NOWOŚCI

czwartek, 21 kwietnia 2011

Książka #1. Dziedzictwo mroku, aut. Bree Despain


Tytuł oryginalny: The Dark Divine
Cykl: Dziedzictwo mroku #1
Gatunek: fantasy młodzieżowe
Wydawca: Galeria Książki
Rok wydania oryginału: 2009
Rok wydania w Polsce: 2010
Opracowanie graficzne okładki: Wiktor Wilk
Tłumaczenie: Agnieszka Fulińska
Redakcja: Ewa Wiąckowska
Korekta: Katarzyna Kierejsza, Katarzyna Kolowca-Chmura
ISBN 978-83-62170-05-0
Ilość stron: 400
Format: 125x195 mm


    Od kilku lat powieści fantastyczne dotyczące wampirów cieszą się ogromną popularnością, znajdując się na najwyższych pozycjach list bestsellerów według najpoczytniejszych czasopism. Największym zainteresowaniem wśród młodych dziewcząt cieszą się przede wszystkim te powieści, w których pojawiają się wątki mrocznego romansu. Dlatego też, po opublikowaniu sagi „Zmierzch” przez Stephenie Meyer, amerykańscy pisarze nie poprzestają już tylko na historiach romansów pomiędzy śmiertelniczkami i wampirami, idą o krok dalej wpuszczając do swoich powieści postacie będącymi odwiecznymi wrogami wampirów, czyli wilkołaki. Tym tropem poszła również Bree Despain, która w swojej pierwszej powieści „Dziedzictwo mroku” postanowiła wyswatać młodą dziewczynę z wilkołakiem.

    Bohaterką powieści jest nastoletnia córka pastora o imieniu Grace Divine. Przez ostatnie 3 lata zastanawiała się ona co się działo z jej ukochanym- Danielem Kalbim, który zniknął pewnego wieczoru, gdy jej brat- Jude, znaleziony został na ganku cały we krwi. Teraz Daniel powraca do miasta, aby ponowić naukę sztuki i dostać się do dobrej szkoły. Grace zaczyna mu pomagać, aby mógł wyjść na ludzi, a on z kolei odwdzięcza się jej korepetycjami z rysunku. Jednakże wraz z powrotem Daniela do miasta powracają także kłopoty. Na ulicach zaczynają ginąć niewinni ludzie, co wywołuje panikę w ludziach i przywraca wspomnienia sprzed 3 lat, kiedy to po ulicach grasował Potwór.

