NOWOŚCI

piątek, 8 kwietnia 2011

765. Burleska, reż. Steve Antin

Oryginalny tytuł: Burlesque
Reżyseria: Steve Antin
Scenariusz:
Steve Antin
Zdjęcia: Bojan Bazelli
Muzyka: Christophe Beck
Kraj: USA
Gatunek: Musical / Melodramat
Premiera światowa: 24 listopada 2010
Premiera polska: 11 lutego 2011
Obsada: Christina Aguilera, Cher, Sam Gigandet, Stanley Tucci, Kristen Bell, Eric Dane, Peter Gallagher, Alan Cumming

    W połowie XIX wieku w Stanach Zjednoczonych pojawia się nowa forma teatralna, w której dominuje taniec, muzyka i śpiew. Nie brakuje w niej aspektów erotycznych, a kluby, w których prezentuje się tą formę często mogą być odbierane jako klubu ze striptizem. Striptiz jednakże pojawił się w tej formie dopiero w XX wieku, kiedy to ludzka seksualność stała się nieokiełznana i tak też właśnie powstała burleska. Ten element historii amerykańskich klubów nocnych został wykorzystany w najnowszym filmie Steve’a Antina, który po długiej przerwie od gry aktorskiej powrócił w roli reżysera. Do „Burleski” zaangażował jedne z największych gwiazd muzyki pop, myśląc, że tym samym wrócą znowu do łask, i wraz z nimi widz przenosi się do magicznego, pełnego seksualności świata burleski.
    Antin akcję filmu wcisnął do jednego z najbardziej gwiazdorskich miejsc na świecie, czyli Los Angeles. To tam właśnie przybywa młoda dziewczyna z małej mieściny w Iowa- Alicia (Christina Aguilera), która zmęczona podawaniem dań w beznadziejnej knajpie postanawia w końcu zmienić swój los i zostać gwiazdą muzyki. Niestety, na miejscu zderza się z rzeczywistością nie mogąc znaleźć pracy w tym fachu. Wtedy trafia pod drzwi klubu Burlesque, gdzie zafascynowana przedstawieniem liczy na angaż. Odesłana z kwitkiem przez właścicielkę imieniem Tess (Cher), Ali nie zamierza się poddać i czym prędzej łapie za tacę obsługując klientów klubu, przy okazji poznając przystojnego barmana Jacka (Cam Gigandet). To właśnie on pomaga jej kiedy dziewczyna nie ma się podziać i szybko stają się przyjaciółmi. Wkrótce dziewczynie udaje się dostać na scenę, gdzie wszyscy są zafascynowani nie tylko jej tańcem, ale przede wszystkim głosem. Tess liczy na to, że dzięki Ali uda jej się uratować zadłużony klub.
    „Burleska” ma w sobie wszystko to co powinien zawierać prawdziwy musical. Wspaniałe piosenki, dużo rytmu, sensualne układy, mnóstwo światła i kolorów, co powoduje, że w trakcie przedstawienia w Burlesce wybucha wulkan energii. Początkowo wszystko sprowadzało się jedynie do tańca, a więc choreografii. Wszelkie układy przesycone były seksem, a przez to były niezwykle pociągające. Kocie ruchy wielu panom pozwoliłyby się poczuć tak jakby byli w klubie ze striptizem. Z każdym kolejnym występem bohaterowie mieli w sobie coraz więcej energii, aby na końcu mogła się skumulować i eksplodować. Najbardziej zachwycająca i energiczna, jeżeli chodzi o układy była z pewnością choreografia do utworu „Express” oraz przede wszystkim „Show Me How You Burlesque”, gdyż stanowi idealne zwieńczenie tego co działo się w filmie. Kroki były pomyślane i idealnie pasowały do muzyki. Podziwiać możemy to dzięki pracy Denise Faye, która układała układy także do takich musicali jak „Chicago”, czy „Nine”. Jednakże, jak by nie było, układy taneczne to zaledwie połowa sukcesu, gdyż na dobre przedstawienie składa się także dobra muzyka. Muzykę do filmu skomponował Christophe Beck i tym samym sprawia, że trudno odmówić mu sympatii. Wszystkie utwory były naprawdę rewelacyjne. Słowa do poszczególnych piosenek, nowych piosenek, napisane zostały przede wszystkim przez Christinę Aguilerę, która także je wykonała. Ludzie wciąż zachwycają się barwą jej głosy i starają się zrozumieć, jak w takim drobnym ciele może kryć się taki głos. Cher także zaszczyciła film swoim charakterystycznym brzmieniem. Zaśpiewała co prawda tylko dwa utwory, nie mniej zrobiła to z klasą, a za utwór „You Haven't Seen The Last Of Me” film otrzymał Złotego Globa.
