NOWOŚCI

piątek, 11 lutego 2011

750. Miasto Cienia, reż. Gil Kenan

Oryginalny tytuł: City of Ember
Reżyseria: Gil Kenan
Scenariusz: Caroline Thompson
Zdjęcia: Xavier Perez Grobet
Muzyka: Andrew Lockington
Na podstawie: powieści Jeanne Duprau
Kraj: USA
Gatunek: Przygodowy / Fantasy / Familijny
Premiera światowa: 25 września 2008
Premiera polska: 03 czerwca 2009
Obsada: Saoirse Ronan, Harry Treadaway, Bill Murray, Mackenzie Crook


    „Miasto Ember” to kinowa ekranizacja powieści Jeanne Duprau pod tym samym tytułem, opowiadająca o podziemnym mieście. Książki niestety nie znam, ale wiem, że Gil Kenan nie zyskał sobie mojego uznania jak do tej pory, nawet filmem „Straszny dom”. Wydaje mi się, że nie potrafi on stworzyć ciekawej historii, która by zachwyciła. Co jest dość dziwne, bo przecież scenarzystką jest Caroline Thompson, która stworzyła także scenariusze do „Gnijącej Panny Młodej Tima Burtona” czy też „Edward Nożycoręki”. Jedno jest pewne, „Miasto Ember” to zdecydowanie najnudniejszy film przygodowy jaki w życiu widziałam.
    Sytuacja panująca na Ziemi zmusza ludzkość do przeniesienia się do podziemi. Pierwszemu burmistrzowi miasta Ember  została przekazana tajemnicza skrzynia, która po 200 latach ma się otworzyć i dać wskazówki jak powrócić na Ziemię. Każdy burmistrz przekazywał ją swojemu następcy jednakże pewnego dnia jeden z burmistrzów złamał łańcuch niespodziewanie umierając. Skrzynię znalazło dziecko i zaniosło do swojego mieszkania, gdzie popadła w zapomnienie. Po 200 latach z miastem nie jest najlepiej. Generator zasilający je zaczyna szwankować, a przerwy w dostawie prądu i światła stają się coraz dłuższe. Młody chłopak imieniem Doon (Harry Treadaway) wie, że może coś zrobić z generatorem. Natomiast jego koleżanka Lina (Saoirse Ronan) odnajduje zagubione sprzed laty pudełko, ale nie potrafi rozszyfrować wskazówki zostawionej w niej przez założycieli. Wraz z Doonem muszą się pospieszyć, ponieważ życie w mieście Ember może za chwilę się skończyć, a panujący burmistrz wbrew pozorom wydaje się myśleć tylko o sobie.
    Kiedy pierwszy raz usłyszałam o tym filmie byłam strasznie rozochocona, ażeby go obejrzeć. W końcu uwielbiam filmy przygodowe, a jeszcze z takim pomysłem naprawdę mnie ten film zachwycił. Dlatego pewnego wieczoru postanowiłam go obejrzeć. Okazało się to jednak straszliwym błędem- nigdy nie powinnam była sięgać po ten film. Teraz to wiem. Film był strasznie nudny. Nie było naprawdę nic fascynującego w co chwilę padającym zasilaniu czy sypiącym się mieście. Jako taka akcja zaczęła się dopiero przy końcu filmu, a i tak nie była jakoś specjalnie porywająca. Ciekawe jest jak można stworzyć z takiej niesamowitej historii tak tragiczny film.
    Przedstawione miasto Ember miało kilka niedociągnięć logicznych. Przez cały film zastanawiałam się jak to jest możliwe, że Ci ludzie w ogóle mogli tam oddychać. Na końcu poznaliśmy jednakże odpowiedź. Zastanawiałam się także jakim cudem rosły tam rośliny? Przecież chyba potrzebują światła do tego, światła słońca, no chyba, że zainstalowane wszędzie lampy dawały takie słoneczne promienie. Ciekawa byłam co robiono z ludźmi, którzy umierali. Nigdy nie pokazano co zrobili z babcią Liny. Dziwny też był cały ten schemat przydziału. Każdy nastolatek w określonym wieku brał w takowym udział, aby dowiedzieć się gdzie będzie pracował. Dość to dziwne. Cały ten schemat miasta podziemnego- akcja rozgrywająca się wśród rur i w ogóle w ciemnościach, nie jest jakoś specjalnie zachwycająca, a wręcz nudzi. Nic się nie działo. Dosłownie nic.
    Nawet pojawianie się niesamowitych podziemnych istot nie rozruszało akcji. Co prawda przez chwilę było dość przerażająco kiedy to tajemniczy gigantyczny kret z dziwnie zmutowanym nosem gonił Doona i Linę, ale nie na długo. Potem pojawił się jakiś dziwny… owad chyba to był, bo sama nie wiem. Wyglądał trochę jak bączek z dużymi skrzydłami, ale tylko tak wyglądał, bo z pewnością bączek to to nie był. Szkoda, że nie było tam większej liczby dziwacznych stworzeń, bo mogłoby to urozmaicić film.
    W filmie mieliśmy okazję zobaczyć Billa Murraya, którego swego czasu lubiłam, ale kiedy tylko zobaczyłam w tym filmie jego nazwisko wiedziałam, że nie będzie to nic dobrego. Jego postać była marna, a sam Murray w roli Burmistrza też za specjalnie się nie pokazał. Młoda dziewuszka imieniem Saoirse Ronan też nie za specjalnie mi przypadła do gustu. Pamiętam ją z filmu „Nigdy nie będę Twoja” i to tyle. Wystąpiła także w „Pokucie” oraz „Nostalgii anioła”. W „Miasto Ember” nie zabłysnęła. To samo tyczy się jej towarzysza Harry`ego Treadaway`a, który pochodzi z Anglii. Pierwszy raz widziałam go na oczy. A nie był on jakoś specjalnie urodziwy, ani nic z tych rzeczy. Grać też za bardzo nie potrafił. Aktorzy występujący w tym filmie nie przekonali mnie do siebie, uważam w związku z tym, że aktorstwo wypadło dość marnie.
    Trudno było mi napisać cokolwiek o tym filmie, ponieważ zawsze mam ten problem kiedy jakiś film mi się nie spodoba. Ciężko jest mi napisać potem opinię, bo za dużo mam negatywnych uczuć w stosunku do takiego filmu. W filmie wieje nudą, co bardzo rzadko zdarza się w filmach przygodowych, a mnie to spotkało po raz pierwszy. Nie ma tutaj też żadnego aspektu, który mógłby jakoś rozkręcić atmosferę czy zauroczyć widza. Żadnej magii, żadnego humoru i żadnej akcji.

1 komentarz :

  1. Nie oglądałem i nie zachęciłaś mnie. Ciekawa recenzja. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń