NOWOŚCI

sobota, 12 marca 2011

757. Rango, reż. Gore Verbinski

Reżyseria: Gore Verbinski
Scenariusz: John Logan
Muzyka: Hans Zimmer
Kraj: USA
Gatunek: Animacja / Przygodowy / Akcja
Premiera światowa: 03 marca 2011
Premiera polska: 04 marca 2011
Polski dubbing: Wojciech Paszkowski, Monika Pikuła, Miłogost Reczek, Włodzimierz Bednarski, Jarosław Boberek, Jakub Szydłowski




    Gore Verbinski, który 13 lat temu bawił wszystkich przy pomocy filmu "Polowanie na mysz", ponownie postanowił rozśmieszyć widownię przy pomocy frajerskiego kamaleona w filmie "Rango".  Verbinski zdobył ogromną popularność dzięki serii filmów "Piraci z Kraibów", w których główną rolę grał Johnny Depp. Dlatego też w swojej najnowszej produkcji również postanowił obsadzić wszechstronnego aktora, wierząc, że idealnie odda charakter tytułowej postaci. Jednakże młodsi widzowie powinni się wystrzegać tej animacji, gdyż nie każda animacja przeznaczona jest dla dziecięcych oczu. "Rango" jest jednym z takich filmów, gdzie brutalność, a także poczucie humoru niezrozumiałe dla małych widzów, może być dla nich przytłaczająca. 
    Pewien kameleon (Wojciech Paszkowski) wiedzie sobie spokojne życie w akwarium pewnej rodziny, marząc o wspaniałej karierze filmowej. Niestety, na skutek nieszczęśliwego wypadku ląduje sam na pustyni w Nevadzie. Podążając za słowami tajemniczego pancernika udaje się w podróż przez pustynie, aby odszukać miasto. Po drodze spotyka uroczą jaszczurkę imieniem Fasola (Monika Pikuła), która zabiera go do jej miasta. Gdy kameleon dociera na miejsce wie, że nikt go nie polubi za to kim jest, dlatego też przybiera imię Rango i opowiada mieszkańcom o swoich poczynaniach, a także udowadnia swoją wartość kiedy uśmierca budzącego postrach Jastrzębia. Mieszkańcy widzą w nim nowego bohatera i liczą na to, że pomoże on odnaleźć wodę Burmistrz miasta (Włodzimierz Bednarski) mianuje go nowym Szeryfem, aby strzegł porządku i chronił obywateli. Dlatego też, gdy dochodzi do kradzieży ostatnich zasobów wody Rango wraz ze swoimi nowymi przyjaciółmi wyrusza w pościg za złodziejami, nieświadom tego, że przy okazji przyjdzie odkryć mu straszliwą prawdę o jej zniknięciu.
    Trudno opisać w kilku zdaniach fabułę filmu "Rango", gdyż tak naprawdę animacja ta jest o niczym, a jednocześnie o wszystkim. Wszystko kręci się wokół wody, której zaczyna brakować w zastraszającym tempie, a jedyną osobą, która ma do niej nieograniczony dostęp jest sam Burmistrz miasta. Jednocześnie film ten opiera się na głównej postaci jaką jest kameleon, który poszukuje swojego powołania, przeznaczenia, czegoś czym będzie mógł się zajmować i będzie tym budził szacunek. Ten element w dużej mierze mieści się w głowie naszego bohatera, gdzie posłuchać możemy różnych monologów rozprawujących o jego egzystencji. Niektóre z elementów sprawiają, że nie jest to film typowy dla małych dzieci, bowiem należy pamiętać, że nie każda animacja przeznaczona jest dla oczu naszych milusińskich. "Rango" bowiem obfituje w różne sceny, które z jednej strony mogą bawić, ale z drugiej przerażać. Widok rozjechanego pancernika nikomu nie daje przyjemności, widok straszliwych pysków może przerażać dzieci, a liczne dowcipy o podtekście seksualnym będą dla nich niezrozumiałe. Na szczęście darowano sobie wulgaryzmy, a także żarty, które byłyby w oczywisty sposób sprośne, przez co trochę większe dzieci mogą się dobrze bawić na filmie. Bowiem prawda jest taka, że nie brakuje tutaj licznych scen akcji- jak przykładowo ucieczka Rango i jego ekipy z wodą przed złodziejami, czy też przekomicznych scen- jak pierwsza wizyta Rango w pubie. Jak się okazuje picie kaktusówki może być niebezpieczne nawet dla małych muszek, a stając do walki o swoje życie pamiętajcie, aby zawsze mieć luźno zaciśnięty pas, przy którym spoczywa wasza broń. Powodów było bardzo wiele do śmiechu, co oczywiście nie miałoby miejsca, gdyby nie postać Rango. Jednakże to nie wystarczyło, aby zachwycić publikę. Nie pomogły także występy sowich Mariachi, którzy od samego początku zapowiadali rychłą śmierć bohatera. Niestety, cytując jednego z bohaterów animacji "intryga jest straszliwie przewidywalna". Od razu wiadomo, co, kto, komu, nie wiadomo tylko dlaczego. Jednakże nawet wyjaśnienie całej tej zagadki nie jest aż tak zaskakujące, gdyż widz od razu ma ochotę powiedzieć "no i?". Nie ma jakiegoś porywającego finału, który pozostawiłby dobre wrażenie po obejrzeniu filmu. 
