NOWOŚCI

wtorek, 28 września 2010

691. Kroki w chmurach, reż. Raj Kanwar

Oryginalny tytuł: Dhaai Akshar Prem Ke
Reżyseria: Raj Kanwar
Scenariusz: Raj Kanwar, Ratna Rajaia
Zdjęcia: Ishwar Bidri
Muzyka: Lalit Pandit, Jatin Pandit, Naresh Sharma 
Kraj: Indie  
Gatunek: Melodramat 
Premiera światowa: 29 września 2000 
Premiera polska: brak danych
Obsada: Aishwarya Rai, Abhishek Bachchan, Amrish Puri, Anupam Kher, Inder Sudan, Sonali Bendre 


    Raj Kanwar rozpoczął swoją przygodę z filmem od wyreżyserowania „Szalonego” w 1992 roku. W swoim filmie z2000 roku o tytule „Kroki w chmurach” nie przedstawia on tradycyjnej, a właściwie to dobrze znanej w późniejszych latach wizji kina hollywoodzkiego.Jedyne co łączy go z poprzednimi filmami jakie miałam okazje oglądać to dość naciągana historia miłosna, jednakże wykonanie to jest zdecydowanie gorsze niż innych, bez względu na to czy to spojrzeć na samą wizualizację historii, czy też oprawę muzyczną. 
    Sahiba to przepiękna dziewczyna, która wyjeżdża z rodzinnego miasta na studia, aby uciec przed rodziną chcącą wydać ją czym prędzej za mąż. Niestety, w kampusie zostaje zamordowana przyjaciółka Sahiby, a ona sama jest tego świadkiem. Kiedy mordercy ścigają dziewczynę wpada ona na przystojnego Karana, który właśnie wraca do swojej ukochany ze służby w wojsku. Przerywa on swoją podróż, aby pomóc Sahibie w dotarciu do domu. Kiedy tam przybywają liczna rodzina Sahiby bierze towarzyszącego jej Karana za jej męża. Żadne z nich nie spieszy się, aby wyprowadzać ich z błędu w szczególności, że Karan czuje, iż w końcu ma rodzinę.Niestety, po pewnym czasie Karan musi w końcu postanawia wyruszyć dalej pozostawiając zakochaną w nim Sahibę na pastwę jej rodziny i wściekłości ojca,który czym prędzej próbuje ją zeswatać z synem jego przyjaciela. Nikt jednak nie wie, że skrywa on straszliwą tajemnicę, którą zna tylko Sahiba. 
    Fabuła filmu wygląda tak samo jak przy innych filmach. Znowu mamy głupiutką historię miłosną, od której widza momentami aż mdli. Wszystko jest przewidywalne, bo przecież nie ma nic bardziej nie zaskakującego jak ogromna miłość, która rodzi się pomiędzy dwoma osobami przebywającymi ze sobą non stop. Jednakże oprócz wątku miłosnego mamy też historię kryminalną, która wydawać by się mogło, kończy się tuż po tym jak się zaczyna. Ku zaskoczeniu wszystkich twórcy zgrabnie do niej powracają. Niestety,zanim do tego dojdzie to w filmie wieje potworną nudą. Widzowi kilka razy mogą przymknąć się oczy, nie wspominając już o całkowitym braku skupienia naopowiadanej historii. Prawdziwa akcja zaczyna dziać się dopiero gdzieś przy końcu, a i tak jest jej tyle co pies na płakał, no ale w końcu to nie o akcję chodzi w takim filmie, a o miłość, której jako tako też nie było za wiele.
    Już od pierwszych minut filmu każdy widz zauważy, że film ten różni się od innych. Niestety, w sposób bardziej negatywny, gdyż nie zobaczymy tutaj kolorowych, a wręcz żywych barw, i zgrabnych linii, które obserwować mogliśmy choćby przy filmie „Gdyby jutra nie było”. Zdjęcia Ishwara Bidri niczym nie przypominają tych od Anila Mehty. Brak w nim tego czegoś... chyba życia, a może nawet i magii. Nie potrafił wydobyć tego co jest w tym filmie najpiękniejsze. Nie potrafił pokazać Indii od tej radosnej strony i różnorodnej gamy barw jaką się one cieszą. Szkoda, bo jak się okazuje, przy tego rodzaju filmach to przesądza o ocenie. Dodatkowo muzyka także nie robi większego wrażenia. Nie ma ani jednego utworu, który by wzruszył, który dałby trochę radości. Żadnego utworu, który sprawiłby, że ma się ochotę zdobyć całą ścieżkę dźwiękową. Wśród takich utworów jak „Mera MaahiBada Sohna” czy „O Mere Rabba Diiil” trudno jest się doszukać utworu przewodniego filmu. Nie mniej, układy choreograficzne do tych dwóch pozycji nawet przypadają do gustu i dają się nacieszyć oczom. W szczególności ten do  „Mera Maahi Bada Sohna”, który to występ poprzedza zaślubiny. Zauważyć możemy tutaj bohaterów w tradycyjnych hinduskich strojach, tańczących tradycyjny hinduski taniec. Z pewnością wielu uzna to za bardzo dobre przedstawienie kultury Indii.
   Aktorsko film wypada bardzo słabo, w szczególności jeżeli spojrzeć na postać ojca Sahiby, którego zagrał Amrish Puri. Zupełnie nie podobał mi się w tej roli. Jak dla mnie jest przerysowany tak, jak postacie wenezuelskich telenowel. Rola agresywnego ojca nie jest dość trudna do zagrania, jednakże Puri wyglądał w niej dość komicznie i zamiast budzić respekt, czy przerażać, po prostu bawił. Jest to kolejny film,który oglądam i w którym występuje ulubienica fanów Bollywodu – Aishwarya Rai.Nie przemawia do mnie, po raz kolejny. Jej osoba w ogóle mnie nie intryguje. Nito ona ładna, ni to utalentowana. Jej gra aktorska nie jest może jakoś rażąco straszna, ale mogłoby być lepiej. Z kolei główna rola męska przypadła w udziale Abishkowi Bachchanowi. Miło się na niego patrzyło, ale prawda jest taka, że wydawał mi się być całkowicie bez życia. Zupełnie mi się nie podobał. W ogóle powiedzieć trzeba, że dobór obsady do filmu może i wydawał się dobry, ale wyszło inaczej. Zresztą tak, jak i cały film, tak też aktorstwo są raczej na przeciętnym poziomie.
    Ogólnie rzecz ujmując film nie był zły. Dało się go obejrzeć i jest o wiele lepszy od niektórych hollywoodzkich filmów. Jednakże brakuje mu wielu elementów, które sprawiają, że filmy bollywoodzkie cieszą się taką popularnością na całym świecie. Historia jest mało wciągająca. Nie ma tutaj żadnego pouczającego morału. Piosenki są mało rytmiczne i przez to ciężko wpadają w ucho. Nie wspominając już o tańcu i zdjęciach. Myślę, że jakby podszlifować te elementy to powstałaby fascynująca produkcja, a tak to jest tylko przeciętnie, niestety. 

Prześlij komentarz