NOWOŚCI

sobota, 2 października 2010

693. Tańcz, dziecinko, tańcz!, reż. Shaad Ali

Oryginalny tytuł: Jhoom Barabar Jhoom
Reżyseria: Shaad Ali  
Scenariusz: Habib Faisal
Zdjęcia: Ayananka Bose 
Muzyka: Ehsaan Noorani, Loy Mendonsa, Shankar Mahadevan 
Kraj: Indie  
Gatunek: Komedia / Melodramat / Musical 
Premiera światowa: 15 czerwca 2007 
Premiera polska: brak danych 
Obsada: Abhishek Bachchan, Preity Zinta, Lara Dutta, Bobby Deol, Amitabh Bachchan

    Kino Bollywoodu zatacza coraz większe kręgi przyciągając ku sobie coraz większą rzeszę fanów. Ostatnio w światowej kinematografii roi się od filmów tanecznych, do których przede wszystkim zaliczyć można filmy indyjskie. W swoich ostatnim dotychczas filmie „Tańcz, dziecinko, tańcz!”, Shaad Ali, także porusza tematykę zmagań tanecznych na miarę Hollywoodu, które stanowią punkt kulminacyjnej opowiadanej historii.



    Przystojny, ale też i niezbyt bogaty Ricky (Abhishek Bachchan) pewnego dnia spotyka przepiękną Alvirę (Preity Zinta), która wiele lat mieszkała w Wielkiej Brytanii, choć sama pochodzi z Pakistanu. Ich losy splatają się na londyńskiej stacji kolejowej, gdzie oboje czekają na swoich ukochanych. Jednakże pociągi mają opóźnienie a Ricky i Alvira postanawiają spędzić ten czas razem. Podczas rozmowy Ricky opowiada, jak poznał swoją narzeczoną Anaidę (Lara Dutta) w paryskim Ritzu. Alvira nie pozostaje mu dłużna i także wychwala w niebiosa swojego narzeczonego – Steve`a (Bobby Deol). Podczas godziny spędzonej razem polubili się, dlatego też, gdy okazało się, że pociąg nadal jest opóźniony dalej spędzają ze sobą czas. Ten czas sprawia, że jeszcze bardziej zbliżają się do siebie i zakochują się w sobie. Żadne z nich nie wie jednak, że okłamali się wzajemnie o tym, że są zaręczeni. 
    Fabuła filmu nie należy do zbyt skomplikowanych. Ali dzieli bowiem historię na trzy części, z czego każda przyjmuje inną formę. Pierwsza część filmu dotyczy opowieści miłosnej Ricky`ego i Anaidy. Ricky przedstawia jak to wyjechał w interesach do Paryża i tam w Ritzu poznał jego przepiękną menedżerkę. Po tym jak kontrakt nie wypalił Ricky nie ma jak zapłacić za pobyt w hotelu więc Anaida puszcza go do domu, aby mógł zwrócić jej pieniądze. Historia jest dość naciągana i momentami denerwująca, ale i tak nic nie przebija historii Alviry o tym jak poznała swojego Steve`a. Takich głupot to jeszcze świat nie widział. Wszystko to zalatuje lekkim naciągactwem. Najpierw uratował ją w muzeum figur woskowych przed supermanem, potem to niby ją szpiegował. Te opowieści sprawiały, że człowiek miał się z czego pośmiać. Poza tym te dwie części udało się nawet połączyć w całość wplatając je w rozmowę Ricky`ego i Alviry. Trzecia część filmu ma miejsce już po ich rozstaniu i odebraniu swoich ukochanych z pociągu. Rozbudowany zostaje wątek narzeczonych, a także następuje wielkie starcie taneczne podczas konkursu, które jest nawet interesujące. Jest to już drugi film, który miałam okazję obejrzeć, i poruszający wątek skłóconych państw Pakistanu i Indii. Pierwszym z nich był „Veer-Zaara”, który ujmował tą kwestię od strony bardziej dramatycznej. Z kolei „Tańcz, dziecinko, tańcz!” przedstawia go od bardziej humorystycznej strony i bardziej rozrywkowej, poprzez złożenie obietnicy przez małą dziewczynkę z Pakistanu, że nigdy nie zakocha się w ciemnoskórym hindusie.

