Reżyseria: George Lucas
Scenariusz: George Lucas
Zdjęcia: David Tattersall
Muzyka: John Williams
Kraj: USA
Gatunek: Sci- Fi / Przygodowy
Premiera światowa: 15 maja 2005
Premiera polska: 19 maja 2005
Obsada: Hayden Christensen, Natalie Portman, Ewan McGregor, Samuel L. Jackson, Ian McDiarmid
"Zemsta Sithów" to ostatnia część nowej trylogii stanowiącej część sagi o tytule "Gwiezdne Wojny", którą wyreżyserował George Lucas. Film ten stanowił ostatni moment, kiedy to Lucas mógł powiązać ze sobą nową trylogię z dalszymi wydarzeniami znanymi ze starszej trylogii. Pomimo tego, że film jako jedyny z serii "Gwiezdnych wojen" otrzymał ograniczenie wiekowe, do kin wybierały się całe pokolenia - zarówno starsi fani, jak i nowi. Bez względu na to jak bardzo film pokochała widownia, to jednak krytycy pozostawiali na nim suchej nitki. Dlatego też w większości pozostał niezauważony przy nominacjach do licznych nagród, przede wszystkim tych prestiżowych.
Anakin Skywalker (Hayden Christensen) wraz ze swoim mistrzem Obi-Wanem (Ewan McGregor) próbują uwolnić kanclerza Palpatine (Ian McDiarmid) z niewoli Hrabiego Dooku (Christopher Lee). Udaje im się to, ale podczas tej akcji ucieka generał Grevious. Podczas powrotu do swojej ukochanej Padme (Natalie Portman), Anakin dowiaduje się, że jest ona w ciąży. Jednakże pomimo to, nie chce ujawniać związku z byłą królową Naboo. Niestety, Anakina zaczynają dręczyć straszliwe koszmary dotyczące śmierci ukochanej i jest w stanie zrobić wszystko, aby tylko temu zapobiec. Z pomocą przychodzi mu senator Palpatine, który chce, aby Anakin został jego przedstawicielem w Radzie Jedi. Podczas nieobecności Obi-Wana Kenobiego, który podróżuje na inną planetę w celu zgładzenia Generała Greviousa, sfrustrowany Anakin targany chęcią uratowania Padme, a także otumaniony kłamstwami Palpatine przechodzi na ciemną stronę mocy, tym samym stając się Darthem Vaderem. Pod pozorem zdrady stanu Palpatine wydaje rozkaz zlikwidowania wszystkich rycerzy Jedi, a następnie informuje Senat o spisku rycerzy. Ocalali Jedi robią, co w ich mocy, aby nie dopuścić Sithów do panowania w Galaktyce.
Przy tworzeniu scenariusza filmu Lucas miał najwyraźniej całkiem precyzyjną wizję tego co chce przekazać publiczności. Bowiem pierwsza wersja filmu trwała aż 4 godziny, ale udało mu się tak poszatkować film, że został on skrócony do jedynie dwóch, nawet sensownych, godzin. Fani dowiedzą się rzeczy, nad którymi głowili się oglądając dawną trylogię opowiadającą o poczynaniach młodej Luke`a Skywalkera. Dowiemy się przede wszystkim jak to się stało, że Anakin przeszedł na ciemną stronę Mocy i stał się Darthem Vaderem. Poznamy także tajemnicę dlaczego nowo narodzeni Luke i Leia musieli zostać rozdzieleni. Fanów ucieszy z pewnością też informacja dlaczego to rycerze Jedi musieli się ukryć, a także ostatni etap dochodzenia Palpatine do władzy i uczynienia go Imperatorem. Wszystko to czyni historię kompletną, gdyż w końcu poznajemy wszystkie wydarzenia, które mają wpływ na dalszy rozwój sytuacji. Nie mniej wydaje się, że część z podróży można było sobie darować, tak jak przykładowo wypad na Utapau, gdzie to Obi-Wan mierzy się z Greviousem. Oczywiście ma to głębszy sens, ale równie dobrze można byłoby całkowicie usunąć generała droidów, który wcześniej się nie pokazywał, ani nawet o nim nie wspominano. Znowu wydaje się, że był przesyt akcji i nadmiar informacji, które może ogarnąć ludzki mózg, nie mniej nie było to aż tak krzykliwe i w sumie film ogląda się całkiem przyjemnie. Dobrze zostały zrównoważone wątki dramatyczne - jak ciągłe potyczki Anakina z samym sobą, a także reakcja jego bliskich na jego decyzję o przyłączeniu się do Sithów, które przeciwstawione były niesamowitej akcji, która obfitowały w walki na miecze świetlne oraz strzelaniny. Nie mniej emocji wzbudzały wydarzenia poboczne, stanowiące tło dla głównych wątków, czyli przykładowo wymordowanie wszystkich rycerzy Jedi, co było ciężkie do zniesienia. Mamy tutaj idealne przykłady na całkowite zagubienie własnego ja, na brak zaufania, a także ślepej naiwności. Każda z postaci, którą wykreował Lucas przedstawiała sobą zupełnie inne cechy, które bardzo dobrze zostały uwidocznione. Dlatego też właśnie przez cały film widz odczuwa wszelkie uczucia od skrajnej nudy w efekcie przydługawych i bezsensownych, niekiedy, dialogów, poprzez współczucie dla poległych, aż po silne uczucie nienawiści i zaskoczenia dla zdrajcy.
Tak samo jak w przypadku dwóch poprzednich filmów, tak też i przy tym nie ma w zasadzie czego się uczepić jeżeli chodzi o stronę wizualną. Nad oprawą graficzną filmu pracowała cała masa artystów, którym udało się stworzyć niesamowite stworzenia, przepiękne krajobrazy, no i inne efekty, które wzbogacały cały obraz. W tym filmie wykorzystano ponad 2200 ujęć z efektami specjalnymi. Niektóre z nich składają się z 50, a czasem aż z 60 elementów. Całość zastosowanych animacji trwa 90 minut i jest najdłuższa w całej sadze. Dlatego też za resztę odpowiadają operatorzy, którzy starali się uchwycić piękno scenografii tworzonych przez architektów. Wykorzystywano także prawdziwe elementy, tak jak podczas wybuchu wulkanu na planecie Mustafar, gdzie to Obi-Wan toczył walkę z Anakinem. Jest to obraz rzeczywistej erupcji wulkanu Etna, którą autorom zdjęć udało się zarejestrować na Sycylii. Duża rolę w filmie, jak i w całej serii odgrywają wspaniałe kostiumy. Tutaj także Trisha Biggar pokazuje prawdziwą klasę, zarówno przy tworzeniu kostiumów dla Amidali, jak i strojach męskiej części obsady, przede wszystkim Lorda Vadera. Lucas chciał, aby przypominał on Vadera znanego ze starej serii. Przygotowano więc specjalny kostium dla Christensena, w którym zastosowano technologię, dzięki której aktor wyglądał na potężnie zbudowanego. Dodatkowo uzbrojono go w specjalne buty, dzięki którym Vader był wystarczająco wysoki. Łącznie na potrzeby "Zemsty Sithów" charakteryzatorzy stworzyli ponad 500 kostiumów, a ich praca zaowocowała nominacją do Oscara. Motywy muzyczne skomponowane przez Johna Williamsa pozostały niezmienione. Możemy usłyszeć stare utwory, a także nowe dzieła. Wszystkie miały w sobie jednakże klimat "Gwiezdnych Wojen" przez co trudno byłoby je pomylić z innymi.
Bez względu na to jak bardzo Lucas starał się wykreować genialne postacie, to w większości pozostały one nijakie. Wszystko zaczyna się od największego czarnego charakteru w dziejach kina, czyli Lorda Vadera, którym to został w końcu Hayden Christensen. Wciąż nie rozumiejąc powodów wyboru jego persony na tak kultową postać trzeba próbować dostrzec jakieś pozytywy w jego występie. Jest to jednakże bardzo trudne, gdyż sztuczność Christensena tak wali po oczach, że wypadałoby się zastanowić pięć razy zanim sięgnie się po film z jego udziałem. Nie mniej, nie był on tragiczny aż tak do końca. Kiedy grał tylko swoją irytującą twarzą był całkiem znośny. Całkiem nie najgorzej pokazywał emocje, przede wszystkim te złe. Więc jako czarny charakter nie najgorzej sobie radzi. Gorzej już jak próbuje być miły, potulny, a jednocześnie żałować za grzechy. "Cóżem uczynił?!" - och matko! Najlepiej, żeby nie odzywał się wcale. Myślał pewnie, że przybierając na masie 11 kilogramów do filmu, a także treningi obejmujące szermierkę i gimnastykę podniosą poziom jego aktorstwa, ale niestety dawały tylko szansę na to, że nie będzie się odzywał i będzie można go ignorować. Jednakże nie lepiej było z innymi aktorami z obsady. Ewan McGregor jako Obi-Wan Kenobi w ogóle się nie sprawdza. I konieczne jest obejrzenie wszystkich trzech filmów, żeby zdać sobie sprawę z tego, że daleko mu do Aleca Guinessa. Sztuczny, sztywny i całkowicie nieprzekonujący w swojej kreacji. Trochę lepiej wypada Natalie Portman, co pewnie spowodowane jest tym, że rzadko pojawia się na ekranie. Ian McDiarmid miał ułatwione zadanie, gdyż już dużo wcześniej pojawił się w roli Imperatora, w ostatniej (póki co) części sagi "Powrót Jedi". Dzięki temu bardzo udało mu się bez większych problemów zagrać postać wschodzącego Imperatora, chociaż można by się przyczepić do kilku szczegółów. Na szczęście Lucas wszelkie braki aktorskie wśród obsady przykrył wspaniałą oprawą więc w zasadzie na razi ona w oczy.
