NOWOŚCI

wtorek, 14 września 2010

685. Bunty i Babli, reż. Shaad Ali

Oryginalny tytuł: Bunty Aur Babli 
Reżyseria: Shaad Ali 
Scenariusz: Jaideep Sahni
Zdjęcia: Aveek Mukhopadhyay 
Muzyka: Ehsaan Noraani, Joy Mendonsa, Shankar Mahadevan 
Kraj: Indie  
Gatunek: Komedia kryminalna / Przygodowy 
Premiera światowa: 27 maja 2005  
Premiera polska na DVD: 15 września 2006 
Obsada: Abhishek Bachchan, Rani Mukherjee, Amitabh Bachchan, Raj Babbar, Puneet Issar, Kiran Juneja

    Pomimo tego, że świat Bollywoodu istnieje w Indiach już od dziesiątków lat cały świat poznaje je dopiero teraz. Jednakże nawet twórcom tego specyficznego gatunku muszą w końcu wyczerpać się pomysły, dlatego też część z nich próbuje przedstawić dobrze już znane historie zeswojego punktu widzenia. Nie inaczej postąpił Shaad Adi, który zadebiutował w komercyjnym kinie indyjskim filmem „Ukochana”. Za cel postawił sobie odświeżenie znanej historii o Bonnie i Clydzie, zmieniając tytułową parę na „Bunty i Babli” oraz kończąc ją tym razem happy endem. Tym samym sposobem zawojował światowe kino i zdobył kilka nagród w tym te najważniejsze windyjskim przemyśle filmowym – IIFA. 
   Rakesh jest młodym mężczyzną pochodzącym z biednego miasta. Próbuje on podążać swoimi marzeniami w związku z czym udaje się do wielkiego miasta, aby tam założyć fundusz, który będzie przynosił mu dochody. Niestety, szefa firmy nie interesują jego pomysły. Przygnębiony Rakesh wraca na stację i czeka na pociąg do domu, gdzie spełni życzenie ojca i zostanie konduktorem. Spotyka tam jednak piękną Vimmi, która przybyła do miasta, aby zostać modelką, niestety, nie weszła na casting. Razem postanawiają wyruszyć dalej, aby tam spróbować swoich sił. Tam Rakesh dowiaduje się, że szef firmy, do której się zgłosił wykorzystał jego pomysł na interes. Chłopak postanawia zemścić się na nim i z pomocą Vimmi kantują go na kasę, którą zarobił dzięki pomysłowi Rakesha. Młodym tak spodobała się wspólna współpraca, że na jednym przekręcie nie poprzestają. Rozpoczynają nową działalność pod aliasami Bunty i Babli. Nikt nie wie, że to właśnie oni są złodziejaszkami, których opisują gazety i uwielbiają miliony obywateli. Sielanka trwa do momentu,w którym na ich drodze staje funkcjonariusz policji Dashrath Singh. 
    Każdy z nas ma wielkie marzenia, jednakże jedynie części z ludzi udaje się je zrealizować. W dużej mierze na przeszkodzie stają zazwyczaj finanse, więc jeżeli człowiek pochodzi z biedniejszej rodziny czy okolicy to od razu z góry przekreśla się jego szanse. Bohaterowie filmu przeciwstawiają się tym regułom, a ich forma buntu przejawia się poprzez prowadzenie przekrętów na bogaczach. Są to w pewnym sensie tacy współcześni Robin Hoodowie, którzy kradną bogatym a rozdają biednym, z tym, że ta druga część rzadko jest tutaj realizowana. Nie mniej jednak można powiedzieć, że Bunty i Babli to dobrzy złoczyńcy, o ile w ogóle takowi istnieją. Sama fabuła filmu podzielona została na trzy części. Pierwsza z nich prezentuje nam samych bohaterów, a także miejsca, z których pochodzą i czego właściwie chcą od życia. Druga część to ich niecne występki, które o dziwo nadają produkcji humorystycznego wyrazu. Dzięki różnym sytuacjom, a także – jak by nie było – przemyślanym i pokręconym kradzieżom, można się dużo pośmiać. Oczywiście stawia to też w wątpliwość fakt, czy takie zajście mogłoby mieć w ogóle miejsce, bo przecież