NOWOŚCI

środa, 24 lutego 2010

590. Ghost Town, reż. David Koepp

Reżyseria: David Koepp
Scenariusz: John Kamps, David Koepp
Zdjęcia: Fred Murphy
Muzyka: Geoff Zanelli
Kraj: USA
Gatunek: Komedia romantyczna
Premiera światowa: 05 września 2008
Premiera polska na DVD: 24 marca 2009
Obsada: Ricky Gervais, Greg Kinnear, Tea Leoni, Bill Campbell, Aasif Mandvi
    „Ghost Town” to niezwykle urocza komedia romantyczna, Davida Koeppa, z duchami w tle. Koepp wcześniej gustował w mocniejszym kinie, dlatego tym bardziej dziwi, że tak dobrze poradził sobie z komedią tego typu. Ja osobiście zakochałam się w tym filmie. Jest on dość niezwykły i to nie tylko ze względu na barwne postacie, ale także dzięki ciekawej historii i idącym z nią przesłaniem.
    Bertram Pincus jest zamkniętym w sobie stomatologiem nie znoszącym ludzi. Kiedy pewnego dnia zmuszony jest poddać się zabiegowi w szpitalu budzi się z dziwną zdolnością- widzi duchy. Wraca do szpitala, aby dowiedzieć się czy coś stało się podczas zabiegu i wówczas dowiaduje się, że podczas zabiegu zmarł na kilka minut. Duchy, które widzi proszą go o pomoc, ale ten udaje, że ich nie widzi i chce, aby dały mu spokój. Wszystko się jednak zmienia kiedy jeden z nich, Frank Herlihy, prosi, aby Pincus pomógł jego żonie- Gwen, żeby nie poślubiła nieodpowiedniego człowieka. Pincus wpada na pomysł, aby dać jej alternatywę i postanawia zawiadomić ją o swoim istnieniu. Z początku nie za dobrze sobie radzi, ale już wkrótce Gwen zaczyna darzyć sympatią Pincusa, a i on nie pozostaje jej dłużny. Niestety kiedy ten wyjawia jej prawdę, że widzi Franka  ta nie chce go więcej widzieć.
    Film jest pełen dowcipu, który ja uwielbiam. Dużo w nim różnych sarkastycznych uwag, inteligentnych dialogów i zabawnych sytuacji. Z pewnością nie da się nudzić. Nie potrafię teraz przytoczyć żadnego ciekawego dialogu, ale jeżeli chodzi o sceny to mam kilka takich, a jedna z nich niemalże sprawiła, że straciłam życie. Ogólnie to bardzo bawi taka sytuacja kiedy człowiek widzi duchy i nie dość, że on się temu dziwi to jeszcze bardziej dziwią się temu owe dusze. Przyznam, że było to jednak troszkę irytujące kiedy za każdym razem, gdy mijał kogoś na ulicy okazywał się być on już nieżywy i zaczął za nim biec. No i tak trochę długi maraton się za nim pociągnął. Jednakże przykładowo scena, która miała miejsca podczas kolacji w mieszkaniu Gwen, gdy to Richard zaprosił na nią Pincusa, no i towarzyszył im także nieżyjący Frank. Cały czas dogadywał mu do ucha, aby nie był on zbyt miły dla Richarda i w pewnym momencie powiedział:„ kopnij go w jego przemądrzały ząb!”, a wtedy Pincus powiedział na głos: „Jak ząb może być przemądrzały?”. Gwen wybuchła śmiechem, a ja to już w ogóle. Pech chciał, że akurat przełykałam napój gazowany, nie mogłam przestać się śmiać, a jeszcze wciąż śmiejąca się z tego samego moja siostra tylko pogarszała mój stan. W końcu skończyło się na tym, że zaczęłam się dusić, bo napój wpadł nie w tą dziurkę, a właściwie to bąbelki wyleciały mi nosem, a sama się poplułam. Zaczęły mi też łzawić oczy, ale nie zdążyłam sprawdzić, czy to czasem nie napój mi przez nie wciekł ;P Tak czy inaczej było to niezwykle zabawne :D Uśmiałam się także podczas pierwszego kontaktu Pincusa ze szczeniakiem Gwen. Oczywiście  owy szczeniak okazał się wcale nim nie być :D był to wyrośnięty pies, nawet nie wiem jakiej rasy, który jakby stanął na dwóch łapach to pewnie byłby wyższy od Pincusa. Pies ten