NOWOŚCI

piątek, 18 marca 2011

759. West Side Story, reż. Robert Wise, Jerome Robbins

Reżyseria: Robert Wise, Jerome Robbins
Scenariusz: Ernest Lehman
Na podstawie: libretto Arthura Laurentsa a także sztuki Williama Sheakspeare`a "Romeo i Julia"
Zdjęcia: Daniel L. Fapp
Muzyka: Leonard Bernstein
Kraj: USA/ Wielka Brytania
Gatunek: Musical / Melodramat
Premiera światowa: 18 października 1961
Premiera polska na DVD: 18 lipca 2004
Obsada: Natalie Wood, Richard Beymer, Russ Tamblyn, Rita Moreno, George Chakiris
    Dramaty autorstwa Williama Sheakspeare`a są bardzo często ekranizowane. Często zdarza się również, że owe adaptacje nie są wiernym odwzorowaniem pierwowzorów. Zazwyczaj wątek pozostaje ten sam, ale zmieniają się czasy, otoczenie i bohaterowie. „West Side Story” to nagradzany wieloma Oscarami musical, będący luźną interpretacją znanego dramatu „Romeo i Julia”. Musical Roberta Wise oraz Jerome Robbinsa ulokowany jest z latach 50-tych w Nowym Jorku, gdzie żyjącymi w waśni rodami są gangi Jets i Sharks. Musical ten przeszedł do historii jako pierwszy opowiadający o mniejszościach narodowych i pozbawiony happy endu. Dzięki temu został uznany za jeden z 25 najlepszych musicali wszechczasów.
    Ulicami Manhattanu rządzą dwa gangi – rodowitych Amerykanów – Jets, oraz imigrantów z Puerto Rico – Sharks. Wzajemnie się nienawidzą i jeden drugiego chce przepędzić z Nowego Jorku. Wciąż ze sobą rywalizując popadają w jeszcze większą nienawiść. Przywódca Sharksów – Bernardo (George Chakiris), pragnie, aby jego młodsza siostra, Maria (Natalie Wood), związała się ze swoim, czyli z Chino. Jednakże kiedy Sharks i Jets spotykają się na potańcówce Maria zakochuje się z Tony`m (Richard Beymer), którego Riff (Russ Tamblyn) chce zrekrutować do Sharksów. Oboje wiedzą jak bardzo zakazana jest ich miłość, ale nie stoi im to na przeszkodzie, ażeby dalej się spotykać. Dlatego też, gdy dowiadują się, że Jets i Sharks mają stanąć do walki – Tony próbuje do tego nie dopuścić. Jednakże pomimo wszystko na miejscu dochodzi do tragedii, która zaważy na dalszych losach miłości Marii i Tony`ego.
    Obejrzenie filmu, który znajduje się wśród jednych za najlepszych filmów, melodramatów oraz musicali wszechczasów wydaje się być niemalże obowiązkiem. Film niewątpliwie należy do klasyki kina i dlatego konieczne było nadrobienie zaległości. Fabuła z pewnością znana jest ogółu, gdyż każdy zna historię „Romea i Julii”. Z początku trudno jest skojarzyć go z owym dramatem – ze względu na pewne różnice, aczkolwiek po pewnym czasie wszystko się przejaśnia. Akcja nie rozgrywa się w Weronie, a w Nowym Jorku. Osadzona jest w latach 50tych XX wieku, a nie w dawnych czasach. Nie mamy dwóch zwaśnionych rodzin, a gangi, które teoretycznie też można by uznać za rodziny. Poza tym jest to musical co wprowadza pewną nowość. Dodatkowo kończy się inaczej, ale wątek dramatyczny pozostaje nadal. Pomimo tego, że czas przy tym filmie szybko mija to jednak niektóre sceny za bardzo rozwlekały się w czasie. Jak dla mnie zdecydowanie za długa była scena początkowa, kiedy to Sharks i Jets tańczyli na ulicach i w ogóle nie miałam pojęcia o co tutaj w ogóle chodzi i co chcą tym przekazać. Nie mniej z trudem dotrwałam do końca. Jednakże jak na film, który trwał 2 i pół godziny muszę powiedzieć, że składnie miał nawet spójną.
    Muzyka w tym filmie jest na wysokim poziomie. Jej autorem jest Leonard Bernstein, który nie miał zbytniego doświadczenia w tym fachu jednakże muzyka, którą stworzył dla tego filmu bardzo mi się podobała. Czasami zdarza się tak, że człowiek połowę życia zna jakąś konkretną piosenkę, nuci ją pod nosem, ale nie zna ani tytułu, ani jej pochodzenia. Dla mnie jedną z takich piosenek była między innymi  „America” śpiewana przez Jima Bryanta oraz Marni Nixon. Ku mojemu zaskoczeniu usłyszałam ją w tym filmie i od tej pory cały czas sobie podśpiewuję. Jak dla mnie piosenka jest rewelacyjna. Inną całkiem sympatyczną piosenką jest „Tonight” w wykonaniu Jets i Russ Tamblyn a także i „I Feel Pretty”. To są trzy utwory, które naprawdę mnie urzekły podczas oglądania tego filmu. I tylko te. Szkoda tylko, że aktorzy sami nie śpiewali partii wokalnych tak jak to ma miejsce we współczesnych musicalach. Co do choreografii to moim zdaniem jak na tamte czasy była bardzo rozwinięta. Kroki i te wszystkie synchronizacje były naprawdę ujmujące. Jednakże najbardziej podobały mi się pląsy podczas potańcówki.
    W głównych rolach same gwiazdy kina klasycznego. Jedną z nich jest Natalie Wood, która wielokrotnie była nominowana do Oscara, ale nigdy go nie otrzymała. Gdy wystąpiła w „West Side Story” miała zaledwie 23 lata, dzięki czemu była niezwykle urokliwa i dodawała blasku w filmie. Jej brata zagrał, nagrodzony Oscarem za tą rolę, George Chakiris. Pomimo tego, że jest Amerykaninem z pochodzenia miał niesamowity portorykański akcent. Jak dla mnie rewelacja, ale zastanawia mnie czy akurat na Oscara, ale nie mnie to oceniać. Jego ukochaną została Rita Moreno, z pochodzenia Portorykanka, która także otrzymała Oscara za ten film. Podobała mi się, była bardzo przekonująca, w dodatku ten jej akcent – niesamowity, z tym, że jej z pewnością jest autentyczny. Ukochanym Natalie został Richard Beymer. Jego osoba gdzieś zaginęła mi w tłumie. Specjalnie się nie wyróżniał, został przyćmiony przez pozostałe gwiazdy, nie mniej jednak podobał mi się. Obsada do filmu została dobrana prawie idealnie. Ekipa była zgrana i wczuła się w swoje role.
    „West Side Story” to film, który każdy powinien poznać. Ze względu na świetne piosenki, kolorową scenografię i zdjęcia, a także i dobrze wszystkim znaną historię Sheakspaer`a film może się spodobać. Jednakże momentami strasznie przynudza, a niektóre sceny przedłużają się w nieskończoność. Już sam początek zniechęca do dalszego oglądania, ale pomimo wszystko warto pozostać dłużej przy tym filmie. W końcu warto poznawać klasyki światowego kina, nawet tego roztańczonego i rozśpiewanego.

1 komentarz :

  1. wydaje się być ciekawy, ale nie lubię musicali. zobaczymy czy kiedyś się przełamię i sięgnę po ten tytuł. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń