Oryginalny tytuł: The Back-Up Plan
Reżyseria: Alan Poul
Scenariusz: Kate Angelo
Zdjęcia: Xavier Perez Grobet
Muzyka: Stephen Trask
Kraj: USA
Gatunek: Komedia romantyczna
Premiera światowa: 23 kwietnia 2010
Premiera polska: 11 czerwca 2010
Obsada: Jennifer Lopez, Alex O'Loughlin, Danneel Ackles, Melissa McCarthy, Noureen DeWulf, Michaela Watkins
Reżyseria: Alan Poul
Scenariusz: Kate Angelo
Zdjęcia: Xavier Perez Grobet
Muzyka: Stephen Trask
Kraj: USA
Gatunek: Komedia romantyczna
Premiera światowa: 23 kwietnia 2010
Premiera polska: 11 czerwca 2010
Obsada: Jennifer Lopez, Alex O'Loughlin, Danneel Ackles, Melissa McCarthy, Noureen DeWulf, Michaela Watkins
Alan Poul to nowe nazwisko filmowego świtka. Do tej pory
reżyserował znakomite seriale telewizyjne jak „Sześć stóp
pod ziemią”, czy też „Rzym”. Po
bardziej dramatycznych produkcjach postanowił spróbować swoich sił
na dużym ekranie, jednakże jego pierwsza produkcja „Pink
Collar” przeszła bez większego echa. Z pewnością
spodziewa się, że po filmie „Plan B” zrobi się o
nim głośno i być może tak właśnie będzie, ponieważ film ten
jest ciepły, ale i uroczy. Przyjemnie się go ogląda a nic więcej
nie potrzeba widzowi, aby się rozluźnić.
Zoe (Jennifer Lopez) jest przepiękną kobietą, której
trudno jest znaleźć idealnego faceta. Zmęczona ciągłym
poszukiwaniem miłości postanawia skorzystać z planu zapasowego i
poddać się sztucznemu zapłodnieniu nim będzie za późno. W dniu,
w którym wychodzi z zabiegu spotyka w taksówce przystojnego Stana
(Alex O'Louglin), któremu od razu wpada w oko. Mężczyzna
robi wszystko, aby Zoe zwróciła na niego uwagę, a ona specjalnie
mu w tym nie przeszkadza pewna, że z pewnością za pierwszym razem
nie doszło do zapłodnienia. Niestety, już po pierwszej randce
okazuje się, że dziewczyna jest w ciąży. Teraz musi wyznać
Stanowi prawdę, ponieważ pojawiają się pierwsze objawy ciąży.
Nie spodziewa się, jak zaskakująca może być dla niej decyzja
Stana.
Naturalną koleją rzeczy jest, że najpierw człowiek się
zakochuje, następnie bierze ślub, a potem dopiero myśli o
dzieciach. Często te trzy etapy życia w związku przeplatają się
wzajemnie, bo przecież życie zna sytuacje, że najpierw rodzą się
dzieci, a potem dopiero bierze się ślub. „Plan B”
przedstawia jedną z takich kombinacji z tą różnicą, że
dzieci pojawiają się jeszcze przed zakochaniem. Jednakże nie to
jest głównym tematem rozważań twórców, a bardziej to jak bardzo
ludzie boją się zaufać innym, czy też zakochać się, by nie
zostać porzuconym. Ta tematyka sprawia, że film stanowi bardziej
dramat niżeli komedię. Trochę dotyka to tematyki romansu, bo
przecież chodzi o uczucia dwóch dorosłych ludzi. Ten etap powinien
być na swój sposób pouczający, ale jedyne co po nim zostaje to
ogromne znudzenie, choć spowodowane może to być zbyt późnym
seansem z mojej strony.
Na
szczęście film ten to nie tylko dramatyzm, ale także spora dawka
humoru. Bez tego widz zanudziłby się na śmierć, chociaż i z tym
pewnie większość się wynudziła. Wszystko uzależnione jest od
tego jakie kto ma poczucie humoru. Osobiście szaleję za sarkazmem,
dlatego tak bardzo uwielbiam serial „House”, z
drugiej zaś strony śmieszą mnie zwyczajne głupoty tak, jak w tym
filmie właśnie. Niesamowicie komiczna dla mnie była scena
naturalnego porodu. Śmiałam się przez całą scenę, ale przyznam
szczerze, że jakbym była na miejscu bohaterki to zwiałabym gdzie
pieprz rośnie. Z drugiej zaś strony scena ta jest straszliwie
obrzydliwa, takie coś jest jakby żywcem wyrwane z filmów Apatowa.
