
Seria: Starcie tytanów | Gniew tytanów
Reżyseria: Louis Leterrier
Scenariusz: Travis Beacham, Phil Hay, Matt Manfredi
Zdjęcia: Peter Menzies Jr.
Reżyseria: Louis Leterrier
Scenariusz: Travis Beacham, Phil Hay, Matt Manfredi
Muzyka: Ramin Djawadi
Kraj: USA
Gatunek: Fantasy, Przygodowy
Premiera światowa: 26 marca 2010
Premiera polska: 09 kwietnia 2010
Obsada: Sam Worthington, Liam Neeson, Ralph Fiennes, Gemma Arterton, Alexa Davalos, Jason Flemyng, Mads Mikkelsen, Luke Evans, Pete Postlethwaite
Mitologiczne
opowieści stanowią bardzo dobry materiał dla różnego rodzaju ekranizacji
ze względu na to, że nie brak w nim przygód, których tak pożąda widz.
Kiedy w 1981 roku Desmond Davis stworzył „Zmierzch Tytanów” z pewnością
nie sądził, że jego film pokochają miliony. Na pewno też nie spodziewał
się, że prawie 30 lat po premierze światło dzienne ujrzy luźna
interpretacja jego dzieła. Film, który tym razem przyjął tytuł „Starcie
Tytanów” wyreżyserowany został przez twórcę filmu „Transporter” – Louisa
Leterriera, i niestety nie cieszy się tak dobrą opinią jak pierwowzór, a
nawet i nie zachwyca za specjalnie nawet biorąc pod uwagę efekty 3D.
W
czasach starożytnej Grecji, gdzie podstawą życia ludzkości była wiara w
potężnych bogów Olimpu, król Akrizjios postanowił wypowiedzieć im wojnę.
Rozwścieczony Zeus przybywa więc na Ziemię,aby ukarać Akrizjiosa. W tym
celu pod jego postacią wykorzystuje jego żonę,która daje mu syna –
Perseusza. Akrizjios zabija swoją ukochaną wraz z dzieckiem zrzucając ich
do wody. Dziecko ratuje Spyros i wraz ze swoją
żoną wychowują go jak człowieka. Kiedy Perseusz jest dorosły ludność
miasta Argos wypowiada wojnę bogom niszcząc posąg Zeusa. W odpowiedzi na
ten czyn pojawia się Hades, który zabija rodzinę Perseusza. Pragnąc
zemsty dostaje się do Argos, gdzie przyłącza się do wojska pod dowództwem
Draco i udaje się w podróż w celu odnalezienia sposobu zgładzenia
Krakena, który zostanie wypuszczony przez Hadesa podczas zaćmienia.
Trudno
określić czy film mi się podobał czy nie. Mam wobec niego mieszane
uczucia, które z pewnością tym razem przeważają na niekorzyść. Prawda
jest taka, że dość wynudziłam się na tym filmie. Spodziewałam się
większej akcji po tak dynamicznym i fascynującym zwiastunie, który
wywoływał u mnie gęsią skórkę. Sam film obejrzałam bez jakichkolwiek
wzruszeń, bez jakiejkolwiek fascynacji. Tak więc mamy do czynienia tutaj z
kolejnym filmem, który zapowiadał się fantastycznie, a skończyło się tak
jak zawsze.
Szkoda,
że nie miałam okazji obejrzeć „Zmierzchu Tytanów” – byłoby z czym
porównywać, gdyż z tego co słyszałam od mojego taty to „Starcie Tytanów” dość
różni się od klasycznego filmu. I to różnią się dość zasadnicze wątki.
Nie tylko dotyczące narodzin Perseusza, ale i wielu wątków w
trakcie trwania filmu. Z jednej strony może to i dobrze, ale z drugiej
jest to zdecydowanie usprawiedliwienie na to dlaczego film nie dorównuje
poprzednikowi.Nie mniej historie mitologiczne zawsze mnie niezwykle
fascynowały. Zawsze uważałam je za ciekawe i oglądałam większość filmów i
seriali o tej tematyce.Ponownie zobaczyć możemy mitologiczne stwory i
bogów. Ci drudzy zdecydowanie pokrywali się z tymi z filmu „Percy Jackson
i Bogowie Olimpijscy”. Część istot także, przykładowo Meduza. Mnie
jednak podobały się inne istoty, które więcej miały wspólnego z magią. Dlatego
też zafascynowała mnie postać Dżina, ale i starki – czyli trzy siostry z
jednym okiem. Najbardziej jednak ze wszystkich spodobał mi się Kraken.
Idealnie został zrobiony i momentami przypominał tego Krakena z „Piraci z
Karaibów: Skrzynia Umarlaka”.