    Fabuła zakręcona jak świński ogonek jednym może przypaść do gustu, innym nie koniecznie. Jednakże to co z pewnością znajdzie przychylność wśród widzów to oczywiście animacja i muzyka. Sama animacja studia Paramount Pictures i Nickelodeon Movies nie budzi żadnych zastrzeżeń. Gdzieniegdzie można by powiedzieć, że postacie pojawiające się w filmie wyglądają niemalże jak żywe, a jedyne co zaprzecza temu domniemaniu jest fakt noszenia przez nich ciuchów rodem z Dzikiego Zachodu. Nie mniej, gdy pojawia się Duch Zachodu człowiek patrzy i zastanawia się czy to jest prawdziwy aktor, czy tylko postać wygenerowana komputerowo. Oczywiście, w końcu można się domyślić prawdy, jednakże jest to po prostu niesamowite co potrafią robić dzisiejsze komputery. Każda postać była dopracowana w najmniejszym szczególe, począwszy od sombrero, kończąc na pojedynczym piórku, włosku czy łusce. Najwięcej emocji wzbudził z pewnością grzechotnik Jack, który nie dość, że porażał charakterkiem to w dodatku zachwycał swoim wyglądem. Jego oczy były zdumiewające, wyglądały jak autentyczne ognie piekielne. Świadczy to o dbałości ekipy artystów o szczegóły, bo przecież to one przeważają na korzyść obrazu. Inną sprawą jest muzyka Hansa Zimmera, który w zasadzie skomponował utwory chyba do wszystkich rodzajów filmów, jakie mogły powstać. Czy to dawna Anglia w "Sherlocku Holmesie", czy to magnetyczne kompozycje dla "Incepcji". W "Rango" także pokazuje klasę łącząc w sobie jednocześnie klimaty meksykańskich rytmów, a także atmosferę Dzikiego Zachodu. W efekcie wrażenie jest bardzo dobre i widz może się wczuć w opowiadaną historię.
    Jedną z rzeczy, którą można pożałować oglądając "Rango" to fakt, że wybrało się do kina na wersję dubbingowaną, a nie oryginalną. Szkoda, że nie wszyscy mają okazję posłuchać jak Johnny Depp wczuwa się w postać Rango, chociaż nie trudno jest go sobie wyobrazić, gdyż wydaje się jakby ta rola była wręcz napisana dla Deppa. Polski dubbing, oczywiście, próbuje jakoś doścignąć oryginał, ale jak zawsze z marnym skutkiem, w szczególności, że za polską wersję odpowiadał Bartosz Wierzbięta. Jego dubbing i dialogi są dość ciężkostrawne, ale trzeba mu przyznać, że dobrze poradził sobie z doborem obsady, co zawsze jest trudnym zadaniem. Tutaj jednakże głosy aktorów idealnie wręcz pasują do bohaterów filmu. Tytułowemu Rango głosu użyczył Wojciech Paszkowski, który częściej pojawia się przy dubbingowaniu filmów fabularnych niż animacji. Jednakże jako Rango poradził sobie znakomicie i bardzo starał się upodobnić do Deppa w swojej kreacji, prawie mu się udało. Fasola mówiła głosem Moniki Pikuły, która dość często pojawia się przy dubbingu produkcji disneyowskich. Tutaj całkiem nie najgorzej dała sobie radę, chociaż nie była jakaś wybitna. Natomiast najwięcej wrażeń dawała postać Grzechotnika Jacka z głosem Miłogosta Reczka, człowieka o wieloletnim stażu aktorskim zarazem w filmach fabularnych, jak i animowanych. Trudno jest odebrać rolę takiego typu w animacji, dlatego zasługuje on na uznanie swoją kreacją czarnego bohatera. 
    "Rango" jest zupełnie innym typem animacji, niżeli można byłoby się spodziewać. Jest zabawna- to prawda, sporo się w niej dzieje- też fakt, ale tak naprawdę to czegoś tutaj brakuje. Nie potrafi do końca zainteresować widza fabułą, a historia znikania wody, z pewnością niesie za sobą jakieś przesłanie, ale nie jest aż tak fascynująca. Prawda jest taka, że spodziewałam się zupełnie czegoś innego i po raz pierwszy pożałowałam, że wybrałam się na jakiś film do kina. W dużej mierze bowiem animacja ta nudziła, z utęsknieniem czekałam, aż Rango znowu komuś podpali twarz, żeby chociaż trochę się pośmiać. Poza tym już na samym początku można domyślić się kto stoi za kradzieżą wody, co, niestety, nie wpływa na korzyść filmu. Prawda jest taka, że dość dobitnie ma się wrażenie, że ogląda się jakiś kiepski film akcji, który jest trochę ubarwiony poprzez animację, trochę ciekawszy w odbiorze ze względu na nieogarniętą wzrokiem pustynię, ale jednakże tylko średnim filmem akcji, który większość omijałaby szerokim łukiem. 

