Cały
rok czekania. Ciągłe maglowanie zwiastunów. Jeden przedterminowy
poród, który wydłużył oczekiwanie, uniemożliwiając seans na
sali kinowej, gdzie wraz z innymi fanami Marvela można było
delektować się nową, niekonwencjonalną postaci w kategoriach R.
„Deadpool”
w reżyserii Tima Millera,
ściśle łączący się z uniwersum X-menów, jest pierwszym krwawym
i wulgarnym filmem w kinowym świecie Marvela. O dziwo... to właśnie
za to makabryczna postać pokochały miliony!
Nieokrzesany,
przystojny, ale przede wszystkim zabójczy Wade Wilson (Ryan
Reynolds)
zakochuje się w pięknej prostytutce imieniem Vanessa (Morena
Baccarin).
Zawiązują pełen humoru i ekstrawagancji związek na długie
miesiące, aż nagle spada na nich nowotwór Wade'a. Będący niemal
jedną nogą w grobie podejmuje drastyczną decyzję. Ciemną nocą
opuszcza ciepłe łóżko dziewczyny i udaje się do ludzi, którzy
dzięki tajemniczemu eksperymentowi mogą całkowicie go ozdrowić.
Wszczepiają mu specyfik mutujący geny, który nie tylko daje mu
nadludzką moc i nieśmiertelność, ale na zawsze odmienia jego
wygląd. Niczym chodzący trup targany jest żądzą zemsty.
Przywdziewa więc czerwony spandex i wyrusza w pościg za
człowiekiem, który go oszpecił, a na imię mu... Francis (Ed
Skrein).
Najnowszy
film Tima Millera, to zdecydowanie najbardziej wyjątkowy film, który
wzleciał spod skrzydeł Marvela. Zaskakiwał już na etapie jego
promocji, gdzie twórcy non stop przełamywali czwartą ścianę.
Większość obawiała się, że jego wyjątkowość jest mocno
przereklamowana i cała fascynacja zakończy się na etapie
zapowiedzi. Jednakże wraz z walentynkową premierą wszystko stało
się jasne, to nie były obietnice bez pokrycia. Film okazał się
naprawdę zabawny i zaskakujący. Scenarzyści nie szczędzą sobie
żartów, nie przebierają w słowach, a fakt, że twórcom udało
się wywalczyć kategorię R dla „Deadpoola”
tylko im pomogło w przeniesieniu na ekrany jednego z najbardziej
krwawych, złośliwych i sarkastycznych bohaterów.
Już
na wstępie każdy fan zamaskowanych superbohaterów dostaje to,
czego pragnął- dowód na to, że będzie to jeden z najlepszych
seansów jego życia. Czołówka nie pozostawia bowiem złudzeń i
choć niektórzy mogą zastanawiać się nad głupotą tłumaczenia,
trzeba ich szybko uświadomić – tak... to będzie jeden z takich
filmów z przymrużeniem oka. Bowiem na każdym kroku gość w
czerwonym spandexie będzie komunikował się z nami, widzami,
szydził sobie z obsady X-mena, czy naśmiewał się z aktorskiej
kariery Ryana Reynoldsa. Wszystko to z humorem- momentami dość
wulgarnym, ale o dziwo świetnie pasującym do charakteru filmu.
Każda dyskusja, czy to prowadzona przez Wade'a Wilsona, czy przez
samego Deadpoola to prawdziwy popis scenarzystów, który czasami
wywoła niekontrolowany atak śmiechu. Prawda jest jednak taka, że
najbardziej ze wszystkiego bawi chyba sama postać Deadpoola. Ryan
Reynolds jest wręcz genialny w tej roli, choć to też zasługa
niesamowitego scenariusza. Z przekonaniem odegrał każdą dziwną
minę, a to czego nie potrafił, nie mógł pokazać twarzą
prezentował za pomocą gestów. Wszystko wypadło perfekcyjnie, a
Reynolds totalnie odkupił się z porażki odegranej w zielonym
kostiumie, jaką była „Zielona
latarnia”.
