NOWOŚCI

wtorek, 8 lutego 2011

749. Człowiek w ogniu, reż. Tony Scott

Oryginalny tytuł: Man on Fire
Reżyseria: Tony Scott
Scenariusz: Brian Helgeland
Zdjęcia: Paul Cameron
Muzyka: Harry Gregson-Williams, Trent Reznor, Lisa Gerrard, Justin Caine Burnett
Na podstawie: powieści A.J. Quinnella
Kraj: USA / Niemcy / Wielka Brytania / Czechy
Gatunek: Sensacyjny / Dramat
Premiera światowa: 21 kwietnia 2004
Premiera polska: 15 października 2004
Obsada: Denzel Washington, Dakota Fanning, Marc Anthony, Radha Mitchell, Christopher Walken, Mickey Rourke

    Film Tony`ego Scotta to kolejna już ekranizacja powieści A.J. Quinnell, która przeniesiona została w świat Meksyku. Kiedy cztery lata temu zastanawiałam się co zobaczyć w kinie wraz ze znajomymi i za ich radą kupiliśmy bilety właśnie na seans „Człowieka w ogniu” nie sądziłam, że zakocham się w tym filmie. Pokochałam każdy szczegół. Niesamowite zdjęcia, ujmujące postacie i każdą nawet najbrutalniejszą zbrodnię. Teraz wiem, że ta miłość trwa nadal, ponieważ film jest unikalny, nie znajdzie się takiego drugiego.
    Były agent nazwiskiem Creasy (Denzel Washington) szybko stacza się na dno, nie znajdując już radości w swoim życiu. Kiedy przyjeżdża do swojego przyjaciela, Rayburna (Christopher Walken), ten oferuje mu pracę u jednej z rodzin. Ze względu na straszliwy wzrost porwań w Meksyku ma on za zadanie chronić małą dziewczynkę imieniem Lupita (Dakota Fanning). Pita jednak pragnie czegoś więcej niż tylko ochroniarza, pragnie zaprzyjaźnić się z Creasym. Jednakże on traktuje to tylko jako kolejne zadanie, któremu i tak prawdopodobnie nie będzie w stanie sprostać. Jednakże, gdy pewnego wieczoru próbuje odebrać sobie życie, a kula odmawia mu posłuszeństwa postanawia zmienić swoje zachowanie. Kiedy rodzice Pity (Radha Mitchell, Marc Anthony) wyjeżdżają w sprawach służbowych do Stanów Creasy zastępuje ich Picie i więź między nimi znacznie się zacieśnia. Niestety pewnego słonecznego dnia Pita zostaje porwana, a Creasy postrzelony. W wyniku nieudanej wymiany na 10 milionów, które ktoś skradł, Pita zostaje zamordowana. Creasy postanawia odnaleźć każdego kto ma coś wspólnego z jej śmiercią… i zabić.
    Już sam początek filmu sprawił, że mniej więcej wiemy na czym będzie opierać się historia przedstawiona w tym filmie. Wiemy, że będzie o porwaniach. Wiemy, że będzie niebezpiecznie. A więc co za tym idzie wiemy, że film będzie trzymał nas w napięciu. Oczywiście to też nie do końca się sprawdza, bo jakby nie było to film podzielony jest na takie trzy części- pierwsza to samotnia Creasy`ego, druga to zdecydowana miłość do Pity, a trzecia to oczywiście dopadnij i zabij każdego kto za tym stoi. Domyślacie się zapewne, że napięcie będzie nam towarzyszyło raczej od sceny porwania Pity. Owa scena bardzo mnie poruszyła. Poza tym te ujęcia… sprawiły, że wydała się jeszcze bardziej dramatyczna. To co się działo później było oczywiście na najwyższym poziomie. Creasy zabija po kolei każde ogniwo łańcucha, oczywiście nie przed tym zanim nie wyciągnie jakiegoś nazwiska. To się nazywają metody. Zemsta jest słodka jak to mówią, ale Creasy dodaje, że „najlepiej smakuje na zimno”. Sposoby jakie stosuje są oczywiście kontrowersyjne. Najbardziej rozbroiła mnie scena zabójstwa Fuentesa. Kiedy to Creasy pokazuje mu czopek i mówi mu co się może tam zmieścić, czyli oczywiście ładunek wybuchowy, a potem informuje go, że coś takiego ma w tyłku i aktywuje zapalnik mówiąc mu, że ma pięć minut, aby powiedział mu dlaczego ukradł pieniądze z okupu. Creasy nie miał żadnych oporów. Zabijał każdego- tych co porwali, tych co ukradli okup, no i oczywiście tego co to wszystko zorganizował. Jednej osoby tylko nie dorwał, no ale zrobił to za niego ktoś inny. Zemsta została dopełniona, ale…
