Każdy książkoholik w pewnym momencie dostrzega, że proporcja
pomiędzy ilością nabywanych książek, a ilością przeczytanych
tytułów zaczyna się zdecydowanie wydłużać. W pewnym momencie do
każdego zaczyna docierać, że nie starczy mu życia na przeczytanie
całej swojej biblioteczki. W szczególności, gdy w danym roku
sięgamy po nowe tytuły, a nie spoglądamy w stronę wołających
nas z półki tomiszczy, zalegających od wielu lat.
Z tym problemem borykałam się również i ja. Dlatego też
pierwszym krokiem ku lepszemu samopoczuciu stało się przejrzenie
książek na regale i zastanowienie się, czy rzeczywiście mam je
ochotę przeczytać, czy nie uległam chwilowemu zachwytowi, gdy
zobaczyłam wyprzedaż za 10zł, a może po prostu jestem już „za
duża” na takie lektury.
Kolejnym
i ostatnim krokiem ku uszczupleniu mojej biblioteczki stało się
wyzwanie Kasiek z bloga "Z pasją o dobrych książkach". Jego celem było przeczytanie w 2017
roku 24 książek, które mam na półce dłużej niż rok. Jestem
zachwycona tym, że udało mi się osiągnąć swój cel. I to przed
czasem! A pomiędzy tymi starociami znalazłam również czas na
przeczytanie kilku nowości. Duma mnie rozpiera.
Już na starcie postanowiłam wybrać tytuły, którym przyjrzę się
w tym roku. Niektóre wybory były oczywiste, inne niekoniecznie. A
jeszcze inne ewoluowały zamieniając się na miejsca z innymi.
Jednakże wiecie jak to mówią... „co się odwlecze...”.
Przyjdzie na nie czas w nowym roku, bo nie mam zamiaru osiadać na
laurach. Ewentualnie trochę zmniejszę tę ilość.
Ten
rok był bardzo różny. Oczywistym stało się, że nie ogarnę tak
wielu recenzji. Dlatego też o części poczytać możecie osobno,
ale tutaj zbiorczo przedstawię Wam moje ogólne i bardzo skrócone
wrażenia po lekturze. Zdradzę Wam także inne sekrety związane z
tymi książkami.
- Lawendowy pokój, aut. Nina George / na półce od 2014 roku
Wybór
nie był oczywisty, ale zapoznałam się wcześniej (jak zawsze od
tyłu) z „Księgą snów”, którą otrzymałam do
recenzji. Bardzo ciekawa była to lektura. Jednakże ten tytuł w
ogóle do mnie nie przemówił. Nie potrafiłam złapać klimatu już
od pierwszych stron i naiwnie czekałam na większą fascynację.
Nudziłam się niczym mops, a jedną stronę czytałam po dziesięć
razy. Nie zaiskrzyło, więc powieść porzuciłam, obiecując sobie,
że już nigdy więcej nie sięgnę po powieści Niny George.
- Wayward Pines. Bunt, aut. Blake Crouch / na półce od 2015 roku
W
czasie moich wakacji nad polskim morzem w 2015 roku przeczytałam
pierwszy tom. Miałam zamiar czytać kolejne, ale pojawiło się
wiele innych rzeczy w moim życiu. Postanowiłam powrócić do tej
serii i byłam zachwycona. „Bunt” może nie do końca
spełnił moje oczekiwania, ale zdecydowanie był bardzo wciągający.
To ten typ powieści, które bardzo szybko się czyta.
- Wayward Pines. Krzyk, aut. Blake Crouch / na półce od 2015 roku
Ta
powieść była odrobinę inna niż poprzedniczka. Bardziej
mordercza, bardziej krwawa, bardziej brutalna. Innymi słowy-
zachwycająca. Nie pożałowałam ani przez chwilę, że zdecydowałam
się na towarzyszenie bohaterom w ich dalszych losach w Wayward
Pines. W szczególności, że tak dużo się działo. Książka
zdecydowanie dla ludzi o mocniejszych nerwach.
- Słodkie kłopoty, aut. Susan Mallery / na półce od 2013 roku
O
tej książce pisałam szerzej. Sięgnęłam po nią z powodów
całkiem oczywistych- czytałam poprzednie części i chciałam w
końcu zakończyć tę serię. Powieść to typowe romansidło, pełne
pasji i wzruszeń. Mnie się podobało. Idealna, żeby odstresować
się w szpitalu.
- Losing Hope, aut. Colleen Hoover / na półce od 2015 roku
I
tak jak poprzednio. Książka, która jest kontynuacją innej
książki, choć tak naprawdę jest innym spojrzeniem na te same
wydarzenia. Ciekawe podejście do historii, ale jak dla mnie
całkowicie zbędny zabieg. Owszem, fajnie spojrzeć oczami faceta na
związek, ale... po co? Nadal było przejmująco, bo w końcu fabuła
się nie zmienia. Jak dla mnie, do przeczytania raz.
- Bez skazy, aut. Sara Shepard / na półce od 2012 roku
Kupiłam,
bo zakochałam się w serialu. Pierwszy tom przeczytałam podczas
wspomnianych wakacji 2015 roku w podróży nad morze. Całkiem fajnie
się czytało, ale trąciło banałem. Niestety, drugi tom okazał
się być pod tym względem jeszcze gorszy. Zdecydowanie bardziej
polecam serial. To ten jeden wyjątek od reguły, gdy ekranizacja
jest lepsza od powieści- przynajmniej w moim mniemaniu. Nie inaczej
jest z tym tytułem. Jest po prostu nudno. Do przeczytania i
zapomnienia, niestety.
- Zakręceni, aut. Emma Chase / na półce od 2015 roku
Trudno
jest nie zauważyć pewnej tendencji w moich wyborach. Tutaj kolejny
sequel ciekawej powieści. Tym razem o zabarwieniu erotycznym. I
oczywiście, jest ostro i gorąco. Jednakże trochę to przypomina
tendencję zmierzchową, gdzie najpierw jest pięknie ładnie, potem
przychodzi kryzys, bo-mam-taki-kaprys i znowu wielki powrót. Trochę
przewidywalne, ale nie oznacza to, że wciąż nie jest zabawnie. To
wciąż jest wielki plus tej powieści.
- Zapomniane, aut. Cat Patrick / na półce od 2012 roku
Szczerze?
Już nawet nie pamiętam o czym była ta książka. Przypadek?
Kupiłam dawno temu w Empiku, bo miałam fazę na paranormalne
romanse. Teraz nawet nie kojarzę, czy faktycznie tam jakowyś był.
Wypisz wymaluj z gatunku „przeczytaj i zapomnij”. A chyba nie o
to chodzi w książkach.
- Podwieczność, aut. Brodi Ashton / na półce od 2014 roku
Uwielbiam
klimaty mitologii w powieściach. W końcu Percy Jackson... No, ale
ta cała Ashton... w ogóle mnie to nie wzięło. Nudna, fabuła
ślamazarnie się wlecze. Muszę jednak przyznać, że zakończenie
było zaskakujące, ale ja się nie dam nabrać na te słodkie
obietnice rewelacji w kolejnym tomie i zrywam z zamiarem kontynuacji
lektury.
- Endgame. Wyzwanie, aut. James Frey / na półce od 2015 roku
O
tak! Tę książkę czytałam w szpitalu po operacji. Bardzo
wciągająca z genialną koncepcją na prezentację fabuły. Świetna
historia, naprawdę przejmująca i stopniująca napięcie. Koniec
świata? No dajcie spokój, oczywistym było, że na to polecę!
Świetnie się czyta, bo w końcu jest bardzo pomysłowa.
- Nigdy nie gasną, aut. Alexandra Bracken / na półce od 2014 roku
Oto
mamy przykład książki, z której się wyrasta. „Mroczne
umysły” mnie zachwyciły. Tak bardzo czekałam na kontynuację
i co? I nic. Trochę się wynudziłam, ale stwierdziłam dobra,
skończę już tę serię skoro mam ją na półce.
- Po zmierzchu, aut. Alexandra Bracken / na półce od 2015 roku
I
tak oto trafiłam do finału, gdzie pełno było akcji, pełno
powodów do wzruszeń. Czy te tomy przejściowe zawsze muszą tak
człowieka wymęczyć, zanim dadzą się w pełni nacieszyć serią?
