NOWOŚCI

sobota, 21 maja 2011

775. Nine - Dziewięć, reż. Rob Marshall

Oryginalny tytuł: Nine
Reżyseria: Rob Marshall
Scenariusz: Anthony Minghella, Michael Tolkin
Na podstawie: sztuki Mario Fratti, Maury'ego Yestona oraz Arthura Kopita
Zdjęcia: Dion Beebe
Muzyka: Andrea Guerra
Kraj: USA / Włochy
Gatunek: Musical / Dramat
Premiera światowa: 03 grudnia 2009
Premiera polska: 22 stycznia 2010
Obsada: Daniel Day-Lewis, Nicole Kidman, Judi Dench, Kate Hudson, Marion Cotillard, Sophia Loren, Penelope Cruz, Stacy Ferguson

    Kiedy przed prawie 50 laty Fellini nakręcił prawie, że autobiograficzny film  „Osiem i pół” nikt nie spodziewał się tak ogromnego sukcesu historii o problemach z inspiracją. W 2009 roku na ekranach światowych kin pojawiła się amerykańska wersja tego dramatu o tytule „Nine- Dziewięć”, gdzie to Rob Marshall („Chicago”, „Wyznania Gejszy”)postanowił odświeżyć nieco historię i pokazać cienie zawodu reżysera. Niestety, sądząc po opiniach, film nie dorównuje poprzednikowi. Niestety, rozczarowuje. Niestety, nie robi takiego wrażenia jakiego widz spodziewa się po takiej obsadzie i historii, a już przede wszystkim jakiego spodziewa się po twórcy jednego z najlepszych musicali wszech czasów „Chicago”.

    Znany reżyser filmowy, który słynie ze swojego geniuszu – Guido Contini (Daniel Day-Lewis), stoi przed poważnym problemem. Za kilka dni mają rozpocząć się zdjęcia do jego najnowszego dziewiątego już  filmu, w którym ma wystąpić wspaniała Claudia Jenssen (Nicole Kidman), a on wciąż nie ma gotowego scenariusza. Wszyscy w koło na niego naciskają, zarówno aktorzy, jak i współtwórcy. Ucieka on więc z Rzymu i zapuszcza się do małego miasteczka, aby w końcu odpocząć i znaleźć natchnienie. Myślami powraca do najważniejszych kobiet, które miały wpływ na jego życie i jego twórczość. Zaprasza więc na miejsce swoją dawną kochankę – Carlę (Penelope Cruz), licząc na to, że pomoże ona uporać mu się z jego problemem. Niestety, Guido nie zdaje sobie sprawy  z tego, że jego obsesja związana z ukończeniem filmu niszczy jego związek z ukochaną żoną – Luisą (Marion Cotillard).

    Od samego początku kiedy człowiek słyszy o podobnej produkcji ma ochotę rzucić się na nią czym prędzej. Ja oczywiście miałam podobne uczucia, ponieważ ponad wszystkie filmy najbardziej uwielbiam musicale. Kiedy usłyszałam ile wspaniałych kobiet zagra w tym filmie wiedziałam już, że poległam z kretesem. Jednakże kiedy obejrzałam film zdałam sobie sprawę, że często mylę się w ocenie i niestety za wiele oczekuję po najzwyklejszym w świecie filmie. „Nine”, niestety, mocno mnie rozczarował. Jak dla mnie nie jest to typowy musical. Większość utworów w ogóle nie robi wrażenia. Historia, może i fascynująca, opowiedziana jest w dość nużący sposób. Ale za to występy gwiazd, kostiumy, scenografia... bezcenne.

    Któż nie chciałby usłyszeć historii o tym, że reżyser nie zawsze sypie pomysłami niczym z rękawa. Okazuje się, że to także jest człowiek i może mieć problemy z wyobraźnią. Zastanawiało mnie to jednak, gdyż historia jego życia jak dla mnie jest idealnym materiałem na film. Co prawda mogłam się domyśleć od samego początku o co chodzi, ale kto by zwracał uwagę na podobne szczegóły. Opowieść ta jest niezwykle dramatyczna, w szczególności, że nie mamy tutaj do czynienia z typowym zakończeniem. Daje on nam do myślenia zadając pytanie co tak naprawdę jest najważniejsze w naszym życiu.

