NOWOŚCI

wtorek, 14 grudnia 2010

729. Gwiezdne Wojny. Część II: Atak klonów, reż. George Lucas



Oryginalny tytuł: Star Wars. Episode II: Attack of the Clones
Reżyseria: George Lucas
Scenariusz: George Lucas, Jonathan Hales
Zdjęcia: David Tattersall
Muzyka: John Williams
Kraj: USA
Gatunek: Sci-Fi / Przygodowy
Premiera światowa: 16 maja 2002
Premiera polska: 16 maja 2002
Obsada: Ewan McGregor, Natalie Portman, Hayden Christensen, Ian McDiarmid, Samuel L. Jackson, Frank Oz, Christopher Lee, Jimmy Smits 



    Trzy lata po kasowym sukcesie jakim okazała się być pierwsza część sagi „Gwiezdne Wojny: Mroczne Widmo” George Lucas wypuścił na ekrany światowych kin kontynuację o podtytule „Atak klonów”. Kolejny film, który wyjawia wiele sekretów, nad którymi głowią się fani w klasycznych częściach filmów był najbardziej kosztowny ze wszystkich filmów, a przy tym przyniósł najmniej dochodu jego twórcom. Poza tym oprócz nominacji do Oscara za efekty specjalne film zyskał także nominacje, a także został laureatem niechlubnej Złotej Maliny. Ponownie zdania są podzielone,gdzie zauważyć możemy typowy przykład przyrostu formy nad treścią. 
    Od wielkiej wojny pomiędzy mieszkańcami planety Naboo a droidami Federacji minęło 10 lat. Teraz ktoś dokonuje zamachu na życie senator Amidali (Natalie Portman), byłej królowej Naboo, w wyniku, którego ginie jej pozorantka. Kanclerz Palpatine (Ian McDiarmid) proponuje, aby Obi-Wan Kenobi (Ewan McGregor) wraz ze swoim padawanem Anakinem Skywalkerem (Hayden Christensen), zajęli się jej ochroną. Anakin przez 10 lat podsycał swoje uczucia do Amidali i stara się o to, aby i ona coś do niego poczuła, pomimo tego, że kodeks Jedi zabrania uczuciowego zaangażowania. Aby dowiedzieć się kim jest zamachowiec Obi-Wan udaje się na sekretną planetę- Kamino, gdzie odnajduje armię tronów szykowaną dla rycerzy Jedi przez tamtejszego premiera. Tymczasem Anakin wraz z Amidalą udają się na jego rodzinną Tatooine, gdzie dowiaduje się, iż jego matka została sprzedana przez Watto a następnie porwana. Dochodzi do tragedii w wyniku, której Anakin pokazuje swoją ciemną stronę, co nie uchodzi uwadze mistrza Yody (Frank Oz). Wkrótce wszyscy się zjednoczą, aby odbyć walkę z manipulowaną przez Dartha Sidiousa Federacją Handlową.
    Nowa trylogia George`a Lucasa z pewnością stoi wysoko ponad starą trylogią jeżeli chodzi o efekty specjalne.Jednakże cierpi na tym fabuła filmu, nie wspominając już o reżyserii. W filmie dzieje się bardzo dużo, a właściwie za dużo. Materiału użytego w scenariuszu wystarczyłoby na nakręcenie kilku filmów. Mamy tutaj całkowity misz masz, który odbija się także na wrażeniach z filmu. Widzimy bardzo wiele różnych scen, mamy tutaj przecież atak na Amidalę, pościg za najemnikiem, podróż Obi-Wana na Kamino, podróż na Geonosis, wypad na Tatooine, akcję Anakina z matką, sceny walk na arenie, no i ostateczną bitwę. Jest tego strasznie dużo i kiedy w końcu widz dochodzi do końca filmu wydaje mu się jakby przebył straszliwie męczącą podróż po różnych planetach, wielu uczuciach i tragicznej grze aktorskiej. Oczywiście, tym samym dowiadujemy się wielu istotnych faktów. Palpatine wskakuje na wyższe stanowisko, które coraz bardziej przybliża go do sukcesu. Poznajemy także armię klonów, które stanowią integralną część starszych filmów. Wszystkie elementy zaczynają układać się w jedną całość. Jednakże w „Ataku klonów” uwaga skupia się bardziej na uczuciach kluczowej postaci, jaką jest Anakin Skywalker. To w końcu ona ma „zrównoważyć” Moc we wszechświecie, chociaż wielu zaczyna w to wątpić, w tym także uroczy Yoda. Przez to robi się z tego jeden wielki melodramat aniżeli film akcji. Na sceny z prawdziwego zdarzenia musimy czekać ponad półtorej godziny, a i wtedy nie są one aż tak zachwycające jakby się tego pragnęło.
