NOWOŚCI

piątek, 24 czerwca 2011

787. Czasem słońce, czasem deszcz, reż. Karan Johar

Oryginalny tytuł: Kabhi Khushi Kabhie Gham...
Reżyseria: Karan Johar
Scenariusz: Sheena Parikh, Karan Johar
Zdjęcia: Kiran Deohans
Muzyka: Adesh Shrivastava, Lalit Pandit, Jatin Pandit
Kraj: Indie, Wielka Brytania
Gatunek: Musical, Melodramat, Familijny
Premiera światowa: 14 grudnia 2001
Premiera polska: 21 stycznia 2005
Obsada: Kajol, Shahrukh Khan, Amitabh Bachchan, Hrithik Roshan, Kareena Kapoor, Rani Mukherjee, Jaya Bhaduri

    „Czasem słońce, czasem deszcz” jest filmem przełomowym dla kina bollywoodzkiego, ale także i dla polskich widzów. Jest to bowiem pierwszy indyjski film, który został wprowadzony do dystrybucji w Polsce. Ponadto został uznany za najbardziej dochodowy film bollywoodzki w historii zbierając przed ekranem ponad półtora miliardową widownię. Sukces ten produkcja zawdzięczać może nie tylko wspaniałej obsadzie, ale także i reżyserowi Karan`owi Johar`owi, dla którego jest to drugi film po debiucie w „Coś się dzieje”.
    Rahul (Shahrukh Khan) pochodzi z bogatej rodziny, której głową jest Yashovardhan Reichand (Amitabh Bachchan). Mało kto jednak wie, że nie jest on prawdziwym synem swojego ojca, a jedynie został adoptowany przez Reichandów kiedy był małym dzieckiem. Nawet jego brat – Rohan (Hrithik Roshan), nie jest tego świadom. Po wielu latach poznaje prawdę, a także tajemnicę dlaczego jego brat musiał opuścić rodzinny dom. Wszystko to za sprawą przepięknej, ale i zwyczajnej dziewczyny Anjali (Kajol), która skradła serce Rahula. Jego ojciec nigdy się z tym nie pogodził, gdyż jest tradycjonalistą i według niego to rodzice wybierają dzieciom życiowych partnerów. Rahul jednak w tajemnicy wziął ślub z Anjali, czym rozgniewał ojca. Przez to został wygnany z domu i rozdzielony z rodziną. Jego brat wyjeżdża za nim do Anglii chcąc go przekonać do powrotu.
    Jak każdy film z Bollywoodu, także i ten trwa mniej więcej trzy godziny. Jednakże tak jak w większości filmów tego rodzaju, ten również potrafi zainteresować widza przedstawianą historią. Film zgrabnie został podzielony na dwie osobne części. Pierwsza z nich to ta, kiedy babcie opowiadają Rohanowi historię sprzed 10 lat, jak to Rahul poznał Anjali i jak stała się ona powodem rozpadu rodzinnych więzi. Trwa to mniej więcej około godziny. Po tej godzinie następuje zderzenie z teraźniejszością. Rahul jedzie do rodziców, a potem od razu wyjeżdża w poszukiwaniu brata. Te dwie oddzielne części, które mogłyby stanowić dwa oddzielne filmy zostały zespolone w jedność tworząc sensowną całość. W całym filmie porusza się kilka kwestii, do których głównie należą wątki rodzinne. Przedstawiona zostaje niewiarygodnie silna miłość ojca do syna, a także matki do syna. Miłość ta jest tym bardziej fascynująca, że Rahul nie jest prawdziwym synem Yashovardhana oraz Nandini, a jedynie synem adoptowanym. Najpiękniejsze było to jak Nandini potrafiła wczuć Rahula, zupełnie jakby nawiązała się między nimi jakaś niewidzialna nić informująca jedno o drugim. Drugą kwestią jest oczywiście przepiękna więź łącząca dwóch braci Rahula oraz Rohana, którzy zachowywali się jak prawdziwi bracia, pomimo wszystko. Jednakże ze względu na to, że jest to też romans warto zwrócić uwagę na główny wątek miłosny, czyli uczucie łączące Rahula z Anjali, którego każdy mógłby im pozazdrościć. Widzowie podając swoją ulubioną scenę z ich relacji wskazują na zakładanie bransoletek na ramię Anjali. Daje się tutaj wyczuć swoistego rodzaju napięcie seksualne.  W filmie odnaleźć można także wątek patriotyczny, który o dziwo dobrze się wkomponował w całość i ciekawie została rozwiązana jego kwestia. Dialogi napisane na potrzeby tego filmu być może i nie są zbytnio ambitne, ani też wyrafinowane, nie mniej jednak ich prostota sprawia, że przyjemnie ogląda się ten film, a o to głównie powinno chodzić.