W
związku z powyższym należałoby zwrócić uwagę na efekty specjalne, które
momentami robiły wrażenie, ale w sumie to nie robiły aż takie wrażenia
jakie powinny robić w szczególności, gdy film ogląda się w3D. W ogóle
nie odczułam tego, żeby film był w tej technologii. Jak dla mnie tonie
było wystarczające, ale wniosek może być jeden – na filmy w 3D tylko
do Imaxa. Momentami wydawało się, że efekty specjalne są wręcz
niedopracowane.Można było się bardziej postarać. Jednakże nie jest tak,
że nic mi się nie podobało, bo prawda jest taka, że byłam po prostu
zachwycona kiedy mogłam spojrzeć na bardzo efektowne przybycie Hadesa, i
to w dodatku dwukrotnie.Ścieżka dźwiękowa do tego filmu także wpływa
pozytywnie na odbiór tego filmu nadając mu odpowiedniego nastroju, a
wszystko to zaczęło się od pojawienia się zwiastunie
zinstrumentalizowanego utworu zespołu The Used „The Bird and The Worm”.
Muzyka w filmie autorstwa Ramina Djawadi`ego („Batman - Początek”)
utrzymana była w podobnym klimacie.
Samej
akcji, niestety, nie ma tutaj zbyt wiele. Momentami można odnieść
wrażenie, że film przeciąga się bezsensownie o kolejne minuty, które nie
mają żadnego wpływu na dalszą akcje, a w dodatku straszliwie przynudzały.
Takie naprawdę interesujące sceny można właściwie wyliczyć na palcach
jednej ręki, gdyż jest to na pewno walka z gigantycznymi skorpionami, a
także walka z Meduzą, no i oczywiście atak Krakena. W międzyczasie mają
miejsce jakieś inne jeszcze wydarzenia, ale nie są one już tak
fascynujące.
Nie
spodziewałam się niczego specjalnego ze strony obsady i aktorstwa, gdyż
właściwie tylko za jedną postacią przepadam, którą jest Sam Worthington.
Od kiedy zobaczyłam go w„Terminator: Ocalenie” moje ślepia nie mogą się
od niego oderwać. Staram się jednakże patrzeć także na aktorstwo (no, a
jak, w końcu dojrzewam). Zawsze było to dla mnie problemem, ale muszę
powiedzieć, że jest on jedną z nielicznych postaci, które mnie nie
wkurzały w tym filmie. Śmiem nawet powiedzieć, że zagrał całkiem nie
najgorzej. Z kolei porażką było pojawienie się w filmie Liama Neesona
oraz Ralpha Fiennesa. Jako Zeus i Hades wypadli po prostu koszmarnie. Nie
wiem jak to w ogóle się stało, ale tak wielkie gwiazdy powinny sobie
lepiej poradzić z takimi rolami, a tymczasem byli po prostu irytujący,
w jednych scenach mniej, ale w innych bardziej. Zaskoczeniem dla mnie był
występ duńskiego aktora – Madsa Mikkelsena. Jako Draco był całkiem
przekonujący i w dodatku niezwykle męski i waleczny. Ze strony płci
pięknej zobaczyć mogliśmy Gemmę Arterton („Dziewczyny z St. Trinian”)
jako Io oraz Alexę Devalos („Smaki miłości”) jako Andromedę. Obie panie
bardzo dobrze sobie poradziły ze swoimi rolami. A ich naturalne piękno
dodatkowo wzbogaciło estetykę tego filmu.
Każdy
kinoman po zwiastunie takiego filmu jak „Starcie Tytanów” spodziewa się
niezwykle dynamicznej akcji i tego, że będzie się dobrze bawił. Jednakże
kiedy twórcy próbują władować do podobnej produkcji jakieś wątki
moralizatorskie w większości przypadków całe dobre wrażenie bierze w łeb.
Wydawać by się mogło, że końcowa walka z Krakenem,na którą wszyscy z
niecierpliwością oczekiwali pozostawi dobre wspomnienia po filmie,
jednakże jedyne co pozostawia w rzeczywistości to uczucie niedosytu
i przekonania, że mogłoby to wyglądać zdecydowanie lepiej. Po raz
pierwszy pożałować można, że wydało się tyle kasy na obejrzenie filmu w
technologii 3D,bo spójrzmy sobie prawdzie w oczy – nie każda historyjka
2D nadaje się na film w coraz szybciej rozwijającej się technologii trój
wymiaru. Być może film lepiej bym oceniła, gdybym zobaczyła go w
normalnej wersji, a tymczasem jest on dla mnie jedynie przeciętny.
Wersja z 1981 roku praktycznie nie przypadła mi do gustu, wynudziłam się na niej jak diabli, a "Starcia tytanów" nawet nie zmierzam oglądać. Większość recenzentów daje filmowi jedynie jedną gwiazdkę, co nie najlepiej świadczy o jakości tej produkcji. Myślałam, że jedynie zastosowanie techniki 3D widzie mu na dobre, ale z tego, co piszesz, to nawet i to zawiodło. Pozdrawiam ;]
OdpowiedzUsuńNie mój typ, nie byłam zainteresowana i nie jestem.
OdpowiedzUsuńUwielbiam filmy o starożytności i mitologii, pozycja obowiązkowa :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie przepadałam za takimi filmami. Ale za to bardzo podoba mi się książka, którą czytasz (Złodziej pioruna) także ją baaardzo polecam ;) Pozdrawiam [wasze-recenzje]
OdpowiedzUsuń