niesnasek najważniejsze osoby dla tych dwojga pojawiają się
na ceremonii. Nawet Jacob (Taylor
Lautner), któremu
ciężko pogodzić się z myślą, że po ślubie jego ukochana
zamieni się w zimnokrwistego mordercę. Jednakże zanim do tego
dojdzie, młodzi małżonkowie wyjeżdżają do Brazylii w podróż
poślubną. Tam cieszą się sobą i spokojem, który ich otacza na
wyspie Esmee. Niestety, już po kilkunastu dniach są zmuszeni
powrócić do kraju, gdy z przerażeniem stwierdzają, że Bella jest
w ciąży. Nowa sytuacja jest nie tylko zagrożeniem dla jej życia,
ale także złamaniem porozumienia z watahą wilków, które spróbują
usunąć niebezpieczeństwo.
Ciężko
byłoby wyjaśnić, dlaczego szał na sagę „Zmierzch”
przybiera aż takie rozmiary. Na kilka lat po zakończeniu powieści,
wciąż nie brakuje fanek, które chętnie zbierają się całą
masą, aby wspólnie obejrzeć kolejny epizod z życia ulubionej pary
mieszanej. „Przed świtem”
zabiera je i nas w całkowicie nową podróż. Tym razem towarzyszymy
naszym ulubieńcom podczas ślubu, podróży poślubnej i problemach
z ciążą.
Oczywiście, problemy, z którymi borykają się
bohaterowie dalekie są od tych, z którymi my będziemy musiały się
zmagać. Z pewnością niejedna chciałaby spotkać swojego Edwarda,
który nie będzie widział świata poza nią. Każda chciałaby,
żeby urządził jej ślub z marzeń i zabrał w zagadkową podróż
po ślubną. Póki jest pięknie i fajnie to każdy by tak chciał.
Jednakże czy którakolwiek chciałaby być w takiej ciąży jak
Bella, nosić w sobie pół wampira pół człowieka, który będzie
nas wyniszczał od środka? Wątpliwe. Dlatego widzowie z
przerażeniem obserwowali zmiany zachodzące w młodej dziewczynie.
Trzeba przyznać, że reżyser bardzo brutalnie przedstawił
niebezpieczeństwo tej ciąży. Poruszył tym serca widzów, które
pewnie całkowicie zmieniło wymiar tej romantycznej historii.
Romantyzmu jest tutaj co nie miara- w końcu! Mamy piękny ślub i
stres, który mu towarzyszy. Mamy przede wszystkim romantyczną
podróż do Brazylii, chociaż bohaterowie wyglądają dość
dziwacznie w swoich eleganckich strojach na ulicach roztańczonego
Rio. Pomijam fakt, że przedzierali się przez tłum tylko po to, aby
stanąć między nimi i pokazywać wszystkim wokół jak bardzo się
kochają. Nie zabraknie tutaj także pierwszego razu naszej pary,
który jest nie tylko pełen miłości, ale i zmysłowości. Wspólne
zajęcia i wygłupy też mają coś w sobie, coś magicznego, co
sprawia, że jednak zazdrościmy młodym małżonkom ich szczęścia.
Jednakże cały romantyzm gaśnie wraz z pojawiającym się
zagrożeniem.
Nie pomija się tutaj także wątków wilków, którzy reprezentowani
są przez Jacoba. Dochodzi do konfliktu w sforze, których
przedmiotem jest dalsza egzystencja Belli i jej wampirzątka.
Wywołuje to liczne walki i manifestację dominacji samca Alfa.
Wywołuje to sprzeczne uczucia u widza, aczkolwiek ostatecznie
stanowiło to jedyną odskocznię, rozrywkę, od wszystkich
otaczających nas przykrych wątków fabularnych.
Dziwne
jest to, że w filmie zapomina się o tym, że Cullenowie są
wampirami. Edward nagle przestał świecić w świetle słońca, a
jedyne co przypominało o ich wyjątkowości to wizyta rodziny z
Alaski. Jakżesz okropne okazało się być połączenie blond włosów
z oczami koloru miodu, całkowicie nienaturalne i samo w sobie
przerażające. Efekty specjalne i wizualne, jakie zastosowano w tym
filmie, nie robiły zbyt dobrego wrażenia. Najgorsze ze wszystkiego
były chyba koszmary Belli, które przerażały bardziej wykonaniem
niżeli samym wydźwiękiem. No, ale przecież czasami każdemu z nas
zdarzają się czasem sny niczym z tandetnego filmu fantasy klasy D.
Nie mniej, film zachowuje swój klimat. Dzięki scenografom i
rekwizytorom mogliśmy podziwiać wspaniałe aranżacje wnętrz.
Ponownie zachwycał dom Cullenów, a teraz dołożono do tego jeszcze
willę na wyspie Esmee. Trudno odrywać od takich wspaniałości
oczu. Dodatkowo twórcy zabierają nas na wycieczkę do Brazylii, a
tam wszystko zostało już w rękach operatora Guillermo Navarro
(„Labirynt fauna”),
który sprawnie bawił się zarówno światłem, jak i krajobrazami.
