NOWOŚCI

sobota, 17 lipca 2010

660. Wyspa Nim, reż. Marc Levin, Jennifer Flackett

Oryginalny tytuł: Nim`s Island
Reżyseria: Marc Levin, Jennifer Flackett 
Scenariusz: Marc Levin, Jennifer Flackett, Paula Mazur, Joseph Kwong
Zdjęcia: Stuart Dryburgh
Muzyka: Patrick Doyle
Na podstawie: powieści Kerry Millard i Wendy Orr
 
Kraj: USA 
Gatunek: Przygodowy / Familijny 
Premiera światowa: 30 marca 2008 
Premiera polska: 19 września 2008 
Obsada: Abigail Breslin, Gerard Butler, Jodie Foster


    Mark Levin („Mały Manhattan”) wraz z Jennifer Flackett stworzyli zgrany duet na potrzeby ekranizacji jednej z powieści Kerry`ego Millarda oraz Wendy Orr. Książki nie czytałam więc niestety nie mogę się do niej odnieść w żaden sposób,natomiast widziałam film, ale wrażenia z niego nie należą do najlepszych. Film jest nie najgorszy, ale mógł być o niebo lepszy, gdyby twórcy wkręcili w niego więcej humoru i ciekawych akcji. A tak to wyszedł film o przełamywaniu własnych barier dla całej rodziny. 
    Mała dziewczynka o niezwykłym imieniu Nim zamieszkuje wraz ze swoim ojcem naukowcem-Jackiem Rusoe bezludną wyspę. Kiedy jednak jej ojciec wypływa w morze w celu dalszych badań Nim zostaje sama ze swoimi zwierzęcymi przyjaciółmi. Wtedy właśnie podejmuje mailową rozmowę z autorką jednej z najbardziej ulubionych przez Nim powieści przygodowych- Alex Rover, która z powodu swojej fobii nigdy nie opuszcza mieszkania. Jednak pewnego słonecznego dnia Nim zauważa, że na wyspę przybył statek, którego kapitan ma zamiar zbić fortunę na turystach przybywających na dziewiczą wyspę. Nim musi chronić siebie, wyspę i jej mieszkańców przed najeźdźcami. Ze względu na to, że jej ojciec od dłuższego czasu nie daje znaku życia prosi ona Alexa Rovera o pomoc w ochronie wyspy. Pomimo swoich licznych problemów Alex Rover postanawia pomóc małej dziewczynce, która została na wyspie całkiem sama. 
    Osobiście mam mieszane uczucia względem tego filmu. Był on przyjemny i miło było na niego patrzeć. Było także z czego się pośmiać, ale ogólnie było mi tutaj tego wszystkiego za mało. Mało pociągająca fabuła, marnie rozwinięte wątki i w ogóle mało akcji. Tyle można było zrobić przy takim filmie, bo przecież kurcze akcja dzieje się na wyspie. Niestety twórcy nie wykorzystali potencjału tego filmu do końca.
    Sam pomysł jest już dość naciągany. Mała dziewczynka mieszka z ojcem na bezludnej wyspie, ale mają dostęp do prądu, dzięki stosowaniu kolektorów słonecznych, a także dostęp do Internetu i telefonu dzięki satelicie. Normalnie takie rzeczy się nie zdarzają. Nie wspomnę już o tym całym gadaniu ze zwierzętami. Rozumiem,że jak się z kimś mieszka przez całe życie to łatwo jest wychwycić jego zwyczaje i mowę, ale zwierzęta? Trudno było mi uwierzyć, że jaszczurka imieniem Eddie w ogóle cokolwiek rozumiała z tego co Nim do niego przemawiała. Nie mówiąc już o pelikanie (czy co to tam było) imieniem Galileusz, który jakimś dziwnym sposobem pomagał ojcu Nim kiedy był w opałach, np. łowił dla niego ryby. Nie powiem- pomysł całkiem nie najgorszy, bo przecież kto nie chciałby dogadywać się tak ze zwierzakami, ale kto w to uwierzy, że coś takiego jest możliwe? Mój pies do tej pory nie rozumie jak mówię mu „Przynieś misia”, a on przynosi mi piłkę, bo akurat była pod ręka, a jest już z nami ponad 5 lat. No,ale to w końcu film dla dzieci. Podobało mi się jednak to, że Alex Rover przyjechała do niej z San Francisco. Chociaż z drugiej strony też jest to naciągane trochę, że przyjechała na pomoc zupełnie nieznanej sobie wcześniej dziewczynce. Przygód