NOWOŚCI

poniedziałek, 29 marca 2010

609. Atramentowe serce, reż. Iain Softley

Oryginalny tytuł: Inkheart
Reżyseria: Iain Softley
Scenariusz: David Lindsay-Abaire
Zdjęcia: Roger Pratt
Muzyka: Javier Navarrete
Na podstawie: powieści Cornelii Funke
Kraj: USA / Niemcy / Wielka Brytania
Gatunek: Fantasy / Familijny / Przygodowy
Premiera światowa: 11 grudnia 2008
Premiera polska: brak danych
Obsada: Brendan Fraser, Andy Serkis, Eliza Bennett, Sienna Guillory, Paul Bettany, Jamie Foreman, Helen Mirren, Rafi Gavron, Jim Broadbent
    „Atramentoweserce” to filmowa adaptacja pierwszej z najnowszej trylogii powieści„niemieckiej J.K.Rowling”, Cornelii Funke. Z wykształcenia pani pedagog, któraz czasem stała się ilustratorką powieści. Zainspirowało ją to do pisaniawłasnych powieści, które biją rekordy popularności na całym świecie.Ekranizacji „Atramentowego serca” podjął się brytyjski reżyser- Iain Softley,dzięki któremu zaistniały takie filmy jak „Hakerzy” oraz „Klucz do koszmaru”-oba wspominam bardzo pozytywne. Jednakże z kinem familijnym mają one niewielewspólnego i dlatego też „Atramentowe serce” nie jest do końca takie jak możnabyłoby się tego spodziewać, a wiem o czym mówię, bo sama spodziewałam sięczegoś innego.
    Mortimer Folchart jest mężczyzną jedynym w swoim rodzaju, gdy czyta książki na głospotrafi sprowadzić je do świata rzeczywistego. Mortimer przemierza cały świat,aby odnaleźć tajemniczą powieść o tytule „Atramentowe serce”, gdyż pewnej nocy,gdy czytał ją swojej córce- Meggie, i ukochanej żonie- Resie, przywołał czarnecharaktery z książki- Capricorna, Bastę oraz Dustfingera. Niestety, gdy oniprzybyli do świata rzeczywistego jego żona została zamknięta w książce.Capricorn zniszczył wszystkie książki, aby nikt nie odesłał go do jego świata itym samym Mo stracił możliwość uratowania żony. Capricorn porywa Mortimera wrazz jego rodziną, gdyż liczy na to, że ten sprowadzi na niego wszelkie skarbyznajdujące się w książkach. Dzięki pomocy Dustfingera Mo i jego bliskim udaje sięuciec i wszyscy postanawiają udać się do autora książki, który z pewnościąposiada egzemplarz „Atramentowego serca”, który nie tylko przywróci Resę, ale iodeśle magiczne postacie z powrotem tam, gdzie ich miejsce.
    Mówi się„nie oceniaj książki po okładce”, co można odnieść także do filmów. Jaosobiście robię na odwrót- jak nie spodoba mi się plakat do danego filmu to odrazu mnie do niego zniechęca. Z tym filmem było inaczej. Piękny plakat, którywłaściwie już od pierwszego spojrzenia przekazuje magię filmu. Piękne w nimkolory i właściwie widać, że można spodziewać się niesamowitych efektów  specjalnych. Dlatego możecie sobie wyobrazićmoje zdziwienie i rozdrażnienie, gdy skończyłam oglądać film. Zawiodłam się nacałej linii.
    Od razuprzyznaję się, że nie przeczytałam książki w związku z czym nie będę tutajporównywała fabuły książkowej do filmowej. Myślę jednak, że w niedługim czasieuda mi się to nadrobić, ponieważ jestem zaintrygowana. Oglądając film i mającświadomość tego, że jest on oparty o książkę, zastanawiałam się co dokładniezostało na niej oparte. Czy cała historia przedstawiona w filmie, czy tylkobohaterowie z książki „Atramentowe serce”. Po zagłębieniu się w historięprodukcji dowiedziałam się jednak, że cały pomysł został zaciągnięty z książki.Dlatego też trudno jest mi oceniać pomysł, bo