NOWOŚCI

poniedziałek, 8 lutego 2010

580. Wygraj randkę, reż. Robert Luketic

Reżyseria: Robert Luketic
Scenariusz: Victor Levin
Zdjęcia: Peter Lyons Collister
Muzyka: Ed Shearmur
Kraj: USA
Gatunek: Komedia romantyczna
Premiera światowa: 23 stycznia 2004
Premiera polska: 25 czerwca 2004
Obsada: Kate Bosworth, Topher Grace, Josh Duhamel, Ginnifer Goodwin, Gary Cole, Kathryn Hahn, Stephen Tobolowsky
    „Wygraj randkę” Roberta Luketica to kolejny przyjemny film przede wszystkim dla żeńskiej części publiczności. Nie tak całkiem dawno zachwycałam się „Legalną blondynką”, a teraz przyszedł czas na kolejny film z filmografii tego pana. Tak samo jak i blondynka, tak samo i Ted Hamilton mają coś w sobie. Jest to film, którzy przyciąga uwagę i czeka się na rozwój wydarzeń, choć z pewnością niewielu znajdzie coś dla siebie w tym filmie.
    Rosalee Futch jest pracownicą jednego z hipermarketów oraz największą fanką gwiazdy filmu Teda Hamiltona. Kiedy pojawia się ogłoszenie o akcji charytatywnej, w której nagrodą jest randka z jej idolem za namową i przy pomocy przyjaciół postanawia się zgłosić. Ku jej ogromnemu zdziwieniu i jeszcze większej radości to właśnie ona wygrywa. Wyjeżdża do Kalifornii na najpiękniejszą randkę swojego życia. Kiedy wraca do domu opowiada Cathy i Peterowi każdy szczegół z jej wyprawy, nie wiedząc, że Peter, który jest jednocześnie jej szefem podkochuje się w niej w tajemnicy. W chwili, gdy chce jej wyznać uczucia i poprosić, aby wyjechała z nim do Richmond, gdzie rozpoczyna studia, w drzwiach staje sam Ted Hamilton, który postanawia zmienić swoje życie. Z początku postanawia pozostać w przyjaźni z Rosalee, ale już wkrótce okazuje się, że zależy mu na czymś więcej i pragnąc to udowodnić kupuje farmę w rodzinnym miasteczku Rosalee, aby móc się tam osiedlić.
    Film ten był magiczny z pewnością z jednego powodu- kto z nas nie marzy o tym, aby pójść na randkę ze swoją ukochaną gwiazdą. Zaczęłam nawet zastanawiać się z kim ja bym poszła :D no, ale wydaje mi się, że Ci co mnie znają to wiedzą- byłby to Bruce Willis lub Jensen Ackles.Tylko ciekawe o czym ja bym z nimi gadała. Właściwie to nie sama randka jest w sobie magiczna, ale to co się dzieje po niej. Wyobrażacie sobie to, że wasza ukochana gwiazda staje nagle u progu i mówi wam, że chce się zmienić, a wymożecie jej w tym pomóc. Potem dochodzi do czegoś więcej i przyjaźń przeistacza się w miłość. Marzenie każdej dziewczyny i z pewnością każdego chłopaka. Nic więc dziwnego, że Rosalee tak się tym ekscytowała, bo przecież kto by się nie zachwycał. Ja to chyba nic nie byłabym w stanie powiedzieć. Poza tym randka z gwiazdą zawsze niesie za sobą pewne luksusy (gadam tak jakbym co najmniej wiedziała :P) co widać było w tym filmie. Lecisz pierwszą klasą, masz jeden z lepszych pokoi w hotelu, no i gwiazda zabiera Cię do wytwornej restauracji. Coś wspaniałego. Nie ważne, że tylko jeden dzień, ale wspomnienia są na całe życie. A jeszcze kiedy w to nasze życie gwiazda wkracza na dłużej to jest dopiero atrakcja. Nagle stajesz się znana i nagle wszystko staje się piękne.
    Jak to bywa w przypadku każdej już chyba komedii romantycznej mamy do czynienia znowu z takim samym schematem. Czyli laska kocha się w innym, a później uświadamia sobie, że kocha swojego najlepszego przyjaciela. Jest to typowe, no ale nie powiem, żeby mi się taki schemat znudził :D im więcej słodyczy w takim filmie tym lepiej, ale stwierdziłam, że za niedługo chyba pomysły im się skończą, no a wtedy może ja nakręcę jakąś komedię romantyczną na podstawie moich osobistych doznań. Kiedyś mi powiedziano, że na podstawie mojego życia można by brazylijską telenowelę nakręcić. Ech Rosalee jest tak zapatrzona w swojego idola, że nie widzi prawdziwej miłości, która stoi tuż obok niej, ale czyż w realnym życiu nieczęsto się tak zdarza? szukamy miłości kiedy mamy ją pod nosem. Tutaj oczywiście dość dziwne było to, że Peter nie powiedział Rosie o swoich uczuciach. No i dziwić się czemu często faceci mają złamane serce. Gdy wyrwał się tak ni z gruchy ni z Pietruchy z tym tekstem, że ją kocha to mnie to osłabiło. No, ale jakby nie było to zauroczyło mnie to kiedy chciał dać spokój Tedowi, chciał, żeby Rosie była z nim szczęśliwa. Podobało mi się to, gdy powiedział o tym jej 6 uśmiechach. Ciekawe czy mój przyszły mąż potrafiłby rozróżnić kilka moich uśmiechów, bo z pewnością mam więcej niż jeden. No prawdziwy romantyzm, nic dodać nic ująć, no i oczywiście rzadko spotykany w realnym świecie.
    Dużo jest w tym filmie humoru, ale nie są to jakieś powalające dowcipy, z których można by zrywać boki. Nic jakoś za specjalnie mnie tak nie ubawiło chociaż to jak Peter starał się dorównać Tedowi na jego farmie było faktycznie zabawne, a jak Ted przyszedł do sklepu, w którym pracowała Rosie i tam poznał Cathy, jej przyjaciółkę, też było zabawnie w szczególności z tymi tekstami, którymi dowaliła Teda, wtedy śmiałam się przez dłuższą chwilę, ogólnie to było bardzo przyjemnie bez względu na to czy można było się pośmiać czy też nie.
    Najbardziej ze wszystkich postaci podobała mi się rola Ted Hamilton, w którą wcielił się Josh Duhamel, którego ja osobiście uwielbiam. Z początku nawet nie skojarzyłam, że to jest on, no ale to się wytnie, był bardzo uwodzicielski i czarujący. Fantastycznie wcielił się w tą postać. Jeżeli chodzi o Kate Bosworth to jej rola tak średnio mi się podobała. Rosalee była jak dla mnie zbyt przygłupawa. Taka słodka blondynka, no ale nie wiem czy po prostu taką miała rolę, czy tak wyszło głupiej niż w zamierzeniu. Ogólnie gra aktorska była na poziomie, co prawda nie za wysokim, ale także nie na niskim. Jakoś dało się to przeżyć.
    Lubię oglądać takie komedie romantyczne, bo pomimo tego, że nie do końca są zabawne to jednak mają to coś w sobie co sprawia, że się nie nudzisz. Ja osobiście z zaciekawieniem spoglądałam na ekran chociaż byłam zmuszona rozdzielić seans na dwie części, ale i tak bardzo mi się podobało. Takie komedie powinny być częściej wydawane. Jest to zdecydowanie film dla fanów tego gatunku lub na urocze i romantyczne wieczory we dwoje.
Ocena: 6/10 
  

Prześlij komentarz