Seria „Zmierzch”
może pochwalić się, przede wszystkim, niesamowitym soundtrackami.
Także i „Przed świtem”
nie pozostaje w tyle w tej materii. Do łask powrócił kompozytor z
pierwszego filmu – Carter Burwell, który zaszczycił widza swoimi
pracami. Ponadto jego utworom towarzyszyły piosenki znanych
wykonawców, jak Bruno Mars. Wszystkie mają w sobie niesamowity
mroczny klimat, którym idealnie oddają przesłanie filmu.
Z
filmu na film obsada filmu robi się coraz lepsza. W „Przed
świtem” nie drażnią
już ich niedoskonałości, a to znaczy, że doszlifowali co nieco
swój kulejący talent. Kristen Stewart wypiękniała, oczywiście
pomijając sceny całkowitego zmizerowania. Wydoroślała, co zresztą
widać w filmie także po jej aktorstwie. Stała się bardziej
przekonująca w roli zagubionej Belli. Robert Pattinson, za którym
szaleją miliony dziewczątek także staje się bardziej strawny.
Zaczyna coraz lepiej grać, nie tylko ciałem, ale też i głosem. Z
całej trójki jedynie Lautner wydaje się stać w miejscu, chociaż
jako Jacob nadal fascynuje. Zresztą tak jak wszyscy. Nie ma tutaj
nikogo kto specjalnie by się wyróżniał pod względem występu w
filmie. Wszyscy wydają się grać na jednym poziomie i w końcu ich
niedoskonałości przestają bić po oczach.
W
zasadzie, trudno jest mi sprecyzować co tak naprawdę nie pasuje mi
w tym filmie. Po spisaniu swoich przemyśleń dochodzę do wniosku,
że za specjalnie się tutaj nie przyczepiałam. Jednakże mam
mieszane uczucia względem „Przed świtem”,
zresztą, tak jak zawsze, gdy wychodzę z kina po jakimkolwiek z
filmu tej serii. Pokochałam książki Stephenie Meyer, urzekła mnie
w nich przede wszystkim ta wielka miłość. W końcu to właśnie
„Zmierzch”
dał początek wylęgarni kolejnych romansów paranormalnych.
Niestety, filmy z tej serii nie powalają. Aktorstwo nadal pozostaje
przeciętne, a jedyne za co można kochać te produkcje to niezwykły
klimat. Na szczęście w tym filmie uwaga skupia się bardziej na
emocjach, aczkolwiek pojawia się tutaj bardzo dużo zbędnego
przeciągania, które momentami potwornie nudzi. Pamiętajcie jednak,
aby poczekać chwilę na napisach, bowiem pojawia się dodatkowa
scena, która być może nic nie wnosi, ale zapowiada przynajmniej na
czym skupiać się będzie fabuła kolejnego filmu. A będzie się
działo! Szkoda tylko, że trzeba czekać aż rok.
W serii:
- Zmierzch (2008)
- Saga "Zmierzch": Księżyc w nowiu (2009)
- Saga "Zmierzch": Zaćmienie (2010)
- Saga "Zmierzch": Przed świtem. Część 1 (2011)
- Saga "Zmierzch": Przed świtem. Część 2 (2012)
Pytanie za 100 punktów: czy widzisz (bo ja nie czytałem książek) sens w podziale tej części na 2 filmy? Czy "Part 1" sprawdza się jako pełnoprawny film? Wiem, że wszyscy jeździli po Warnerze za podział ostatniego Pottera, ale ostatecznie wyszło to chyba wszystkim na lepsze. Soundtrack kolejny raz świetny (Endtapes - The Joy Formidable!), chociaż filmy dla mnie są strasznie średnie (choć nie beznadziejne jak niektórzy mówią), a z wszystkich najbardziej polubiłem "Zaćmienie" za eksplorowanie mitologii wilko-wampirzej na rzecz romansu (który mam wrażenie, że stoi w miejscu od pierwszej części i sprowadza się do prostego trójkąta). Poczekam na czwórkę aż bedzie na dvd. pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńtzn. tutaj akurat sensu nie widzę, bo jak się okazuje to można było wszystko w jednym filmie zrobić. jedyny sens jest taki, że można więcej zarobić :) Ja nie jeździłam za podział Harry'ego Pottera i nie jeżdżę po podziale Przed świtem. Lepsze to niż, żeby mieli robić coś na pół gwizdka :)
OdpowiedzUsuńPrzyznam szczerze, że wynudziłam się na tym filmie jak mops. Od słodkości mnie mdliło, cóż, chyba jestem za duża na tego typu baiki bo to co mnie śmieszyło, do łez wzruszenia doprowadzało siedzącśą obok mnie nastolatkę :). Poza tym, charakteryzacja to klapa, jak można bło tak przemalować chłopaków, Edward porażka, make up koszmarny. Zreszta co ja narzekam, książki mnie nie zauroczyły to i film wrażenie nie zrobił.
OdpowiedzUsuńMusze przyznaż, że wysoko oceniłaś tą produkcję, dla mnie był to kiczowaty obraz.