    Jakby nie było to film zaskakiwał. Przynajmniej mnie, no i zwłaszcza przy zakończeniu. Nie spodziewałam się tego co miało nadejść. Oczywiście nic wam nie zdradzę, ale powiem tylko tyle, że nigdy bym nie pomyślała kto może stać za tą całą sprawą z porwaniem. Ci co oglądali to wiedzą o czym mówię. Ja natomiast byłam bardzo zaskoczona, a wywołało to dodatkowe uczucia gniewu, itp. W ogóle to cały film wywoływał u mnie spore uczucia, zaczynając od porwania Lupity i postrzelenia Creasy`ego, gdzie patrząc jak Pita krzyczy i woła „Creasy!” po prostu nie wytrzymałam i pękłam. To samo kiedy Creasy dowiedział się, że Pita nie żyje. Zobaczyłam jego oczy i pękłam ponownie. Później kiedy dowiedział się kto za tym stoi i powiedział to rodzinie Ramosów nie wytrzymałam i pękłam. No i pod koniec patrząc na to całe poświęcenie ze strony Creasy`ego także pękłam. Nie mogłam, ten film mnie emocjonalnie wykańcza i właściwie nie wiem dlaczego. To mi się w nim bardzo podobało. W szczególności teraz kiedy po tylu razach oglądania wciąż wzruszam się w tych samych momentach.
    Film ten jest niesamowitym widowiskiem, nie tylko pod względem wizualnym, ale także dźwiękowym. Przyznam, że montaż wyszedł Christianowi Wagnerowi rewelacyjnie. Wszystko tworzyło fantastyczną całość, a jeszcze te różnorakie zdjęcia nadawały filmowi odpowiedniego wyrazu. W filmie tym bardzo urzeka muzyka, która potęguje wrażenia i sprawia, że ma on unikalny klimat, którego nie da się podrobić. Wszystko idealnie ze sobą zgrane, idealnie dopasowane, po prostu idealne.
    Zarówno postacie, jak i obsada były w filmie znakomite. Oczywiście na pierwszy plan wybija się Creasy, którego zagrał Denzel Washington. Denzel po raz kolejny pokazał jak świetnym jest aktorem. Kocham go za tą rolę i myślę, że pokochało go wiele osób. Zagrał niezwykle autentycznie. Prawdziwy twardziel, który ma serce jak się okazuje. W postać Lupity wcieliła się Dakota Fanning, która z pewnością też urosła w oczach krytyków dzięki tej roli. W jej rodziców Lisę i Samuela wcielili się Radha Mitchell oraz Marc Anthony, który moim zdaniem jest jednym ze wspanialszych latynoskich muzyków. Nie wiem czemu, ale jego aktorstwo w tym filmie nie przypadło mi do gustu. Natomiast jeżeli chodzi o Radhę to zaintrygowała mnie. Jak widzieliście film to wiecie o czym mówię. Ogólnie gra aktorska jest na wysokim poziomie i wszyscy byli idealnie dobrani do swoich ról.
    Od dłuższego czasu uważam, że film ten jest jednym z najlepszych filmów jakie kiedykolwiek miałam okazję obejrzeć. Wiedziałam to już od pierwszej chwili, gdy go zobaczyłam i nadal tak uważam. Jest wspaniałym filmem, poruszającym dość trudny problem oraz niezwykle wzruszającym. Opowiada o niesamowitej miłości, która nie zdarza się zbyt często. Myślę, że każdy w tym filmie znajdzie coś dla siebie, dlatego z czystym sumieniem mogę go wam polecić.

4 komentarze :

  1. Kiedyś widziałem, może warto odświerzyć sobie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem, czy by mnie zainteresował. Ostatnio bliżej zaprzyjaźniłam się z kinem akcji, ale z tego gatunku wolę (jak na razie) sięgać po klasyki i sprawdzone filmy.
    Jednak Twoja wysoka ocena zachęca by sprawdzić jeszcze raz, co w trawie piszczy. Może nawet fajnie byłoby zobaczyć malutką Dakotę Fanning :)
    Pozdrawiam i zapraszam na moją recenzję!

    OdpowiedzUsuń
  3. Muszę w końcu obejrzeć, Denzel to jeden z moich ulubionych aktorów. zakochana-w-dziewczynie.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  4. Swego czasu byłem wielkim wielbicielem Dead Can Dance i jak dowiedziałem się, że żeńska połowa zespołu brała udział w nagraniu muzyki do tego filmu, to uznałem, że film z TAKĄ muzyką musi być dobry. I tak go wreszcie obejrzałem - i nie zawiodłem się.

    OdpowiedzUsuń