NOWOŚCI

wtorek, 15 listopada 2011

823. Coś się dzieje, reż. Karan Johar

Oryginalny tytuł: Kuch Kuch Hota Hai 
Reżyseria: Karan Johar 
Scenariusz: Karan Johar 
Zdjęcia: Santosh Thundiiayil 
Muzyka: Jatin Pandit, Lalit Pandit 
Kraj: Indie
Gatunek: Dramat, Komedia romantyczna 
Premiera światowa: 16 października 1998 
Premiera polska na DVD: 03 lipca 2008 
Obsada: Shak Rukh Khan, Kajol, Salman Khan, Rani Mukherjee, Farida Jalal, Reema Lagoo, Archana Puran Singh, Himani Shivpuri, Johnny Lever, Anupam Kher

     „Coś się dzieje” to pierwszy film reżyserski Karana Johara. Pierwszy raz miał on do czynienia z filmem jako aktor kiedy to w 1995 roku wystąpił w filmie „Żona dla zuchwałych” przy boku Shahrukh Khana oraz Kajol. Tak bardzo spodobała mu się współpraca z nimi, że postanowił ich zaangażować do swojego pierwszego filmu, ale patrząc na pozostałe jego filmy – na tym nie poprzestał. To on stworzył bowiem film „Czasem słońce, czasem deszcz”, który zapoczątkował obsesję na punkcie Bollywoodu w Polsce. Nic dziwnego, gdyż patrząc na jego początki można powiedzieć, że ma przed sobą świetlaną przyszłość w branży filmowej.
     Za czasów szkoły Rahul (Shah Rukh Khan) był kobieciarzem. Jedyną stałą dziewczyną w jego życiu była jego najlepsza przyjaciółka, radosna chłopczyca imieniem Anjali (Kajol). Pewnego dnia do Indii wraca przepiękna i dziewczęca córka dyrektora szkoły – Tina (Rani Mukherjee), która całkowicie zawładnęła sercem Rahula, a i on nie pozostaje jej obojętny. Wtedy Anjali zdaje sobie sprawę z tego, że sama również kocha się w Rahulu. Niestety, on nie odwzajemnia jej uczuć, dlatego też dziewczyna wyjeżdża ze szkoły i nigdy nie kontaktuje się z Rahulem. Tina nigdy nie mogła pogodzić się z tym, że prawdopodobnie stanęła pomiędzy prawdziwą miłością, dlatego jej wspólną córkę z Rahulem, nazywa na cześć dawnej przyjaciółki. Sama Tina umiera na skutek krwotoku, pozostawiając po sobie listy, które co roku aż do ósmych urodzin będzie otrzymywała mała Anjali. Kiedy Anjali czyta ostatni, ósmy list od swojej kochanej mamy otrzymuje zadanie odnalezienie byłej przyjaciółki jej ojca i ponowne połączenie ich ze sobą.
     Film przedstawia typową historię miłosną, którą każdy z nas bardzo dobrze zna. Wszystko opiera się bowiem na przyjaźni z lat młodości, która z czasem przeradza się w miłość, choć sami zainteresowani do końca tego nie dostrzegają. Wtedy do życia wkracza ta trzecia i wtedy to właśnie zaczynają się prawdziwe rewelacje, które stanowią podporę dla znanego wszystkim przysłowia, mówiącego o tym, że nie poczujesz jakie masz szczęście, jak bardzo coś jest dla Ciebie ważne, dopóki tego nie stracisz. Wtedy następuje wątek melodramatyczny, który wielu doprowadzić może do łez. To jest jednakże tylko mała część tego czego możemy doświadczyć w tym filmie. Fascynujące jest to jak Joharowi udało się wplątać ten wątek w opowiadaną historię, ale w końcu przecież trzeba zapełnić jakoś te trzy godziny filmu. Nie mniej widz z zachwytem może patrzeć na scenę, kiedy mała Anjali czyta list od swojej zmarłej matki, która opowiada jej historię z czasów szkoły o jej samej, jej ukochanym Rahulu oraz najlepszej przyjaciółce Anjali. Następnie ponownie płynnym przejściem powraca się do teraźniejszości. Film ma w sobie także coś z komedii, co można zauważyć w szczególności przy tzw. flashbacku. Kolorowe lata 80te także są zauważalne, chociaż kolory to jedna z głównych zalet filmów bollywoodzkich, więc nie może ich zabraknąć także w pozostałej części filmu. Widz z napięciem obserwuje dalsze losy bohaterów w szczególności, że ponowne złączenie Anjali z Rahulem może być dość trudne. Sytuacja przypomina bowiem tą z innego filmu z gatunku, takiego jak „Indian Babu”. Na szczęście zakończenie tej historii jest mniej dramatyczne. To jest naprawdę wspaniałe w tym filmie, to jak wszystko kończy się szczęśliwie.