Inną
kwestią jest to, że udaje się znaleźć tutaj idealną równowagę
dla niekończących się dowcipów i gagów- brutalność. Serio, to
chyba jedyny taki film w Marvelu, gdzie trup ścieli się gęsto, a
wyrażenie „ręka, noga, mózg na ścianie” nabiera zupełnie
nowego znaczenia. Cuda, które Mr Pool potrafi wyczynić z zaledwie
12 nabojami, przy okazji marnując kilka na jednego typka,
fascynowały już na etapie zapowiedzi, ale to co się dzieje w
faktycznym filmie... szaleństwo. Krew się leje, głowy latają,
fanki szaleją! Facet się nie patyczkuje. Nie zapominajmy, że przy
tym wygląda totalnie szkaradnie, takiż efekt uboczny mutacji, która
mu się przytrafiła. Lepiej, żeby chodził cały czas w masce.
Cała
historia i jej budowa nie do końca przekonuje. Szatkowanie fabuły
przeskakując z przeszłości w teraźniejszość i z teraźniejszości
w przeszłość nie do końca spełnia swoje zadanie. Oczywiście,
fajnie spojrzeć na faktyczne początki Deadpoola, co, kto i
dlaczego, w szczególności, że jest to niezwykle ciekawe. Bazą
wszystkiego jest oczywiście wątek miłosny, bo przecież czego się
nie robi dla ukochanej osoby, nawet jak ma się raka z przerzutami.
Akurat wtedy nie podejmuje się najbardziej racjonalnych decyzji
życiowych, ale i tak nie było już chyba nic do stracenia. Potem
zostaje już jedynie słodka zemsta. Dziwnym jest napędzać całą
historię tym jednym elementem, choć zasadniczo bardzo ciekawie jest
on poprowadzony. Wydaje się nie mieć on jednak mniejszego seansu,
więc coś tutaj mocno szwankuje- możliwe, że banalność samego
pomysłu. A poza tym... czemu tylko dwóch Xmenów zaprzęgnięto do
walki? Zastanawiająca sprawa pozostawiająca pytanie, czy Deadpool
pojawi się w jakiejś ekranizacji z ich uniwersum.
Produkcja
jest świetna pod względem designu. Czerwień podkręcona na każdym
kroku, czy to przez wdzianko głównego bohatera- brawa dla
projektanta kostiumów, czy barwę rozbrojonych postaci. Świetnie
wypadają wszelkie elementy wymagające wykorzystania efektów
specjalnych- wszelkie wybuchy baaardzo realistyczne, tak jak i
rozwaleni ludzie. Do tego sceny walki... tak bardzo dopracowane. Ich
choreografia wyglądająca niczym najlepszy układ taneczny.
Wymachiwanie mieczami i innego typu zabawkami- sama przyjemność na
to patrzeć. A wszystko w towarzystwie bardzo rytmicznych kawałków
muzycznych- przebojów Wham!, czy hitów DMX-a- ten drugi świetnie
sparowany z wejściem mutantów. Do tego ścieżka dźwiękowa
stworzona przez Junkie XL, który zawsze sprawdza się w tak mocnych
uderzeniach.
„Deadpool”
jest zdecydowanie jednym z najbardziej zachwycających filmów
Marvela, choć nie tak dynamicznych, jak inne. Wszystkie elementy
wydają się idealnie ze sobą łączyć, czego dowodem jest baardzo
długa scena na moście. Świetnie współgrające wątki miłosny,
zemsty i pewnych ludzkich ambicji jedynie podkręcają atmosferę.
Wszystko to doprawione pikantnym poczuciem humoru, którego
pozazdrościć może każdy. Dlatego właśnie to Deadpool kradnie
cały film. Wraz ze swoim luzackim podejściem do życia, niebywałą
elokwencją i ciętym dowcipem zdecydowanie ląduje na szczycie listy
najlepszych bohaterów, bo przecież superbohater z niego żaden,
jacy tylko wystąpili na wielkim ekranie. Dobry Deadpool!
Ocena:
8/10
Oryginalny
tytuł: Deadpool
/ Reżyseria:
Tim
Miller
/ Scenariusz: Rhett
Reese, Paul Wernick
/ Zdjęcia: Ken Seng / Muzyka: Junkie XL / Obsada:
Ryan Reynolds, Morena Baccarin, Ed Skrein, T.J. Miller, Gina Carano,
Leslie Uggams, Brianna Hildebrand, Stefan Kapicic, Karan Soni / Kraj:
USA, Kanada / Gatunek: Komedia,
Akcja, Sci-Fi
Premiera:
21 stycznia 2016 (Świat) 12 lutego 2016 (Polska)
Prześlij komentarz