    Piękno tego filmu skupia się jedynie na jego estetycznych walorach, gdyż jest to naprawdę niezwykłe i pełne pasji przedstawienie. Jednakże kiedy bohaterowie schodzą ze sceny w filmie wieje nudą. Fabuła kręci się głównie wokół uroczej Ali, ale tak naprawdę chodzi głównie o problemy finansowe Burleski. Wszelkie działania jakie mają miejsce w filmie prowadzą do tych problemów. Każdy dzień to uporczywa walka z Marcusem, który chce odkupić od Tess klub, gdyż ma wobec niego własne plany. Film ma całą masę wątków pobocznych, gdyż oglądamy nie tylko to co dzieje się w klubie, ale także poza nim. Widzimy rodzące się uczucie pomiędzy Ali i Jackiem (tak wiem, szokujące!), ale też i uczucia innych bohaterów. Obserwujemy poczynania Tess i Seana sądząc, że są parą. Film fabułą ociera się też o aspekty rozwodowe, a także zazdrość dziewczyn występujących na scenie, którą porównać można tylko do tej występującej pomiędzy baletnicami. Być może natłok tych elementów powoduje, że film jest przeładowany. Antin kombinuje jak koń pod górę próbując, gdzieś po drodze zdemoralizować młodą dziewczynę, ale, niestety, nie ciągnie tego wątku zbyt długo. Niestety, widz z utęsknieniem czeka na występy w Burlesce, bo tam przynajmniej trochę się ożywia akcja.
    Niektórym twórcom wydaje się, że jak zaangażują do filmu gwiazdy to ich produkcja odniesie sukces. Wydaje im się, że jeżeli w musicalu wystąpią diwy estrady to ludzie będą się zabijać o bilety do kina. Antin uważał, że już samo to, że w filmie pojawi się Christina Aguilera i Cher wyniesie film na wyżyny. Niestety, poza śpiewem, kobiety te nie mają się czym za specjalnie pochwalić. Po raz pierwszy przyjdzie światu oglądać Aguilerę bez makijażu. W końcu objawia się nam jako zwyczajna dziewczyna, którą była zanim została wielką rywalką Britney Spears na światowej scenie. W filmie wygląda oczywiście powalająco, trudno rozsądzić czy lepiej jej w roli potulnej dziewczynki, czy drapieżnej kocicy, w którą zamienia się na scenie Burleski. Pewne jest to, że grać nie potrafi. Jest to jej pierwszy film, w którym się pojawia i prawdopodobnie ostatni. Cher natomiast totalnie zabija widza. Jej bohaterka jest tak dziwną postacią, że jest to co najmniej głupie. Jej zmienność jest jeszcze gorsza od pogody. Niestety, Cher postanawia zaśpiewać w filmie jedynie dwa razy. Dwa razy przypomina nam o swoim fascynującym głosie. Jednakże to wszystko. W filmie najwięcej emocji wzbudza bohater drugoplanowy czyli Sean, a mianowicie grający go Stanley Tucci. Człowiek, który całkowicie zaskakuje swoją osobą i to dzięki niemu oglądać możemy największe zwroty akcji w tym filmie. Był najbardziej charakterystyczny i najbardziej przekonujący. Poza tą trójką w filmie zobaczyć można także gwiazdę „Zmierzchu” – Cama Gigandeta, przystojnego lekarza z „Chirurgów” – Erica Dane’a, czy też znaną z serialu „Weronika Mars”- Kristen Bell.
    Steve Antin próbuje ze wszystkich sił przykryć wszelkie wady „Burleski”. Dzięki wspaniałej scenografii i idealnemu oświetleniu udaje mu się stworzyć wspaniały klub, gdzie muzyka i taniec nie mają granic. Aguilera i Cher ratują całą produkcję, ale nie swoim aktorstwem, a mocnymi głosami, których pozazdrościć mogłoby im wielu. Nie mamy tutaj fascynujących wydarzeń, nie znajdziemy jakiegoś morału, który płynąłby  z tej historii. Mamy jednak zachwycające piosenki, które z pewnością na długo pozostaną w pamięci niektórych widzów, choć wątpliwe jest aby wpisały się w kanon. W związku z powyższym „Burleska” podzielona jest na dwa oddzielne elementy, które należy oceniać osobno, jednakże całość wypada dość przeciętnie i to najbardziej zawodzi, gdyż po takiej obsadzie i takim temacie można byłoby się spodziewać zdecydowanie więcej. 

3 komentarze :

  1. Cieszę się, że powstał kolejny musicial, bo to zawsze jakaś odskocznia od codzienności. Jednak mam nieodparte wrażenie, że coś w stylu Burleski już było. Wybór aktorek może i trafiony, ale oprócz głosu za paniami średnio przepadam. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Od czasu do czasu lubię obejrzeć musical, poszukam chyba w najbliższym czasie tego filmu. Nie jestem wielką fanką ani jednej, ani drugiej wokalistki, ale niektóre ich piosenki mi się podobają :) zakochana-w-dziewczynie.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. widzę, że zdanie mamy baaaaaardzo podobne. a co ciekawe, wchodziłem ostatnio na Twojego bloga i nie zauważyłem wpisu o "Burlesce". ale to mniejsza z tym.
    Dokładne zainteresowało nas to samo, czyli Tucci, głosy obu pań, muzyka i choreografia :) więcej do dodania nie mam ;]
    Wesołych Świąt!

    OdpowiedzUsuń