Niestety, dużo było takich żenujących żartów, które częściej
powodowały niesmak, niż uśmiech na twarzy. Nie mniej można się
uśmiać na tym filmie.
Zdjęcia do filmu wykonał Meksykanin – Xavier Perez Grobet, który
współtworzył wiele znanych produkcji takich jak „Prosto w
serce”. Większość z nich nie zasłużyła się w
światowej kinematografii dlatego też on sam nie zyskał nigdy
żadnej nagrody za swoją twórczość. Prawdopodobnie spowodowane
jest to tym, że jego dzieła niczym nie wyróżniają się na tle
innych. Jest taki sam jak inni twórcy, co czyni go jedynie
przeciętnym. W filmie „Plan B” także nie ma się
czym pochwalić. Udało mu się co prawda uchwycić różne chwile
pod ciekawym kątem, ale to nie wystarcza. Nie inaczej jest z oprawą
muzyczną przygotowana przez Stephana Truska. Nie jest fascynująca,
ani nie robi zbyt wielkiego wrażenia. A to niestety odbija się na
ogólnym odbiorze filmu.
Zawsze podziwiałam Jennifer Lopez za to jak grała w filmach. Pomimo
tego, że nikt nigdy nie potrafił jej tak naprawdę docenić nie
poddawała się i dawała z siebie wszystko na planie. Ja także
dzielnie jej broniłam i starałam się docenić jej grę aktorską.
Jednakże widać, że jest to jej pierwszy film po czterech latach
kiedy to poświęcała się swojej rodzinie. Niestety, nie była
przekonująca jako Zoe. Niekiedy nawet wydawała się niesamowicie
sztuczna. Możliwe, że wypadła z rytmu, możliwe, że zapomniała
jak to jest grać. Kiedyś nadrabiała to urokiem osobistym, a teraz
nawet to gdzieś zgubiła. Poza tym nie pasowała mi do niej ta
grzywka. Na ekranie towarzyszył jej Alex O’Loughlin, który może
być znany licznym fanom serialu „Moonlight”.
Pomimo tego, że nigdy nie widziałam go w tym serialu, pomimo tego,
że widziałam go po raz pierwszy w życiu, to i tak całkiem nie
najgorzej się spisał w tym filmie. Z zabawniejszych ról na uwagę
zasługuje postać Carol, która przewodniczyła grupie dumnych i
samotnych matek . Zagrała ją Melissa McCarthy, a zrobiła to
rewelacyjnie. Jej postać całkowicie mnie ogłupiła, ale też i
nieźle rozbawiła. Zresztą większa część obsady całkiem nieźle
sobie poradziła ze swoimi rolami.
„Plan B” to film wywołujące różnorakie uczucia.
Ja sama nie wiem do końca jakie są moje ostateczna odczucia
względem tego co zobaczyłam, widać to po tym jak 5 razy zmieniałam
moją końcową ocenę. Trudno jest ocenić go pozytywnie, bo z
jednej strony był to film zabawny, ale z drugiej momentami zbyt
przesadny w swoim humorze. Sama fabuła ciekawiła, ale coś nie
potrafiło skupić uwagi widza. Poza tym nie ma się tutaj czym
pozachwycać, wszystko jest takie przeciętne, więc w ostateczności
ocenić go można tylko jako film przeciętny.
Oglądałam ten film jakiś czas temu i raczej nie spodziewałam się po nim niczego więcej niż przeciętności, więc raczej się nie zawiodłam :)
OdpowiedzUsuńWygląda na przeciętną komedię romantyczną, ale można obejrzeć :)
OdpowiedzUsuńA mnie się podobał, choć sceny porodu bym nie umiesciła.. najlepsze sceny to dla mnie randka w ogrodzie i rozmowa mężczyzn na placu zabaw.. powiedziałabym, że to nie komedia a obyczajówka z elementami komicznymi i tyle.. a, no i Alex - wg mnie wisienka na tym torcie.. mniam
OdpowiedzUsuń