Reżyseria: Woody Allen
Scenariusz: Woody Allen
Zdjęcia: Remi Adefarasin
Kraj: USA, Wielka Brytania
Gatunek: Dramat, Romans, Thriller
Premiera światowa: 07 października 2005
Premiera polska: 07 kwietnia 2006
Obsada: Scarlett Johansson, Jonathan Rhys- Meyers, Emily Mortimer, Matthew Goode, Penelope Wilton, Brian Cox
Chris jest byłym tenisistą, który rozpoczyna pracę jako instruktor
tenisa. Jednym z jego uczniów jest Tom. W dowód wdzięczności za kurs Tom
zabiera Chrisa do opery, gdzie poznaje całą jego rodzinę, w tym jego
uroczą siostrę, Chloe. Chris i Chloe są sobie coraz bliżsi. Chloe jest
bardzo przejęta marzeniami Chrisa o osiągnięciu czegoś specjalnego w
życiu. Namawia ojca do zatrudnienia Chrisa w swojej firmie. Wszystko
jest cudowne do kolejnej wizyty Chrisa w domu Hewettów. Właśnie tam
Chris poznaje piękną i powabną narzeczoną Toma, Nolę. Od razu wpada mu w
oko. Nola jednak sprowadza Chrisa na ziemię. Znika z jego życia. W tym
czasie Chris żeni się z Chloe i coraz lepiej idzie mu w firmie jego
teścia. Dawne uczucia znowu dają o sobie znać, gdy Chris dowiaduje się,
że Tom rozstał się z Nolą.
Film jest ciekawy, a pomysł naprawdę intrygujący. Myślę jednak, że można było bardziej go udramatyzować. No, ale w końcu to nie ja tworzę filmy :P Pomimo tego, że wątek jest dość ciekawy to akcja momentami strasznie się dłużyła, z niecierpliwością oczekiwałam na kolejne wydarzenie. Nie wiem, może taki był cel tego filmu.
Na pierwszy plan wysuwa nam się tutaj wątek miłosny, do którego pragnę się przyczepić. Dlaczego przyczepić? Bo gdzie tutaj była miłość w tym filmie? Dziwi mnie fakt, że dorosły facet nie odróżnia miłości od zwykłego pożądania. Bo niby jak można mówić o miłości, gdy dwie osoby łączy jedynie seks. No może się mylę, może miało to jakiś głębszy sens, ale z tego co ja tam widziałam to Chris spotykał się z Nolą tylko w jednym celu. W ogóle to gdzie tutaj była miłość między Chrisem i Chloe. Spotykali się, nawet była scena łóżkowa, ale nie wyczuwałam tutaj żadnego iskrzenia, żadne uczucia nie spłynęły na mnie z tego filmu. Potem był ślub i w ogóle gdzie tu sens? Byłam po prostu zszokowana, ale może tak to jest w tych Allenowskich lub brytyjskich filmach, że w inny sposób przekazują uczucia.
Innym motywem zasługującym na naszą uwagę jest motyw dramatyczny filmu. Dramatyczne starania o dziecko aż w końcu facet z nie lada rozterkami. Czy dobra przyszłość, czy przyszłość przy boku ponętnej blondyny. Co to w ogóle za dylematy? Po co brał ślub z Chloe skoro nadal nie mógł zapomnieć o Noli. Dla mnie to w ogóle bez sensu.
Kolejną sprawą jest tutaj zbrodnia, o której nie mogę się zbytnio rozpisać, bo jeszcze się zagalopuję i zdradzę coś czego nie powinnam. Powiem tylko tyle... facet miał farta! i to jeszcze jakiego! Jak ktoś oglądał to wie o czym mówię i zrozumie moje zdenerwowanie wynikające z zaistniałej sytuacji.
No więc troszkę ponarzekałam ;P ale to nie świadczy o tym, że film jest zły, po prostu porusza takie kwestie, które są dla mnie nie zrozumiałe i przez ten film wcale się jaśniejsze nie stały hihi ;P
Pragnę tutaj dodać jak wspaniale muzyka uzupełniała przedstawione przeze mnie wątki. Była idealnie dobrana do sytuacji, wzruszała gdy była taka potrzeba, przerażała, gdy działo się coś nie tak. Muzyka była po prostu idealna :)
Dużym plusem jest także rola aktorska. Przede wszystkim Scarlett Johansson. Była po prostu olśniewająca. Taka delikatna a jednocześnie drapieżna. Idealnie pasuje do tej roli, jak to mówią Femme Fatale. Według mnie zagrała wspaniale. Postać Chrisa, grana przez Jonathana Rhys- Meyersa budziła we mnie wiele różnorakich uczuć, zagrał go po prostu perfekcyjnie :)
Do reszty obsady się nie przyczepię chociaż... Emily Mortimer jakoś nie specjalnie się popisała, jak dla mnie to nie umiała przekazać żadnych uczuć widzowi, jakaś taka sztuczna była.