nie było tutaj za wiele, bo przeżyć na morzu raczej takowymi nie mogę nazwać. Zaskoczyło mnie natomiast to, że kiedy Nim wybudziła niechcący wulkan ze snu to potem nagle zgasnął, a myślałam, że wywali jakąś lawą skoro już ten popiół wszędzie latał. No, ale mniejsza o szczegóły prawda?Podobało mi się wprowadzania do normalnego życia postaci wytworzonej przez Alex Rover. To nic, że przyjmował postać ojca Nim :D wyglądało to jednak bardzo ciekawie, w szczególności, gdy zaczęła się z nim szarpać na oczach taksówkarza.Podobała mi się także scena, w której Nim zaczyna czytać książkę i cała akcja z książki zaczyna się dziać wokół niej.
    Film to także mnóstwo humoru, ale tylko i wyłącznie za sprawą przerażonej pisarki,która bała się opuścić własne mieszkanie. I tylko ona dostarcza nam humoru, nic więcej. To jak gada do siebie, że może jednak nie pojedzie ratować Nim, albo to jak się non stop o coś potyka. Uśmiałam się kiedy biegała na bieżni pisząc jednocześnie do Nim i akurat przyszedł do niej listonosz. Chciała, żeby nie wsadzał listów do skrzynki tylko, żeby przyniósł jej pod drzwi, ale gdzie on tam ją słyszał :D no i zjechała z tej bieżni w końcu. Śmiesznie to wyglądało.Tak samo jak tłumaczyła się na lotnisku, że ma otwieracz do puszek i żel domycia rąk, a gdy tylko próbowała wytłumaczyć czemu to ma to sprawdzający wciąż powtarzał „Niedozwolone!”. Ubawiłam się także kiedy przybyła w końcu na wyspę i rąbnęła w drzewo, nie wiem czemu, ale takie sceny zawsze mnie bawią ;P Gdyby nie Alex jednak to film byłby nudny jak flaki z olejem.
    Główną rolę małej Nim zagrała Abigail Breslin, którą mogliśmy się już zachwycać w wielu filmach, w tym w „Małej Miss”. Tutaj jednak nie ma się czym zachwycać. Grała dość przeciętnie i niczym szczególnie się nie wybijała. W końcu- każdy potrafi gadać ze zwierzętami. W roli jej ojca wystąpił sam Gerard Butler. Przez połowę filmu zastanawiałam się co on robi w filmie tego typu. W końcu to nie to samo co rola w „300” czy też „P.S. Kocham Cię”. Nie miał zbyt pasjonującej roli i tak też zagrał. Nie było przy czym poszaleć. Za to z pewnością poszalała Jodie Foster w roli Alex Rover. Co prawda też się zastanawiałam co ona robiła w tym filmie, ale na nią to się chociaż fajnie patrzyło i to nie tylko przez to,że bała się całego świata i przez to dawała dużo frajdy, ale ogólnie uważam, że Jodie całkiem nie najgorzej wygląda. Ogólnie grę aktorską mogę ocenić  pozytywnie, ale nie aż tak bardzo. Nie przesadzajmy w ocenach, bo mogło być o wiele lepiej.
    Film jest  przeznaczony chyba tylko dla dzieci, bo mnie osobiście ten film jakoś specjalnie nie zauroczył, a jak wiecie uwielbiam filmy familijne, bo mają w sobie to coś. Tutaj nie ma tego czegoś chociaż być może miało być to gadanie ze zwierzakami lub jakieś inne dziwactwa. Było tutaj jednak dużo humoru, no i przede wszystkim można było podziwiać piękny przejrzysty ocean i niesamowitą wyspę.

1 komentarz :

  1. Też uważam, że potencjał filmu nie do końca został wykorzystany, ale ja akurat nie czepiałabym się prawdziwości, czy też wiarygodności przedstawianych w nim sytuacji. To w końcu pewna fikcyjna rzeczywistość, bajka, w której wszystko jest możliwe - nawet rozmawianie ze zwierzętami. Mnie to nie przeszkadzało. Co do Jodie Foster i jej udziału w tym filmie, to najprawdopodobniej jest to spowodowane tym, że aktorka sama ma 2-óch synów, i zawsze podkreśla, że bierze udział w takich produkcjach, właśnie dla nich. Co chyba ją tłumaczy w jakimś stopniu. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń