NOWOŚCI

niedziela, 18 października 2009

531. Od kołyski aż po grób, reż. Andrzej Bartkowiak

Oryginalny tytuł: Cradle 2 the Grave
Reżyseria: Andrzej Bartkowiak
Scenariusz: John O'Brien, Channing Gibson
Zdjęcia: Daryn Okada
Muzyka: DMX, John Frizzell
Kraj: USA
Gatunek: Akcja
Premiera światowa: 28 lutego 2003
Premiera polska: 27 czerwca 2003
Obsada: DMX, Jet Li  Gabrielle Union, Anthony Anderson, Paige Hurd, Mark Dacascos, Kelly Hu, Tom Arnold
    Uwielbiam tego typu raperskie kino akcji. Jak się okazuje za jedną z moich ulubionych pozycji w tym gatunku „Romeo musi umrzeć” odpowiada nasz rodak Andrzej Bartkowiak. „Od kołyski aż po grób” jest kolejnym jego filmem, który przypadł mi do gustu, i nad którym to właśnie Bartkowiak sprawował nadzór. Najwyraźniej nawet on sam upodobał sobie pomieszanie czarnych klimatów z azjatyckimi, nie wspominając już o takich gwiazdach rapu jak DMX czy też Aaliyah, czy też azjatyckiej gwieździe kina akcji, Jetcie Li. Ja osobiście nie narzekam, ponieważ takie połączenie idealnie się sprawdza.
    Tony Fait i jego złodziejska ekipa: Diane, Tommy i Miles kradną na zlecenie Christophe`a tajemnicze czarne kamienie. Okazuje się jednak, że wielu złoczyńców, z Lingiem na czele,  chciałoby wejść w ich posiadanie. Dodatkowo za Faitem podąża Tajwańczyk Su, który chce mieć je z jeszcze innych względów. Niestety kiedy Fait oddaje kamienie w ręce swojego kumpla Archiego, aby dowiedział się czym one są, ten zostaje okradziony przez czarnoskórych bandziorów wysłanych przez znanego w mieście Joba Chambersa. Niestety azjatyccy złoczyńcy nie przyjmują żadnych usprawiedliwień, i żeby odpowiednio zmotywować Faita do odzyskania kamieni porywają jego córkę-Vanessę.
    Jak już wspominałam uwielbiam to kino, a ma na to wpływ kilka czynników. Po pierwsze jest dużo akcji, po drugie jest dużo scen walki, po trzecie są te śmieszne wygibasy a`la Jet Li. Z takich mieszanek zawsze wychodzi coś podobnego. Latanie w powietrzu i te zabójcze wykopy. Dzięki temu dużo się dzieje i widz nie nudzi się oglądając coś takiego. Mnie osobiście podobało się kilka takich scen, na razie pomijam sceny walki. Właściwie już od samego początku jesteśmy zasypywani całkiem niezłą akcja. Kiedy to Fait i jego kompani kradli te kamienie, a potem uciekali tunelem metra, a właściwie to na metrze. Trzymało to w napięciu, bo jak wiemy takie podróże na dachu metra czy innego pędzącego pojazdu nie są najrozsądniejszym rozwiązaniem i można napotkać wiele niespodziewanych przeszkód. Ciekawy był także pościg z Faitem kiedy ten zwiał na quadzie, a zanim ruszyły radiowozy policyjne. Faktycznie było to bardzo widowiskowe i z pewnością w Ameryce jest to rzadko spotykane, ale co ja tam wiem ;P Oczywiście największy zachwyt wzbudzała we mnie akcja końcowa. Trudno było się tutaj nie zachwycać kiedy do akcji wkroczyły ciężkie działa, dosłownie. Archie wraz z Tommym wjechali nagle czołgiem do hangaru gdzie ostrzeliwali przeciwników. Było to nawet ciekawe przyznam szczerze, przynajmniej nic nie mogło im się stać. No i dodatkowo zrobili dużo huku :D w szczególności, gdy rozwalili śmigłowiec.
Innym elementem akcji były walki naszych bohaterów przy użyciu wschodnich sztuk walki. Zawsze kiedy oglądam takie filmy zastanawiam się czy takie rzeczy zawsze tak wyglądają kiedy do akcji wkraczają Azjaci. Ja wiem, że oni tam mają te swoje różne metody medytacji, itp., ale czasami patrząc na to widzi się, że jest to raczej naciągane. Oczywiście tak było też w tym filmie, ponieważ z reguły takie walki wyglądają raczej bardzo matrixowo. Wiem jednak, że ta cała szybkość jaką zaprezentował nam Jet Li z pewnością może mieć miejsce, w końcu są chyba najlepszymi wojownikami na świecie. Tak czy inaczej dzięki temu mamy niezwykłe widowisko, chociaż, w szczególności, przy ostatniej walce Jeta Li wydawało się, że raczej mało to ma wspólnego z realnością. Mnie najbardziej zaskoczyła natomiast walka Darii z Soną. Kto by pomyślał, że czarnoskóra złodziejka może się tak poruszać i działać cuda z kurteczką :D dziwnie to co prawda wyglądało, ale przynajmniej było na co popatrzeć.
    Cała fabuła filmu jest dość oklepana, nie ma niczego w tym filmie czego nie znalibyśmy z innych filmów akcji. Grupka ludzi, która wchodzi w posiadanie czegoś czego chcą też inni. Aby to zdobyć porywają kogoś bliskiego dla jednego z posiadaczy upragnionego przedmiotu. Oczywiście ten przedmiot zawsze ma większą wartość i znaczenie niż im się wydaje. Trzeba ratować świat i oczywiście udaje im się. Ajakby chociaż raz nie udało im się go uratować? Mogłoby być fajniej i bardziej by nas zaskoczyło. Pod tym względem właśnie film jest marny, no ale jak wiemy fabuła to nie wszystko ;P zawsze można ją przysłonić całkiem interesującą akcją :D
    DMX odgrywa główną rolę w tym filmie. Nie widziałam go w zbyt wielu filmach. Wiem, że jego muzyka jest całkiem nie najgorsza i szybko wpada w ucho. Jednakże co do jego aktorstwa mam pewne wątpliwości czy powinien dalej się tym zajmować. Nie był w sumie najgorszy, ale jakoś… hmm… no nie wiem nie przekonał mnie do swojej postaci. Tatuś bandzior, który za wszelką cenę chce odzyskać córkę. Nie uwierzyłam w to całe jego przejęcie i jego cierpienie w związku z tą kwestią. Gabrielle Union pokazała w filmie trochę ciała. Zdziwiłam się nawet, że aż tak dużo. Nie spodziewałam się tego po niej chociaż w „Dziewczyny z drużyny” w golfy i długie spodnie też się nie ubierała ;P całkiem nieźle się spisała, chociaż w sumie zbyt wielu kwestii to ona nie miała. Jet Li po raz kolejny pokazał klasę swoimi wykopami i udziałem w licznych scenach walki. To mu muszę przyznać, jest niezastąpiony, ale niestety gra nie polega tylko na pracy ciałem, ale także nad tekstami. Jego były raczej takie… niezbyt przekonujące. Ogólnie to cała obsada nieźle sobie poradziła.
    Jak już wspominałam uwielbiam ten typ filmów dlatego nie powiem zbyt wiele negatywnych słów na temat „Od kołyski aż po grób”. Bardzo mi się podobał i myślę, że obejrzę go jeszcze nie raz, tak jak to jest z „Romeo musi umrzeć”. Fantastyczne chociaż trochę przerysowane sceny walki i niesamowita akcja wciągają tak, że półtorej godziny filmu przemija jak jedna sekunda. Przyjemnie się ogląda i robi wrażenie, jednakże proszę się nie spodziewać jakiś głębi po tym filmie, bo nie od tego on jest.
Ocena: 7/10

2 komentarze :

  1. Dawno temu widziałem ten film, ale pamiętam, ze zrobił na mnie duże wrazenie, szybkie zwroty akcji, jet lii zawsze się sprawdza w takiego typu filmach1 musze sobie ten film zobaczyć ponownie! pozdrawiam http://sandra-bullock2.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  2. Film nie dla mnie. A quadem jechał mój tato ^^ chyba mu się spodobało :)

    OdpowiedzUsuń