    Historia opisana przez Bree Despain jest dość schematyczna, tak jak to bywa w przypadku każdego innego paranormalnego romansu. Z początku pomiędzy bohaterami zawsze jest pewnego rodzaju dystans, z powodu wiedzy, którą posiada chłopak o swojej tajemnicy, a podejrzeniami ze strony dziewczyny. W końcu jednak ich wzajemne uczucie się rozrasta, żeby na końcu eksplodować pełnią barw i emocji, determinowanych przez wydarzenia opisywane w powieści. Tak było przy „Zmierzchu” i tak jest też przy „Dziedzictwie mroku”. W tej sprawie Despain nie była oryginalna. Oryginalności zabrakło jej także przy wplątywaniu dramatycznych, a wręcz przerażających wydarzeń, które miały tutaj miejsce. Pożałować można by tego, że zabrakło szczegółowych opisów, które pomogłyby czytelnikowi wczuć się w klimat powieści. Autorka co prawda wprowadza listy z dawnych lat opisujących likantropię, przywołuje także wspomnienia głównej bohaterki, co w sumie określa zakres problemu, ale z drugiej strony nie wzbudza większej fascynacji. Niestety, pomimo tego, że powieść szybko się czyta, to jednak nie wywołuje gęsiej skórki i napięcia, czego doznać możemy przy czytaniu serii powieści „Wampiry z Morganville” autorstwa Rachel Caine. „Dziedzictwo mroku” bardziej skupia się na uczuciach bohaterów, a także na problemie zapomnienia o przeszłości, który doskwiera prawie każdemu. Nie brakuje tutaj także wątków religijnych, choćby ze względu na rodzinę Divine’ó, czy też dylematy młodej Grace Divine (tłum. Łaska Boska). Ze względu na charakter młodzieżowy tej powieści nie zabraknie także licznych elementów związanych ze szkołą, czyli lekcji sztuki, czy nawet imprezy szkolnej. Niestety, z niekorzyścią dla prawdziwego sensu książki, czyli likantropii, który teoretycznie jest wątkiem głównym, a jednak spychanym gdzieś na dalszy plan.
    Powieść napisana została w pierwszej osobie, a narratorem jest tutaj Grace Divine. Dlatego też wszelkie wydarzenia mające miejsce z powieści są ograniczone tylko do tego czego ona sama doświadcza. Pomimo tego, że Grace – według informacji z książki- obecnie ma około 15 lat, to jednak jej dialogi, a także dialogi osób równych jej wiekowi wydają się nieadekwatne. To samo dotyczy niektórych wydarzeń, które należy pominąć milczeniem. Z tego też powodu czytelnik wydaje się zagubiony, zastanawia się nad tym czemu 15-latka zachowuje się, jak dziewczyna 18-letnia. Przez to także Despain nie zastosowała zaawansowanego słownictwa, które mogłyby wskazywać na osobę starszą, a z pewnością chciała wywołać w czytelniku wrażenie, że jest to historia spisana ręką nastolatki. Dzięki temu zabiegowi powieść szybko się czyta, ale jest to także spowodowane jej wydaniem.
    Wydawnictwo Galeria Książki bardzo postarało się, aby powieść wyglądała przystępnie dla młodej czytelniczki i jeszcze bardziej zachęciła ją do lektury. Wspaniała okładka, którą stworzył Wiktor Wilk (mam nadzieję, że zbieżność nazwiska i tematu książki jest przypadkowa) przykuwa uwagę. Dodatkowo powieść wydrukowana została dość sporą czcionką i wykorzystano duże marginesy, przez co obszar do czytania także się zmniejszył. Niezłym posunięciem okazało się także rozdzielenie rozdziałów. Każdy rozdział zaczyna się od nowej kartki, a na szarym tle ze znakiem wodnym „Dziedzictwo mroku” czytamy numer rozdziału i jego tytuł. W efekcie powieść jest o wiele przystępniejsza i pomimo, że pisana na grubym papierze sprawia wrażenie jakby miała 600 stron to tak naprawdę ma ich trochę ponad 400.
    Powieść „Dziedzictwo mroku” pióra Bree Despain, niestety, nie jest niczym zachwycającym. Wydawałoby się, że powinna powalać na kolana, tak samo jak to było w przypadku „Zmierzchu”. W końcu, ogólny zamysł pozostaje ten sam. Wątki romantyczne przeplatane przez elementy horroru i akcji zazwyczaj dawały radę. Niestety, Despain nie dopracowała opisów przez co sceny romantyczne nie wywołują wypieków na policzkach, a sceny rodem z horroru nie powodują wstrzymywania oddechu na dłuższy czas. Pomimo tego, że zakończeniem zaskakuje to stwierdzić trzeba, że jest to powieść raczej przeciętna. Pozostaje daleko w tyle za takimi tytułami jak „Anioł” Dorotei de Spirito, „Zmierzch” Stephenie Meyer, czy choćby „Wampiry z Morganville” Rachel Caine. Nie mniej i tak oczekuję na kontynuację, gdyż zapowiada się interesująco. 

Ocena: 3/6

2 komentarze :

  1. Sprostowanie: pan Wilk nie stworzył tej rzeczywiście pięknej okładki. To okładka z wydania oryginalnego.
    Uważna czytelniczka:)

    OdpowiedzUsuń
  2. okładka to nie tylko zdjęcie :)

    OdpowiedzUsuń