     Największą zaletą filmu jest oczywiście muzyka. Nikogo to nie zdziwi w szczególności, że kompozytorami podkładu muzycznego jest znany już duet Jatin-Lalit. Najbardziej w filmie wyróżnia się utwór tytułowy „Kuch Kuch Hota Hai”. Prawdopodobnie dlatego, że przez cały film słyszymy go kilka razy w różnych wersjach, przez co od razu wbija się w pamięć, i chyba tylko ten utwór tak działa. Kiedy jednak słyszymy pierwszą wersję to napawa radością, od razu człowiek czuje się lepiej. Do bardziej skocznych utworów zaliczymy między innymi „Koi Mil Gaya”. Fajnie się tego słucha, od razu widz ma ochotę wstać i poderwać się do tańca. Podobnie jest z utworem „Saajan Gee Ghar Aaye”. Jednakże prawda jest taka, że większość z piosenek tego filmu swoją atrakcyjność zawdzięcza fantastycznym choreografiom utworzonym przez kobietę imieniem Farah Khan. Na klimat produkcji pracowały także zdjęcia, których autorem jest Santosh Thundiiayil. Bardzo dobrze udało mu się przedstawić dzieło dekoratorów wnętrz i innych specjalistów od scenografii. Na każdym kroku właściwie widz może się zachwycić tym filmem.
     Shahrukh Khan oraz Kajol po raz kolejny pokazali jak bardzo są zgranym duetem, zresztą udaje im się to udowodnić przy każdym wspólnym występie. Kajol ponownie pokazała jaka z niej rozrywkowa dziewczyna. Znowu zagrała totalnie odjechaną świruskę, którą każdy pokocha. Ja uległam jej urokowi – znowu. Shahrukh z kolei to niesamowity amant. Pamiętam kiedy jeszcze nie widziałam z nim żadnego filmu twierdziłam, że jest beznadziejny, ale od kiedy ujrzałam go w „Gdyby jutra nie było” zaczęłam zmieniać o nim zdanie. I tak po obejrzeniu prawie 10 filmów z jego udziałem mogę powiedzieć, że nie wiem co mam jeszcze o nim napisać. Jest gwiazdą kina bollywoodzkiego i nic tego nie zmieni. Zarówno dzięki niemu, jaki dzięki Kajol, filmy są po prostu najlepsze. Oprócz nich zobaczymy w filmie także Rani Mukherjee, którą Johar podobno chciał zdubbingować ze względu na oryginalny głos. Dobrze, że tego nie zrobił, bo mnie osobiście ona nie drażniła. Zagrać mogła, co prawda, lepiej, ale mogło być też gorzej.
     Filmy pochodzące z Bollywood to filmy niesamowicie radosne. Dla niektórych mogą być totalnym kiczem gorszym od brazylijskich telenowel. Jednakże najważniejsze w tych filmach jest przesłanie, a także to, że każda z opowiadanych historii – no może prawie każda, kończy się happy endem. Z jednej strony jest to pozytywne, bo przecież nikt nie chce się dodatkowo dołować oglądając taki film, ale z drugiej jest tutaj pewne przekłamanie, bo przecież każdy dobrze wie, że życie pisze swoje scenariusze, które nie zawsze kończą się szczęśliwie.

1 komentarz :

  1. Mam ogromną słabość do tego filmu i tej pary. W mojej filmotece jest z 50 tytułów rodem z Indii ale ten film to top 5. Miła historia. I jak zawsze brawurowy duet, choc nie lubie grajacej tine - rani mukherjee

    OdpowiedzUsuń