NOWOŚCI

czwartek, 25 marca 2010

607. Lot nad kukułczym gniazdem, reż. Milos Forman

Oryginalny tytuł: One Flew Over the Cuckoo`s Nest
Reżyseria:
Milos Forman
Scenariusz: Bo Goldman, Lawrence Hauben
Zdjęcia: Bill Butler, Haskell Wexler
Muzyka: Jack Nitzsche
Na podstawie: powieści Kena Kessey`a
Kraj: USA
Gatunek: Dramat / Psychologiczny
Premiera światowa: 19 listopada 1975
Premiera polska: 31 grudnia 1975
Obsada: Jack Nicholson, Louise Fletcher, William Redfield, Will Sampson, Sydney Lassick, Danny DeVito, Christopher Lloyd, Brad Dourif
    „Lot nad kukułczym gniazdem” zaliczany jest już do klasyki światowego kina, który powinienobejrzeć każdy. Jest to ekranizacja jednej z powieści Kena Kaseya o nie tak dokońca szalonym człowieku przebywającym w zakładzie psychiatrycznym. Próbywyreżyserowania tej historii podjął się Milos Forman, Czechosłowak zpochodzenia, który stworzył rewelacyjny film, skłaniający do refleksji.Przyznam się, że najpierw musiałam poczytać trochę o tym filmie, opinie innych,aby zrozumieć go do końca i móc tutaj wypowiedzieć się na ten temat.
    Drobny złodziejaszek, Randal PatrickMcMurphy, trafia do zakładu psychiatrycznego z obozu pracy. Pomimo tego, iżspecjaliści uważają, że McMurphy tylko udaje, żeby wymigać się od pracy,postanawiają zatrzymać go na obserwacji. Na miejscu McMurphy uczęszcza naterapię grupową, gdzie poznaje wielu sympatycznych świrusów. Wkrótce okazujesię, że większość z nich przebywa tutaj tylko i wyłącznie dlatego, że sami tegochcą. Przebywając wśród wariatów McMurphy coraz częściej myśli o ucieczce wszczególności, że jedna z pielęgniarek Mildred Ratched wciąż zatruwa mu życie.Po ciężkich przejściach postanawia w końcu wprowadzić swój plan w życie i chce,aby jeden z chorych- Wódz, poszedł razem z nim. Dochodzi jednak do tragedii,która wstrząsa wszystkimi i doprowadza McMurphy`ego do granicy jego osobistej wytrzymałości.
    Minęłoprawie 35 lat od premiery tego znakomitego filmu. Wstyd, że dopiero teraz googlądam, ale lepiej późno niż wcale, po klasyki niestety trzeba sięgnąć, czysię tego chce czy nie. Jednakże z pewnym optymizmem podeszłam do tego filmu,starałam się maksymalnie skupić, aby nie stracić ani chwili z tego co miałam okazjęzobaczyć. Zaskoczyło mnie to jak bardzo film bez żadnej właściwie akcji może misię spodobać. W końcu podróże po ludzkim umyśle są nie mniej fascynujące. Filmwzruszający (ale nie wywołał u mnie łez), momentami wstrząsający, ale ogólniejest dość przyjemnym filmem z głębszym sensem.
    Film ten,jak to bywa z filmami psychologicznymi, jest pewnego rodzaju metaforą, którykażdy rozumuje według własnego widzimisię. Dla jednych nic to zupełnie nieoznacza oprócz wizyty w wariatkowie, dla innych jest to odniesienie docodziennego życia. Życia, w którym trudno jest nie zwariować, a granicapomiędzy normalnością a wariactwem jest bardzo cienka. Idealnym przykładem jestwłaśnie McMurphy, który jest normalnym człowiekiem, ale z czasem zaczęło się tozmieniać. Próbował on pokazać, że pomimo tego iż on i jego towarzysze znajdująsię w psychiatryku to nadal są normalnymi ludźmi, mającymi swoje potrzeby, czyto seksualne, czy choćby związane z oglądaniem rozgrywek. Podobało mi się tojak McMurphy zabrał wszystkich na ryby. Było to bardzo ciekawe i chociaż razoderwali się od swojej szalonej rzeczywistości. Zastanawiało mnie jednak,dlaczego Ci