Oczywiście, i tak uważam, że jest to jeden z najbardziej
zaprzepaszczonych pomysłów, w szczególności, że w trakcie
lektury ma się wrażenie deja vu. Szkoda, że koniec końców nie
jest to nic oryginalnego.
- Gwiazd naszych wina, aut. John Green / na półce od 2013 roku
Zakochałam
się w filmie, więc musiałam przeczytać książkę. W końcu!
Jestem nią urzeczona, równie mocno jak ekranizacją. Naprawdę
przejmująca historia, która chce nas chyba utopić we własnych
łzach. Sympatyczni bohaterowie o moim ulubionym, sarkastycznym
poczuciu humoru, których nie sposób nie pokochać. Zdecydowanie
warto do niej powracać!
- Papierowe miasta, aut. John Green / na półce od 2014 roku
Zachwycona
pierwszą książką musiałam przeczytać kolejną. I jakiż był
mój zawód, gdy emocje były całkowicie odmienne. Aż ciężko
uwierzyć, że to ten sam autor. Owszem, jest to historia całkiem
ciekawa, ale... tak nudnie opowiedziana. Zmarnowany potencjał, jak
dla mnie. A szkoda. Zaledwie jedna fajna scena i bohaterka, której
nie da się lubić. Niestety.
- Golem, aut. Edward Lee / na półce od 2013 roku
W
końcu musiałam przeczytać coś krwawego, a ta książka nie była
specjalnie grubaśna. Moja pierwsza od tego autora. Aż samo się
prosiło. Momentami obrzydliwa, ale w bardzo niewielkim stopniu.
Chwilami intrygująca, ale szczerze mówiąc to te okultystyczne
przeplatanki z przeszłością odrobinę za bardzo nużyły. Nic
rewelacyjnego, raczej też do zapomnienia.
- Robokalipsa, aut. Daniel H. Wilson / na półce od 2012 roku
Kupiłam
ją na promocji u Znaka, za 10zł bodajże. Tylko dlatego, że miał
być film. Choć w sumie też z powodów czysto osobistych, bo
przecież kocham roboty. Książka okazała się być takim samym
zawodem jak „World War Z”. Nie przepadam za reportażową
powieścią, bo nie potrafię się w nią wciągnąć. Tutaj było
tak samo. Kilka przeplatających się ze sobą historii, które były
mniej bądź bardziej ciekawe, czy wciągające. Pokazujące różne
podejścia do robotyki, czy to od strony czysto romantycznej, czy
wojskowej. Chyba nie muszę mówić, która bardziej do mnie
przemawiała.
- Nigdy i na zawsze, aut. Ann Brashares / na półce od 2012 roku
Gdy
przychodzi mi napisać o tej książce mam wrażenie, że pomieszało
mi się kilka tytułów. Opowieść o podróży w czasie, a w
zasadzie życiu ponad czasem. Pomysł na fabułę cudowny i
wykorzystany również całkiem zgrabnie, ale mnie po prostu nie
biorą historyczne powieści. Złapałam się na tym, że czekałam
tylko na powroty do przyszłości, choć muszę przyznać- budowanie
tej opowieści od setek lat zrobiło na mnie wrażenie. Wzruszająca
historia, to na pewno.
- Player One, aut. Ernest Cline / na półce od 2012 roku
Tytuł
znalazł się na mojej liście, gdyż jest jednym z najdłużej
przeze mnie posiadanym. To po pierwsze. Poza tym... ekranizacja już
wkrótce więc trzeba było się przygotować. W sumie nie będę za
bardzo marudzić porównując film do pierwowzoru, bo już niewiele z
niego pamiętam. Historia miała być mega i rzeczywiście pomysł
intrygował. Na pomyśle się skończyło, bo niestety później
bardziej się męczyłam z czytaniem niż czerpałam z tego
przyjemność. Jak dla mnie wiało nudą. Szkoda.
