NOWOŚCI

niedziela, 24 października 2010

044. Miłosna zagrywka, reż. Bobby Farrelly, Peter Farrelly

Oryginalny tytuł: Fever Pitch
Reżyseria: Bobby Farrelly, Peter Farrelly
Scenariusz: Lowell Ganz, Babaloo Mandel
Zdjęcia: Greg De Luc, Matthew F. Leonetti
Muzyka: Craig Armstrong
Kraj: USA
Gatunek: Komedia romantyczna
Na podstawie: powieści Nicka Hornby'ego
Premiera światowa: 08 kwietnia 2005
Premiera polska: 16 września 2005
Obsada: Drew Barrymore, Jimmy Fallon, Armando Riesco, Marrisa Jaret Winokur 

    Pewnego dnia do biura Lindsey (Drew Barrymore) przychodzi Ben (Jimmy Fallon) wraz z grupką dzieciaków w celach edukacyjnych. Po oprowadzeniu dzieciaków Ben proponuje Lindsey randkę. Ta nie zgadza się. Później jednak zmienia zdanie. Pierwsza randka jest dość niefortunna, ale pomimo tego Ben i Lindsay zakochują się w sobie. Byłaby to naprawdę idealna, szczęśliwa para, gdyby nie jeden szczegół, Ben od dziecka jest fanem Red Soxów. Lindsey nie zdaje sobie sprawy z ogromu jego miłości do sportu dopóki nie rozpoczynają się rozgrywki baseballu. Czy ich związek przetrwa taką próbę?
    Sportu tutaj jest dużo, w końcu zaczynają się rozgrywki. Film to prawie historia o meczach Red Soxów z miłością w tle.
    Jest tutaj wiele zabawnych sytuacji, wręcz prześmiesznych. Ben jest ucieleśnieniem humorystyki, jego niektóre teksty powaliły mnie z nóg.
    Uczuć jest tutaj wiele. Przede wszystkim miłość, miłość do sportu, miłość wzajemna, miłość przyjacielska, miłość rodzicielska. Pojawia się także uczucie smutku, żalu, porzucenia i tego przykrego uczucia, że jednak nie jesteś najważniejszy w życiu ukochanej osoby. Przykre... i momentami wyciskające łzy. 
    Kolejna rola Drew Barrymore w filmie o miłości. Ona nadaje się do takich rólek, naprawdę ma w sobie tyle pasji i w ogóle takie ciepło z niej bije. Jimmy Fallon, myślałam, że będzie bardziej pozytywną postacią, ale jego wcielenie w ogromnego fana drużyny baseballowej bardzo mi się podobało.
    Film podobał mi się, chociaż myślałam, że będzie fajniejszy i będzie więcej w nim śmiechu niż płaczu, ale i tak było fajnie.

Prześlij komentarz