    Twórcami muzyki do filmu jest ponownie trio Shankar – Ehsaan – Loy, a twórcą tekstów do ich kompozycji ponownie został – Gulzar. Jednakże ponownie nie ma zbyt wielu powodów do zachwytów przy  słuchaniu muzyki, ale jest jeden utwór, który można nazwać motywem przewodnim tej produkcji i który urzeka w każdym calu. Jest to piosenka o tytule „Jhoom”, która stanowi wejście do filmu i jest utworem tytułowym. Fantastycznie brzmi, jest rytmiczna i momentami ciarki przechodzą na plecach. W filmie możemy usłyszeć jej trzy wersje. Pierwszą prezentuje Amitabh Bachchan, który według mnie zrobił to najlepiej. Jego gesty i mimika podczas tańca po prostu powalają. Dwie kolejne formy usłyszeć możemy podczas konkursu tańca. Pierwsza z nich przyjęła tytuł „JBJ” i stanowi jakby remix. Natomiast druga już bardziej przypomina tą w wersji Amitabha. Dlatego też ten utwór zachowuje się długo w pamięci i według mnie jest najlepszym utworem całego filmu. Oczywiście znajdują się także inne, ale one z kolei zaprezentowane są w bardziej rozrywkowy sposób, jak przykładowo „Kiss of Love”, które wygląda niczym wyciągnięte z broadwayowskiego musicalu.
    Jest to kolejny film, w którym Abhishek występuje wraz ze swoim ojcem Amitabhem. Ten drugi pojawia się tylko podczas swoich piosenek, ale i tak pokazuje klasę. Abhishek z kolei ponownie prezentuje się z zupełnie innej strony. Osobiście chyba najbardziej podobał mi się właśnie w roli Ricky`ego, w szczególności, że miał dłuższe włosy, a w takich mu lepiej – moim zdaniem. Bardzo starał się przekonać widzów do swojej roli i chyba całkiem nie najgorzej mu to wyszło. Główna rola żeńska przypadła Preity Zinta. Dziewczyna nic nie straciła ze swojego uroku, a aktorstwem także starała się wyjść na wyżyny. Drugoplanową rolę męską zagrał Bobby Deol, który w ogóle mi nie pasował do tego filmu. Początkowo jego rolę zagrać miał John Abraham i szkoda, że tak się nie stało. Deol nie pasuje mi do typowego hindusa, a to pewnie przez te jasne włosy w filmie. Zdarzały się jednak momenty, że był prawdziwie męski a to mi imponowało. Miał do zagrania właściwie dwie różne wersje tej samej osoby i według nie udało mu się zarysować widoczną granicę pomiędzy nimi. Na drugim planie pojawiła się także Lara Dutta, która także grała dwie różne osoby. Jej wyszło to o wiele lepiej niż Deolowi, ale to dlatego, że były to skrajnie różne postacie. Każdy bowiem widzi wyraźną różnicę pomiędzy menedżerką hotelu a prostytutką. Nie mniej włożyła w tą postać całą siebie i to widać.
    „Tańcz, dziecinko, tańcz!” jest to kolejny wielowątkowy film bollywoodzki, który z jednej strony może się podobać, ale z drugiej nie ma w nim nic zachwycającego. Ma się wrażenie, że to wszystko już było, a momentami wyraźnie odznaczające się podziały w filmie bywały frustrujące. Nie mniej dzięki piosence „Jhoom” i rewelacyjnemu jej zaprezentowaniu przez Amitabha film zyskuje na wartości i warto go obejrzeć chociażby dla samego tego występu. Szkoda tylko, że historia nie była bardziej fascynująca, bo nie widz łatwo się rozpraszał podczas oglądania tego filmu.

3 komentarze :

  1. Pierwszy film w tegorocznej fazie Bollywoodu jaki widziałam. Mile go wspominam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Filmy skupione na tańcu jakoś średnio do mnie przemawiają, ale może tym razem będzie inaczej, bo akurat muzykę i taniec bollywoodzki uwielbiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny blog.Jednak nie przepadam za filmami Bollywood.Pozdrawiam.Zapraszam Cię też na mojego bloga. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń