Reżyseria: Joe Roth
Scenariusz: Chris Columbus
Na podstawie: powieści Johna Grishama o tytule "Ominąć święta"
Zdjęcia: Don Burgess
Muzyka: Paul Morabito, John Debney
Kraj: USA
Gatunek: Komedia
Premiera światowa: 24 listopada 2004
Premiera polska: 26 listopada 2004
Obsada: Tim Allen, Jamie Lee Curtis, Dan Aykroyd, Cheech Marin, Jake Busey, Julie Gonzalo
Scenariusz: Chris Columbus
Na podstawie: powieści Johna Grishama o tytule "Ominąć święta"
Zdjęcia: Don Burgess
Muzyka: Paul Morabito, John Debney
Kraj: USA
Gatunek: Komedia
Premiera światowa: 24 listopada 2004
Premiera polska: 26 listopada 2004
Obsada: Tim Allen, Jamie Lee Curtis, Dan Aykroyd, Cheech Marin, Jake Busey, Julie Gonzalo
John Grisham to amerykański pisarz, którego nikomu nie trzeba przedstawiać. Każdy na świecie, albo czytał jego książkę, albo widział ekranizację, którejś z jego książek, albo po prostu słyszał o tym, że jest to jeden z najlepszych pisarzy powieści grozy. Dlatego też szokujące jest, że wśród jego twórczości znaleźć można taką powieść jak „Ominąć święta”, na której podstawie powstał film „Święta Last Minute” Joe Roth`a. Pomimo tego, że wydarzenia przedstawione w filmie także mają lekkie mroczne zabarwienie, to i tak nie brakuje mu klimatu świąt i dużo humoru.
Nora i Luther Krank (Jamie Lee Curtis, Tim Allen) muszą pogodzić się z faktem, że ich kochana córka Blair (Julie Gonzalo) nie spędzi z nimi najbliższych świąt Bożego Narodzenia, gdyż z korpusu pokoju została wysłana do Peru. Wizja spędzenia bez niej świąt jest bardzo przygnębiająca dla Nory i Luthera, dlatego też Luther wpada na pomysł „pominięcia” Świąt. Postanawiają odejść od tradycyjnego świętowania i w tym roku wybierają się na rejs po Karaibach. W czasie kiedy oni przygotowują się do wyjazdu, sąsiedzi nie dają im żyć, nie rozumiejąc dlaczego nie obchodzą świąt. Dochodzi do tego, że zaczynają potępiać Kranków i obnosić się ze swoim zdaniem na ten temat. Wszyscy jednak zapominają o wspólnych żalach, gdy dzień przed wyjazdem odbierają telefon od swojej córki, która chcąc zrobić im niespodziankę przyjeżdża na święta wraz ze swoim chłopakiem. Całe sąsiedztwo zbierze się, aby w ten wyjątkowy dzień pomóc swoim sąsiadom i sprawić, aby amerykańskie święta nowego chłopaka Blair były naprawdę rodzinne.
W świecie, w którym co roku w okresie świątecznym trudno opędzić się od filmów o tematyce świątecznej trudno jest znaleźć choćby jeden pomysł, który opierałby się na założeniu „omijania” świąt. Jest to coś co raczej rzadko jest spotykane, bo przecież święta są po to, aby przeżyć je ze swoimi przyjaciółmi, rodzinami, a nie po to, żeby wyjechać sobie na wakacje i mieć w nosie całe przygotowania. Może z tego wyniknąć wiele ciekawych i zabawnych sytuacji, które oczywiście przedstawiono w tym filmie, a do najważniejszych z nich zaliczyć należy gniew sąsiadów.
Święta Bożego Narodzenia obchodzi właściwie każdy. Nie każdy jednak obchodzi go z tych samych powodów. Nawet osoba niewierząca świętuje w tym dniu, gdyż wie jak radosny jest to czas i to nie tylko dlatego, że Jezus przyszedł wtedy na świat. Wiara jednak sprawia, że nie ważne są dla nas prezenty, czy też jedzenie, ale możliwość pobycia ze swoimi rodzinami przy jednym stole. „Święta Last Minute” przedstawia jednak zupełnie inny scenariusz. Główni bohaterowie postanawiają wyjechać na Karaiby i nie brać udziału w tych wszystkich świątecznych ceregielach, żeby zaoszczędzić trochę grosza. Oczywiście, wszyscy wokół są zszokowani postanowieniem sąsiadów, bo przecież zawsze brali czynny udział w przygotowaniach, dawaniu datków, itp. Najbardziej denerwujące z tego wszystkiego jest to, że Krankowie są napiętnowani przez swoich sąsiadów, którzy nie rozumieją ich postępowania. Dla mnie to jest idiotyczne, bo każdy ma prawo do własnego zdania i wcale nie muszą obchodzić świąt tak jak wszyscy. Co prawda dziwnie wyglądało to jak ich dom nie był przystrojony i w ogóle, ale nie zmienia to faktu, że to była ich świadoma decyzja.