    „Najbardziej widowiskowy film roku” – tak ogłaszano „Nine” w telewizji. Częściowo można by się z tym zgodzić, ale nie do końca. Owszem widowisko to momentami było niesamowite, ale tylko czasami. Do moich ulubionych występów należy występ Saraghiny „Be Italian”. Takie przedstawienia zawsze robią na mnie ogromne wrażenie, tak silne, że aż dreszcze przechodzą po plecach. Niezły był także występ Stephanie „Cinema Italiano” oraz Luise „Take It All”. Ta druga nominowana została do Oscara w kategorii najlepsza piosenka. Nie mniej fascynujące było wprowadzenie do filmu, gdzie pojawiły się wszystkie muzy Continiego. Wyglądało to wspaniale. Poza muzyką i choreografią na uwagę zasługują także kostiumy Colleen Atwood („Chicago”, „Sweeney Todd – Demoniczny golibroda...”). Oczywiście jedne były lepsze drugie gorsze, ale każdy miał swój udział w tym filmie i wpłynął na jego ogólny odbiór. Ponadto scenografia, która przeniosła nas w dawne lata Rzymu, a to dzięki Gordonowi Simowi („Chicago”) oraz Johnowi Myhre`owi („Chicago”, „Wyznania Gejszy”). Ekipa „Chicago” po raz kolejny w komplecie, ale ich kolejny film „Nine” nie przyniósł im laurów.

    W filmie zobaczymy same gwiazdy filmowe, które niekiedy pojawiają się zaledwie przez parę minut filmu, a inne zupełnie nic nie wnoszą. Do tych drugich należy z pewnością Fergie. Oczywiście jej nie należy uznawać za gwiazdę filmu, ale jedynie muzyki. Pojawiła się tylko podczas swojego występu w zasadzie i jej rola opierała się jedynie na śpiewaniu – poza tym nie wypowiedziała żadnego słowa. Szkoda. Poza nią w filmie pojawiła się Penelope Cruz w roli kochanka Guido – Carli. To za tą rolę dostała kolejną nominację do Oscara, za rolę drugoplanową. Przyznam, że spodobała mi się, w szczególności dzięki tekstowi do Guido „Będę czekać na Ciebie z rozwartymi nogami” („I`ll be waiting for you with my legs open”). Swoją osobą zachwyca także Nicole Kidman jako Claudia. Niestety, pojawia się tylko na chwilę, ale prawda jest taka, że i tak fascynuje. Szkoda, że było jej tak niewiele, ale lepsze to niż nic. W filmie zobaczyć możemy także legendę kina włoskiego Sophię Loren. Wyglądała po prostu przepięknie. Najważniejsza rola kobieca przypadła w udziale Marion Cotillard, a mowa tutaj o Luisie – żonie Continiego. Spodobała mi się, była bardzo melodramatyczna i do tego niesamowicie przekonująca. W pozostałych rolach żeńskich zobaczymy także Judi Dench oraz Kate Hudson. Główną rolę męską dostał za to Daniel Day- Lewis. Jak dla mnie to strasznie się zniszczył, co zauważyłam podczas Złotych Globów. Wyglądał po prostu okropnie. W filmie nie było z nim aż tak źle, ale i tak zbytnio urodziwy to on nie był. Zastanawiałam się jakim sposobem tym wszystkim ludziom nie przeszkadzało to jak kopcił jak lokomotywa. Nie mniej, nie spodobał mi się w tej roli. Moim zdaniem do niej nie pasuje, aczkolwiek zagrał całkiem poprawnie, jednakże bez zachwytów.

    Podsumowując, „Nine” nie spełnia oczekiwań widza zachęcanego przez spoty reklamowe do obejrzenia owej produkcji. Dla wielu będzie to historia fascynująca, ale za razem niezwykle nudna. Mało wciągająca, przy której nawet najbardziej skupiona osoba nie będzie w stanie wytrzymać całego seansu w skupieniu. Gwiazdorska obsada, składająca się z najbardziej pożądanych kobiet show biznesu nie jest w stanie pobudzić tego filmu, aby dawał widzowi upragnione przez niego emocje. Seans obędzie się bez wzruszeń, bez większych ekscytacji, czyli tak jak zwykle kiedy widz czeka na piorunujący finał, którego, niestety, nigdy ma się nie doczekać.

2 komentarze :

  1. Penelope <3 w każdym filmie jest cudowna. Pięknie wyglądała w tej czerwonej garsonce :D Zapraszam do siebie.

    OdpowiedzUsuń
  2. chciałam zobaczyć ten film, wydaje się ciekawy, ale nie ukrywam, że jakoś mnie tak odciągnęło od oglądania - jak na razie. nie rezygnuje, kiedyś w końcu go obejrzę. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń