NOWOŚCI

wtorek, 22 lutego 2011

753. Opowieści na dobranoc, reż. Adam Shankman

Oryginalny tytuł: Bedtime Stories
Reżyseria: Adam Shankman
Scenariusz: Tim Herlihy, Matt Lopez
Zdjęcia: Michael Barrett
Muzyka: Rupert Gregson-Williams
Kraj: USA
Gatunek: Familijny / Fantasy / Komedia
Premiera światowa: 24 grudnia 2008
Premiera polska: 23 stycznia 2009
Obsada: Adam Sandler, Courtney Cox, Keri Russell, Guy Pearce, Teresa Palmer, Lucy Lawless, Russell Brand


    Każdy z nas będąc małym dzieckiem słuchał dobranocek opowiadanych mu przez najbliższych. A co by było, gdyby opowiadane historie mogły przeniknąć do prawdziwego świata, a wy bylibyście głównymi bohaterami? Z pewnością pokierowalibyście nimi tak, aby wasze życie było jednym z piękniejszym. To właśnie ta idea przyświecała Adamowi Shankmanowi kiedy postanowił zekranizować scenariusz wspólnego pióra Tima Herlihy`a („Farciarz Gilmore”) i Matta Lopez`a. Shankman jest reżyserem, który tworzy niezwykle lekkie komedie. Do takich należą przykładowo „Powiedz tak”, czy też „Pacyfikator”, za którymi przepadam. Potrafi także zaskarbić sobie serca milionów nieprzeciętnymi historiami, jak to było w przypadku „Szkoły uczuć”. Nic więc dziwnego, że „Opowieści na dobranoc” są lekką, przyjemną komedią rodzinną, podczas oglądania której czas leci nieubłagalnie.
    Skeeter Bronson (Adam Sandler) pracuje w hotelu, który powstał na miejscu dawnego hotelu jego ojca. Skeeter nie posiada rodziny, nawet ze swoją własną siostrą Wendy nie widział się od 4 lat. Teraz dostaje zadanie przypilnowania jej dwójki dzieci- Patricka (Jonathan Morgan Heit) i Bobbi (Laura Ann Kesling), podczas, gdy ona wyjeżdża do Arizony na rozmowę w sprawie pracy. Skeeter ma opiekować się dziećmi wieczorami, podczas, gdy przyjaciółka Wendy (Courtney Cox) imieniem Jill (Keri Russell) ma zajmować się nimi w ciągu dnia. Wieczorami Skeeter próbuje znaleźć dzieciakom rozrywkę, ze względu na brak telewizora, dlatego też opowiada im przeróżne historie na dobranoc. Dzieci aktywnie uczestniczą w opowieści. Następnego dnia Skeeter odkrywa, że owe historie mają magiczną moc, bo to co dzieje się w nich później wkracza do rzeczywistości. Skeeter postanawia wykorzystać tę potęgę, aby zostać kierownikiem nowego hotelu. Nie wie jednak, że musi przekonać dzieciaki, aby starały się pomóc jego postaciom, a nie rzucać im kłody pod nogi, ponieważ to właśnie dzięki nim historie opowiedziane do poduszki stają się rzeczywiste.
    Pomysł na film jest bardzo dobry. Jednakże odnoszę wrażenie, że twórcy mogli się bardziej postarać. Pewnie myśleli, że skoro film sygnowany będzie znakiem jakości Disneya to samo to odpowiednio nastawi ludzi do filmu. I faktycznie tak też było. Jednakże z każdą minutą zaczęło się robić nużąco. Co noc inna historia, co noc inna bajka z zupełnie innego świata, zaczynając od westernu a kończąc na filmie science fiction. Nie mam tego wcale za złe, bo przecież różnorodność jest najważniejsza. Wydaje mi się jednak, że mogłoby to wyglądać o wiele wiele lepiej. Poza tym taki temat jest genialny do stworzenia wspaniałej historii. A tutaj momentami było wręcz nudno, a czasami miewa się ochotę usunąć co po niektóre sceny. Da się jednak obejrzeć i pomimo wszystko wizja urzeczywistnienia magicznych historii jest niezwykle pociągająca.
    Jednym z plusów filmu (chociaż wątpliwych) jest humorystyczna atmosfera panująca wokół. Jednakże jest to spowodowane tylko dwoma postaciami. Pierwszą z nich jest Wytrzeszczacz. Nie wiem czemu, ale dodawał sporo humoru przez swoje dziwne zachowania, pomimo tego, że był jedynie świnką morską. To dzięki niemu się uśmiechałam, bo przecież jak często widzi się świnkę morską z wytrzeszczem oczu. Poza tym to jak jadła i jak wydawała te śmieszne odgłosy naprawdę sprawiało mi uciechę. Drugą postacią był Mickey, przyjaciel Skeetera. Co prawda jedyne co w nim bawi to te nocne ataki paniki, które mnie po prostu powalały. Poza tym jednak nie było w tym filmie nic zabawnego. Bardziej jest to film familijny niż komedia. Dlatego z pewnością można obejrzeć go z całą rodziną, ale nie należy spodziewać się większych rewelacji.
    Inną sprawą są efekty specjalne. Bywały sytuacje, w których faktycznie można było się pozachwycać wizualizacją. Takim przykładem jest zakończenie filmu. Moim zdaniem zostało to zrobione świetne. Z drugiej zaś strony mamy niedopracowane efekty specjalne całego filmu, które momentami wyglądają odpychająco, przykładowo cała opowieść science fiction. Tak jakby był to film na potrzeby telewizji, a nie kina. Nie podobało mi się to, ale faktycznie były momenty fantastycznie zrobione. Nie uważam, aby to było zatem plusem filmu.
    Wszyscy zapewne pamiętacie, że nie darzę Adama Sandlera za specjalną sympatią. Kiedy na niego patrzę mam wrażenie, że widzę niedorozwiniętego (bez aluzji do jakichkolwiek osób mających z tym problemem do czynienia). Nie wiem czy zawsze wymagają tego od niego role, ale on zawsze musi grać jakiegoś przygłupa. Okazuje się, że „Opowieści na dobranoc” to drugi film po „50 pierwszych randkach”, w którym Sandler nawet mi się spodobał, albo raczej powinnam powiedzieć, że był znośny. Nie drażnił mnie za specjalnie, więc idzie to na jego korzyść. Jego siostrę Wendy zagrała Courtney Cox wszystkim znana za rolę Moniki w „Przyjaciołach”. Tutaj co prawda nie pojawia się za wiele więc też nie mogę zbyt wiele o niej powiedzieć oprócz tego, że jej bohaterka jest dość podobna do Moniki ;P W filmie pojawiła się także inna gwiazda serialu Keri Russell znana niektórym jako Felicity. Muszę powiedzieć, że spodobała mi się, aczkolwiek wydaje mi się, że mogłaby zagrać lepiej, no ale w filmie na takim poziomie nie wymaga się rewelacyjnego aktorstwa. W filmie możemy zobaczyć także Xenę, czyli Lucy Lawless, Guya Pearce`a, czyli podróżnika w czasie oraz Russella Branda, który jest według mnie niesamowicie komiczny dzięki swojemu stylowi bycia. Całość jakoś ze sobą współgrała chociaż momentami zastanawiałam się nad tym jak jest to możliwe.
    Film nie jest jakąś totalną masakrą, ale także nie ma w nim nic porywającego. Humoru jest tutaj zdecydowanie za mało jak na komedię, efekty nie są najlepszej jakości, więc jedyne co nam pozostaje to nacieszenie się wraz z rodziną tym filmem i ewentualnie wyciągnięcie jakiś wniosków na temat postępowań głównych bohaterów. Nie powiem, że polecam ten film. Nie powiem, że warto go obejrzeć. Wiem natomiast, że z pewnością seans nie zaszkodzi.

Prześlij komentarz