NOWOŚCI

sobota, 26 listopada 2011

827. Młodzieniec z Anglii i Hinduska, reż. Praveen Nischol

Oryginalny tytuł: English Babu Desi Mem
Reżyseria: Praveen Nischol 
Scenariusz: Ali Raza 
Zdjęcia: Ravikant Reddy 
Muzyka: Nikhil, Vinay 
Kraj: Indie  
Gatunek: Dramat, Komedia, Musical, Obyczajowy 
Premiera światowa: 26 stycznia 1996 
Premiera polska na DVD: 16 września 2009 
Obsada: Shah Rukh Khan, Sonali Bendre, Sunny Singh

    Większość filmów pochodzących z Bollywoodu to filmy radosne ze szczęśliwymi zakończeniami. Zdecydowana większość tych filmów to produkcje bardzo dobre, wśród których znajdują się także prawdziwe rewelacje. Jednakże istnieją też filmy mniej znane i przez to mniej doceniane. Wśród takich produkcji swoje miejsce ma „Młodzieniec z Anglii i Hinduska”, który jest, póki co, jedynym filmem wyreżyserowanym przez Praveena Nischolsa. Może to być zaskakujące w szczególności, że można obejrzeć o wiele gorsze filmy, a jakoś ich reżyserzy dalej tworzą kolejne produkcje. Nie mniej po 1996 roku Nischols postanowił zająć się jedynie produkcją filmów.
    Pełen życia Hari (Shah Rukh Khan), pomimo tego, że w jego żyłach płynie hinduska krew, mieszka w Wielkiej Brytanii wraz ze swoją bogatą rodziną. Wybierają mu oni narzeczoną, jednakże on sam ucieka sprzed ołtarza i leci do Indii. Niestety, jego samolot rozbija się, ale on sam pozostaje przy życiu. Podczas, gdy jego rodzina ma go za zmarłego on zakochuje się w pięknej kobiecie i poślubia ją. Kiedy jego ukochana jest w ciąży dochodzi do wypadku, w trakcie, którego musi zostać przyspieszony poród. Rodzi się Nandlal (Sunny Singh), ale jego rodzice umierają chwilę później. Władze chcą oddać chłopca do sierocińca, jednakże siostra jego matki – Bijuriya (Sonali Bendre), porywa go i przez kolejne 8 lat udowadnia całemu miasteczku, że pomimo młodego wieku potrafi być matką. Niestety, aby utrzymać siebie i Nandlala musi chwytać się każdego zajęcia, dlatego też podejmuje pracę w lokalnym klubie, gdzie tańczy i śpiewa. Wtedy w kraju pojawia się Vikram (Shah Rukh Khan), brat nieżyjącego Hariego, który dowiedziawszy się o potomku swojego brata chce go sprowadzić do Anglii. Jednakże Bijuriya tak łatwo nie odda chłopca, którego traktuje jak swojego syna. Nie wie, że walka z Vikramem przyniesie odwrotne skutki.
     Jak to zawsze bywa przy produkcjach indyjskich z filmu można wyodrębnić kilka części. Historia zaczyna się opowieścią o Harim, który zakochał się w pięknej kobiecie i miał mieć z nią dziecko. Potem przychodzi czas na drugą bardziej znaczącą część filmu, kiedy to Bijuriya opiekuje się Nandlale, jak swoim synem. Następna dotyczy etapu kiedy to pojawia się Vikram. Film tworzy kilka takich małych część, które współprzyczyniają się do osiągnięcia głównego zamierzonego przez twórcę celu – zainteresować widza. Wszystko tutaj zmienia się jak w kalejdoskopie w związku z czym trudno jest o nudę. Ponadto do pewnego momentu film stanowi dobrą zabawę, gdyż po pojawieniu się postaci Vikrama, który jest dość śmiechowym bohaterem dostarcza on widzowi sporo humoru. Jest to także bardzo dobry melodramat, który przedstawia kilka oczywistych prawd. Mamy do czynienia ze straszliwą tragedią kiedy to dwoje rodziców umiera i dziecko zostaje samo. Oczywiście rozwiązanie tej kwestii jest niezwykle naciągane, bo w normalnym świecie nikt nie powierzy opieki nad niemowlakiem 8-letniej dziewczynce. Takich absurdów jest kilka w tym filmie – tak jak przykładowo skakanie z wysokiego budynku bez uszczerbku na zdrowiu, oczywiście. Ponadto zobaczyć można do czego zdolna jest kobieta, aby zapewnić swojemu dziecku dostatnie życie, co oczywiście także nie dziwi, bo prawdziwa matka zdolna jest do wszelkich poświęceń. W filmie nie obyło się także bez prawdziwej akcji. Takich sytuacji było ze dwie może, ale jednak idealnie zostały wmontowane w całość.
 