- Olśnienie, aut. Aime Agresti / na półce od 2013 roku
Powieść,
którą dostałam od męża na dzień kobiet. Sama chciałam. To
jeden z tych tytułów, który długo mi zalegał, a byłam pewna, że
się z nim rozstanę jak już przeczytam. I po jej przeczytaniu tak
to się skończyło. Uwielbiam paranormalne historie więc oczywistym
było, że musiałam przeczytać. Fascynują mnie klimaty elitarne,
więc uważałam, że mi się spodoba. I spodobała. Względnie.
Wszystko owiane tajemnicą, teoretycznie, bo gdybym nie wiedziała
jaki ma być charakter tej historii, to pewnie bym się go nie
domyśliła czytając. Szkoda jedynie, że rozwiązanie tajemnicy nie
było jakimś wielkim WOW! Finał jak zawsze wzbudził największe
emocje, ale to i tak za mało, aby zapamiętać na dłużej tę
opowieść.
- Kobieta w czerni, aut. Susan Hill / na półce od 2013 roku
Kolejna
zekranizowana opowieść. Tym razem obiecałam sobie, że nie obejrzę
filmu dopóki nie przeczytam książki. W końcu będę mogła
zwolnić półkę zarówno z książki, jak i filmu. Spodziewałam
się czegoś... bardziej! Bardzo ślamazarna historia opierająca się
o zwierzenia dziwacznego człowieczka o jego jeszcze dziwniejszej
wizycie w dziwnym domu. Nic specjalnego. Jak dla mnie bez klimatu, o
dziwo. Zakończenie jednak... pamiętliwe! Ponoć inne niż w filmie.
- Krzyk aniołów, aut. Stephen Nassise / na półce od 2013 roku
Powieść,
którą porzuciłam. Jest mi tym bardziej żal, że dostałam od
siostry na Gwiazdkę. Tym bardziej mi smutno, że oczekiwałam czegoś
na miarę książkowego „Supernatural”. Jednakże jak
zaznaczałam na Goodreads, że zaczynam czytać okazało się, że
jest to kolejny tom serii. Ta myśl zawładnęła moim umysłem,
który od razu nastawił się na to, że się nie wciągnie. Nie
wciągnęłam się więc szybko rzuciłam ją w kąt. Szkoda.
- 11 cięć, praca zbiorowa / na półce od 2013 roku
Zbiór
opowiadań, najstarszy jaki posiadam, a którego nie przeczytałam. I
jak to zwykle ze zbiorami wygląda- jedna historia jest ciekawsza,
inna niekoniecznie. Mamy tu opowieści bardziej krwawe, bardziej
psychologiczne. Do mnie oczywiście przemawiają te pierwsze, gdzie
bohaterami są zabójcze futra, czy ogromny głód. Inne szokują,
jak romantyczna dyniowa historia. Na samo wspomnienie w mojej głowie
pojawia się wielkie zszokowanie poprzez uśmiech! W większości są
to jednak przeciętne opowiadania.
- Eleonora & Park, aut. Rainbow Rowell / na półce od 2015 roku
Kupiona
na wyprzedaży w Biedronce. Tak! Tam też kupuję książki. Wiele
dobrego o niej słyszałam i sama też mogłabym wiele dobrego
napisać. Książka dla młodzieży, całkowicie przesiąknięta
młodzieżowymi emocjami. Historia, której nie życzę żadnemu
nastolatkowi- no ewentualnie poza poznaniem takiej miłości jak
nasza rudowłosa. Uroczy romans, od którego aż ciepło robi się na
sercu. Wszystko za pomocą porozumiewawczych spojrzeń i drobnych
gestów. Cudnie!
- Dziesięć płytkich oddechów, aut. K.A. Tucker / na półce od 2014 roku
Książkę
zdobyłam na moich pierwszych targach książki w Krakowie.
Zaintrygowała mnie, bo swego czasu dużo się o niej mówiło i to w
wielu superlatywach. Mnie również się spodobała, ale obawiam się,
że również szybko o niej zapomnę. Historia jakich wiele, więc w
sumie szybko domyśliłam się, co i jak. Zwykła opowieść o
dziewczynie dochodzącej do siebie po straszliwym wypadku, w którym
straciła najbliższych. Intrygujące jest otoczenie w jakim porusza
się dziewczyna, a chłopak, którego spotyka w pralni rozpala
policzki do czerwoności.
Prześlij komentarz