Wydawca: Instytut Wydawniczy Erica
Rok wydania oryginału: 2006
Rok wydania w Polsce: 2011
Projekt okładki: CZARTART
Tłumaczenie: Kinga Składanowska
Redakcja: Karolina Kawałkowska, Dorota Szkodzińska
Korekta: Maria Gajda, Robert Wiktorowicz
ISBN 978-83-62329-17-5
Ilość stron: 440
Korekta: Maria Gajda, Robert Wiktorowicz
ISBN 978-83-62329-17-5
Ilość stron: 440
Format: 125x195 mm
Świat paranormalnego romansu pomiędzy bohaterami powieści to nie tylko kraina, w której najróżniejsi autorzy tworzą książki dla młodzieży, ale także i dla dorosłych czytelników. Jedną z takich pisarek jest Keri Arthur, mieszkająca w Australii, która niejednokrotnie zachwyciła świat swoimi powieściami z gatunku romansu, czy też urban fantasy. Swoją przygodę z pisarstwem rozpoczęła w 2000 roku od serii „Nikki i Michael”. Cykl „Zew nocy”, gdzie główną bohaterką jest pół wampirzyca, pół wilkołaczyca o imieniu Riley Jenson, rozpoczęła w 2006 roku powieścią „Wschodzący księżyc”. Do Polski powieść dotarła dopiero w 2011 roku za sprawą Instytutu Wydawniczego Erica.
Akcja powieści rozgrywa się w Melbourne w świecie, który wie o istnieniu wampirów, wilkołaków, a także wielu innych nadprzyrodzonych istot. Wśród nich znajdują się także mieszańcy, do których zaliczana jest Riley Jenson- będąca w połowie wampirem, a w drugiej połowie wilkołakiem, tak samo jak jej brat bliźniak- Rhoan. Oboje pracują w Departamencie ds. Innych Ras, gdzie Rhoan jest strażnikiem ze względu na przewagę wampirzego DNA, natomiast Riley jest zwykłą sekretarką i nie pali się do tego, aby zmienić profesję. Jednakże kiedy jej brat znika w tajemniczych okolicznościach, a u progu jej drzwi odnajduje nagiego wampira, kobieta wie, że szykują się poważne kłopoty. Musi przyłączyć się do najnowszej misji, w czym nie pomaga jej wilcza natura, która wzbudza w niej seksualne pragnienia wywołane potęgą wschodzącego księżyca.
„Wschodzący księżyc” to wielowątkowa powieść, w której każdy odnajdzie swój ulubiony element. Nie brakuje tutaj kryminalnych aspektów, które przebiegle wmieszane są w pełną namiętności historię. Jednakże, niestety, większość scen akcji spychana jest na dalszy plan, aby ukazać czytelnikowi czym tak naprawdę jest księżycowa gorączka i to, że nie tylko jest podstawą do wspaniałych erotycznych przygód, ale też stanowi zagrożenie dla wilkołaka, który znajduje się w jej niewoli. Powieść zaczyna się całkiem nie najgorzej, nie brakuje w niej także licznych wątków, w których faktycznie coś się dzieje, ale ma się wrażenie, że nie są one spójne. Na jednej stronie czytamy o jednej z akcji, w których Riley bierze udział, a na drugiej już czytamy o tym, jak misja zamienia się w kolejną pasjonującą przygodę seksualną. Do czynienia mamy z kilkoma bohaterami, którzy odgrywają tutaj zasadniczą rolę, nie tylko jako partnerów łóżkowych, ale też i osób mających większe znaczenie dla Riley. Niekiedy pojawiają się znikąd, innym razem w zupełnie zaskakujących warunkach, a przy tym stanowią podstawę do podejrzeń, gdyż nie zawsze budzą zaufanie. Nie brakuje też elementów zaskoczenia, kiedy dochodzi do zdrady, w każdym tego słowa znaczeniu. W grę wchodzą także zabawy genetyczne, które nie do końca wywołują przyjemne wrażenie. Nie zabraknie również kilku nieprzyjemnych sytuacji, które niejednokrotnie przerażają. Niestety, powieść nie budzi aż takiej fascynacji, gdyby rozpatrywać ją w charakterze powieści urban fantasy. Nie oznacza to jednak, że nie sprawdza się jako bardzo dobry erotyk.
Keri Arthur snuje swoją powieść wprowadzając narratora w osobie samej Riley Jenson. Wszystko czego doświadczamy podczas czytania powieści zawdzięczamy właśnie postrzeganiu świata przez tą istotę. Trudno jest go jednak rozszyfrować, kiedy przez całą historię Riley jest spętana księżycową gorączką i nawet w najmniej oczekiwanych momentach możemy zostać pobudzeni przez opisy tego co odczuwa. Arthur idealnie radzi sobie z opisami scen miłosnych. Nie przebiera w słowach, kiedy tego dokonuje. Nie boi się używać mocnych słów dla wyrażenia namiętności danej chwili, co często podsyca powstały już żar. Odnajdziemy tutaj także sceny łóżkowe rozpisane nawet na kilka stron, a jeżeli ktoś tak sprawnie tego dokonuje, to musi być w tym naprawdę dobry. Autorka dodatkowo stworzyła bardzo interesujące postacie, a także istoty, co także da się sobie wizualizować dzięki dobrym opisom. Ponadto używa wielu skomplikowanych słów, niekiedy są to wyrażenia laboratoryjne, które czytelnik może ze spokojem pominąć. Dialogi z kolei są nawet niezłe, niekiedy bardzo pasjonujące, czasami nawet z odpowiednimi wzmacniaczami. Powieść czyta się bardzo dobrze, szybko idzie zważywszy na właściwy dobór słów i opisy, które pochłaniają czytelnika bez końca.
Wydanie Instytutu Wydawniczego Erica z pewnością zachęca czytelnika do sięgnięcia po tę powieść. Wspaniale kusząca okładka, która w zasadzie nie prezentuje tego kim naprawdę jest Riley Jenson, ale w sposób idealny pomaga w wyobrażeniu sobie, jak wyglądać może główna bohaterka. Zastosowana czcionka także jest kusząca, gdyż jest ona racjonalnych rozmiarów, który nie męczy czytelnika zbyt szybko. Dodatkowo zastosowano nagłówek, który zmniejsza obszar do czytania. Każdy rozdział rozpoczynany jest od nowej strony, a pod jego liczbą znajdziemy postać uroczego wilczka. Wszystkie te elementy sprawiają, że powieść jest przyjemna w odbiorze.
„Wschodzący księżyc” to najbardziej zmysłowa powieść ostatnich lat, jakie przyszło mi czytać. Wiele razy wzbudza w czytelniku napięcie, niekoniecznie to powiązane z tematyką horroru, czy innych tego typu wydarzeń. Niekiedy może stanowić idealny poradnik, jak stać się lepszym kochankiem, gdyż opisy Keri Arthur są tak szczegółowe, że nie trudno o rumieniec na twarzy. Jednakże na tym kończą się zalety tej powieści, ponieważ nie wzbudza ona większych fascynacji. Sama fabuła jest bardzo ciekawa, jednakże opowiedziana w dość mglisty sposób, co powoduje, że pozostaje daleko w tyle za innymi powieściami fantasy. Nie mniej, z przyjemnością sięgnę po kolejną część poczynań Riley Jenson.
Ocena: 3/6
Książkę miałam okazję zrecenzować dzięki wspaniałomyślności Instytutu Wydawniczego Erica. Bardzo serdecznie dziękuję Sztukaterowi za udostępnienie mi tego właśnie egzemplarza.
Prześlij komentarz