musiałabym skrytykować Funke, alepowiem szczerze, że nie wydaje się być zbyt oryginalnym pomysłem. Wydaje misię, że gdzieś już słyszałam podobne historie, a ogólny pomysł na fabułę zostałprzedstawiony także w „Opowieściach na dobranoc”. Pewne jest jednak to, że zamało w tym filmie jest akcji. Twórcy chyba zbytnio skupili się na talencie Moniż na stworzeniu jakiejś ciekawej otoczki wokół jego postaci. Szkoda, bo mógłbyć to naprawdę fajny film, a wyszło po prostu nijako, bez polotu i bezwiększych fascynacji.
    Gdywidzę, że film zaklasyfikowany jest do gatunku fantasy to spodziewam się czegośnaprawdę z innej bajki. Efektów było tutaj zdecydowanie za mało. Jedynym jakipamiętam to pojawienie się Cienia. Było to naprawdę fascynujące i wbijające wfotel (gdybym oczywiście widziała film w kinie). Było tutaj także multumksiążkowych postaci i baśniowych stworzeń, jak przykładowo jednorożec. Alenawet i one wyglądały zwyczajnie. Prawdopodobnie specjalnie zastosowano takimanewr, ale nie tego się spodziewam oglądając podobny film. Było to niestetyniewystarczające jak dla mnie.
    Odtwórcęgłównej roli Mortimera Folcharta wybrała sama Cornelia Funke. Jej wybór padł naBrendana Frasera, ponieważ najbardziej pasował do jej wyobrażenia o Mo.Producenci woleli, aby rola ta przypadła komuś kto prawdopodobnie wprowadziłbyfilm na wyżyny, ale Fraser miał poparcie Funke i wyszło tak jak wyszło. Fraserzawsze idealnie pasuje do takich ról przygodowych, ale w tym filmie jakoś misię nie spodobał. Wydawało mi się, że robi błąd za błędem, a jego gra wydawałami się niezwykle sztuczna. Jego córkę zagrała Eliza Bennett, którą wcześniejmogliśmy oglądać w filmie „Niania McPhee” lub „Zamachowiec”. Jej osoba także misię nie spodobała w filmie. Totalnym zaskoczeniem dla mnie było pojawienie sięw obsadzie kobiety, której bym o to nie podejrzewała. Postać ciotki Mortimera-Elinor, zagrała sama „Królowa” Helen Mirren. Byłam zaskoczona, ale o dziwo jejpostać mnie urzekła, w szczególności przez tą masę książek jaką posiadała. Najbardziejw oczy rzuca się jednak postać głównego czarnego charakteru- Capricorna, wktórą to rolę wcielił się nasz bliski przyjaciel z „Władcy Pierścieni” AndySerkis. Bardzo ciekawa postać zagrana z sercem. Ogólnie uważam, że Serkis jestdobrym aktorem. Zawsze potrafi idealnie wczuć się w każdą z granych przezsiebie postaci. Kolejną perełką filmu jest postać Smolipalucha (Dustfinger),którego zagrał Paul Bettany. Przyznam się szczerze, że go nie rozpoznałam, gdyoglądałam filmu. Zupełnie inny człowiek niż ten, którego pamiętam z „Kodu DaVinci”. Zresztą jest to zupełnie inna rola i po raz kolejny stanął na wysokościzadania.
    Bardzozawiodłam się na tym filmie. Mogę jedynie podziękować koledze Łukaszowi, żejednak przekonał mnie do obejrzenia tego filmu. Gdybym zobaczyła go w kiniebyłabym naprawdę zawiedziona i pożałowałabym wydanej kasy, a tak mogę spokojnieiść do kina na inne filmy, których na pewno nie pożałuję. Film jest ciekawy,ale wydaje mi się, że jednak za mało. Nie fascynuje. Momentami nudzi. Film siędłuży za dużo jest tutaj gadania, a za mało akcji. Niestety jedna zmarniejszych ekranizacji powieści jakie widziałam.
Ocena: 4/10

1 komentarz :

  1. Póki nie przeczytam książki, filmu nie obejrzę. Książke zaczęłam czytać kiedyś w TESCO, ale nigdy jej nie przeczytałam.

    OdpowiedzUsuń