straszliwie śmierdział sądząc po winie Pincusa i o dziwo sapał akurat na niego hehe :D w związku z tym postanowili pójść z nim  na spacer. To było jeszcze zabawniejsze, w szczególności, że wspomniany wcześniej szczeniak tak pociągnął Gwen, że natychmiast zniknęła z kadru krzycząc. Uwielbiam takie sceny. Zabójczo śmieszne. Przyznam też bez bicia, że śmiałam się także ze sceny śmierci Franka. Gada przez telefon z pośrednikiem nieruchomości o tym jaką wtopę zrobił i wtedy spada z bloku wprost na niego wentylator (tak mi się przynajmniej zdaje). O dziwo Frank w ostatniej chwili odskakuje do tyłu. I mówi przez telefon: „Nie uwierzysz co się właśnie sta…”.Tutaj mamy przerwanie, ponieważ w tej właśnie chwili rozjeżdża go autobus :D niby to takie zwykłe, ale wyglądało to prześmiesznie.
    Film swoim schematem przypomina mi uwielbiany przeze mnie serial „Zaklinacz dusz”(Ghost Whisperer), w którym to kobieta imieniem Melinda od dziecka potrafi rozmawiać ze zmarłymi. Pomaga im skończyć swoje sprawy na ziemi i odprawia ich w stronę światła. Podobnie to wyglądało w tym filmie, jednakże trochę minęło zanim do tego doszło, zanim Pincus przestał być egoistyczną świnią. Wyglądało to jednak o wiele ciekawiej niż w serialu i bardzo mi się to spodobało. Jednakże jak to wspominałam film jest historią miłosną, której tłem są duchy, bo gdyby nie jeden z nich to Pincus nigdy nie zwróciłby uwagi na Gwen.
    Tak właśnie rodzi się dość nietypowa historia miłosna, której początki można sprowadzić do nieuprzejmego traktowania drugiej osoby w hotelu, czy też macania pięciotysięcznej mumii. Najważniejsze w końcu to solidne podstawy związku. Przyznam szczerze, że wątpiłam w powodzenie misji Pincusa, w szczególności po pewnym zdarzeniu, które totalnie mnie przeraziło i aż powiedziałam „To nie może się tak skończyć!”. Niestety jestem przyzwyczajona do pozytywnych zakończeń, w szczególności w takich filmach, więc to co tutaj mi zaoferowali początkowo było dla mnie nie do przyjęcia. Tak czy inaczej niewinny związek pomiędzy Gwen i Pincusem rozwijał się powoli, ale za to jakie były efekty. Momentami bywało naprawdę uroczo.
    Na szczególną uwagę w filmie zasługuje przede wszystkim postać Pincusa grana przez brytyjskiego aktora- Ricky`ego Gervaisa. Ten zabawny brunet ma na swoim koncie takie filmy jak „Gwiezdny pył” czy też „Noc w muzeum”, a rolą w filmie „Biuro” wywalczył Złotego Globa dla najlepszego aktora komediowego. W „Ghost Town” przedstawił intrygującą postać, która z początku nie każdemu się spodoba, ale z każdą minutą filmu jesteśmy świadkami niezwykłej przemiany bohatera. W końcu dorósł i zaczął zauważać coś więcej niż tylko czubek własnego nosa. Bardzo wczuł się w rolę. Za tą rolę także został nagrodzony, tym razem jednak była to Satelita od Międzynarodowej Akademii Prasowej. Mam nadzieję, że zagra więcej tak ciekawych ról, ponieważ idealnie do nich pasuje i najwyraźniej nie ma z takimi problemu.
    Film bardzo mi się spodobał. Nie sądziłam, że aż tak mnie zauroczy kiedy zaczynałam go oglądać. Ludzie mają różne zdania na temat tego filmu, ja uważam, że Ci co źle o nim mówią, nie doceniają tego filmu. Mnie się podobał w każdym calu. Chciałabym, aby więcej było tak fascynujących i ciekawych filmów. Myślę, że każdy znajdzie w nim coś dla siebie, ponieważ film nie jest tylko głupią, pustą komedią jakich masa w XXI wieku, ale wnosi też coś do życia i może zmienić niejednego gburka.
Ocena: 8/10     
  

Prześlij komentarz