3 komentarze :

  1. Ojjj, kusiło mnie, by pójść na wersję z napisami, tylko i wyłącznie ze względu na Deppa. Jednak wiele negatywnych recenzji spowodowało, że wybrałam Salę Samobójców i nie żałuję :)
    Więcej przeczytasz u mnie na blogu.
    Co do rango: pobiorę pewnie niebawem na komputer i przy odrobinie czasu zobaczę. Chociaż by delektować się barytonem Johnny'ego :) W tej animacji podoba mi się to, że nawiązuje (może parodiuje?) do wersternu, a to może okazać się fajną odskocznią i niezłym pomysłem. Ale nie nastawiam się na nie wiadomo co.
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, ze w recenzji zabrakło odniesienia do tego, co dla mnie stanowi bardzo mocną stronę filmu - mnóstwa nawiązań do kultowych filmów, parodii "kultowych" scen. Czyżby autorce umknęło podobieństwo Rango do postaci granej przez Depp'a w "Las Vegas Parano"? W którymś momencie, w kaskadrskim "locie" po autostradzie spada też na szybę kabrioleta, którym jadą bohaterowie tego filmu. A "aktor" - Duch pustyni - czy nie zauważyła grymasu Eastwooda na jego twarzy? Przewidywalność fabuły? Oczywiście, ten film to nie zagadka kryminalna, ale zabawa konwencją, rysunkiem postaci, budowaniem scen. On nie musi, nie może zaskakiwać intrygą - bo intryga jest dla dzieci - prosta jak drut.
    Film tchnie absurdem, ontologicznymi wycieczkami i psychodelicznym klimatem. Dla tego nie każdemu młodemu widzowi się może spodobać. Ale te "dłużyzny", potencjalnie nudzące i niezrozumiałe dla młodego widza, są esencją dla dorosłych. No chyba, ze ktoś szukał filmu w stylu "Dzień Niepodległości" ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. autorce być może i umknęło. być może autorka nie zna kina na wylot. grymas trochę jej zajeżdżał Eastwoodem, ale najważniejsze jest to, że film nie wywarł na niej specjalnego wrażenia, gdyż nie gustuje w filmach zajeżdżającymi westernem.
    autorka z kolei zauważyła i domyśliła się kim jest Anonimowy autor komentarza więc nie jest on całkiem taki anonimowy ;]

    OdpowiedzUsuń