NOWOŚCI

środa, 24 listopada 2010

127. Joe Black, reż. Martin Brest

Reżyseria: Martin Brest
Scenariusz: Ron Osborn, Jeff Reno, Kevin Wade, Bo Goldman
Zdjęcia: Emmanuel Lubezki
Muzyka: Thomas Newman
Kraj: USA
Gatunek: Melodramat
Premiera światowa: 02 listopada 1998
Premiera polska: 01 stycznia 1999
Obsada: Brad Pitt, Anthony Hopkins, Claire Forlani, Marcia Gay Harden, Jeffrey Tambor, Jake Weber

    Zbliżają się 65 urodziny Williama Parrisha, które przygotowuje jego starsza córka Allison. Pewnego wieczoru w domu Parrisha zjawia się tajemniczy młody mężczyzna, który mówi mu, że jest śmiercią i przyszedł, żeby to zabrać, ale jeżeli chce zyskać trochę czasu musi go oprowadzić po jego domu i życiu. Parrish swojego nowego znajomego przedstawia jako Joe Blacka. Joe towarzyszy mu cały dzień. Idzie nawet z nim do jego firmy i uczestniczy w zebraniu zarządu. Powoli Joe zaczyna się uczyć co tak naprawdę znaczy żyć, zakochuje się w młodszej córce Parrisha, Susan.
    Pomysł na film ciekawy. Potrafi wciągnąć widza, zaczynamy się zastanawiać jak to się skończy. Czy Joe zostanie z Susan? A może odda ciało tego chłopaka? Ja oczywiście byłam nastawiona do zakończenia filmu dość optymistycznie. Film, który trwa trzy godziny dla niektórych może być strasznie nudny, ale jakoś dziwnie mnie nie nużył. Było tam kilka śmiesznych scen oraz scen, które szokowały. No i oczywiście wszystko doprawione miłością Susan i Joe.
    Na samym początku poznajemy mężczyznę, którego Susan spotyka w kawiarni. Jest to Joe Black, ale po pierwsze jeszcze śmierć nie zabrała mu ciała a po drugie przecież wcale się tak nie nazywał. Już wtedy widzimy, że pomiędzy tymi dwojga coś iskrzy. Trochę śmieszne było to jak "zginął", z trudem powstrzymywałam się od śmiechu. Zabawne było to jak śmierć nic nie wiedziała o życiu. Nie wiedziała nawet co to jest masło orzechowe i jak pyszne potrafi być. Powaliła mnie scena, w której Joe poszedł do kuchni, a kucharz dał mu łyżeczkę z masłem orzechowym a on tak śmiesznie ją oblizywał hehe :D
    Czas na miłość. Kto by pomyślał, że śmierć może się zakochać w kobiecie. Oczywiście o ile odróżnia ona wogóle miłość :P Pierwszy pocałunek, no i pierwszy raz. To było naprawdę bardzo bardzo urocze i jednocześnie wzruszające, każda kobieta o tym marzy. Szkoda, że ta miłość była bez przyszłości. Niesamowite było to ich pożegnanie, rozpłakałam się po prostu.
    Trochę szokującą dla mnie sceną była scena,w której Drew odbiera Williamowi jego własną firmę, ponieważ on nie chciał zgodzić się na fuzję. Na dodatek uważali, że Joe ma coś wspólnego z negatywnymi decyzjami. Na szczęście ten motyw wyjaśnia się na samym końcu i w spokoju możemy pożegnać się z filmem :)
    Szkoda tylko, że Parrish musiał umrzeć w swoje urodziny, ale najważniejsze, że był na to przygotowany.
Urokowi całemu filmowi dodawała muzyka. Idealnie pasowała do każdej chwili gdzie występowała. Sprawiała, że płakaliśmy, sprawiała, że serce zaczynało bić szybciej.
    Zakończenia filmu niestety zdradzić nie mogę, chociaż po części już zdradziłam, ale w sumie powiedziałam to co było oczywiste. Głównego jednak i najważniejszego dla mnie nie zdradzę. Kto oglądał ten wie.
    Trochę zaskoczyła mnie tutaj rola Brada Pitta. Był taki nieśmiały i niewinny, że aż uroczy. Po raz pierwszy mi się podobał w jakimś filmie, a to już musiał być naprawdę genialny. Anthony Hopkins jak zwykle gra takich twardych facetów :) Najbardziej podoba mi się jak wyraża swoje negatywne uczucia. Jak krzyknął na Brada, że powinien zapytać go o pozwolenie to myślałam, że głośniki mi przy kompie rozsadzi :P No i oczywiście Claire. Bije z niej niesamowity urok, taka delikatność. Grała pięknie, bardzo przekonywująco :) Podobało mi się, gdy przy pożegnaniu z Joe, domyśliła się kim on naprawdę jest, nie musiała nawet pytać po prostu to czuła :) ech to mnie chyba najbardziej urzekło w tym filmie. Miłość, w której druga osoba wie dokładnie co myślisz, wie dokładnie co czujesz. Nie musisz nic mówić, ona to po prostu wie, ona to czuje i widzi to w Twoich oczach i w Twoim sercu.
    Film jest przepiękny. Dawno nie widziałam takiego pięknego filmu. Jestem pod dużym wrażeniem chociaż muszę przyznać, że spodziewałam się większego wylewu łez z mojej strony.

4 komentarze :

  1. Tez tu bym dała 10/10 fil był świetny, śliczny poprostu nie pamiętam dokładnie całośći bo juz dawno go widziałam. No i chce się oglądać z powodu ślicznego Pitta. pozdrawiam serdecznie ciebie z horrorka :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Widziałam juz dosc dawno ale esze cos tam pamietam :) Film nie był zły bo wystepował tam Brad Pitt :) ale tylko to było plusem bo tak to tylko czekałam na koniec, tak mnie nudził ze szok, ale wytrwale zobaczyłam :/Jejku chyba ze 3 godz. to leciało. Ja bym dała 3/10 tylko dlatego ze grał tam Pitt :

    OdpowiedzUsuń
  3. Oglądałm już jakiś czas temu ten film :) i bardzo mi się podobał :) I obsada też nie była niczego sobie :) Buziaczki pa

    OdpowiedzUsuń