Oryginalny tytuł: English Babu Desi Mem
Scenariusz: Ali Raza
Zdjęcia: Ravikant Reddy
Muzyka: Nikhil, Vinay
Kraj: Indie
Gatunek: Dramat, Komedia, Musical, Obyczajowy
Premiera światowa: 26 stycznia 1996
Premiera polska na DVD: 16 września 2009
Obsada: Shah Rukh Khan, Sonali Bendre, Sunny Singh
Większość
filmów pochodzących z Bollywoodu to filmy radosne ze szczęśliwymi
zakończeniami. Zdecydowana większość tych filmów to produkcje
bardzo dobre, wśród których znajdują się także prawdziwe
rewelacje. Jednakże istnieją też filmy mniej znane i przez to
mniej doceniane. Wśród takich produkcji swoje miejsce ma
„Młodzieniec z Anglii i Hinduska”, który jest,
póki co, jedynym filmem wyreżyserowanym przez Praveena Nischolsa.
Może to być zaskakujące w szczególności, że można obejrzeć o
wiele gorsze filmy, a jakoś ich reżyserzy dalej tworzą kolejne
produkcje. Nie mniej po 1996 roku Nischols postanowił zająć się
jedynie produkcją filmów.
Pełen życia Hari (Shah Rukh Khan), pomimo tego, że w jego
żyłach płynie hinduska krew, mieszka w Wielkiej Brytanii wraz ze
swoją bogatą rodziną. Wybierają mu oni narzeczoną, jednakże on
sam ucieka sprzed ołtarza i leci do Indii. Niestety, jego samolot
rozbija się, ale on sam pozostaje przy życiu. Podczas, gdy jego
rodzina ma go za zmarłego on zakochuje się w pięknej kobiecie i
poślubia ją. Kiedy jego ukochana jest w ciąży dochodzi do
wypadku, w trakcie, którego musi zostać przyspieszony poród. Rodzi
się Nandlal (Sunny Singh), ale jego rodzice umierają chwilę
później. Władze chcą oddać chłopca do sierocińca, jednakże
siostra jego matki – Bijuriya (Sonali Bendre), porywa go i
przez kolejne 8 lat udowadnia całemu miasteczku, że pomimo młodego
wieku potrafi być matką. Niestety, aby utrzymać siebie i Nandlala
musi chwytać się każdego zajęcia, dlatego też podejmuje pracę w
lokalnym klubie, gdzie tańczy i śpiewa. Wtedy w kraju pojawia się
Vikram (Shah Rukh Khan), brat nieżyjącego Hariego, który
dowiedziawszy się o potomku swojego brata chce go sprowadzić do
Anglii. Jednakże Bijuriya tak łatwo nie odda chłopca, którego
traktuje jak swojego syna. Nie wie, że walka z Vikramem przyniesie
odwrotne skutki.
Jak to zawsze bywa przy produkcjach indyjskich z filmu można
wyodrębnić kilka części. Historia zaczyna się opowieścią o
Harim, który zakochał się w pięknej kobiecie i miał mieć z nią
dziecko. Potem przychodzi czas na drugą bardziej znaczącą część
filmu, kiedy to Bijuriya opiekuje się Nandlale, jak swoim synem.
Następna dotyczy etapu kiedy to pojawia się Vikram. Film tworzy
kilka takich małych część, które współprzyczyniają się do
osiągnięcia głównego zamierzonego przez twórcę celu –
zainteresować widza. Wszystko tutaj zmienia się jak w kalejdoskopie
w związku z czym trudno jest o nudę. Ponadto do pewnego momentu
film stanowi dobrą zabawę, gdyż po pojawieniu się postaci
Vikrama, który jest dość śmiechowym bohaterem dostarcza on
widzowi sporo humoru. Jest to także bardzo dobry melodramat, który
przedstawia kilka oczywistych prawd. Mamy do czynienia ze straszliwą
tragedią kiedy to dwoje rodziców umiera i dziecko zostaje samo.