Po raz pierwszy obejrzałam jakiś film Woodego Allena i pomimo tego, że troszkę mnie szokował, uważam, że jest naprawdę dobry i w dodatku.. spodobał mi się ;P Daje nam możliwość zastanowienia się nad postępowaniem głównego bohatera i poniekąd osądzeniem go. Tego brakuje w wielu filmach a to ogromny plus, no i ja to lubię ;P
Film jest ciekawy, a pomysł naprawdę intrygujący. Myślę jednak, że można było bardziej go udramatyzować. No, ale w końcu to nie ja tworzę filmy :P Pomimo tego, że wątek jest dość ciekawy to akcja momentami strasznie się dłużyła, z niecierpliwością oczekiwałam na kolejne wydarzenie. Nie wiem, może taki był cel tego filmu.
Na pierwszy plan wysuwa nam się tutaj wątek miłosny, do którego pragnę się przyczepić. Dlaczego przyczepić? Bo gdzie tutaj była miłość w tym filmie? Dziwi mnie fakt, że dorosły facet nie odróżnia miłości od zwykłego pożądania. Bo niby jak można mówić o miłości, gdy dwie osoby łączy jedynie seks. No może się mylę, może miało to jakiś głębszy sens, ale z tego co ja tam widziałam to Chris spotykał się z Nolą tylko w jednym celu. W ogóle to gdzie tutaj była miłość między Chrisem i Chloe. Spotykali się, nawet była scena łóżkowa, ale nie wyczuwałam tutaj żadnego iskrzenia, żadne uczucia nie spłynęły na mnie z tego filmu. Potem był ślub i w ogóle gdzie tu sens? Byłam po prostu zszokowana, ale może tak to jest w tych Allenowskich lub brytyjskich filmach, że w inny sposób przekazują uczucia.
Innym motywem zasługującym na naszą uwagę jest motyw dramatyczny filmu. Dramatyczne starania o dziecko aż w końcu facet z nie lada rozterkami. Czy dobra przyszłość, czy przyszłość przy boku ponętnej blondyny. Co to w ogóle za dylematy? Po co brał ślub z Chloe skoro nadal nie mógł zapomnieć o Noli. Dla mnie to w ogóle bez sensu.
Kolejną sprawą jest tutaj zbrodnia, o której nie mogę się zbytnio rozpisać, bo jeszcze się zagalopuję i zdradzę coś czego nie powinnam. Powiem tylko tyle... facet miał farta! i to jeszcze jakiego! Jak ktoś oglądał to wie o czym mówię i zrozumie moje zdenerwowanie wynikające z zaistniałej sytuacji.
No więc troszkę ponarzekałam ;P ale to nie świadczy o tym, że film jest zły, po prostu porusza takie kwestie, które są dla mnie nie zrozumiałe i przez ten film wcale się jaśniejsze nie stały hihi ;P
Pragnę tutaj dodać jak wspaniale muzyka uzupełniała przedstawione przeze mnie wątki. Była idealnie dobrana do sytuacji, wzruszała gdy była taka potrzeba, przerażała, gdy działo się coś nie tak. Muzyka była po prostu idealna :)
Dużym plusem jest także rola aktorska. Przede wszystkim Scarlett Johansson. Była po prostu olśniewająca. Taka delikatna a jednocześnie drapieżna. Idealnie pasuje do tej roli, jak to mówią Femme Fatale. Według mnie zagrała wspaniale. Postać Chrisa, grana przez Jonathana Rhys- Meyersa budziła we mnie wiele różnorakich uczuć, zagrał go po prostu perfekcyjnie :)
Do reszty obsady się nie przyczepię chociaż... Emily Mortimer jakoś nie specjalnie się popisała, jak dla mnie to nie umiała przekazać żadnych uczuć widzowi, jakaś taka sztuczna była.
Po raz pierwszy obejrzałam jakiś film Woodego Allena i pomimo tego, że troszkę mnie szokował, uważam, że jest naprawdę dobry i w dodatku.. spodobał mi się ;P Daje nam możliwość zastanowienia się nad postępowaniem głównego bohatera i poniekąd osądzeniem go. Tego brakuje w wielu filmach a to ogromny plus, no i ja to lubię ;P
A mnie jakos ten film nie kręci :P Zycze Ci Wesołych Swiat :*
OdpowiedzUsuńMi tam się podobało. A film miał trochę podłoże dostojewskie, gdyż Allen kierował się trochę "Zbrodnią i Karą"
OdpowiedzUsuń