    Ravikant Reddy został kierownikiem zdjęć do tej produkcji. Nie wiem jaką technikę zastosował, ale film wygląda na bardzo stary. Niektóre z ujęć były dość dziwaczne, a dokładniej to te z samego początku przez co już na starcie zniechęciłam się do filmu. Jednakże później uzmysłowiłam sobie, że to były lata 90te, a kino bollywoodzkie najwyraźniej było daleko w tyle z postępem technologicznym niżeli w kinie amerykańskim. Nie mniej wraz z rozwojem akcji przestało to tak razić po oczach. Z oprawą muzyczną jest znacznie lepiej. Vinay i Nikhil bardzo dobrze się spisali. Kompozycje stworzone przez nich są rytmiczne i niekiedy bardzo chwytliwe. Do moich ulubionych należy utwór „Love me honey honey”, takie połączenie indyjskich rytmów z angielskimi słowami – ciekawie to wypadło. Innym ciekawym utworem jest „Dhola bhaji”, ale i tak moim przebojem tego filmu jest „Phir Kiya Hua”. Sama nie wiem dlaczego. Być może spowodowane jest to także przepięknym układem odtańczonym przez Bijuriya. Od razu lepiej się to zapamiętuje. Układów zresztą jest tutaj dużo, ale nie wszystkie są takie zachwycające.
    W filmie główną rolę zagrała Sonali Bendre. Jest to pierwszy film jaki widziałam, w którym gra główną rolę. Wcześniej w „Gdyby jutra nie było” oraz „Kroki w chmurach” grała tylko epizodyczne role. W sumie jest bardzo piękną kobietą, a gra też całkiem nie najgorzej. Poza tym stworzyła dobry duet z Shahrukh Khanem. On z kolei zagrał w filmie aż 3 różne role. Trzy zupełnie różne role, z czego dwie są raczej krótkim epizodami. Jego Vikram jednak był naprawdę niesamowity. Bardzo mi się podobał, a Khan był niezwykle przekonujący w tej roli – choć zdarzały mu się wpadki. Jednakże coraz bardziej się do niego przekonuję. Odkryciem jak dla mnie jest mały Nandu, w którego wcielił się Sunny Singh. Całkiem fajnie zagrał swoją rolę jak na dzieciaka. Ogólnie to całej obsadzie nie można niczego zarzucić. Jak każdemu zdarzały się im gorsze chwile, ale jakoś z tego wybrnęli. 
    Reasumując, „Młodzieniec z Anglii i Hinduska” to film mało znany, ale nie oznacza to, że jest to zły film. Wiele aspektów przemawia za filmem, jak choćby muzyka, czy też sam Shahrukh Khan. Ponadto opowiada wciągającą historię, która przykuwa uwagę widza na dłuższą chwilę. Nie mniej czegoś brakuje w tym filmie. Wydaje się jakby wszystkiego było tutaj za mało. No, a niestety sama fabuła i muzyka to nie wszystko.

Prześlij komentarz