    Pomimo tego, że fabuła i liczne jej humorystyczne aspekty są bardzo męczące, to jednak efekty specjalne pozostają niezwyciężone. Niestety, nie wyglądają one nazbyt realistycznie,aczkolwiek robią piorunujące wrażenie. Są niesamowite sceny, które odgrywają się w przestrzeni kosmicznej, jak pościg Obi-Wana za Jango Fettem. Wspaniałe są krajobrazy, które oglądamy będąc tylko z Anakinem i Amidalą. Największe wrażenie jak zawsze robi ostateczna walka, tutaj jednakże duża część wybuchów była autentyczna. Nie mniej prawie cały film zrobiony był komputerowo. Jest to pierwsza część, w której Yoda został wygenerowany komputerowo w całości. Wiele scen kaskaderskich było wygenerowanych komputerowo co przykładowo widać podczas zmagania się Anakina z jego zwierzęcym przeciwnikiem na arenie. Mówi się, że nawet klony były komputerowe. Nic więc dziwnego, że film został nominowany do Oscara za efekty, gdyż są one na bardzo wysokim poziomie, jak na tamte lata.Niestety, twórcom nawet nie chciało się zbytnio myśleć nad nowymi kompozycjami muzycznymi, które mogłyby wzbogacić film. John Williams w dużej mierze korzysta z utworów z „Mrocznego widma”. Przykładem jest walka droidów z klonami, gdzie oryginalna muzyka została wycięta podczas montażu i zastąpiono ją kompozycjami z „Mrocznego widma”. Nie mniej i tak wszystkie utwory są na jedno kopyto, ale w końcu jest to znak rozpoznawczy tego filmu i trudno byłoby sobie wyobrazić, aby tego w nim zabrakło.
    O grze aktorskiej obsady można by tutaj mówić całkiem sporo i to niestety w niezbyt dobrym kontekście. W „Mrocznym widmie” najgorszą z najgorszym była Natalie Portman. Jednakże w„Ataku klonów” pierwsze miejsce pod względem beznadziejności swojego aktorstwa zajął Hayden Christensen. Pomyśleć, że tyle wspaniałych aktorów starało się o tą rolę – choćby nawet Leo DiCaprio, jednakże Lucas podjął decyzję, że to właśnie Christensen idealnie nadaje się na Anakina. Oczywiście decyzja byłaby trafna, gdyby film ten był parodią filmów science fiction. Tak nie było, a Hayden i tak pozostał tragiczny i beznadziejny. Jego emocje są niesamowicie sztuczne w tym filmie. Jedyną sceną, którą przekonuje do swojej postaci jest ta, w której wyjawia Amidali co zrobił, gdy odnalazł matkę. Z pewnością nigdy nie sądzono, że ktoś może być takim beznamiętnym i sztucznym aktorem jakim jest Hayden, a jednak zjawił się on. Tym samym Natalie Portman wydawała się niezwykle ożywiona podczas tego filmu, co można by zrzucić na barki jej roli,gdyż stała się czynną postacią niż bierną. Zaczęła latać z bronią i choć nie robiła tego zbytnio przekonująco, to jednak wzbudzała respekt. Wiele nadziei pokładało się także w roli Obi-Wana. Jednakże Ewan McGregor nie pokazał tutaj zbyt wielkiej klasy. Jego wymuszone reakcje były, niestety, zauważalne i irytujące na pełnej linii. Na nieszczęście tego filmu, można mówić tutaj jedynie o słabościach gwiazdorskiej obsady, a nie o jej niebywałym i wszechstronnym talencie.
    Pomimo tego, że zdanie co do „Mrocznego widma” było wśród widzów podzielone, to jednakże i tak rzesza fanów udała się do kina na kontynuację – „Atak klonów”. Takie rzeczy najlepiej ogląda się na wielkim ekranie z przestrzennym dźwiękiem, gdyż dopiero wówczas można docenić prawdziwe piękno tej produkcji. Jednakże bez względu na to jak kiepski i przytłaczający jestzgłoś do usunięcia scenariusz tego filmu,największą jego porażką jest gwiazdorska obsada, która gorzej zagrać po prostu nie mogła. Być może osłabiająco podziałała na nich obecność beznadziejnego Christensena, a być może reżyser – George Lucas skupił się bardziej na wizualnych aspektach tej produkcji zaniedbując scenariusz. Efekt jest taki, że jest to film jedynie przeciętny.

Prześlij komentarz