jak to możliwe, że dwójka złodziejaszków przez tyle dni działa w całym kraju i nikt ich nie rozpoznaje przez cały film. Trzecia część kończy zabawę młodych i rozpoczyna się film akcji, który obejmuje liczne pościgi za bohaterami. Później jednak przekształca się w pewnego rodzaju dramat, który jeszcze bardziej przybliży nam bohaterów tuż przed ostatecznym rozstaniem. Prawda jest jednak taka, że pomimo tej różnorodności gatunków film nie potrafi do końca przykuć widza do ekranu telewizora. Szkoda, ponieważ film ma potencjał. Wydaje się jednak, że za dużo tutaj tego wszystkiego i wydaje się, że mijają wieki od kiedy Rakesh poznał Vimmie, a do końca ich wspólnych chwil. Nie mniej jest w tym filmie coś co jednak pociąga. Trudno jest to sprecyzować, dlatego obstawiam, że chodzi tutaj o drobne kradzieże, a także dwójkę gwiazd, które tego dokonały.
    Film ogólnie ma dość dziwny klimat. Niedość, że traktuje o biedniejszych ludziach z marzeniami to jeszcze wydaje się jakby został zrobiony także za mniejsze pieniądze. Wszystko to przez zdjęcia Aveeka Mukhopadhyaya. Są strasznie biedne i nie oddają w pełni tego za co odpowiadają zdjęcia wykonywane przez operatorów przy filmach bollywoodzkich. Zabierają filmowi całą esencję przez co muzyka tria Shankar – Loy – Ehsaan nie dała radygo podnieść na wyżyny. W moim przekonaniu najlepszy jest chyba utwór tytułowy „Bunty Aur Babli”. Oddaje on bowiem całą kwintesencję tego filmu. Jednakże obywa się tutaj bez większych rewelacji. Pomimo tego, że ścieżka dźwiękowa składa się z całkiem przyjemnych i nastrojowych kawałków to tak naprawdę nie ma tutaj utworu, który mógł by na dłużej zapisać się w pamięci, i który można by nucić przez cały dzień. 
    Trzy najważniejsze role w filmie przypadły w udziale trzem wielkim gwiazdom Bollywoodu. Te tytułowe, czyli Bunty i Babli, dostały się w ręce Abhishka Bachchana oraz Rani Mukherjee. Jest to kolejny film, w którym para ta gra u swojego boku. Według mnie tworzą bardzo ładną parę, a aktorami też są całkiem nie najgorszymi. Pokazali to przede wszystkim w tym filmie, gdzie zmieniali się jak kameleony. Wymagały tego ich role i stanęlina wysokości zadania. W filmie pojawił się także ojciec Abhishka – Amitabh Bachchan, jako funkcjonariusz policji. Tym samym był to pierwszy ich wspólny film. Ostatnio bardzo cenię sobie Bachchana seniora, jednakże tą rolą akurat mnie nie urzekł. Ponadto zobaczyć możemy także gościnny występ Aishwaryi Rai, czyli obecnej żonyAbhishka – więc wszystko pozostaje w rodzinie. Aktorstwo całej obsady jest na poziomie, oczywiście mogłoby być o wiele lepiej, ale nie należy zbyt wiele sięspodziewać po produkcji, gdzie najważniejsze są tańce i muzyka.
    Nigdy nie należy kierować się opiniami innych przy wyborze jakiegoś filmu na seans. Każdy ma inny gust i to co spodoba się jednemu nie koniecznie musi wpaść w oko drugiemu. „Bunty i Babli” uznawany jest już za bollywoodzką wersję filmu „Bonnie i Clyde” i oczywiście ma on z nim wiele cech wspólnych, jednakże jeżeli ktoś kieruje się tylko tym to może być pewny, że wielokrotnie zostanie zaskoczony – jakby nie było kino pochodzące z Hollywood bardzo różni się od tego pochodzącego z Indii. Uważam jednak, że jestw tym filmie coś magicznego i pociągającego. Szkoda tylko, że widz nie zostaje całkowicie pochłonięty przez to co widzi na ekranie, gdyż wrażenia mogłyby być o wiele lepsze. 

Prześlij komentarz