Owa sytuacja rodziła wiele komicznych wydarzeń, które mnie akurat nie bawiły, dlatego też uważam, że jak na komedię to „Święta Last Minute” są dość słabym filmem. Walka o ostatnią szynkę, próba odegnania sąsiadów poprzez polanie wodą ganku (czy jak to tam nazwać), zamrożenie kota, odprawienie z kwitkiem biednych harcerzy, czy też policję zbierającą datki, ciągłe dogadywania, to tylko nieliczne z przykładów zachowań jakie zobaczyć możemy w filmie i ewentualnie uznać za zabawne.
Najlepszy był jednak w tym filmie duch świąt. Ja osobiście nigdy go nie czuję, bo nasze polskie święta są jakie są – bez śniegu, bez odpowiednich ozdób, to właściwie jest zwykły dzień w roku. Nie to co w USA. Tam to mają święta z prawdziwego zdarzenia. Idealnie to widać właśnie po takich osiedlach domków, gdzie właściwie każdy jest przystrojony i świeci pięknymi lampkami. Uroczo. W tym filmie także tego nie zabrakło, jak i nie brakuje właściwie w żadnym filmie, dlatego też nie powinno dziwić, że ludzie tak chętnie oglądają te filmy. W „Święta Last Minute” właściwie dzieje się wszystko na odwrót. Bohaterowie robią wszystko, aby ominąć święta szerokim łukiem i nie dekorują swojego domu. Jednakże później poczuć można prawdziwy klimat świąt – kiedy wszyscy zbierają się, aby pomóc Krankom. Na takie chwile warto było poczekać.
W głównych rolach w filmie możemy zobaczyć Tima Allena oraz Jamie Lee Curtis. Allena każdy kojarzy wyłącznie z komedii. Dziwi więc, że był tragiczny w tym filmie. Zresztą ja osobiście nigdy za nim nie przepadałam. Jak dla mnie jest za sztywny. Z drugiej strony jest Lee Curtis, która także większego wrażenia na mnie nie zrobiła. Osobą, która chyba najbardziej mnie zachwyciła był mały Erik Per Sullivan. Naprawdę, nie da się go nie lubić. Zobaczymy tutaj także wiele innych znanych twarzy jak na przykład Dana Aykroyda, który po raz kolejny postanowił być zarówno zabawny, jak i ostrzejszy. W pozostałych rolach wystąpili między innymi Cheech Marin, Julie Gonzalo, czy M. Emmet Walsh.
„Święta Last Minute” to ciekawy film znacznie odbiegający od znanych widzowi standardów filmu świątecznego. Nie będzie tutaj poszukiwania prezentów, czy też sentymentalnych wycieczek. Będzie za to walka o ostatnią puszkę szynki oraz dobijający deszcz. Jednakże najważniejsze zostało zachowane, klimat świąt pozostał na swoim miejscu. Co prawda mniej odczuwalny, ale jednak. Czy to wystarcza? Nie wiem, mam mieszane uczucia względem tego filmu. Myślę jednak, że jest to kolejny film, który można obejrzeć z rodziną w świąteczny wieczór.
Nie wiedziałam, ze Columbus wyreżyserował ten film! Kolejny świąteczny na jego koncie. Nie widziałam tego filmu, ale jak na święta będą dawać, a ja akurat będę miała czas, to pewnie zobaczę. Może nie jest on najwyższych lotów, ale filmy świąteczne wcale takie nie muszą być. Ostatnio widziałam "Przetrwać święta" i jestem mile zaskoczona, fajny świąteczny film, polecam! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPopierwsze nie słyszałam o książce, tytuł filmu może mi się obił o uszy, ale szeczegółów nie znam. Grisham, bo przeczytanej jednej jego książce źle mi się kojarzy.
OdpowiedzUsuńCo do świąt, to się nie zgodzę z Tobą, bo polskie święta są przepiękne. To nie chodzi o wypaśne ozdoby, reklamy, zakupy, z czym mnie się kojarzą amerykańskie święta. Piękne są polskie kolędy i przede wszystkim tradycje. Polska bardziej skupia się na istocie tych świąt, na spędzeniu ich w gronie rodzinnych. Moich świąt bożonarodzeniowych nie zamieniłabym na żadne inne.
no tak, ale ja nigdy nie czuję, że są Święta. W Stanach to od razu widać, a u nas to wygląda jak zwyczajny dzień, niczym nie różniący się od innych dni wolnych od pracy i szkoły, ale dobrze, że Ty czujesz ten klimat :)
OdpowiedzUsuń