Oryginalny
tytuł: Let's Be Cops
| Reżyseria: Luke Greenfield | Scenariusz: Nicholas Thomas, Luke
Greenfield | Obsada: Jake Johnson, Damon Wayans Jr., Rob Riggle, Nina
Dobrev, James D'Arcy, Andy Garcia | Kraj: USA | Gatunek: Komedia,
Akcja
Premiera: 13 sierpnia 2014 (Świat) 24 października 2014 (Polska)
Ocena:
5/10
Greenfield
słynie z tworzenia przeciętnych komedii, które uwielbiają
Amerykanie. „Udajmy gliniarzy”
jest kolejną taką propozycją, która rozbawić może nielicznych,
ale wszystkim zwróci uwagę na jedno – banalność i wtórność
amerykańskich filmów.
Dwójka przyjaciół, współlokatorzy, nie potrafią ogarnąć się
ze swoim życiem. Jeden porzuca karierę sportową, a drugi
projektuje gry. Każdy z nich staje na rozdrożu i wtem wpada im do
głowy genialny pomysł- postanawiają przyodziać kostiumy
policjantów i poudawać stróży prawa.
Na
zachodzie słyną z głupich pomysłów, bo w końcu kto normalny na
rozumie udaje gliniarzy i to nie tylko zakłada kostium, ale również
zdobywa całe wyposażenie. Bohaterowie dają pstryczka w nos prawu,
mając je w głębokim poważaniu- delikatnie mówiąc.
„Udajmy gliniarzy”
początkowo serwuje całkiem znośną zabawę, bowiem dwójce
bohaterów udaje się rozbawić publiczność, czy to marnymi
interwencjami, czy też prawdziwym powodem przyodziania munduru.
Chwilę później jednak trzeźwieją i to co do tej pory bawiło,
nagle zaczyna przerażać. Dostrzegają w końcu prawdziwe oblicze
policji i już przestaje być tak kolorowo. Z uwagi na brak pomysłu
na przyszłość jednego z bohaterów, a także tematykę gry
stworzonej przez drugiego pomysł ma tutaj głębszy sens. Niestety,
szybko okazuje się, że bardziej przewidywalnie być już chyba nie
może, no chyba, żeby wziąć pod uwagę dwóch głównych
bohaterów, którzy są tak samo komicznie niepoprawni, jak przy ich
występach w „New Girl”- gdzie również tworzą parę
przyjaciół, no i oczywiście wampirzą kochanicę Ninę Dobrev- tak
samo beznamiętną, jak w roli Eleny. Wszystko to już było, więc...
wieje nudą i monotematycznością.
Oryginalny
tytuł: The Internship
| Reżyseria: Shawn Levy | Scenariusz: Vince Vaughn, Jared Stern |
Obsada: Vince Vaughn, Owen Wilson, Rose Byrne, Aasif Mandvi, Max
Minghella, Josh Brener, Dylan O'Brien | Kraj: USA | Gatunek: Komedia
Premiera: 05 czerwca 2013 (Świat) 21 czerwca 2013 (Polska)
Ocena:
5/10
Gdyby
ktoś się kiedyś zastanawiał dla kogo robi się podobne filmy jak
„Stażyści”,
to odpowiedź jest prosta – dla sympatyków wielkich marek. I tak
właśnie Shawn Levy stworzył film, który z założenia miał być
komedią, a stał się tylko reklamą Google i jego produktów.
Dwóch najlepszych przyjaciół i przy okazji najlepszych
sprzedawców. Niestety, firma w której pracują zostaje zamknięta,
a oni sami tracą pracę. Jako mężczyźni w średnim wieku mają
spore trudności z odnalezieniem się na współczesnym rynku pracy.
Wtem nadarza się spora okazja odbycia stażu w siedzibie Google,
który może zakończyć się etatem. Problemem jest tylko to, że
nie znają się na kodowaniu, ani na nowych technologiach.
Beznadziejne
są przypadki filmów, po których spodziewasz się nie wiadomo
czego, a potem przychodzi zawód na całej linii. „Stażyści”
to film z tego właśnie rodzaju, gdzie komedia zamienia się w
dramatyczne reklamodawstwo. Nie ma tutaj zbyt wielu powodów do
śmiechu, no chyba, że kogoś bawi nieporadność głównych
bohaterów, czy też odzwierciedlanie inności ludzi. Jest to przede
wszystkim opowieść o ambicjach- młodszych i starszych, każda z
innych powodów, o sytuacji na rynku pracy zmuszającej do wyścigu
szczurów. Ostatecznie jest to także walka o niezależność, chęć
ustabilizowania własnego życia, ale znajdzie się też coś dla
tych, którzy czują się samotni, a zostaną zjednoczeni przez
bohaterów. Strasznie to banalne, przeokropnie wtórne i takie
amerykańskie... Nie wiem kiedy twórcy komedii postawili sobie za
zadanie puszczanie wraz z humorem typowego przesłania- tak
oklepanego, jak tylko może być. Nie mniej, pod tą całą
emocjonalną sieczką kryje się przede wszystkim marka Google!
Produkty od przeglądarki Chrome, aż po Gmaila. Wszystko odrobinę
od strony programowej, ale również i od kuchni, czyli z wnętrza
tej wielkiej korporacji. Ciekawa koncepcja, dająca wielkie
perspektywy. Szkoda tylko, że poszła w kierunku mdłej historyjki o
wszystkim i o niczym jednocześnie. Bardzo przeciętnie.
Oryginalny
tytuł: Alexander and the
Terrible, Horrible, No Good, Very Bad Day
| Reżyseria: Miguel Arteta | Scenariusz: Lisa Cholodenko, Rob Lieber
| Obsada: Steve Carell, Jennifer Garner, Ed Oxenbould, Dylan
Minnette, Kerris Dorsey | Kraj: USA | Gatunek: Komedia, Familijny
Premiera: 09 października 2014 (Świat)
Ocena: 5/10
Na
jego reżyserskim koncie znajdują się dotychczas głównie same
seriale. Miguel Arteta współtworzył m.in. „Jess i chłopaki”,
„Siostrę Jackie”, czy „Pasadenę”. Swoje poczucie humoru
postanawia przenieść na wielki ekran pod postacią luźnej,
niezobowiązującej komedii „Alexander- okropny,
straszny, niezbyt dobry, bardzo zły dzień”.
Każdy dzień Alexandra toczy się mniej więcej tak samo, zawsze
jest to pasmo niepowodzeń i problemów. Najbardziej w świecie
dobija go jednak to, że jego idealnej rodzinie wszystko układa się
zawsze po myśli. W noc swoich urodzin chłopak życzy sobie, aby
choć jeden dzień jego rodziców i rodzeństwa był tak okropny jak
jego. Niestety, życzenie się spełnia w najmniej oczekiwanym
momencie, kiedy przed domownikami najważniejszy dzień w ich życiu.
Najnowszy
film od Artety pochodzi z rodzaju tych najbardziej rozrywkowych,
naładowanych poczuciem humoru po brzegi, ale oferujących również
pewien morał. Innymi słowy- komedia dla całej rodziny. „Alexander”
zaczyna się dość niepozornie, ale zaraz wszyscy się przekonają,
że jedno niewinne życzenie może zmienić w koszmar nawet
najbardziej udany dzień. Sytuacja wykorzystująca prawo Murphy'ego,
jeżeli coś ma się nie udać, to się nie uda. Tutaj wszystko
rozpoczyna się od chwili, kiedy to tytułowy bohater niszczy
ukochany smoczek swojej małej siostrzyczki. Rozpoczyna się pasmo
niepowodzeń dotykające każdego członka rodziny. Jak nie błąd w
wydruku książeczki dla dzieci mogący zniszczyć karierę, to
niefortunny skok skutkujący demolką szkolnego korytarza. A to ktoś
się przeziębi i nie zagra w sztuce, a to będzie musiał opiekować
się bobasem kiedy ma rozmowę o pracę. Podpalenia, krokodyle,
przedawkowanie leków i niebieskie smokingi... innymi słowy dramaty,
dramaty całej rodziny, dorosłych i dzieci. Wszystko sprowadza się
do jednego, do morału, że ze wsparciem rodziny pokonać można
największe przeszkody, a każdy koszmarny dzień wydaje się
wspanialszy z naszymi bliskimi. Na pewno... w szczególności w
sytuacji, gdy naszymi rodzicami są przesympatyczny Steve Carrell o
niewybrednym poczuciu humoru, a także niesamowicie urocza Jennifer
Garner, która rowerem dotrzeć może na sam szczyt. Świetna komedia
dla całej rodziny, która rozbawi każdego!
Prześlij komentarz