Ogólnie, "Zemsta Sithów" nie jest filmem złym. Oczywiście ma w sobie wiele wad, jak chociaż niemrawą grę aktorską, jednakże wszelkie braki uzupełniają atuty filmu. Film, który stanowi idealne uzupełnienie historii rodziny Skywalkerów stanowi artystyczne arcydzieło. Większość filmu wygenerowana była za pomocą komputera co oczywiście wpływa pozytywnie na odbiór. Niesamowite widoki, sceny walki na miecze świetlne, a także i atrakcyjne postacie poboczne stanowią punkt zaczepienia, gdy widz chce się zachwycać filmem. Ponadto udaje mu się skupić na sobie uwagę widza, a to jest zadaniem niezwykle trudnym. Niedoceniona przez krytyków, a jednocześnie pokochana przez fanów "Gwiezdnych Wojen" trylogia od początku do końca stworzona przez Lucasa, która nie daje chwili wytchnienia umysłowi, ale z drugiej strony poraża wspaniałością wykonania.
"Zemsta Sithów" to ostatnia część nowej trylogii stanowiącej część sagi o tytule "Gwiezdne Wojny", którą wyreżyserował George Lucas. Film ten stanowił ostatni moment, kiedy to Lucas mógł powiązać ze sobą nową trylogię z dalszymi wydarzeniami znanymi ze starszej trylogii. Pomimo tego, że film jako jedyny z serii "Gwiezdnych wojen" otrzymał ograniczenie wiekowe, do kin wybierały się całe pokolenia - zarówno starsi fani, jak i nowi. Bez względu na to jak bardzo film pokochała widownia, to jednak krytycy pozostawiali na nim suchej nitki. Dlatego też w większości pozostał niezauważony przy nominacjach do licznych nagród, przede wszystkim tych prestiżowych.
Anakin Skywalker (Hayden Christensen) wraz ze swoim mistrzem Obi-Wanem (Ewan McGregor) próbują uwolnić kanclerza Palpatine (Ian McDiarmid) z niewoli Hrabiego Dooku (Christopher Lee). Udaje im się to, ale podczas tej akcji ucieka generał Grevious. Podczas powrotu do swojej ukochanej Padme (Natalie Portman), Anakin dowiaduje się, że jest ona w ciąży. Jednakże pomimo to, nie chce ujawniać związku z byłą królową Naboo. Niestety, Anakina zaczynają dręczyć straszliwe koszmary dotyczące śmierci ukochanej i jest w stanie zrobić wszystko, aby tylko temu zapobiec. Z pomocą przychodzi mu senator Palpatine, który chce, aby Anakin został jego przedstawicielem w Radzie Jedi. Podczas nieobecności Obi-Wana Kenobiego, który podróżuje na inną planetę w celu zgładzenia Generała Greviousa, sfrustrowany Anakin targany chęcią uratowania Padme, a także otumaniony kłamstwami Palpatine przechodzi na ciemną stronę mocy, tym samym stając się Darthem Vaderem. Pod pozorem zdrady stanu Palpatine wydaje rozkaz zlikwidowania wszystkich rycerzy Jedi, a następnie informuje Senat o spisku rycerzy. Ocalali Jedi robią, co w ich mocy, aby nie dopuścić Sithów do panowania w Galaktyce.