Oczywiście rozwiązanie tej kwestii jest niezwykle naciągane, bo w
normalnym świecie nikt nie powierzy opieki nad niemowlakiem
8-letniej dziewczynce. Takich absurdów jest kilka w tym filmie –
tak jak przykładowo skakanie z wysokiego budynku bez uszczerbku na
zdrowiu, oczywiście. Ponadto zobaczyć można do czego zdolna jest
kobieta, aby zapewnić swojemu dziecku dostatnie życie, co
oczywiście także nie dziwi, bo prawdziwa matka zdolna jest do
wszelkich poświęceń. W filmie nie obyło się także bez
prawdziwej akcji. Takich sytuacji było ze dwie może, ale jednak
idealnie zostały wmontowane w całość.
Ravikant Reddy został kierownikiem zdjęć do tej produkcji. Nie
wiem jaką technikę zastosował, ale film wygląda na bardzo stary.
Niektóre z ujęć były dość dziwaczne, a dokładniej to te z
samego początku przez co już na starcie zniechęciłam się do
filmu. Jednakże później uzmysłowiłam sobie, że to były lata
90te, a kino bollywoodzkie najwyraźniej było daleko w tyle z
postępem technologicznym niżeli w kinie amerykańskim. Nie mniej
wraz z rozwojem akcji przestało to tak razić po oczach. Z oprawą
muzyczną jest znacznie lepiej. Vinay i Nikhil bardzo dobrze się
spisali. Kompozycje stworzone przez nich są rytmiczne i niekiedy
bardzo chwytliwe. Do moich ulubionych należy utwór „Love me honey
honey”, takie połączenie indyjskich rytmów z angielskimi słowami
– ciekawie to wypadło. Innym ciekawym utworem jest „Dhola
bhaji”, ale i tak moim przebojem tego filmu jest „Phir Kiya Hua”.
Sama nie wiem dlaczego. Być może spowodowane jest to także
przepięknym układem odtańczonym przez Bijuriya. Od razu lepiej się
to zapamiętuje. Układów zresztą jest tutaj dużo, ale nie
wszystkie są takie zachwycające.
W
filmie główną rolę zagrała Sonali Bendre. Jest to pierwszy film
jaki widziałam, w którym gra główną rolę. Wcześniej w „Gdyby
jutra nie było” oraz „Kroki w chmurach” grała
tylko epizodyczne role. W sumie jest bardzo piękną kobietą, a gra
też całkiem nie najgorzej. Poza tym stworzyła dobry duet z
Shahrukh Khanem. On z kolei zagrał w filmie aż 3 różne role. Trzy
zupełnie różne role, z czego dwie są raczej krótkim epizodami.
Jego Vikram jednak był naprawdę niesamowity. Bardzo mi się
podobał, a Khan był niezwykle przekonujący w tej roli – choć
zdarzały mu się wpadki. Jednakże coraz bardziej się do niego
przekonuję. Odkryciem jak dla mnie jest mały Nandu, w którego
wcielił się Sunny Singh. Całkiem fajnie zagrał swoją rolę jak
na dzieciaka. Ogólnie to całej obsadzie nie można niczego
zarzucić. Jak każdemu zdarzały się im gorsze chwile, ale jakoś z
tego wybrnęli.
Reasumując, „Młodzieniec z Anglii i Hinduska” to
film mało znany, ale nie oznacza to, że jest to zły film. Wiele
aspektów przemawia za filmem, jak choćby muzyka, czy też sam
Shahrukh Khan. Ponadto opowiada wciągającą historię, która
przykuwa uwagę widza na dłuższą chwilę. Nie mniej czegoś
brakuje w tym filmie. Wydaje się jakby wszystkiego było tutaj za
mało. No, a niestety sama fabuła i muzyka to nie wszystko.
Prześlij komentarz