NOWOŚCI

piątek, 21 stycznia 2011

744. Apartament, reż. Paul McGuigan

Oryginalny tytuł: Wicker Park
Reżyseria: Paul McGuigan
Scenariusz: Brandon Boyce, Gilles Mimouni
Zdjęcia: Peter Sova
Muzyka: Cliff Martinez, Michael A. Levine
Kraj: USA
Gatunek: Melodramat / Thriller
Premiera światowa: 04 lipca 2004
Premiera polska: 26 listopada 2006
Obsada: Josh Harnett, Diane Kruger, Rose Byrne, Matthew Lilard



    Szkocki reżyser zanim pokazał nam historię z filmu „Zabójczy numer” postanowił zabrać się za dość skomplikowaną historię miłosną. Historię, która jest zakręcona jak świński ogonek, a jednak pomiędzy chaosem jaki panuje w filmie da się wyraźnie odczytać to co jest w tym filmie najważniejsze. Ja osobiście właśnie przez to mam mieszane uczucia co do tego filmu. Nie mówiąc już o tym jaki bój musiałam przeżyć, aby móc obejrzeć film do końca.
    Matthew (Josh Hartnett) prowadzi szczęśliwe życie. Ma piękną narzeczoną, Rebeccę, porządną pracę u jej brata i właśnie wyjeżdża do Chin w interesach. Jednakże kiedy udają się na kolację do jednej z restauracji wydaje mu się, że spotyka swoją ukochaną sprzed dwóch lat- Lisę (Diane Kruger). Zamiast lecieć do Chin postanawia ją odnaleźć i dowiedzieć się dlaczego odeszła bez pożegnania. Dzięki znalezionej w restauracji karcie z hotelu trafia do jej hotelowego mieszkania, ale nie znajduje jej tam. W końcu udaje jej się odnaleźć jej mieszkanie i kiedy ma już nadzieję na to, że może być ze swoją ukochaną okazuje się, że dziewczyna, która mieszka w jej mieszkaniu to nie ona. Ma to samo imię, nosi te same ubrania i buty, ale wygląda zupełnie inaczej niż Lisa, którą zna. Pewny tego, że miał urojenia postanawia przenocować u nowej znajomej, nie wie jednak, że jest to częścią jej planu.
     Film jest totalnie nieprzewidywalny. Już miałam wiele teorii na temat tej domniemanej Lisy. Podejrzewałam nawet, że Lisa zrobiła sobie operację plastyczną. Oczywiście nie spodziewałam się rozwiązania jakie miało dopiero nadejść. Zaskoczyło mnie totalnie i bałam się, że nici będą z ponownego spotkania Matthew i Lisy.
    Jak już wspominałam film był dość zakręcony. Powód jest prosty, za dużo było tych powrotów do przeszłości dalszej, do przeszłości bliższej. Przeszłość pokazywana na przemian z teraźniejszością w pewnym momencie zaczęła mi się mieszać. Nie wiedziałam już co jest teraz a co było wcześniej. No, ale jakby nie było to całkiem nieźle zostało to zmontowane i idealnie pasowało do danej sytuacji. Nie mówiąc już o tym, że uwielbiam takie wstawki, bo dzięki nim dopiero poznajemy prawdę co i jak. Wszystko staje się jaśniejsze. Bardzo mi się to podobało.
    Zastanawialiście się kiedyś nad tym czy jesteście zakochani w odpowiedniej osobie? Czy nawet jakbyście się rozstali to los znowu by was złączył, bo jesteście sobie przeznaczeni? To było po prostu przepiękne w tym filmie. To, że Matthew i Lisa byli sobie przeznaczeni. Już po pewnym momencie cały czas mieli szansę się spotkać, a jednak wystarczyła chwila nieuwagi, aby stracić tą okazję. Taka zabawa w kotka i myszkę. Oglądając ten film w duchu krzyczałam: „No obejrzyj się, głąbie!” nigdy jednak nie chciał tego zrobić. Tak właśnie było w scenie, w której Matthew poszedł kupić bilet na samolot do Chin, wyszedł z tego biura, a chwilę później weszła tam Lisa, aby kupić bilet na samolot do Londynu. Potem Matthew zaczął grzebać w kratce kanalizacyjnej, aby wydobyć klucz, który tam wyrzucił, a ona wtedy wyszła i gdyby nie babuszka, która szukała czegoś tam to kurde by ją zobaczył, ale akurat jak się podniósł to ona skręciła, aby osobiście pokazać babince gdzie ma się udać. Masakrycznie patrzy się na takie sceny, ponieważ chcielibyśmy, aby to stało się tu i teraz i pomimo tego iż mamy nadzieję, że w końcu uda im się spotkać to martwimy się, że jednak może za dużo oczekujemy. Najbardziej jednak wkurzała mnie postać tej całej Alex. Jak ona mogła w ogóle się tak zachowywać? Nie no po prostu jak wyciągnęła Luke`a z domu, aby tylko nie spotkał się z Matthew i nie przekazał mu informacji o spotkaniu od Lisy to miałam ochotę lasce przyłożyć. Jak można być tak popapranym to ja nie wiem. Jak więc widzicie film wywołuje u widza wiele emocji. Każdy kto ogląda ten film życzy naszej ślicznej parze, aby udało im się w końcu spotkać. No i przeżywa jeżeli widzi, że jest już tak blisko, a jednocześnie tak daleko.
    Nasi bohaterowie wspaniale wpisali się w swoje role. Josh był bardzo przekonujący w roli Matthew. Lillard, którego znamy głównie z popapranych ról znalazł sobie w końcu dorosłą rolę, w której nie musi udawać kretyna lub maniakalnego mordercy („Krzyk”). Rola psychopatki przypadła tym razem Rose Byrne, no i w sumie to rola w sam raz dla niej. Natomiast o Diane Kruger nie muszę chyba za wiele mówić, bo i w sumie za wiele tutaj nie zagrała. Częściej pojawiała się we wspomnieniach niż na Realu, no ale jej gra była całkiem przyzwoita. Ta czwórka sprawiła, że film naprawdę przyjemnie się ogląda i dzięki nim potrafiliśmy tak silnie odczuwać emocje naszych bohaterów.
    Żałuję, że tak długo czekałam, aby obejrzeć ten film. Jest naprawdę godny uwagi i z pewnością można go obejrzeć wraz ze swoją drugą połówką. Mamy w nim wiele uczuć, które nie będą wam obce. Wszystko to uświetnia wspaniała gra aktorska i nasza czwórka głównych bohaterów. Wszystko to z miłości i dla miłości.
 

Prześlij komentarz