    Kompozytorem muzyki do filmu są znani (mnie) już Lalit oraz Jatin Pandit, którzy to podjęli współpracę z Adeshem Shrivastavą. Dzięki temu trio powstały wspaniałe utwory, które w pewnej części zapisują się w pamięci widza. Dla osób przepadających za bardziej melancholijnymi kawałkami idealna będzie piosenka „Suraj Hua Madham”. Momentami sprawia, że widz ma ochotę się popłakać – w szczególności w niektórych melodyjnych momentach, przy tych częściach, które się powtarzają. Przez co należy do moich ulubionych piosenek w tym filmie. Moją ulubioną piosenką jest również „Say Shava Shava”. Jest to utwór bardzo rytmiczny i autentycznie ciekawy. Istotny jest fakt, że śpiewa tutaj sam Amitabh Bachchan, jako jedyny z obsady. Ponadto gdyby patrzeć na utwór także z perspektywy choreografii można by powiedzieć, że stanowi to najlepsze przedstawienie tego filmu.  Ciekawym i nie mniej rytmicznym utworem jest także „Bole Chudiyan”. Układy do tego utworu także są fascynujące, w szczególności, że tańczone są w tradycyjnych hinduskich strojach. Podobać może się także utwór „You Are My Sonia”, która momentami brzmi jak amerykański pop – dotyczy to głównie refrenów. Nie mniej ma coś w sobie. Zresztą każdy utwór jest na swój sposób fajny, jeszcze lepiej jednak wygląda to z dopracowanymi choreografami, które sprawiają, że jeszcze lepiej się je odbiera. Zdjęcia autorstwa Kirana Deohansa dopełniają całości. Chociaż pomimo tego, że udało mu się nie raz uchwycić piękno chwili to jednak niektóre ujęcia i operowanie kamerą było dość irytujące. Nie mniej bardzo mi się podobały.
    Wpływ na ogólny odbiór filmu miało także aktorstwo największych gwiazd kina indyjskiego. Do najstarszych z nich należy oczywiście Amitabh Bachchan, który ma na swoim koncie całe mnóstwo filmów, a dla mnie to jest dopiero drugi film z jego udziałem. Nie mniej jego surowy wyraz twarzy i wzrok znudzonego mopsa jest trochę... deprymujący. Nigdy nie wiadomo czy tak naprawdę cieszy się z czegoś czy wciąż jest zły. Ma wciąż niezmienny wyraz twarzy i to jest trochę denerwujące. Jednakże porwał się w filmie na rzecz niezwykłą, jako jedyny zaśpiewał do utworu „Say Shava Shava”, a to zawsze podnosi ocenę (przynajmniej moją). Drugą z gwiazd jest oczywiście Shahrukh Khan. Jest to człowiek, który występuje chyba w większości filmów indyjskich. Jeżeli ktoś weźmie do ręki 4 filmy bollywoodzkie to może być pewny, że przynajmniej w jednym z nich właśnie on występuje. Ja sama zaczynam się do niego przekonywać. Jego brata zagrał Hrithik Roshan, który występując w tym filmie dopiero rozkręcał swoją aktorską karierę. Wypadł całkiem nie najgorzej, ale oczywiście mogło być lepiej. Wśród żeńskiej obsady wymienić należy przede wszystkim żonę Bachchana – Jayę Bhaduri, która jest jego żoną nie tylko w filmie, ale też i w rzeczywistości. Każdy chciałby mieć podobną mamę do niej. Kochana z niej kobieta i udało jej się przenieść to na ekran. Do młodszych gwiazd należy z pewnością Kajol. Dziewczyna bardzo urokliwa i w dodatku z talentem. Zdecydowanie wybijała się na tle kolegów z planu. Zagrała niesamowicie tą ciapowatą i wesołą dziewczynę. Ponadto w filmie wystąpiły także Kareena Kapoor oraz Rani Mukherjee.
    Nie każdemu przypadnie do gustu ten film, ale przecież nie każdy musi kochać kino bollywoodzkie. Jednakże wielkie miłości od czegoś muszą się zaczynać, a zazwyczaj zaczynają się od drobiazgów. W „Czasem słońce, czasem deszcz” wiele jest takowych rzeczy, które sprawiają, że film nie tylko odczuwa wielką sympatię do bohaterów oraz samego filmu, ale zaczyna porywać się na dalsze produkcje indyjskie. Nic dziwnego, bo przecież czego chcieć więcej od filmu, niż chwytliwych piosenek, zachwycających choreografii i interesujących historii, tworzących kawał dobrego kina rozrywkowego. 

3 komentarze :

  1. Pamiętam jak w ubiegłe wakacje miałam taką serię filmów Bollywood, że aż miałam ich dość. Ale tak patrzę na zdjęcia, coś zaczynam tęsknić za tymi klimatami...

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwszy Bollywood jaki obejrzałam i same pozytywne wrażenia ! Aż się chciało dołączyć do nich i tańczy ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię Bollywood (głównie ze względu na świetne piosenki, taniec, no i nie oszukujmy się, śliczne aktorki :P), a tego filmu, chyba jednego z najsłynniejszych, jeszcze nie widziałam. Muszę koniecznie nadrobić :P zakochana-w-dziewczynie.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń