NOWOŚCI

czwartek, 9 grudnia 2010

559. Death Race: Wyścig śmierci, reż. Paul W.S. Anderson

Oryginalny tytuł: Death Race
Reżyseria: Paul W.S. Anderson  
Scenariusz: Paul W.S. Anderson, J.F. Lawton 
Zdjęcia: Scott Kevan 
Muzyka: Paul Haslinger 
Kraj: USA / Wielka Brytania / Niemcy
Gatunek: Akcja  
Premiera światowa: 21 sierpnia 2008 
Premiera polska: 03 października 2008
Obsada: Jason Statham, Joan Allen, Ian McShane, Tyrese Gibson, Natalie Martinez 



    Brytyjski reżyser znany z takich filmów jak „Mortal Kombat” czy też „Resident Evil” tym razem postanowił odświeżyć  film z 1975 roku „Wyścig śmierci 2000”, w którym główne role przypadły David`owi Carradine oraz Sylvestrowi Stallone.  Nie widziałam poprzednika, ale widząc zwiastun domyślałam się, że będzie to niezła rozrywka dla każdego widza, który tylko lubi takie filmy akcji.
    Niesłusznie skazany za zabójstwo swojej żony Jensen Ames (Jason Statham) trafia do więzienia, którego pani naczelnik Hennessey (Joan Allen) organizuje śmiertelne wyścigi. Kiedy jakiś więzień wygra 5 wyścigów w nagrodę wychodzi na wolność. Jak się okazuje Ames staje się zbawieniem dla Hennessey, ponieważ jeden z zawodników znanych jako Frankenstein uległ poważnemu wypadkowi podczas ostatniego wyścigu i zmarł na stole operacyjnym. Dzięki temu, że Frank nosił maskę Jensen będzie mógł go zastąpić, gdyż ma bardzo bogatą przeszłość, w tym także jako jeden z najlepszych kierowców wyścigowych. Jakby nie było wyścig musi trwać, wyścig, który przynosi milionowe dochody, wyścig, którego ceną jest życie, a nagrodą wolność.
    Bardzo chciałam obejrzeć ten film w kinie, no i mówię mojemu chłopakowi, bo przecież on kocha takie filmy i na pewno z chęcią poszedłby do kina na takie bajery. Mówię mu, że idziemy do kina na „Wyścig śmierci”. Jak zawsze nie wiedział o co chodzi, a dwa tygodnie wcześniej widzieliśmy zwiastun na „Hellboyu”. No to mówię mu, że jest to film o wyścigu w więzieniu, gdzie gra Transporter. No cóż tylko tak mogę do niego dotrzeć jeżeli chodzi o filmy więc się proszę nie śmiać. No to go olśniło, gadam z nim w poniedziałek a on co mi mówi? „no oglądam sobie film o wyścigu w więzieniu”, ja na to: „z Transporterem?”, on: „Tak”, ja: „no przecież mieliśmy na to iść do kina! Mówiłam Ci o tym filmie!”, on: „Nie wiedziałem, że to ten”. Ech no i tak właśnie gada się z moim facetem, przyszłym mężem, w szczególności jeżeli chodzi o filmy. Zero pamięci do filmów. No więc wściekłam się nie na żarty, bo stwierdziłam, że takiej akcji to szkoda nie zobaczyć na wielkim ekranie z dźwiękiem surround. No, ale stało się i w końcu obejrzałam go na laptopie. No, ale do rzeczy. Film bardzo mi się spodobał. Ani przez moment się nie nudziłam. Oczywiście trochę komentowałam niektóre sceny i w ogóle niektóre poczynania, no ale to grozi każdemu mojemu seansowi.
    Fabuła moim zdaniem jest fascynująca. Nie ma to jak patrzeć na niesamowicie przygotowany wyścig, w którym giną więźniowie. No i tutaj można byłoby się zastanowić nad pewnego rodzaju niesprawiedliwością. W końcu w wyścigu mógł wziąć udział każdy, zaczynają od drobnego złodziejaszka a kończąc na wielokrotnym mordercy z trzema wyrokami dożywocia na karku. Gdzie tutaj sprawiedliwość można by pomyśleć. No, ale z drugiej strony jest to wyścig śmierci więc jak nie mają refleksu i farta to i tak giną w taki czy inny sposób. Sceny śmierci były rozbrajające, a niektóre dość przykre według mnie. Najbardziej rozwaliło mnie jak zginął Ponury Żniwiarz. Wygramolił się z tego swojego rozwalonego samochodu, tak się mądrzył, że Hennessey go nie może zabić, a tutaj nagle jeb i rozwalił go potworny wehikuł Joe`go. No, ale inne nie były takie zabawne. Przy pomocy przycisków znajdujących się na terenie więzienia, w trakcie wyścigu były aktywowane różne akcje. Można było aktywować sobie broń, osłonę, a można było też zabić przeciwnika wjeżdżając samochodem na trupią czachę, która uruchamiała tarczę z kolcami wyjeżdżającą z drogi, na którą nabijali się przeciwnicy. Moim zdaniem to już była przesada. Jednakże najlepsza jazda była wtedy, gdy do akcji wkroczył Pancernik przygotowany przez Haenessey i powybijał wszystkich wokół. To już w ogóle był szczyt niesprawiedliwości, no ale chciała podkręcić akcję i zarobić więcej kasy. Sam fakt tego czy więźniowie wychodzą dzięki temu na wolność czy nie to już jest inna kwestia.  W końcu jak coś przynosi tyle kasy z oglądalności, to po co tracić najlepszych. Jak więc widzicie film momentami przypomina wyścigówki, w które grywa się czasami i wjeżdża się na te apteczki, czy też na inne pierdoły, aby się podładować. Jest ten film bardzo efektowny i wydaje mi się, że nie zbyt skomputeryzowany, przynajmniej mam taką nadzieję. Wyścig robi wrażenie, wrażenie robią także strzelaniny. Podoba mi się wejście wyścigu. Bardzo takie efekciarskie to jest, no i ten głos, zupełnie jakbym słyszała narratora z „Quake III: Arena”. Tutaj tylko wkręcał widzów w akcję no i zachęcał do wykupywania subskrypcji z 99 dolarów za jeden etap wyścigu lub 250 za wszystkie 3 etapy.
    Ten film to był jeden wielki przekręt, jeżeli chodzi o to co się tam działo. Już samo to ile ta baba zgarniała kasy za ten wyścig. Jeżeli każdy widz wykupi za 100 dolarów jeden etap wyścigu, a oglądało go około 50 milionów to wyobraźcie sobie ile to kasy jest i to za jeden etap :D a jak wykupią sobie za 250 na 3 etapy? Nikt nie chciałby stracić takiej żyły złota więc przekręty są najwyraźniej w tym filmie niezbędne. To jak Jensen został wrobiony w zabójstwo swojej żony to było moim zdaniem szczyt szczytów. Mogli go wrobić w coś innego, w zabójstwo kogoś innego, ale zabrali mu żonę. Przykre. Hannessey była dość brutalną kobietą o czym można było się przekonać oglądając ten film. Poza tym to co ona wyprawiała, jak manipulowała tymi ludźmi. Zupełny bezsens. Po co dawać im nadzieję, że wyjdą na wolność skoro nie ma zamiaru dotrzymywać słowa. Staram się wam nie zdradzić szczegółów tej akcji, bo to straci cały urok, ale o dziwo można było się wszystkiego domyśleć, ja to już z początku wiedziałam o wszystkim. No, ale wiecie jak się ogląda filmy, które właściwie opierają się na jednym schemacie to trudno, żeby było inaczej, czyż nie? Czekam na coś świeżego. Najciekawsze było to jak Jensen/Frank, czy też dla Joe`go Igor zmówił się z samym Joe`m i dowalili nieźli finał. Ach teraz mnie oświeciło. To musiał mu pokazać Trener na tej taśmie ze śmiercią Grimma, ależ ja mam zapłon.
    Uwielbiam Jasona Stathama- te jego mięśnie i w ogóle akcent. To jak się rozebrał do kąpieli i widzieliśmy te wszystkie jego tatuaże, a to jak się podciągał na tej kracie? Normalnie jak można mieć takie mięśnie i wyglądać tak seksownie. Uważam, że Jason jest świetnym aktorem akcji. Uwielbiam go za rolę w „Transporterze”, czy też „Komórce”. Jest po prostu rewelacyjny, a jeszcze jak przywali tym akcentem to już rozpływam się. No, ale w końcu Brytyjczyk. Nie dość, że seksowny to jeszcze dżentelmen. W tym filmie również bardzo mi się spodobał, był taki bezwzględny i tak pragnął wyjść, aby być ze swoją córeczką. Ech. Tyrese Gibson w roli Joego był również bardzo przekonujący. Jak wiemy nie jest to jego pierwsza przygoda z filmami wyścigowymi, bo zagrał przecież u boku Paula Walkera w drugiej odsłonie filmu „Szybcy i wściekli”. No co ja tutaj się będę rozpisywać nad tym wszystkim, po prostu dzięki takiej a nie innej obsadzie mieliśmy tak dobre widowisko. Nie tylko na torze, ale także i poza ni.
    Myślę, że film trafił do grona moich ulubionych. Ja wiem, że jestem nietypową dziewczyną, zapewne już większość to zauważyła po mojej fascynacji „Transformers” czy też „Wanted”, teraz do tego dołącza „Wyścig śmierci”, który jest według mnie jednym z lepszych filmów akcji jaki ostatnio widziałam. Dużo akcji z pewnością nie da się nikomu nudzić, dodatkowo seksowny Statham i stanowcza Joan Allen. No i piękne dziewczyny :D każdy znajdzie tutaj coś dla siebie i z pewnością mogę polecić ten film każdemu miłośnikowi dobrego kina akcji i filmów wyścigowych.
 

Prześlij komentarz