ludzie, większość z nich, siedzi w tym zakładzie z własnejnieprzymuszonej woli. Najwyraźniej stali się zbyt niewygodni dla otaczającegoich środowiska z tymi małymi swoimi dziwactwami. Każdy z nich w sumie mógł wkażdej chwili opuścić to miejsce- teoretycznie, bo przecież faktem jest, żesiedzieli tam zamknięci jak w więzieniu. W dodatku te wszelkie zasady, któretam obowiązywały były wręcz szokujące. A dla personelu, w szczególności dlasiostry Ratched, niewygodna zaczynała się robić postawa McMurphy`ego oraz to,że buntuje przeciwko załodze wszystkich przebywających tam wariatów. Zakończeniejest wobec tego niesamowicie wstrząsające jak dla mnie. Z początku trudno jestzrozumieć o co chodzi, ale dajcie sobie chwilę czasu do namysłu.
    Nicdziwnego, że film odniósł sukces i zyskał uznanie wśród krytyków. Podobnopowieść jest jeszcze lepsza, ale wątpię, żebym gdzieś ją u siebie dostała. Maon swój klimat, który pachnie szaleństwem, ale czy to ważne? Pierwszy raz widzęfilm o takiej tematyce, który nie odrzucił mnie od razu. Muzyka także dodatkowopomaga zagłębić się w temat. Nieżyjący już Jack Nitzsche wielokrotnieudowodnił, że jest dobrym kompozytorem.
    Byłamzaskoczona jak wielu znanych mi teraz aktorów potrafiłam znaleźć wśród tychszaleńców. Dla większości z nich był to debiut aktorski. W sumie dobrze, że takwysoko zaczęli, szkoda tylko, że niektórzy staczają się już tylko na dno. Głównązdrową rolę odgrywa Jack Nicholson, który po raz pierwszy od wielu lat bardzomi się spodobał. Niesamowicie był wtedy młody, ale to złowieszcze spojrzeniemiał już najwyraźniej wtedy. Bardzo przekonujący, zagrał tą rolę rewelacyjnie-bez żadnych problemów.  Spór toczył on zpiękną panią pielęgniarką Ratched, czyli Louise Fletcher. Podobał mi się bardzoton jej głosu oraz to jak umiała zachować zimną krew w ostrych sytuacjach. Wniej też było coś z psychozy, pomimo ciężkich obrażeń nadal uśmiechnięta i miładla innych, szokujące i przerażające jak dla mnie. Osobiście wcale się niedziwię, że to właśnie ona i Nicholson dostali Oscary za najlepsze rolepierwszoplanowe. Wśród bardziej znanych twarzy filmu zobaczyć tutaj możemypoczątki aktorstwa Christophera Lloyda znanego za rolę szalonego naukowca wfilmie „Powrót do przyszłości” oraz Danny`ego DeVito, czyli bliźniaczego brataArnolda Schwarzeneggera. Chociaż powiem szczerze, że DeVito nie poznałam wcale.Być może część fanów Władcy Pierścieni pozna wśród szaleńców Grimę „Gadzijęzyk”, czyli młodego Brada Dourifa w roli uroczego jąkały Billy`ego Bibbita.Wszyscy byli naprawdę rewelacyjni. Trudno jest zagrać takie szalone role, alenajwyraźniej im się udało osiągnąć cel.
    Cieszęsię, że udaje mi się nadrabiać zaległości filmowe, nawet te bardzo stare.Jeszcze bardziej cieszy mnie fakt, że w większości mam dość pozytywne zdanie naich temat chociaż ogólnie to szarpią mną sprzeczne emocje związane z zachwyteminnych i moją lekką dezaprobatą. Nie mniej jednak jest to film wartościowy,skłaniający do przemyśleń. Z pewnością nie każdemu przypadnie do gustu, boprzecież nie każdy musi kochać takie kino, ale jednak warto zwrócić na niegouwagę i poświęcić mu trochę ponad dwie godziny. Nie zapomnijcie tylko omaksymalnym skupieniu, gdyż nie jest to najłatwiejszy w odbiorze film.
Ocena: 9/10 

1 komentarz :

  1. Czytałam książkę, podobała mi się. Chyba teraz wypadałoby obejrzeć ekranizacje…

    OdpowiedzUsuń