Przy tworzeniu scenariusza filmu Lucas miał najwyraźniej całkiem precyzyjną wizję tego co chce przekazać publiczności. Bowiem pierwsza wersja filmu trwała aż 4 godziny, ale udało mu się tak poszatkować film, że został on skrócony do jedynie dwóch, nawet sensownych, godzin. Fani dowiedzą się rzeczy, nad którymi głowili się oglądając dawną trylogię opowiadającą o poczynaniach młodej Luke`a Skywalkera. Dowiemy się przede wszystkim jak to się stało, że Anakin przeszedł na ciemną stronę Mocy i stał się Darthem Vaderem. Poznamy także tajemnicę dlaczego nowo narodzeni Luke i Leia musieli zostać rozdzieleni. Fanów ucieszy z pewnością też informacja dlaczego to rycerze Jedi musieli się ukryć, a także ostatni etap dochodzenia Palpatine do władzy i uczynienia go Imperatorem. Wszystko to czyni historię kompletną, gdyż w końcu poznajemy wszystkie wydarzenia, które mają wpływ na dalszy rozwój sytuacji. Nie mniej wydaje się, że część z podróży można było sobie darować, tak jak przykładowo wypad na Utapau, gdzie to Obi-Wan mierzy się z Greviousem. Oczywiście ma to głębszy sens, ale równie dobrze można byłoby całkowicie usunąć generała droidów, który wcześniej się nie pokazywał, ani nawet o nim nie wspominano. Znowu wydaje się, że był przesyt akcji i nadmiar informacji, które może ogarnąć ludzki mózg, nie mniej nie było to aż tak krzykliwe i w sumie film ogląda się całkiem przyjemnie. Dobrze zostały zrównoważone wątki dramatyczne - jak ciągłe potyczki Anakina z samym sobą, a także reakcja jego bliskich na jego decyzję o przyłączeniu się do Sithów, które przeciwstawione były niesamowitej akcji, która obfitowały w walki na miecze świetlne oraz strzelaniny. Nie mniej emocji wzbudzały wydarzenia poboczne, stanowiące tło dla głównych wątków, czyli przykładowo wymordowanie wszystkich rycerzy Jedi, co było ciężkie do zniesienia. Mamy tutaj idealne przykłady na całkowite zagubienie własnego ja, na brak zaufania, a także ślepej naiwności. Każda z postaci, którą wykreował Lucas przedstawiała sobą zupełnie inne cechy, które bardzo dobrze zostały uwidocznione. Dlatego też właśnie przez cały film widz odczuwa wszelkie uczucia od skrajnej nudy w efekcie przydługawych i bezsensownych, niekiedy, dialogów, poprzez współczucie dla poległych, aż po silne uczucie nienawiści i zaskoczenia dla zdrajcy.
Tak samo jak w przypadku dwóch poprzednich filmów, tak też i przy tym nie ma w zasadzie czego się uczepić jeżeli chodzi o stronę wizualną. Nad oprawą graficzną filmu pracowała cała masa artystów, którym udało się stworzyć niesamowite stworzenia, przepiękne krajobrazy, no i inne efekty, które wzbogacały cały obraz. W tym filmie wykorzystano ponad 2200 ujęć z efektami specjalnymi. Niektóre z nich składają się z 50, a czasem aż z 60 elementów. Całość zastosowanych animacji trwa 90 minut i jest najdłuższa w całej sadze. Dlatego też za resztę odpowiadają operatorzy, którzy starali się uchwycić piękno scenografii tworzonych przez architektów. Wykorzystywano także prawdziwe elementy, tak jak podczas wybuchu wulkanu na planecie Mustafar, gdzie to Obi-Wan toczył walkę z Anakinem. Jest to obraz rzeczywistej erupcji wulkanu Etna, którą autorom zdjęć udało się zarejestrować na Sycylii. Duża rolę w filmie, jak i w całej serii odgrywają wspaniałe kostiumy. Tutaj także Trisha Biggar pokazuje prawdziwą klasę, zarówno przy tworzeniu kostiumów dla Amidali, jak i strojach męskiej części obsady, przede wszystkim Lorda Vadera. Lucas chciał, aby przypominał on Vadera znanego ze starej serii. Przygotowano więc specjalny kostium dla Christensena, w którym zastosowano technologię, dzięki której aktor wyglądał na potężnie zbudowanego. Dodatkowo uzbrojono go w specjalne buty, dzięki którym Vader był wystarczająco wysoki. Łącznie na potrzeby "Zemsty Sithów" charakteryzatorzy stworzyli ponad 500 kostiumów, a ich praca zaowocowała nominacją do Oscara. Motywy muzyczne skomponowane przez Johna Williamsa pozostały niezmienione. Możemy usłyszeć stare utwory, a także nowe dzieła. Wszystkie miały w sobie jednakże klimat "Gwiezdnych Wojen" przez co trudno byłoby je pomylić z innymi.
Bez względu na to jak bardzo Lucas starał się wykreować genialne postacie, to w większości pozostały one nijakie. Wszystko zaczyna się od największego czarnego charakteru w dziejach kina, czyli Lorda Vadera, którym to został w końcu Hayden Christensen. Wciąż nie rozumiejąc powodów wyboru jego persony na tak kultową postać trzeba próbować dostrzec jakieś pozytywy w jego występie. Jest to jednakże bardzo trudne, gdyż sztuczność Christensena tak wali po oczach, że wypadałoby się zastanowić pięć razy zanim sięgnie się po film z jego udziałem. Nie mniej, nie był on tragiczny aż tak do końca. Kiedy grał tylko swoją irytującą twarzą był całkiem znośny. Całkiem nie najgorzej pokazywał emocje, przede wszystkim te złe. Więc jako czarny charakter nie najgorzej sobie radzi. Gorzej już jak próbuje być miły, potulny, a jednocześnie żałować za grzechy. "Cóżem uczynił?!" - och matko! Najlepiej, żeby nie odzywał się wcale. Myślał pewnie, że przybierając na masie 11 kilogramów do filmu, a także treningi obejmujące szermierkę i gimnastykę podniosą poziom jego aktorstwa, ale niestety dawały tylko szansę na to, że nie będzie się odzywał i będzie można go ignorować. Jednakże nie lepiej było z innymi aktorami z obsady. Ewan McGregor jako Obi-Wan Kenobi w ogóle się nie sprawdza. I konieczne jest obejrzenie wszystkich trzech filmów, żeby zdać sobie sprawę z tego, że daleko mu do Aleca Guinessa. Sztuczny, sztywny i całkowicie nieprzekonujący w swojej kreacji. Trochę lepiej wypada Natalie Portman, co pewnie spowodowane jest tym, że rzadko pojawia się na ekranie. Ian McDiarmid miał ułatwione zadanie, gdyż już dużo wcześniej pojawił się w roli Imperatora, w ostatniej (póki co) części sagi "Powrót Jedi". Dzięki temu bardzo udało mu się bez większych problemów zagrać postać wschodzącego Imperatora, chociaż można by się przyczepić do kilku szczegółów. Na szczęście Lucas wszelkie braki aktorskie wśród obsady przykrył wspaniałą oprawą więc w zasadzie na razi ona w oczy.
Ogólnie, "Zemsta Sithów" nie jest filmem złym. Oczywiście ma w sobie wiele wad, jak chociaż niemrawą grę aktorską, jednakże wszelkie braki uzupełniają atuty filmu. Film, który stanowi idealne uzupełnienie historii rodziny Skywalkerów stanowi artystyczne arcydzieło. Większość filmu wygenerowana była za pomocą komputera co oczywiście wpływa pozytywnie na odbiór. Niesamowite widoki, sceny walki na miecze świetlne, a także i atrakcyjne postacie poboczne stanowią punkt zaczepienia, gdy widz chce się zachwycać filmem. Ponadto udaje mu się skupić na sobie uwagę widza, a to jest zadaniem niezwykle trudnym. Niedoceniona przez krytyków, a jednocześnie pokochana przez fanów "Gwiezdnych Wojen" trylogia od początku do końca stworzona przez Lucasa, która nie daje chwili wytchnienia umysłowi, ale z drugiej strony poraża wspaniałością wykonania.
W serii:
po pierwsze jest to wg mnie najlepsza część z nowej trylogii, ale do doskonałości mu jeszcze brakuje; efekty wiadomo, na poziomie; najbardziej pdobała mi się scena jak żołnierze w różnych lokacjach zaczynają zabijać rycerzów Jedi, oraz ta jak ten kanclerz oddaje ostateczny cios Samuelowi L. Jacksonowi; jedno trzeba przyznać - Lucas nie potrafi pisać dialogów oraz dawać tego czegoś swoim bohaterow; kiedyś mu to lepiej wychodziło; 6,9/10
OdpowiedzUsuń